You are on page 1of 178

Niechciany m

Joan Wolf

Prolog
Maj 1813
Lady Aleksandra Wilton patrzya bojaliwie na oj ca. Wiedziaa, e jej odpowied bardzo go rozgniewa, ale innej udzieli nie moga. Przygotowujc si w du chu do odparcia ataku, zebraa si na odwag. - Propozycja hrabiego Barringtona to dla mnie prawdziwy zaszczyt, tato, ale nie mog go polubi. Niegdy przystojna twarz hrabiego Hartforda, na ktrej jednak hulaszczy tryb ycia pozostawi wy rane lady, przybraa pomidorowy odcie. - Co?! - wrzasn. - Niech to licho! Przecie Barrington to najlepsza partia roku. Posiada ogromny majtek ziemski, a oprcz tego tytu. To prawda, wi cehrabia hrabiemu nie rwny, ale Barringtonowie s znani od wiekw. Nawet duej ni my. - Wiem, papo - odpara smtnie Aleksandra. Hrabia i jego crka siedzieli w bibliotece w Gayles, letnim domu hrabiego w Derbyshire. Jasne wio senne soce wpadao do rodka przez okna, owie tlajc bogate skrzane oprawy niezliczonych wolu minw stojcych na pkach. Hrabia popatrzy na crk siedzc po przeciwnej stronie mahoniowe go biurka z wyran dezaprobat. - Barrington to bardzo porzdny czowiek - po wiedzia.

- Jest rzeczywicie miy, papo, zgadzam si z tob cakowicie. Bardzo nieszczliwie si skada, e nie potrafi go pokocha. Hrabia pooy splecione donie na blacie biurka. - Nie potrafisz pokocha Barringtona - powie dzia zowieszczym tonem. - Nie potrafia rwnie pokocha hrabiego Ashcrofta, z ktrym zarczya si w zeszym roku. Po tym, jak go porzucia, powa nie si obawiaem, e ju nikt ci si nigdy nie owiad czy. Teraz trafia ci si naprawd znakomita, wyma rzona wrcz partia, a ty znowu nie zamierzasz przy j owiadczyn? - Hrabia wylicza coraz goniej grzechy crki. - Gdybym si z nim zarczya, jego te musiaa bym porzuci i nie byby z tego zadowolony - od para rezolutnie dziewczyna. Hrabia uderzy domi w blat biurka. - Masz naprawd obsesj na punkcie mioci! To mieszne! Nigdy nie przyszo ci do gowy, moja dro ga, e mio czasem przychodzi po lubie? Na idealnie gadkim czole dziewczyny pojawia si ledwo dostrzegalna zmarszczka. - A jeli nie, papo? W takim przypadku zostaa bym skazana na ycie u boku mczyzny, ktrego bym nie kochaa. - Wierz mi, moja droga, e zdarzaj si gorsze rze czy - poinformowa j ojciec. - C gorszego mogoby mnie spotka? - wzdry gna si dziewczyna. - A to, e moesz skoczy jako przeklta, zasu szona stara panna! - rykn hrabia. - I dokadnie to si stanie, jeeli w dalszym cigu bdziesz tak post powa. Moesz by pikna jak Helena Trojaska, ale aden mczyzna nie poprosi o twoj rk, jeli zy skasz reputacj nieodpowiedzialnej kokietki.

- Przykro mi, e ci zmartwiam... - zacza Alek sandra, ale hrabia nie pozwoli jej doj do sowa. - Bardzo mnie martwisz! Poza tob nie mam ju innych dzieci i tylko ty moesz przekaza krew Barringtonw nastpnym pokoleniom. Nie sdzisz, e do si ju nacierpiaem? Przez to, e twj brat po peni samobjstwo, musz odda majtek i tytu sy nowi kuzyna, zamiast wasnemu. Aleksandra zblada jak ciana. - Pragn wyj za m, ojcze - powiedziaa. Chc mie ma i dzieci. Tylko e bardzo jest dla mnie wane, by polubi kogo, kogo kocham. Hrabia stara si wyranie panowa nad emocjami. - Moja droga. Zapewniam ci, e wikszo mo dych dziewczt nie kocha swoich mw w chwili lu bu. Decyduj si na maestwo, gdy odpowiada im usposobienie mczyzny i jego pozycja towarzyska. Mio rozwija si ju po zawarciu zwizku. Wice hrabia Barrington wydaje mi si naprawd miym modym czowiekiem. Jestem pewny, e jeszcze wy robisz sobie odpowiednie zdanie na ten temat. - Ju sobie wyrobiam - odpara Aleksandra. - Ja go nie kocham. - Co ty, u diaba, wiesz o mioci? - rykn hrabia, ktrego twarz znw przybraa niebezpiecznie czer won barw. - Masz dwadziecia jeden lat i jeste dziewic! Wierz mi, twj m nauczy ci kocha! Aleksandra uniosa podbrdek. - Wiem, e mioci nie mona si nauczy. Albo jest, albo jej nie ma. - Tylko mi nie mw, e czekasz na Romea, ktry wej dzie na twj balkon - powiedzia sarkastycznie hrabia. - A gdyby naprawd przyszed, a ja byabym ju matk? - spytaa Aleksandra z elazn logik. - To by dopiero byo okropne!

Hrabia mia najwyraniej do. - Aleksandro, obracasz si w towarzystwie na tyle dugo, e zdya si ju czego dowiedzie o wie cie. Gdyby rzeczywicie twj Romeo zjawi si na balkonie, po prostu by go przyja i nic by ci przed tym nie powstrzymao. Oczywicie musiaaby tylko zachowa dyskrecj. Aleksandra pokrcia gow. - W ten sposb by moe postpuj inni, ale nie ja - powiedziaa. - Nie zrozumiem, dlaczego mam za crk takiego guptasa. Jestem taka, bo nie chc, by moje maestwo przy pominao twoje - pomylaa Aleksandra, ale nie po wiedziaa tego gono. - Posuchaj mnie, dziecko. Chc, eby przyja Barringtona. On ci kocha i mog ci zapewni, e z czasem odwzajemnisz jego uczucie. - Hrabia Barrington to wspaniay mczyzna. Jest hojny, dobry i myl, e naprawd mnie kocha. Gdy bym rzeczywicie moga obdarzy go uczuciem, to ju by si z pewnoci stao. Hrabia popatrzy na crk wyranie zawiedziony. Wcale nie przesadza, porwnujc Aleksandr do Heleny Trojaskiej, lecz jej twarz miaa w sobie co wicej, anieli tylko klasyczne pikno. W kszta cie jej policzkw i ust byo tyle sodyczy, e nikt nie mg si jej oprze. Pomyla, e trudno byoby posdzi t urocz pann o tak muli upr. Aleksandra debiutowaa w towarzystwie przed trze ma laty i od tego czasu o jej rk starao si tylu kon kurentw, e hrabia nawet nie pamita ich nazwisk. Poprzedniego roku przyja nawet owiadczyny jed nego z nich, wycznie po to, by na miesic przed lu~ 8 ~

bem stwierdzi, e popenia bd. A teraz znowu od rzucaa mczyzn uwaanego za najlepsz parti na maeskim rynku. Przyszo wydawaa si bardzo jasna. Jeli ojciec nie wemie spraw w swoje rce, crka nigdy nie wyj dzie za m.

1
Padziernik 1813r.

Naga mier hrabiego Hartforda zaszokowaa zarwno jego rodzin, jak i elity towarzyskie, w kt rych si obraca. Mimo e nie by okazem zdrowia lata rozpusty wycisny nieodwracalne pitno na je go zdrowiu - nic nie wskazywao na to, by mia wkrtce dokona ywota. Dlatego te, gdy umar w ramionach jednej z panienek madame Dufours, wacicielki domu publicznego dla wyszych sfer, usytuowanego dyskretnie w jednej z bocznych uli czek odchodzcych od placu w. Jakuba, wprawi wszystkich w niebywae zdumienie. By odda sprawiedliwo madame Dufours, trze ba przyzna, e prbowaa zachowa jego mier w tajemnicy. Nie znaczy to, e kieroway ni wycz nie szlachetne pobudki (nie leao w jej interesie, by sdzono, e oferowane przez ni usugi s niebez pieczne dla zdrowia), lecz niewtpliwie postpowaa w imi dobra wszystkich zamieszanych w t spraw. Natychmiast wysaa jednego ze sucych po dzie dzica hrabiego, pana Geoffreya Wiltona, ktry przy by niezwocznie na miejsce, by zabra ciao kuzyna. Hrabiego zawieziono do Harttford przy Grosvenor

Square i uoono w jego wasnym ou. Niespodzie wany zgon odkry nastpnego dnia rano lokaj. Fortel pewnie by si uda, gdyby nie to, e hrabia Middleton i hrabia Calder mijali tylne wyjcie przybytku madame Dufours akurat w chwili, gdy wynoszono ciao Hartforda. Geoffrey Wilton nadzorujcy ca operacj zapewni dwch zaciekawionych panw, e jego kuzyn jest po prostu lekko niedysponowany", poniewa za duo wypi. Niemniej jednak nastpne go dnia, gdy Middleton i Calder dowiedzieli si o mierci hrabiego, pobiegli natychmiast do swoich klubw i zdali relacj ze swej dziwnej, nocnej przygo dy. Mino niewiele czasu, a ju cay Londyn speku lowa na temat okolicznoci tej mierci. - Tak mi przykro, Aleks - powiedzia szczerze Geoffrey do kuzynki. Stali obok siebie w bibliotece w Gayles w dzie po pogrzebie hrabiego. - To by na prawd okropny pech, e wpadlimy na tego Middletona i Caldera. Mwiem im, e twj ojciec zachoro wa, ale... - Nie martw si, Geoff - odpara Aleksandra bez barwnym gosem. - Wszyscy wiedz, jaki by papa. Sposb, w jaki umar, nie zrujnowa mu reputacji. W ten pikny padziernikowy dzie okno byo sze roko otwarte i Aleksandra wyjrzaa na zewntrz, wpa trujc si we wschodnie skrzydo posiadoci tak in tensywnie, jakby zobaczya je po raz pierwszy w yciu. Wilton popatrzy z zaniepokojeniem na szczup sylwetk kuzynki, odzian w czer. Aleksandra upi a pikne jasne wosy w skromny wze i od caej jej postaci bia nieznana mu dotd surowo. Nie sdzi jednak, e Aleksandra opakuje ojca. Hartford nie by troskliwym pap; zawsze wola przebywa w to warzystwie przyjaci, ni powica czas dzieciom. Aleksandra przeya ciko mier brata, lecz strata
~11 ~

ojca oznaczaa nie tyle smutne rozstanie z kim bli skim, ile poegnanie dotychczasowego stylu ycia. Dla samego Geoffreya mier kuzyna stanowia prawdziwe bogosawiestwo. Dziki niej uzyska ty tu hrabiego Hartford i sta si wacicielem Gayles, jednej z najwspanialszych posiadoci w kraju. Wraz z tytuem przypad mu w udziale londyski dom przy Grosvenor Square, jak rwnie wspaniaa stad nina nieopodal Newmarket. Dziki mierci hrabiego przeobrazi si ze zwykego modego czowieka o skromnych dochodach w prawdziwego arystokrat o ogromnym majtku, waciciela wspaniaej posia doci. I cho dokonywa bohaterskich wysikw, by to ukry, nie posiada si z radoci. ycie Aleksandry rwnie si zmienio, cho nie w tak przyjemny sposb. Geoffrey podszed do ku zynki i pooy opiekuczo do na jej ramieniu. - Wszystko bdzie dobrze, moja droga - zapewni agodnie. - Zobaczysz. Odwracajc si, uwolnia rami od jego dotyku i zdobya si na umiech. Zanim ktrekolwiek z nich znw przemwio, do biblioteki wszed adwokat hra biego. James Taylor by niskim, drobnym, dwudziestosze cioletnim mczyzn, od niedawna wsplnikiem w kancelarii Taylor i Sloane; praktyk przej po oj cu, ktry postanowi odej na emerytur. - Lordzie Geoffrey, lady Aleksandro - odezwa si teraz cichym, unionym gosem. - Prosz aska wie zaj miejsca, a zapoznam szanownych pastwa z ostatni wol jego lordowskiej moci. - Oczywicie - odpar uprzejmie Geoffrey. Zacze ka, by Aleksandra zaja miejsce na zielonej aksa mitne sofie stojcej w rogu biblioteki, po przektnej kominka, a nastpnie spocz obok. Taylor zasiad

w gbokim fotelu na wprost sofy, wygadzi doku menty i popatrzy spokojnie na potomkw swego zmarego klienta. Otaczay ich ciany od podogi a po sufit wyoone pkami ksiek oprawnych w skr. W pokoju byo do ciemno, gdy soce skryo si za chmurami, a lamp jeszcze nie zapalono. - W oglnym zarysie wola jego lordowskiej moci jest zgodna z waszymi oczekiwaniami - rozpocz Taylor. - Tytu i majtek s ze sob zwizane i zgod nie z prawem przysuguj najbliszemu mskiemu krewnemu hrabiego Hartforda, ktrym, wskutek mierci jedynego syna hrabiego, jest pan Geoffrey Wilton. - Po tych sowach prawnik popatrzy na Geoffreya. Na jedn krtk chwil Geoffrey przywoa w my lach obraz Marcusa Wiltona, modego czowieka, ktrego tragiczne samobjstwo przynioso mu ten niezwyky spadek. - Zapoznam pastwa pokrtce z kilkoma mniej istotnymi zapisami, lecz najpierw powinienem wspo mnie o zmianie, jakiej hrabia dokona w testamen cie w maju ubiegego roku. - Oczy prawnika prze niosy si z twarzy Aleksandry na twarz Geoffreya, po czym znw powrciy do Aleksandry. - Prosz mi wierzy, odradzaem mu serdecznie t decyzj, lady Aleksandro - powiedzia spokojnie. - Jego lordowska mo pozosta jednak niewzruszony. Geoffrey zmarszczy czoo i zerkn na Aleksan dr. W jej szarych oczach wyranie czai si niepokj. Taylor wyj pojedyncz kartk z pliku dokumentw. - Oto zmiana, na ktr tak nalega hrabia Hart ford. Ma ona zwizek z pienidzmi pozostawionymi w spadku lady Aleksandrze. - Podnis kartk na wy soko oczu i monotonnym gosem zacz czyta.

~*3~

Crce mojej, lady Aleksandrze Wilton, zapisuj cay mj kapita oraz nieruchomoci niezwizane z majora tem... - Westchnienie Aleksandry spowodowao, e urwa, podnis wzrok i gestem rki nakaza jej mil czenie. - Nie dokoczyem odczytywa zapisu, pani. Geoffrey przekn lin. Wuj nie chcia chyba, by jego spadkobierca zosta bankrutem? ...pod warunkiem, e lady Aleksandra zgodzi si po lubi sidmego hrabiego Wiltona w cigu omiu mie sicy od mojej mierci. Gdyby postanowia inaczej, za pisuj cay majtek i kapita Klubowi Jedzieckiemu, ktrym moe on dysponowa wedug uznania. Geoffrey popatrzy na adwokata. Czy aby na pew no si nie przesysza? - Czy to znaczy, e, aby otrzyma spadek, Alek sandra musi wyj za mnie za m? - spyta drcym gosem. - Takie dokadnie jest yczenie hrabiego - odpar Taylor. - A pan musi si z ni oeni, jeli chce pan mie do pienidzy, by utrzyma Gayles i y na od powiednio wysokiej stopie. Geoffrey zerkn ukradkiem na profil kuzynki. Aleksandra bya absolutnie oszoomiona. - Czy to legalne, Taylor? - spyta Geoffrey. - Obawiam si, e tak, panie - odpar smtnie Tay lor. - Robiem, co w mojej mocy, by wyperswadowa jego lordowskiej moci t klauzul, ale... no c... jak pan wie, trudno byo o czym przekona hrabiego, jak ju raz sobie co postanowi. Mczyni wymienili porozumiewawcze spojrze nia. A potem, dokadnie w tej samej chwili, odwrci li si do Aleksandry. - Klub Jedziecki? - spytaa z niedowierzaniem. Czy naprawd chce mi pan powiedzie, e jeli nie 14

wyjd za Geoffa, cay kapita i majtek przypadn w udziale Klubowi Jedzieckiemu? - Przykro mi, ale tak si wanie stanie, lady Alek sandro. Na policzki Aleksandry wystpi lekki rumieniec. - Kiedy dokadnie ojciec wprowadzi t klauzul do testamentu? - A maju. - Wiedziaam! - Szare oczy dziewczyny przybray ciemniejsz barw. - Uczyni to tego samego wieczo ra, kiedy odmwiam polubienia hrabiego Barringtona. Adwokat przytakn. - ywi do pani wielkie pretensje. Ufaem, e albo pani, albo pani kuzyn wstpicie w zwizek maeski i w ten sposb zmusicie hrabiego, by zrezygnowa z tego niezwykego dania. No, ale on umar, zanim mona byo dokona jakichkolwiek zmian. Aleksandra wstaa. - Cay papa - powiedziaa z wciekoci. - Przy sigam, e gdyby jeszcze y, sama bym go zabia. I wysza z pokoju. Mczyni popatrzyli po sobie ponuro. - Bd musieli si pastwo pobra - stwierdzi prawnik bez ogrdek. - Jeli nie wemiecie lubu, adnemu z was nie wystarczy pienidzy na ycie. Geoffrey przejecha palcami po wosach i popa trzy na drzwi, przez ktre tak gwatownie wysza je go kuzynka. - Jestem zakochany w Aleksandrze odkd sko czyem dwanacie lat. Ze mn nie bdzie problemu stwierdzi spokojnie. - Jeli lady Aleksandra nie zechce ci polubi, panie, zostanie dosownie z niczym - odpar Taylor.

~15 ~

- Dochd ze spadku po matce nie pozwoli jej utrzy ma stylu ycia, do jakiego jest przyzwyczajona. Geoffrey umiechn si krzywo. - Trudno mi sobie wyobrazi Aleksandr w skrom nym wiejskim domku - powiedzia. Prawnik cakowicie podziela jego opini. - Powinien jej pan to wszystko wyjani. Nie ma innego wyjcia. Musicie si pobra.
%%%

Aleksandra popdzia na olep szerokimi kamien nymi schodami czcymi trzy kondygnacje Gayles. Mimo i byo jeszcze widno, nie zatrzymaa si tym razem w elbietaskiej galerii, by popatrze przez ogromne okno na niebo i ogrd. Pragna jedynie znale schronienie w swojej sypialni w poudnio wym kocu skrzyda. Wybagaa ten pokj dla siebie, kiedy bya jeszcze ma dziewczynk, i wci bardzo go kochaa. Tam zawsze wracaa, gdy miaa zmartwienie, a tego dnia czua si naprawd zgnbiona. I wcieka. Zatrzasna drzwi sypialni i staa przez chwil w progu z zacinitymi piciami, niemal zgrzytajc zbami ze zoci. Jej oczy ciskay byskawice. Jak ojciec mg mi co takiego zrobi? Przecie to nie redniowiecze! Nie moe zmusi mnie do mae stwa z kim, kogo nie chc polubi. Podesza do szerokiego okna wychodzcego na za chodni bram zbudowan przez dziadka i rzucia si na ko. Nie mog wyj za Geoffa. Przecie to nie w porzd ku. Geoff jest dla mnie bratem, prawie takim samym jak Marcus. Serce bio jej mocno od nadmiaru emocji. "' 16 ~"

Ojciec wiedzia przecie, jaki miaa stosunek do Geoffa. Jak mg j zmusi do zwizku, ktry wy dawa si jej grzeszny? Nie musz w ogle wychodzi za m - pomylaa ze zoci. - Mam troch pienidzy po mamie. Wystarczy. Mylaa o tym przez chwil, wpatrujc si w prze pikny elbietaski pawilon zwieczony obeliskami stojcymi po obu stronach dziedzica. Wnioski, ja kie wysnua z tych rozwaa, nie byy szczeglnie bu dujce. Przed paru laty, po mierci hrabiny, otrzyma ny po niej spadek spoytkowaa na zakup kilku su kien. Nastpn refleksj, jaka nasuna si Aleksan drze, byo to, e nie j jedn dotkno ultimatum oj ca. Co si stanie z Geoffreyem, jeli ona nie wyrazi zgody na lub? Pozbawiony innych rde dochodw, mgby li czy tylko na czynsz z wydzierawienia farm. Alek sandra zawsze szczycia si tym, e dochd z majt ku wystarcza na jego utrzymanie. Jeli testament jej ojca pozostaby w mocy, pienidze musiayby zosta przekazane Geoffreyowi na ycie. Ten prawnik absolutnie nie powinien by pozwoli oj cu na tak skandaliczn klauzul w testamencie - pomy laa. - To nie moe by legalne. Po prostu nie moe. Zrzucia mikkie skrzane buty, podcigna nogi i pooya gow na kolanach odzianych w czarny je dwab. Geoff i ja powinnimy zaskary testament - posta nowia. - Zatrudnimy innego prawnika. Ten wydaje mi si stanowczo za mody. Taki warunek nie moe by le galny. Przecie Geoffrey i ja nie jestemy niewolnikami, na mio bosk. Im duej o tym mylaa, tym wikszy ogarnia j optymizm. Prawo obali nowy testament na rzecz sta 17

rego, a ona i Geoff bd mogli pj wasnymi dro gami. Kamienny taras byszcza we wrzeniowym wietle i elbietaskie pawilony wyglday jeszcze bardziej fantastycznie ni zwykle. Aleksandra poczua ostre ukucie w okolicy serca. Jeli jej i Geoffowi uda si podway t absurdaln klauzul, bdzie musiaa wyjecha z Gayles. Wie dziaa, co czuje do niej Geoff i nie mogaby w tej sy tuacji duej tu pozosta. Aleksandra kochaa Gayles. Czasem wydawao si jej, e tylko tutaj potrafi by naprawd szczliwa. Ko chaa pikny stary dom, zbudowany przez jej przod kw za panowania Elbiety. Znaa i kochaa kade drzewo w rozlegym parku, gdzie spdzia tyle godzin, jedc na swoich ukochanych koniach. Znaa wszyst kich, ktrzy mieszkali w ssiedztwie, miejscowych far merw, wiejskich kupcw i oczywicie rodziny z wy szych sfer, z ktrymi utrzymywaa blisze kontakty. Jedn z przesanek, na ktrych podstawie sdzia, e nie darzy prawdziwym uczuciem mczyzn stara jcych si o jej rk by fakt, e nie zamierzaa opu ci Gayles dla adnego z nich. Wyjazd oznaczaby wyrwanie z korzeniami czego, co tkwio w niej naj gbiej, przypominaby amputacj. Kiedy - mylaa, kiedy, napotka mczyzn, za ktrym gotowa b dzie pj na koniec wiata. Bya gboko przekona na, e jedynie Wielka Mio mogaby j skoni do opuszczenia bezpiecznych murw Gayles, gdzie spdzia dziecistwo. Teraz jednak miaa dwadzie cia jeden lat, zaczynao jej zagraa staropanie stwo, a jak dotd nie spotkaa na swej drodze adnej Wielkiej Mioci. Przygryza warg i z trudem powstrzymaa zy. Moe nawet prawo zezwalao jej na lub z Geoffrey-

em, ale przeciw tej myli buntowao si jej poczucie przyzwoitoci. Kobiety nie wychodziy za m za bra ci, a ona wanie w taki sposb traktowaa Geoffreya. - Niech to diabli - powiedziaa gono, podniosa haftowan poduszk z siedziska przy oknie i cisna j w jeden z filarw wspierajcych ko. A potem po jej policzkach popyny zy. - Och, Markusie - kaa. - Dlaczego musiae umrze?
* * *

Geoffrey konsultowa si z najbardziej znanymi i szanowanymi ekspertami w Anglii, by uzyska jed noznaczn opini co do legalnoci ich zwizku. Wszyscy wyrazili si jasno. Hrabia mia prawo dyspo nowa swoj wasnoci w sposb, jaki uzna za suszny. Geoffrey odziedziczy cay majtek zwi zany z tytuem - otrzyma Gayles, kamienic w Lon dynie i kilka mniejszych posiadoci w innych hrab stwach. Stadnina w Newmarket i majtek, jaki hra bia zbi na inwestycjach, nie wizay si tytuem i dla tego mogy przypa w udziale dowolnej osobie wy branej przez Hartforda. Gdyby Geoffrey i Aleksandra chcieli dosta te pie nidze, musieli si pobra. Aleksandra zupenie si zaamaa. Tak bardzo li czya na obalenie klauzuli. Geoffrey natomiast by niezmiernie szczliwy, co ukrywa jednak skrztnie przed Aleksandr. Modzi zostali wanie sami w salonie; prawnik wyda ostateczn opini i wyszed. Koczy si pa dziernik i w domu byo chodno. Aleksandra, w stro ju do konnej jazdy, podesza do wspaniaego komin 1Q ~

~18 ~

ka, w ktrym wanie rozpalono ogie i - stojc ple cami do wntrza - wpatrzya si w pomienie. Geoffrey zrobi dwa kroki w jej stron i si zatrzyma. - Naprawd uwaasz, e nasz lub to taki okropny pomys, Aleks? - spyta cicho. Odwrcia si do niego twarz. - Dorastalimy razem, Geoff. Ja... ja po prostu nie myl o nas w ten sposb. - Wiem, ale moe mogaby si tego nauczy - po wiedzia. - Kocham ci, Aleks, Wiesz o tym. Nic na wiecie nie uszczliwioby mnie bardziej ni lub z tob. - Ale tak nie mona. Ze zdenerwowania splataa i rozpataa palce. - Potrzebujesz czasu, eby si przyzwyczai do te go pomysu - powiedzia. - Kocham ci. Zawsze ci kochaem. Nie moesz odwzajemni tego uczucia? - Przecie ja te ci kocham - odpara aonie. Nie chc ci zostawi bez rodkw do ycia na pozio mie, ktrego wymaga twoja pozycja towarzyska, i szczerze mwic, te nie chc by biedna. Jednak... darz ci uczuciem siostry, nie ony. Popatrzya na niego ciemnoszarymi oczyma po ciemniaymi ze zmartwienia. Geoffrey podszed do niej jeszcze bliej i uj jej do. Zagryza usta i nie cofna rki. - Nie jestemy rodzestwem, Aleks - powiedzia spokojnie. - W naszym maestwie nie byoby na prawd niczego niestosownego. Zezwala na nie za rwno Koci, jak i pastwo. To oczywiste, e twj ojciec nie mia co do tego adnych wtpliwoci. Ten problem istnieje tylko w naszych gowach. - Ale istnieje - powiedziaa. - Teraz tak, ale po lubie, kiedy zaczniesz mnie po strzega jak ma, zniknie z pewnoci.
---20

- Naprawd tak uwaasz? - Ja to wiem - odpar. Uj jej twarz w donie i wychyli si do przodu, by j pocaowa. Dotknwszy delikatnie wargami jej ust, stoczy ze sob heroiczn walk, by nie zdradzi, jak bardzo jej pragnie. Udao mu si jednak ograni czy do zdawkowego pocaunku. - Kiedy si ju pobierzemy, na pewno bdziesz szczliwa - powiedzia lekko schrypnitym gosem. Zobaczysz. Aleksandra dotkna lekko palcem warg i popa trzya w niebieskie oczy, ktre znalazy si na pozio mie jej wasnych. - Mam tak nadziej - powiedziaa, lecz nie wyda waa si przekonana.

2
Marzec 1814

Otrzymaem wanie niezwyky list - powiedzia James Taylor, wchodzc do biura swego wsplnika. Giles Sloane, w Sloane z kancelarii Taylor i Sloane, podnis oczy znad biurka. By starszym czowiekiem, ktry zaoy kancelari do spki z ojcem Jamesa. - Jaki list? - Dotyczy majtku Hartforda. Pan Sloane przewrci oczami. - To si ju nigdy nie skoczy? Hrabia musia by szalony, skoro postawi taki warunek, ale mia prawo to zrobi i jego spadkobiercy musz postpi zgodnie z jego wol. Sdziem, e wyjanilimy sobie t spra w ostatecznie. - Ten list dotyczy tytuu - powiedzia modszy m czyzna. - Chciabym, eby rzuci pan na niego okiem. Giles Sloane wzi kartk papieru z rk wsplnika, poprawi okulary i zacz czyta. Zapada cisza. - Dobry Boe - powiedzia nagle Sloane, nie od rywajc wzroku od listu. - Dobry Boe - powtrzy. - Czy to moe by prawda?
'"' 22 f""

- Nie wiem - mrukn smtnie Taylor. - Ale jeli tak, nie mam pojcia, jak przekaza t nowin lady Aleksandrze. - Jeszcze trudniejsza bdzie rozmowa z tym nie szcznikiem, ktry sdzi, e jest sidmym hrabi Hartford - odpar sucho Sloane. Na twarzy Jamesa Taylora pojawi si naprawd stroskany wyraz. - Co mam zrobi, sir? Jak si panu zdaje? Sloane po raz kolejny przeczyta list. - Hrabia mia modszego brata - powiedzia wol no. - Pamitam to dokadnie, bo w brat umar w naprawd tajemniczych okolicznociach. Zmarszczy czoo. -I miao to chyba miejsce w Szko cji. Tam go te pochowano. Od tego czasu such po nim zagin. - C, jeli tre tego listu jest zgodna z prawd, jeli brat Hartforda naprawd si oeni i mia syna, to tene syn jest sidmym hrabi Hartford. On, a nie Geoffrey Wilton. - Mieszka w miejscowoci zwanej Glen Alpin - po wiedzia Sloane, patrzc ponuro na trzymany w rku list. - Gdzie, u diaba, jest to cae Glen Alpin? - Gdzie w zachodniej Szkocji - odpar Taylor, po kazujc Sloane'owi kawaek papieru. - Nasz kore spondent by na tyle uprzejmy, e przesa nam wska zwki. - W zachodniej Szkocji - powtrzy Sloane tonem, jakiego by uy, mwic o obrzeach Mongolii. Prze nis wzrok na list. - A kim jest w tajemniczy Archibald Duke, autor listu? Jeste pewien, e to kto godny szacunku? - Jak pan widzi, Douglas twierdzi, e jest profesorem Nialla MacDonalda, bo tak si nazywa nasz spadkobierca, ktry studiowa u niego na uniwersy**" 29 " "

tecie w Edynburgu. Wydaje mi si wiarygodny, a po nadto przysa nam nazwiska osb skonnych za nie go porczy. Sloane wytar nos. - Skoro to, co pisze, jest prawd, dlaczego ten ca y Niall MacDonald sam si z nami nie skontakto wa? - Nie wie, e jest spadkobierc Hartforda. Tak przynajmniej twierdzi Douglas. Jeszcze przed trze ma laty tytu otrzymaby przecie syn Hartforda. Najwyraniej wiadomo o jego mierci nie dotara do Nialla. - Mmm. - Sloane mia sceptyczn min. - Dlacze go w takim razie pan Archibald Douglas nie skon taktowa si z MacDonaldem osobicie i nie pozo stawi decyzji o tym, by si ujawni, w jego rkach? Taylor, ktry sta dotd na wprost biurka swego wsplnika, opad teraz na jeden z foteli. - Nie wiem. Nie pisze o tym. Sloane popatrzy! na swego modszego koleg znad okularw. - Jak zatem powinnimy postpi, sir? - spyta Taylor. - Niestety nie mamy specjalnego wyboru, chop cze. Ten list zawiera zbyt wiele wanych informacji, by przej obok niego obojtnie. Musimy poinfor mowa ady Aleksandr o nowym roszczeniu, a po tem kto bdzie musia pojecha do Szkocji, eby sprawdzi, czy istotnie Edward Wilton polubi mat k Nialla MacDonalda. Jeli takie maestwo zosta o w istocie zawarte, szczliwa nowina powinna na tychmiast dotrze do nowego spadkobiercy. Taylor poprawi si w niewygodnym fotelu. - Ale... co z klauzul maestwa? Z pewnoci hrabia yczy sobie, by lady Aleksandra polubia

Geoffreya Wiltona. Na pewno nie oddaby jej rki obcemu czowiekowi. - By moe nie - odpar ponuro Sloane. - Napisa jednak, e lady Aleksandra musi polubi sidmego hrabiego. I jeeli ten Niall MacDonald jest napraw d sidmym hrabi, bdzie musiaa wyj za niego za m, jeeli zaley jej na pienidzach. Taylor wychyli si do przodu. - A jeeli on ju jest onaty? Sloane w zamyleniu pogadzi si po nosie. - W takim przypadku by moe zyskamy powd, by obali ten nieszczsny zapis. Sytuacja jednak b dzie wtedy diametralnie rna. Twoim obowizkiem jest teraz poinformowa lady Aleksandr i jej kuzy na o rozwoju wypadkw. Potem bdziesz musia po jecha do Szkocji i upewni si, czy ten Niall MacDonald jest na pewno synem Edwarda Wiltona z le galnego zwizku maeskiego. - To okropne - mrucza Taylor. - Po prostu okrop ne. Biedna lady Aleksandra. - Sytuacja jest naprawd paskudna, ale my musimy postpowa zgodnie z prawem - odpar Sloane. Na twoim miejscu, chopcze, ju dzi zoybym wizyt w Gayles. A potem zacznij si przygotowywa do podry na pnoc. Do czasu zawarcia maestwa przez lady Aleksandr zostay zaledwie dwa miesice. Modziecza twarz Jamesa Taylora przybraa ao sny wyraz. Prawnik skin jednak gow i wyszed we zwa powz, by uda si nim do Gayles. Ledwo Aleksandra wesza do domu, lokaj poinf o r m o w a j natychmiast, e przyjecha pan Taylor i prosi o rozmow z ni i jego lordowsk moci. Zaprowadziem pana Taylora do biblioteki i sdz, e jego lordowsk mo ju do niego doczy powiedzia Stokes. 25

- Dzikuj, Stokes - odpara Aleksandra z cha rakterystyczn dla siebie uprzejmoci. Do Gayles wesza od zachodniej strony i zamie rzaa wanie uda si na pitro. Miaa na sobie najstarszy strj do konnej jazdy, zwi chrzone wosy opaday nieporzdnie na ramiona, ale nie zadaa sobie trudu, by si przebra i doprowadzi fryzur jo adu. Rzadko powicaa uwag swej po wierzchownoci, co stanowi przywilej tych, ktrzy nie zalenie od okolicznoci zawsze wygldaj piknie. Czego znowu chce ten okropny czowiek? - mylaa, mijajc wspaniay salon na pitrze, ktry w czasach elbietaskich peni funkcj sali balowej. Zatrzymaa si na chwil przed bibliotek - nie mia a ochoty wchodzi do rodka. Z jej dowiadczenia wy nikao, e prawnicy rzadko przynosz dobre wiadomo ci. Po chwili jednak zaczerpna gboko powietrza, wyprostowaa si i pchna drzwi. Wewntrz, przed wielkim oknem stao dwch mczyzn. Gdy si do niej odwrcili, poczua, e znw ogarniaj rozpacz. Czy tak ju bdzie zawsze - pomylaa gorzko. - Czy ycie ju nigdy nie nabierze koloru? - Stokes twierdzi, e chcia si pan ze mn widzie - zwrcia si do modego prawnika. - W istocie, lady Aleksandro. - Prawnik by najwy raniej zmartwiony. - Obawiam si, e nie przynosz dobrych wiadomoci - Jako niczego innego si po panu nie spodziewa am - odpara z rezygnacj. - Usid, Aleks - powiedzia Geoff, otoczy j opiekuczym ramieniem i poprowadzi na zielon sof naprzeciwko kominka. W obliczu rychych zarczyn Aleksandra przestaa si ju czu swobodnie w obecnoci kuzyna, ktrego kochaa jak brata. Geoffrey czyni heroiczne wysiki,

by zachowywa wobec niej stosown powcigliwo, ale ona i tak widziaa, jak na ni patrzy i zdawaa so bie spraw, e j kocha. Nie potrafia odwzajemni tych uczu, a myl, e Geoff mgby dotkn jej kiedy kolwiek jak kochanek budzia w niej gboki niepokj. - Dzi rano otrzymaem bardzo niepokojcy list ze Szkocji - zacz Taylor i opowiedzia pokrtce swoim klientom, czego si dowiedzia od profesora z Edyn burga. Aleksandra patrzya w osupieniu na Taylora, ktry tumaczy jej, e wybiera si do Szkocji, aby to sprawdzi, i jeli wiadomo okae si prawdziwa, nie pozostanie mu nic innego, jak przywie sidme go hrabiego Hartford do Gayles, by przej majtek. - Czy chce pan przez to powiedzie, e jeli ten czowiek, syn mego wuja, istnieje naprawd, to on, a nie Geoff, otrzyma tytu po ojcu? - spytaa. - Tak, lady Aleksandro - odpar Taylor. Aleksandra poczua nagle wobec niego ogromn wdziczno. Nie musz wychodzi za Geoffreya - mylaa z ulg. Nie musz wychodzi za Geoffreya. Spojrzaa na swego narzeczonego, ktry poblad jak ciana. Znw poczua ukucie winy. Wiadomo, jak przywiz Taylor, bya przecie dla Geoffreya okropna. - Tak mi przykro... panie... hrabio - wyjka Tay lor, ktry uzna, e naley tytuowa Geoffreya hra bi, dopki caa sprawa nie wyjani si ostatecznie. Dabym wiele za to, by nie doszo do tak nieprzyjem nej sytuacji, ale nie mielimy najmniejszych przesa nek, by sdzi, e istnieje inny pretendent do tytuu. Czy to znaczy, e Aleksandra musi wyj za tego nowego hrabiego? - spyta Geoffrey, wprawiajc Aleksandr w jeszcze wiksze osupienie.

- Oczywicie, e nie - odpara natychmiast. - Oj ciec absolutnie sobie tego nie yczy. Prawnik milcza. Aleksandra popatrzya na niego ze zoci. - Przecie ojciec nie chcia, ebym wysza za m za kogo nieznanego. Prawda, panie Taylor? - Niestety, lady Aleksandro, ojciec pani nie spre cyzowa, e ma pani polubi pana Geoffreya Wiltona - odpar przepraszajco Taylor. - Sformuowanie w klauzuli brzmi: sidmego hrabiego". Jeli preten dent do tytuu okae si w istocie sidmym hrabi, klauzula w testamencie pani ojca zostanie utrzyma na w mocy. Aleks patrzya na niego z przeraeniem. - Nie mwi pan powanie? - Obawiam si, e tak, lady Aleksandro - odpar smtnie prawnik. - Zgadzam si, e to naprawd po aowania godne, ale warunki testamentu s jasne. Geoffrey patrzy na nich niewidzcymi oczyma. Najwyraniej przey szok. Prawnik przenis wsp czujce spojrzenie z Geoffa na Aleksandr. - Jeli bdzie mona dowie, e pani wuj zawar le galne maestwo z Marie MacDonald i z tego zwiz ku urodzi im si syn, naprawd nie pozostaje nam nic do zrobienia, lady Aleksandro. Ich syn jest najbli szym mskim krewnym pani zmarego ojca i w zwiz ku z tym otrzyma rwnie tytu oraz majtek. - cznie ze mn? - spytaa z przeraeniem Alek sandra. Geoffrey poruszy si nagle. - A jeli ten czowiek jest ju onaty? - W takim przypadku uzyskamy podstawy do oba lenia klauzuli - odpar prawnik. Aleksandra znw zacza gbiej oddycha. - Ile on ma lat? - spytaa.

- Chyba dwadziecia pi, lady Aleksandro. Machna lekcewaco rk. - W Szkocji na pewno wczenie si eni. Co inne go mona robi w takiej dziczy? Taylor nie odpowiedzia. - Kiedy ustali pan zasadno roszczenia? - spyta Wilton - Natychmiast wyruszam do Szkocji - zapewni go prawnik. - Mam nadziej wrci w cigu mie sica. Aleks opara si wygodnie o zielony aksamit kana py i zapatrzya w przestrze. - Jeszcze to do mnie nie dotaro - powiedziaa. - Ja te przeyem szok - odpar natychmiast Tay lor. - Pozwlcie sobie jednak przypomnie, e spra wa nie jest jeszcze przesdzona. Najpierw musz stwierdzi bez adnych wtpliwoci, i Wilton istot nie zawar legalny zwizek maeski z pann Mac Donald. Szkoci syn z rnych... hm... zwizkw, ktre nazywaj maestwem. Te jednak nie byyby .uznane za legalne przez angielskie prawo. - Naprawd? - spyta Geoffrey z nadziej, a jego twarz odzyskaa normaln barw. - Tak, milordzie. Cakiem niewykluczone, e nawet jeli z tego zwizku przyszy na wiat dzieci, prawo angielskie nie uznaoby takiego zwizku za prawo mocny. Aleks przenosia wzrok z twarzy prawnika na twarz kuzyna i z powrotem. Pomylaa, e sama nie wie, jaki rozwj wypadkw odpowiadaby jej naj bardziej. Nie chciaa wyj za Geoffreya, a zatem istnienie innego dziedzica uwolnioby j z tej konkretnej puapki. Z drugiej strony myl o ukochanym Gayles w rkach jakiego obcego Szkota bya jej wstrtna. ~29

Nie braa nawet pod uwag tego, e moe zosta< zmuszona do polubienia nowo odnalezionego kuzy na. Taka ewentualno w ogle nie miecia jej si w gowie.
* * *

Nawet w marcu najprostsza droga do Szkocji wio da przez morze. W dwa dni po rozmowie z Aleksan dr i Geoffreyem James Taylor wypyn z Blackpool statkiem, ktrym dotar najpierw do zachodniego wybrzea Anglii, a nastpnie do zatoki Clyde. W Troon udao mu si wynaj stateczek i dopyn najpierw do cieniny jurajskiej, nastpnie do zatoki Lorne, a w kocu do Loch Linnhe, gdzie lea Fort William, miasto zbudowane przez Anglikw po pierwszym powstaniu jakobitw w minionym stu leciu. Przez cay czas padao, morze byo wzburzone, ale James Taylor cieszy si modym wiekiem, dobrym zdrowiem i niewraliwym odkiem. Pync coraz dalej na pnoc, czu, jak wymyka si cywilizacji i wkracza w jaki zapomniany, dziwny, prymitywny wiat. Smagane strugami deszczu wybrzee Szkocji wydawao si ponure i opuszczone, a potne gry, jakie wyrosy mu przed oczyma, gdy statek dopywa do Fort William, wydaway si ogoocone z rolinno ci. I cho widok ten mia w sobie jakie trudno uchwytne, dzikie pikno, Taylor wzdrygn si na sa m myl o tym, e mgby spdzi cae ycie w tak odosobnionym miejscu. Na szczcie Fort William okaza si zwykym miasteczkiem z gospod, gdzie udao mu si wynaj konia. Taylor spdzi noc w za jedzie, po czym nastpnego sonecznego, cho wietrznego i zimnego ranka pojecha dalej na pnoc
<~*s

drog wykorzystywan przez generaa Wa de'a do Fort Augustus - kolejnego miasta zbudowa nego przez Anglikw po to, by mogli stamtd spra wowa kontrol nad Great Glen, najwaniejszym miejscem Szkocji. Fort Augustus lea na najbardziej wysunitym na poudnie brzegu Loch Ness, dugim ramieniu morza, ktre na wzr Loch Linhe, tworz cego poudniow cz Great Glen, stanowio jego cz poudniow. Fort Augustus nie rnio si w zasadzie niczym od Fort William. Zajazd by tam jednak nieco gorszy. Taylor wyszed z Royal Stag, by uda si na poszu kiwanie miejscowego prawnika, dopiero pnym po poudniem. Idc krt ulic, zerka na witryny skle pw, szukajc nazwiska Walter Erskine. Zdoa dotrze z Fort William do Fort Augustus bez eskorty, lecz zdawa sobie spraw, e od tej pory bdzie mu potrzebna pomoc. Wedug do powierzchownych informacji, jakich dostarczy mu w licie Archibald Douglas, Niall MacDonald przebywa w Glen Alpin, miejscowoci pooonej w grach na wschd od Fort Augustus. Nie istniaa chyba adna gwna droga prowadzca do Glen Alpin. Zote litery na tabliczce wiadczyy wyranie o tym, e Taylor odnalaz pana Williama Erskine'a, tote prawnik pchn drzwi i wszed do rodka. Brzu chaty mczyzna o gstych czarnych wosach i w okularach unis gow i popatrzy - mruc oczy w spo sb typowy dla krtkowidza. - Pan Erskine? - spyta uprzejmie Taylor. - Owszem, nazywam si Erskine - odpar mczyzna z typowo szkockim akcentem. - Czego pan sobie yczy? - Pozwoli pan, e si przedstawi: nazywam si Ja mes Taylor i jestem angielskim prawnikiem - powie-

dzia, wchodzc w gb pokoju. - Szukam modego czowieka, niejakiego Nialla Mac Donalda, i miaem nadziej, e pomoe mi go pan odnale. Erskine popatrzy podejrzliwie na Taylora. - A czeg to angielski prawnik mgby sobie y czy od modego Nialla? - To sprawa dotyczca spadku - odpar ostronie Taylor. - Jakiego spadku? - spyta niegrzecznie Erskine. Taylor zawaha si, zirytowany pytaniem, ale za raz potem uzna, e niczym w zasadzie nie ryzykuje, mwic mu prawd. Erskine nie sprawia wraenia czowieka skorego pomc komukolwiek z dobroci serca. - Reprezentuj majtek George'a Wiltona, wi tej pamici hrabiego Hartford - powiedzia Taylor. Dotara do nas wiadomo, e ojciec Nialla MacDonalda, Edward, by prawdopodobnie modszym bra tem zmarego hrabiego. Jeli to prawda i jeli Niall okae si lubnym synem Edwarda, to wanie on \ odziedziczy prawo do tytuu. i Szkot otworzy usta ze zdziwienia. - artuje pan sobie ze mnie, czowieku - powie dzia z jeszcze wyraniejszym akcentem. - Mwi cakiem powanie. Jeli moe mi pan udzieli jakiejkolwiek pomocy w tej sprawie, bd nad wyraz wdziczny. Erskine zamkn usta. - Pojcia nie miaem, e Niall to kto wicej ni po prostu jeden z klanu MacDonaldw. - Musz si spotka z panem MacDonaldem, aby go poinformowa o zaistniaej sytuacji - powtrzy cierpliwie Taylor. - Musimy wiedzie, czy Edward Wilton by jego ojcem, czy nie, a jeli tak, to czy za war legalny zwizek maeski z matk Nialla. 32

- Rany! Ciekawe, jak stary Glen Alpin zrobi mi n, gdy si o tym dowie - powiedzia Erskine ze zo liwym byskiem w oku. Ten bysk wprawi Taylora w stan niepokoju. - Obawiam si, e nie bardzo pana rozumiem odpar lodowato. - Glen Alpin to naczelnik klanu MacDonaldw poinformowa go Erskine. - Jest te dziadkiem Nial la. Nie bdzie zadowolony, e jaki angielski hrabia chce mu zabra wnuka. - Nie wiedziaem, e w Szkocji s jeszcze naczelni cy klanw - powiedzia Taylor. - Niewielu. W Glen Alpin historia zatrzymaa si sio lat temu. - Na twarzy prawnika pojawi si sardo niczny umiech. - Klan darzy Glen Alpina ogrom nym szacunkiem. Taylor raz jeszcze sprbowa przej do rzeczy. - Jeli wyl wiadomo panu MacDonaldowi, s dzi pan, e odwiedzi mnie w Fort Augustus? Szkocki prawnik gwizdn przecigle. - Nie, myl, e na pewno nie przyjedzie. Jeli chce si pan zobaczy z Niallem, musi pan sam si do niego pofatygowa. - A jak mgbym tego dokona? - spyta Taylor, nic rezygnujc z uprzejmego tonu. - Bdzie pan potrzebowa przewodnika. Droga do Loch Alpin prowadzi przez gry. - Mgby mi pan pomc go zdoby? - pyta dalej Taylor, cho uprzejmo przychodzia mu z coraz wikszym trudem. Szkot straszliwie go irytowa. - Chyba tak. Ale bdzie to pana sporo kosztowao. Jestem przygotowany - powiedzia surowo Tay lor. Dobrze. Zorganizuj kogo na jutro rano. Moe to za wczenie?

~33 ~

- Jutro rano to wietna pora - odpar spokojnie Taylor. - Jestem panu wdziczny za pomoc, sir. Prawnik obdarzy go umiechem. Taylor ukoni si na poegnanie i wyszed z biura, eby nie powiedzie czego, czego mgby potem a owa.

3
Nastpnego ranka w biurze Waltera Erski ne'a Taylor spotka swego przewodnika: ciemnowo sego, ylastego czonka klanu Glen Alpin, Ala na MacDonalda. Ku wielkiemu rozczarowaniu Tay lora Alan mia na sobie szafranow koszul i brzo we spodnie w krat. Od chwili gdy przyby do Fortu Williams, Taylor liczy na to, e w kocu zobaczy kogo w spdniczce, lecz jak do tej pory jedynym wi docznym elementem szkockiego stroju narodowego byy nakrycia podobne do kocw, jakie zarwno mczyni, jak i kobiety zarzucali sobie na gowy i ra miona. - Ma pan szczcie, e Alan by akurat w Fort Augustus - powiedzia Erskine. - Wanie wybiera si d domu i zgodzi si wzi pana ze sob. Wspaniale - powiedzia Taylor, obdarzajc mo dego czonka klanu przyjacielskim umiechem. Ciemne oczy Szkota patrzyy na niego podejrzli wie i z wyran dezaprobat. Mam dla pana kucyka. Ta droga jest za trudna, jak na Anglika. Ku wielkiemu zdziwieniu Taylora Alan mwi o wiele lepsz angielszczyzn ni prawnik. Fakt, i je~35 ~

go jzykiem narodowym nie jest angielski, tylko cel tycki, zdradzaa dziwna, lecz przyjemna dla ucha szkocka intonacja. Padao, jak to zwykle w Szkocji, tote gdy wycho dzili z zacisza kancelarii, Alan poda Taylorowi na rzut w czerwon krat. - Ochroni pana przed deszczem - powiedzia, okry si starannie chust i wyszed na ulic. Taylor skry si pod narzut i pody za nim. Ponurymi ulicami dotarli na brzeg Loch Ness, gdzie Alan zostawi cztery kucyki. Taylor wpatrywa si w smagane strumieniami deszczu wody jeziora, gdy tymczasem Szkot odwiza osiodanego ju wczeniej kucyka i podszed z nim do prawnika. - A gdzie jest paski kucyk? - spyta Taylor, pa trzc na pozostae kucyki, objuczone ju i tak po nad wszelk miar. Alan rzuci mu spojrzenie pene pogardy. - Pjd piechot - powiedzia. - Ach tak - mrukn Taylor. - Rozumiem. Wsiad na maego, kosmatego kucyka. Stopami niemal siga ziemi. Zdawa sobie spraw z tego, e na tym kucu, otulony chust w szkock krat musi wyglda do absurdalnie i by wdziczny losowi za to, e nie widzi go nikt znajomy. Alan uj uprz pierwszego kuca i odwrci si od Loch Ness w stron gr na zachodzie. Wyprawa z Fortu Augustus do Glen Alpin wywara na Taylorze niezapomniane wraenie. Alan wybra wyboist ciek wijc si wrd pagrkw i wrzosowisk. Tru dy podry rekompensoway jednak oszaamiajce krajobrazy - bkit i fiolet onieonych gr stanowi wspaniae to dla przepiknych dolin przystrojonych malekimi jeziorkami, strumykami i miniaturowymi wodospadami. 36

Ku ogromnemu zdumieniu Taylora cay ten pik ny teren wydawa si cakowicie wyludniony. Po za ptakami fruwajcymi im nad gow jedynymi isto tami, jakie udao mu si dostrzec, byy stada owiec. Przypomnia sobie doniesienia angielskiej prasy o tym, jak szkoccy waciciele ziemscy wysiedlaj mieszkacw, by na opuszczonych przez nich tere nach hodowa owce. W cigu ostatnich dwudziestu lat emigracja ze Szkocji do Kanady nasilaa si, gdy rodowitych grali zmuszono, by poszukali sobie miejsca na obcej ziemi. Oglnie rzecz biorc, angiel ska prasa popieraa t tendencj - owce przynosiy dochd, grale yjcy w klanach - nie. Po trzech godzinach od chwili, gdy wyjechali /. Fortu Augustus, deszcz nagle usta, a gdy zaczli pokonywa trawiaste wzniesienia czce Glen Moroston z Glen Alpin, wyjrzao soce. Dokadnie wtedy Taylor dostrzeg pierwsze oznaki ycia: kilka glinianek pokrytych strzech nad brzegiem maego jeziora. W plamie soca, ktre przedaro si wanie przez chmury, siedziao kilka kobiet, a nieopodal ba raszkoway dzieci. - To pierwsi ludzie, jakich spotkalimy od wyjazdu /, Fort Augustus - powiedzia Taylor do swego prze wodnika. - Bo znalelimy si teraz na terenie Mac-MhicDonnaila - odpar Alan z zadziwiajco gniewn mi n. - Naczelnik Glen Alpin traktuje swoich ludzi jak ojciec. - Posa Taylorowi ponure spojrzenie. W przeciwiestwie do innych, jakich mgbym tu wy mieni. Taylor powstrzyma si od komentarza. Gdy mija li niskie trawiaste pagrki na granicy Glen Alpin, wzrok przykuway stada krw, nie owiec, jak miao to miejsce wczeniej. Przeszli jeszcze kilka innych 37

maych wiosek, ktre Alan nazywa clachanami. Tam rwnie Taylor dostrzeg kilka grup kobiet z dziemi. - Gdzie si podziali mczyni? - spyta swego przewodnika. - Poluj - pada natychmiastowa odpowied. cieka, ktr wdrowali, staa si nagle do stro ma i Taylor wychyli si do przodu, by uatwi kucy kowi wspinaczk. Alan zatrzyma si na szczycie wzgrza i czeka, a prawnik do niego doczy. - Tutaj znajduje si dom Mac-Mhic-Donnaila powiedzia. Rozcigajca si pod nimi dolina przypominaa fioletowozielon mis, z klejnotem dugiego oszaa miajco piknego jeziora w rodku. Zarwno od p nocy, jak i od poudnia dolin otaczay gry. Przy mione promienie popoudniowego soca odbijay si od powierzchni jeziora jasnozocistymi i lawen dowymi smugami. Jezioro byo tak dugie, e nie wi da byo jego koca - znikao z oczu, skrcajc na poudniowy zachd midzy wzgrzami. Po pnocnej stronie, na cyplu wyrastajcym z wody, wznosi si wielki murowany zamek poo ony malowniczo na tle gr, a jego odbicie rysowa o si wyranie w spokojnych, zocistych wodach je ziora. Taylor wstrzyma oddech z wraenia. - To jest Eilean Darrach - wyjani z dum Alan, patrzc na zamek. - Dom Mac-Mhic-Donnaila. Taylor zdy si ju domyli, e Mac-Mhic-Donnail stanowi celtycki odpowiednik nazwiska naczel nika klanu Glen Alpin. - Czy mieszka tu rwnie wnuk naczelnika, Niall MacDonald? - spyta Taylor. Alan rzuci mu po raz kolejny podejrzliwe spojrze nie. g8

- Owszem - odpar krtko i, cignc za sob kuca, zacz schodzi w d. Taylor, ju od wczesnego dziecistwa zafascyno wany zamkami, patrzy z niedowierzaniem od strony brzegu na dom naczelnika Glen Alpin, ktry tak nie oczekiwanie wyrs mu przed oczami. Gwna cz zamku, zapewne oryginalna, okazaa si piciopi trow budowl z granitu, druga, pamitajca zapew ne czasy dawnej wietnoci, bya ma okrg wie. .Stare czci zamku czyo czteropitrowe skrzydo. Taylor nie mia wtpliwoci, i skrzydo stanowi no woczesny dodatek do caoci. - Czy wie pan, kiedy powsta zamek? - spyta swe go przewodnika, kiedy zbliyli si do cypla. - Dawno temu - pada niechtna odpowied. Kucyki skrciy na wywirowan drog, ktra prze cinaa cypel i stanowia zarazem jedyny ldowy dostp do zamku. Wok okrgej wiey szyboway dwa ory. Niebo ponad nimi stao si intensywnie niebieskie. Przez krtk chwil Taylor aowa, e nie ma zdolnoci artystycznych. Ten wspaniay widok nada wa si wspaniale do przeniesienia na ptno. Przy kocu drogi cypel rozszerza si, a wir zastpo way poacie trawy sigajce a do murw zamku. Alan zatrzyma kuce, a dwaj mczyni nioscy wo d odstawili wiadra i podeszli bliej. - Moe pan zsi - powiedzia Alan do swego an gielskiego podopiecznego. W chwili, gdy Taylor dotkn stopami ziemi, kola na ugiy si pod nim nagle i o mao nie upad. Trzej Szkoci patrzyli beznamitnym wzrokiem na jego wysiki. Alan wydawa po celtycku polecenia mczyznom, ktrzy wyszli im na spotykanie, a Taylor si rozgl da. Kilka drobnych szczegw wiadczyo wyranie o tym, e zamek nie jest jedynie zabytkiem, lecz za-

~39 ~

mieszkanym domostwem. Na skaach po sonecznej stronie grobli suszyo si pranie, a na awce, w nie wielkiej odlegoci od zachodniego skrzyda zamku dwie kobiety ubijay maso. Do frontowego wejcia prowadziy ogromne d bowe drzwi, ale Alan wybra drog do drzwi w rod ku skrzyda, czcego zamek z wie; wszed do rodka i pokaza Taylorowi, by pody za nim. Znaleli si w ciemnym holu z dbowymi panelami z kominkiem i krzesami po obu stronach. Na cia nach wisiay jelenie gowy z ogromnymi rogami. W kominku nie pon ogie, a w pokoju byo chod niej ni w socu na zewntrz. Taylor uzna, e panu je tu wyjtkowo przygnbiajca atmosfera. - Zobacz, czy uda mi si znale Mac-Mhic-Donnaila - powiedzia Alan i znikn w drzwiach w za chodniej czci korytarza. Taylor zosta sam w holu - drc z zimna i przygl dajc si z niesmakiem gowom o szklanych oczach. Nie nalea do wielbicieli wypchanych zwierzt. Po co najmniej dwudziestu minutach Alan wrci w towarzystwie starszego mczyzny o znakomitej prezencji - z ogromn grzyw siwych wosw i orlim nosem. Ku ogromnemu zadowoleniu Taylora m czyzna mia na sobie spdniczk w tak sam kratk jak chusty Alana i jego wasna. - Panie Mac-Mhill - rozpocz Alan oficjalnym tonem - to jest ten angielski prawnik, pan James Taylor. Zachowywa si tak, jakby przedstawia Taylora ksiciu lub krlowi. Prawnik omal si nie ukoni. Starszy mczyzna patrzy na niego surowo. Stalowoszare brwi byy rwnie wspaniae, jak orli nos. - Czego pan sobie yczy, sir? - spyta gbokim gosem. '40 ~

- Jestem wykonawc testamentu hrabiego Hartforda. - Taylor urwa, niepewny, jak si zwraca do tego niezwykego mczyzny. - Mac-Mhic-Donnail - doda szybko. Na dwik sw hrabia Hartford wspaniaa twarz mczyzny wyranie si zachmurzya. - Prosz ze mn - powiedzia krtko naczelnik, odwrci si i poprowadzi Taylora do nastpnego pokoju, zamykajc za sob drzwi. W pokoju byo niewiele mebli, z wyjtkiem rze bionych dbowych krzese, przypuszczalnie bardzo niewygodnych, i dbowego stou. Drewnian podo g przykrywa zniszczony dywan. Glen Alpin podszed do stou i odwrci si przo dem do swego gocia. Nie usiad, nie poprosi rw nie Taylora o zajcie miejsca. - Co pan tu robi? - spyta z nieskrywan wrogoci. Taylor postanowi nie okazywa lku. - Szsty hrabia Hartford zmar w padzierniku ubiegego roku i odkrylimy niedawno, e jego mod szy brat, Edward, polubi pask crk i mia z ni syna. Jeli w istocie tak wyglda przebieg wydarze, mam obowizek powiadomi pana, i syn Edwarda jest obecnie sidmym lordem Hartford. - W jaki sposb dowiedzia si pan o mojej crce i Edwardzie Wiltonie? - spyta naczelnik. - Woabym zachowa t informacj dla siebie - od par spokojnie Taylor. - Niemniej jednak moja kance laria uznaa rdo informacji za na tyle wiarygodne, aby poczu si zobligowana do zbadania sprawy. Na ogorza, wyrazist twarz Glen Alpina wystpi y rumiece. Zanim jednak Taylor zdy odpowie dzie, drzwi tu za nim otworzyy si i do pokoju wszed mody mczyzna. Taylor otworzy oczy ze zdumienia. Nigdy dotd nie widzia twarzy, ktra by
41

do tego stopnia przykuwaa uwag. Cho nie klasycz nie pikna, bya to w kadym razie twarz szczeglna. Wyjtkowo... arogancka. Tak, arogancka to waciwe sowo - myla Taylor. Suchajc, jak dwaj mczyni rozmawiaj po celtycku, nie przestawa wpatrywa si ani na chwil w twarz modego mczyzny. To ten nos - zdecydowa prawnik. - Wski, garbaty i... wanie... arogancki. Wraenie po tgoway mocno zarysowane ciemne brwi, wystajce koci policzkowe i pikne wskie wargi. To musi by Nial MacDonald - myla Taylor. -Je go nos to ciesza, bardziej subtelna wersja nosa Glena Alpina. Glen Alpin odwrci si do Taylora. - Oto mj wnuk, Nial. Chyba jego wanie szukasz. - Mio mi pana pozna, panie MacDonald - od par Taylor, znoszc bohatersko nieprzyjazne ypni cie Nialla. - Z jakiego to powodu angielski prawnik przeby tak dug drog, aby si ze mn zobaczy? - spyta Nial. Mia bezbdn angielsk wymow, i podobnie jak Alan MacDonald rytmiczn intonacj ubarwiajc znacznie jego sposb mwienia. - Wybraem si w tak dalek podr, by odnale syna Edwarda Wiltona - odpar Taylor. Ani na chwi l nie przestawa taksowa wzrokiem swego roz mwcy. Pod star wenian kurtk rysoway si wy ranie szerokie ramiona, zniszczony kilt opinajcy wskie biodra odsania mocno uminione, goe no gi. - Czy go znalazem? Niall popatrzy szybko na dziadka. Glen Alpin wyda si nagle Taylorowi stary i zmczony. - Bdziesz musia mu to powiedzie, chopcze westchn.
'""' O. ~*

- To ja jestem synem Edwarda Wiltona - powie dzia ostro modzieniec. - Ale uywa pan nazwiska MacDonald - zauway Taylor. - Niall dziedziczy to nazwisko po mnie - wtrci stary naczelnik gniewnie. - Tak kae tradycja. Taylor zawaha si lekko, zerkajc w stron po dwjnego okna wychodzcego na jezioro i gry. Po myla, e pokoje w zamku s przytaczajce, lecz za to widoki roztaczajce si z okien - wspaniae. - Nie chciabym, by uzna mnie pan za impertynenta, panie Mac-Mic-Donnail, ale prosz mi po wiedzie, czy Edward Wilton zawar legalny zwizek maeski z pask crk? - spyta, przenoszc wzrok na naczelnika. Glen Alpin popatrzy na wnuka. Zwleka z odpo wiedzi. Niall natomiast nie waha si ani chwili. - Oczywicie, e tak - odpar z oburzeniem. Taylor zwrci si ponownie do naczelnika. - Czy istniej na to dowody? Twarz mczyzny skurczya si; starzec westchn ciko. - Tak - powiedzia w kocu. - Jest taki dowd. Po brali si w kociele episkopalnym w Fort Augustus. Tam wanie, w kancelarii, znajduje si akt lubu. Niall przenis wzrok z dziadka na Taylora i zmarsz czy lekko brwi. - Dlaczego zadaje pan te pytania? Prawnik popatrzy na naczelnika, sdzc, i to on wanie zechce przekaza wnukowi najnowsze wiadomoci. Ten jednak uczyni tylko gest rezy gnacji. - Niech pan mu powie - mrukn. Taylor wyprostowa plecy i popatrzy Niallowi pro sto w oczy. 43

- Odbyem t podr, by poinformowa pana, e w obliczu mierci paskiego wuja, hrabiego Hartforda, jako najbliszy jego krewny dziedziczy pan po nim tytu. Niall otworzy szeroko oczy ze zdziwienia i Taylor po raz pierwszy mia okazj przyjrze si im uwa niej. Nie byy piwne, jak wydawao mu si wczeniej, ale niebieskie. - O czym pan mwi? - spyta Niall z wyranym na piciem w gosie. - Hrabia Hartford by starszym bratem paskiego ojca - wyjani Taylor. - Jego wasny syn umar, a kie dy przed picioma miesicami sam hrabia dokona ywota, uznalimy, e jego najbliszym mskim krew nym jest synjego kuzyna. Potem jednak otrzymalimy informacj o paskim istnieniu. Jako syn brata zmar ego hrabiego, to wanie pan dziedziczy tytu, nie Geoffrey Wilton, jak nam si poprzednio wydawao. - To znaczy, e jestem angielskim hrabi, a pan przyjecha tutaj, eby mnie o tym poinformowa? spyta z niedowierzaniem Niall. - Tak, panie. Przybyem, by przekaza panu t wanie wiadomo. Niall zamia si, lecz w tym miechu nie byo ra doci. Potem powiedzia co do dziadka po celtycku wyranie zagniewanym tonem. - Zapomnielimy o dobrych manierach. Z pewno ci jest pan zmczony po dugiej podry. Poprosz, by kto zaprowadzi pana do sypialni. Bdzie si pan mg umy i odpocz. Taylor nie mia adnych wtpliwoci co do tego, e dziadek i wnuk chc na osobnoci przedyskutowa t zaskakujc nowin. Poszed zatem posusznie za dziewczyn wskazan przez Nialla, pozostawiajc ich samych.

* * *

Niall dyskutowa z dziadkiem co najmniej p go dziny, a potem wyszed z zamku. W holu doczyy do niego dwa dugowose psy myliwskie, ktre po szy za nim wzdu fosy, a potem na brzeg jeziora. Uszed co najmniej kilkaset metrw, a nastpnie przystan i przez dobre pi minut patrzy w wod. W kocu wzi do rki gar kamykw i zacz nimi ciska w spokojne wody jeziora. Psy leay na szorst kiej trawie, nie spuszczajc go z oczu. - Czego chcia ten Anglik? - spyta nagle kto po celtycku, stajc mu za plecami. Niall odwrci si i dostrzeg za sob Alana MacDonalda. Szkot porusza si bezszelestnie, tak jak potrafi tylko dowiadczeni myliwi. - Powiedzia mi, e jestem angielskim hrabi - wy jani Niall swemu przyrodniemu bratu. - Starszy brat mojego ojca umar, a ja jestem jego najbliszym mskim potomkiem. Alan popatrzy na niego z niedowierzaniem. - Czego si po tobie spodziewa? - Chyba sdzi, e pojad do Anglii i upomn si o spadek - odpar Niall. - Nie moesz wyjecha - stwierdzi Alan z moc. Jeste nam tutaj za bardzo potrzebny. Mac-Mhic-Donnail zaczyna si starze. Niall rzuci w wod ostatni kamyk i schyli si po kolejn gar. - Wiem. Kamyki ldoway w jeziorze, jeden po drugim, marszczc gadk tafl, ozocon poyskiem zacho dzcego soca. Alan stan obok Nialla i w milczeniu obserwowa kamyki. ~45

- Ciekaw jestem, ile pienidzy dostanie nowy hra bia Hartford - powiedzia Niall, gdy ostatni kamyk znikn pod wod i powierzchnia jeziora znw staa si gadka jak lustro. Alan popatrzy na brata - wiatr smaga dugie wo sy Nialla i zwiewa mu je z czoa. Ciemnoniebieskie oczy miay pospny wyraz. - W Anglii i w Szkocji jest popyt na bydo, a w Gen Alpin mamy do trawy, aby je utrzyma, ale nasze trzo dy nie daj wystarczajcej iloci misa. Musimy zmieni rodzaj hodowli, a na to potrzebujemy pienidzy. Alan mrukn z aprobat. - Jeli ten angielski hrabia mia pienidze, to teraz nale one do mnie. Mgbym kupi bydo dla klanu. - Owszem - zgodzi si Alan. - Ale adne bydo nie jest warte ycia w obcym kraju. - Tylko na troch - powiedzia Niall. - Dopki nie przejm spadku. Alan przytakn niechtnie. - Anglicy zawsze mieli pienidze - powiedzia gorzko. - Na razie chyba lepiej nie zadawa za duo pyta - powiedzia Niall, marszczc czoo. - Jeli Anglicy uwaaj, e mam zosta ich nowym hrabi, nie ukry j przede mn majtku. - Racja - popar go Alan. W cakowitej zgodzie popatrzyli na drugi brzeg. Jednym z naczelnych praw rzdzcych ich yciem by o: Nigdy nie ufaj Anglikom". Niallowi nie pozostawao nic innego, jak udawa, e zgadza si na dania Anglikw. Tylko w taki spo sb mg przej pienidze.

4
Sypialnia na trzecim pitrze, do ktrej wprowa dzono Taylora, miaa spartaski charakter, lecz od znaczaa si niezwyk czystoci. W pokoju znajdo wao si ko, szafa, krzeso i may stolik. Okno by o otwarte i zimny wiatr wydyma niebieskie, wybla ke zasony. W kominku nie pali si ogie, suca za nie czynia adnych stara, aby w nim rozpali. W pokoju panowa straszliwy zib. Kiedy tylko dziewczyna wysza, Taylor podszed do okna i natychmiast je zamkn. Pozosta jednak przy nim przez chwil, gdy uwag jego przyku wspaniay obraz jeziora i gr, obraz w kiepskich ra mach, jakie tworzyy zniszczone zasony. Potem za rzuci tskne spojrzenie na pusty kominek - nie lea o w nim nawet polano, ktre mogoby zasugerowa, e kiedy zacznie buzowa w nim ogie. Z kominka przenis wzrok na wielki dbowy fotel, a nastpnie na ko wsparte na czterech kolumnach pozbawio nych draperii. Na szczcie na ou nie brakowao pocieli. Po jedzie na kucyku po wyboistym terenie bolao go dosownie cae ciao i nage zmczenie dosownie zwalio go z ng. Pomyla, e wdrapie si na ko

~47 ~

i cho chwil zdrzemnie. W kocu kto musia przyj i poprosi go na kolacj. Zdj buty, ale byo za zimno, eby si rozebra, wic run na ko w kurtce i spodniach. Nacign szybko na siebie ciepe weniane koce i po piciu mi nutach ju spa jak zabity. Obudzia go ta sama dziewczyna, ktra wskazaa mu drog do sypialni. Na dwik swego nazwiska z trudnoci odemkn powieki i popatrzy na ni nieprzytomnym wzrokiem. - Kolacja bdzie za p godziny, sir. Przyjd wska za panu drog do jadalni. Kiedy zamkna za sob drzwi, Taylor niechtnie wyszed z ciepego gniazdka i podszed do miski z wod, ktr zostawia mu suca. Wmwi sobie skutecznie, e jeli umyje si w przyjemnej, cieplut kiej wodzie, natychmiast poczuje si lepiej. Woy rce do miski i odskoczy, jakby udlia go osa. Woda okazaa si zimna jak ld. James Taylor z reguy nie przeklina, ale tym razem nie udao mu si powstrzyma. Czyby ci Szkoci zoyli jakie luby, ktre nie po zwalaj im dowiadcza ciepa? - pomyla. Skrzana torba, do ktrej spakowa ubranie, staa naprzeciwko szafy i Taylor podszed do niej niecht nie. Ubranie, ktre mia na sobie, byo straszliwie po gniecione, wic musia je zmieni. Dygoczc z zimna, wykona t czynno najszybciej, jak potrafi. Dziewczyna wrcia dokadnie po trzydziestu pi ciu minutach, by zabra go do jadalni. Sypialnia znaj dowaa si na drugim pitrze skrzyda czcego za mek z wie, tote Taylor zszed za dziewczyn na pierwsze pitro. Na podecie skrcili w prawo i Taylor ujrza najbardziej zdumiewajcy pokj, jaki mia do tej pory okazj oglda. By to w zasadzie 48 ~

pokj podwjny, ze sklepionym przejciem czcym star i now cz posiadoci. O niezwykym wygl dzie pokoju decydoway jednak okna w pnocnej i poudniowej cianie. W kadym z nich wisiay ha ftowane, kremowe zasony, przypominajce Tayloro wi komnat reprezentacyjn w Gayles. Pne gr skie soce zagldajce do pokoju przez te wspania e okna obmywao swym ciepym blaskiem wschod nie dywany, przeszklone kredensy, w ktrych staa wspaniaa chiska porcelana oraz francuskie meble. Wdziczne krzesa na zakrzywionych nkach, obite gobelinami w sielankowy wzorek, porozstawiano po caym wntrzu, a wzrok Taylora przyku wspania y sekretarzyk z marmurowym blatem i szufladami oraz nkami pomalowanymi w kwiatowy wzr. Wszystko w tym pokoju - od mebli poczwszy, po przez portrety na cianach, na dywanach i kotarach skoczywszy odznaczao si niezwykym wprost piknem. Na widok ognia buzujcego w cudownie rzebio nym kominku Taylor odczu ogromn ulg. Poniewa jak na razie w pokoju poza nim nikogo nie byo, pod szed prosto do kominka i zbliy si do ognia. Przy mkn oczy. Ogarno go wspaniae uczucie ciepa. - Medytuje pan, Taylor? - powiedzia gos z wy ranym szkockim akcentem. Taylor otworzy oczy i tu przed sob ujrza rozba wion twarz Nialla MacDonalda. - Rozkoszuj si ciepem - odpar. Na twarzy Nialla pojawi si wyraz jeszcze wik szego rozbawienia. Do pokoju weszy za nim dwa ru de psy myliwskie, ktre teraz zbliyy si do Taylora i zwiny przed kominkiem. Przyglda im si nerwo wo. Ba si psw, a te byy wyjtkowo due. Przesu n wzrok na Nialla i jego strj - czerwony kilt i czar 4Q ~

n aksamitn marynark. Pomyla, e powinien zaczesywa wosy w warkocz, tak jak niegdy czynili to mczyni uwiecznieni na portretach. Jak on wytrzyma tak temperatur z goymi noga mi? - Jego lordowska mo, przyjechaem tu, by powia domi pana, e zosta pan sidmym hrabi Hartford. Chciabym rwnie prosi, by towarzyszy mi pan do Anglii i rozpocz sprawowanie nowych obowiz kw zwizanych z odziedziczeniem posiadoci i tytu u - powiedzia krtko Taylor, ktry zdecydowa, e chce spdzi w Glen Alpin jak najmniej czasu. Niall popatrzy na niego ostro, co nadao jego twa rzy grony wygld. - O jakiej posiadoci mwimy, panie Taylor? - Siedziba hrabiego Hartford pooona jest w Derbyshire, posiado zwie si Gayles i liczy jakie trzy dzieci tysicy akrw, z czego wikszo dzierawi si okolicznym rolnikom. W Kent, Wiltshire i Sussex znajduj si rwnie nieco mniejsze nieruchomoci. Zmary hrabia by rwnie wacicielem stadniny ko ni pooonej w Newmarket. Niall unis ciemn, piknie zarysowan brew. - Wyglda na to, e hrabia by zamonym czowie kiem. - W istocie - odpar ostronie Taylor - cho wik szoci dochodw nie czerpa z majtkw ziemskich. Po ojcu odziedziczy spory kapita, ktry, dziki traf nym inwestycjom, zamieni w prawdziw fortun. - Co pan przez to rozumie? Czyby te wydzierawio ne tereny nie byy samowystarczalne? Taylor wydawa si zaskoczony tym pytaniem. - Ale s, milordzie. Przynosz nawet zyski. Nie mniej jednak lwi cz swoich dochodw hrabia czerpa z inwestycji. ~50 ~

Niall milcza chwil, najwyraniej intensywnie si nad czym zastanawiajc. W tej samej chwili do po koju wszed stary naczelnik, ubrany w szkaratny kilt i aksamitn marynark. Skin gow swemu gocio wi i zwrci si do wnuka: - Chodmy do jadalni. Poszed przodem, za nim Niall, dwa psy myliw skie i Taylor, ktry stara si trzyma od nich jak naj dalej. Minli cz salonu pooonego w wiey i wy szli do niewielkiego holu, w ktrym znajdoway si tylko spiralne schody prowadzce w gr. Drzwi po lewej stronie holu prowadziy do maego koryta rzyka - dalej miecia si ogromna jadalnia, ktrej drzwi zasonito przepikn gobelinow kotar. Wchodzc do rodka, Taylor rozejrza si uwanie, gdy jadalnia penia zapewne niegdy rol komnaty reprezentacyjnej. Kamienne ciany obito dbow boazeri, a wyblake perskie dywany zasaniay drewnian podog. Na rodku pokoju sta st z wy polerowanego drewna, wok niego sze krzese w ksztacie tronw. St owietlay dwa czterorainienne kandelabry, a blask wiec pada na delikatn porcelan i cik srebrn zastaw ustawion na wprost trzech krzese. Kominek byl tak ogromny, e w rodku zmiecioby si bez trudu szeciu po stawnych mczyzn. Taylor zauway z ulg, e buzu je tam ogie - pomienie skakay na ca wysoko ogromnego otworu. Przy kocu stou, jak najbliej ognia, ustawiono trzy nakrycia. Naczelnik zaj miejsce u szczytu, po jego prawej rce spocz wnuk, po lewej Taylor. Ciepo bijce od kominka byo tak intensywne, e Taylor zrozumia od razu, po co w drzwiach zawie szono kotar. Gdyby nie ona, masa rozgrzanego po wietrza wywoaaby lodowaty przecig. Zza kotary ~51 ~

wyoni si mody mczyzna z tac. Postawi j na jednym ze stolikw nieopodal drzwi, napeni zu p z ogromnej wazy trzy talerze i zanis je na st. Zgodnie ze szkockim obyczajem, najpierw obsuy gocia - Taylor nie podnis jednak yki do ust, do pki naczelnik nie rozpocz posiku. W gorcej zupie wyczuwa wyranie smak woowi ny i jczmienia. Przekn kolejn yk, rozkoszujc si przez chwil smakiem gorcej cieczy, i popatrzy ukradkiem na siedzcego na wprost mczyzn. Nic nie wskazywao na to, by Niall MacDonald by ona ty. Gdyby mia on, zaproszono by j z pewnoci do stou. Oczywicie ona moga by chora lub prze bywa poza domem, w odwiedzinach u krewnych. Niewykluczone byo rwnie, e nie miaa ochoty spotyka si z obcymi. Bdzie musia si tego dowie dzie. Zaczerpn gboko powietrza, zatrzyma na chwil yk nad talerzem i powiedzia miao: - Nie jest pan onaty? Naczelnik spojrza na niego jak na wariata. - Nie dziw si tak, dziadku. On mwi do mnie stwierdzi sardonicznie Niall i zerkn na Taylora. Nie. Czy to ma jakie znaczenie? Powinienem mu teraz powiedzie - myla Taylor. Powinienem mu powiedzie o klauzuli, zgodnie z ktr musi polubi lady Aleksandr, eby dosta pienidze ojca. - Oczywicie, e nie - odpar. - Byem tylko cie kaw. - Obawiam si, e prowadzimy typowe kawaler skie gospodarstwo - powiedzia uprzejmie naczelnik. - Moja ona umara dwadziecia lat temu, a crka nie przeya porodu. Jedyna nadzieja, e posiado doczeka si wreszcie delikatnego dotyku kobiecej r ki, to lub Nialla. '52 ~

Niall w milczeniu koczy zup. Dziadek popa trzy surowo na wnuka. - Jeeli pojedziesz do Anglii, Jean straci w kocu cierpliwo i wyjdzie za kogo innego. Mody mczyzna, ktry podawa zup, zebra pu ste talerze i umieci na wprost naczelnika pmisek z pieczon baranin, ktr Mac-Mhic-Donnail za cz natychmiast kroi. Niall sign po dwa plastry misa i rzuci je psom siedzcym po obu stronach krzesa. Taylor zadra na myl o tym, jak zareagowa aby lady Aleksandra na tak skandaliczne zachowa nie. - Jean moe wyj, za kogo zechce - powiedzia Niall. - Nigdy nie rociem sobie do niej adnych praw. - Wydaaby si za ciebie natychmiast, dobrze o tym wiesz. Nie rozumiem, dlaczego tak zwlekasz. Niall wzruszy ramionami, przyj talerz z porcj baraniny z rk dziadka i zacz nakada na talerz warzywa. Taylor, ktry zdy si ju obsuy, ukro i kawaek misa, woy sobie do ust spory ks, nad gryz i oczy rozszerzyy mu si ze zdumienia. Barani na bya po prostu wymienita. Wyrazi gono swoj opini i popatrzy z zainteresowaniem na rozbawio ne miny gospodarzy. - Ciesz si, e panu smakuje - powiedzia naczel nik. - Spodziewaem si raczej woowiny albo ryby rzek Taylor, zaintrygowany ich reakcj. - Z tego, co widz, w Glen Alpin hodujecie krowy, nie owce. - Och, mamy rwnie par owiec - odpar enig matycznie naczelnik. Taylor zapuszcza sond coraz gbiej. - Gdy jechalimy tutaj z Fort Augustus, widziaem mnstwo owiec. Do kogo nale? ~53 ~

- Do zdrajcy, ktry wygna swj lud z jego wasnej ziemi, by mc hodowa owce dla zysku - odpar na czelnik z pogard. - Zostawi zarzdc majtku do opieki nad zwierztami, a w Anglii pozuje na wielkiego pana. - Nie wymieniamy w tym domu jego nazwiska powiedzia Niall spokojnie, lecz Taylor dostrzeg gniewny wyraz jego oczu. Przemkno mu przez myl, e nie chciaby mie wroga w osobie Nialla MacDonalda. Ze skrywanym wic obrzydzeniem patrzy, jak Niall karmi psy resz t misa. Zwrci si do naczelnika: - Nie chciabym naduywa paskiej gocinnoci, Mac-Mhic-Donnail. Jak ju wspomniaem jego lordowskiej moci, celem mojej wizyty byo sprawdzi, czy paski wnuk ma prawo do tytuu i w razie wery fikacji jego roszcze sprowadzi go do Anglii, by przej tytu i majtek. Skoro za, jak twierdzicie, ist niej dowody na to, e Edward Wilton zawar legal ny zwizek maeski z pask crk, sdz, e w najlepiej pojtym interesie paskiego wnuka ley, by jecha ze mn do Gayles. Naczelnik popatrzy na Nialla z ponur min. - Co zamierzasz? Nowy hrabia Hartford zwrci si do prawnika. - Jakiego rodzaju farmy przynale do Gayles? Czy s wrd nich hodowle byda? Taylor zamruga ze zdziwienia. - Nie, stada mleczne, owszem, ale bydo rzene... nie. Czy interesuje si pan bydem rzenym, milordzie? - Owszem - odpar Niall, wci marszczc czoo. - W takim razie by moe zechce pan porozma wia z panem Thomasem Coke'em - zaryzykowa Taylor. - Coke robi mnstwo udanych ekspery-

mentw z rnymi rasami, by znale najlepszy ga tunek. Niall unis czujnie gow. - Gdzie mieszka ten Coke? - W Norfolk, milordzie. - Czy to niedaleko Derbyshire? - Niedaleko. Dzie jazdy. - I ten czowiek zna si na bydle? - Pan Coke zna si na wszystkim zwizanym z upra w roli i hodowl. Jego majtek w Holkham synie z nowoczesnych metod rolniczych. Niall przenis wzrok na czowieka siedzcego u szczytu stou. - Lepiej pojad - powiedzia trzewo. Niall zagada co do niego po celtycku, stary na czelnik unis brew i odpowiedzia w tym samym j zyku. Niall si umiechn. Taylor popatrzy na niego ze zdumieniem. Umiech odmieni cakowicie aro ganck i zacit twarz Nialla. - Pojad teraz z panem do Anglii - powiedzia Niall - ale nie obiecuj, e tam zostan. - Jak pan sdzi, kiedy moemy wyruszy? - Jedcie pojutrze - zasugerowa naczelnik. - Nie ma sensu tego odwleka. Niall skin gow. - Musimy si zatrzyma w Fort Augustus, ebym mg sprawdzi metryk lubu - powiedzia Taylor. Musz by w stanie przysic, e j widziaem. - Dobrze - odpar obojtnie Niall. Taylor wypi snisty yk wina, ktre okazao si zadziwiajco dobre, i podzikowa gorco Bogu za to, e nie bdzie musia zbyt dugo mieszka w tym upiornie zimnym zamku.

~54 ~

~ 55 ~

* * *

James Taylor wyjecha z Glen Alpin w mglisty deszczowy dzie. Towarzyszy mu nowy hrabia Hart ford, jego przybrany brat Alan MacDonald i dwa psy myliwskie. Dwa juczne kuce dwigay baga. Taylor, ktry wci czu si obolay po jedzie do Glen Alpin zdecydowa, e pjdzie piechot. Wszyscy trzej mieli na sobie peleryny dla ochrony przed nieustannie padajcym deszczem. Gdy wyjechali z Glen Alpin, Taylor znowu dostrzeg rnic - w Glen Alpin byy drzewa i ludzie, w przyle gej osadzie krloway owce, a jedyny element krajo brazu stanowiy nagie pagrki. Swymi spostrzeeniami na temat braku rolinnoci podzieli si z Niallem. - Kiedy wszystkie te doliny byy gsto poronite brzozami, olchami, dbami i jarzbinami. A na wzg rzach - wskaza surowy krajobraz, jaki ich otacza pasy si owce i pracowali rolnicy. Teraz mona tu zo baczy tylko t... t... kopytn szaracz. - Popatrzy ponuro na owce pasce si na wzgrzu. - Owce w ta kiej masie powstrzymuj odrastanie drzew, a bujne ki zmieniaj w trzsawiska. I tak si dzieje w caej Szkocji. To najgorsze dziedzictwo Cullodenu. Taylor nie musia nawet pyta o Culloden. Nie trzeba byo nawet by Szkotem, eby sysze o bitwie pod Culloden, gdzie wojska angielskie rozgromiy szkock armi pod wodz ksicia Charlesa Edwarda Stuarta. Ten pogrom stanowi miertelny cios dla tra dycyjnego klanowego ycia. - Czy owce przynosz a tyle dochodu, e warto posun si do tak drastycznych metod, jak wygna nie udzi z ich rodzinnych ziem? - Najwyraniej niektrzy tak uwaaj - odpar chodno Niall. - Zdrajca swego ludu, ktry jest jed-

noczenie wacicielem tej ziemi, chce kupi Glen Alpin, eby hodowa ich jeszcze wicej. Taylor pomyla o wspaniaych jeziorach, kach i wzgrzach Glen Alpin. - Czy paski dziadek jest prawnym wacicielem terenw w Glen Alpin? - Zgodnie z prawem angielskim, ziemia naley do klanu Mac-Mhic-Donnail. Jednake dziadek jest naczelnikiem klanu i dba o ni dla dobra nas wszyst kich. On nigdy by nie zdradzi swoich ludzi i nie sprzeda ziemi. W przeciwiestwie do innych. Wyraz pogardy na jego niezwykej twarzy przypra wi Taylora o dreszcz. - Dlatego hodujecie w Glen Alpin bydo zamiast owiec? - Och, par owiec take mamy - powiedzia Alan MacDonald z chytrym umiechem. - Nie widziaem ich tutaj. Dwaj Szkoci popatrzyli na siebie z porozumie wawczym umiechem, dokadnie tak jak Niall i jego dziadek, gdy wspomniano o owcach podczas kolacji. - Przychodz tu do nas czasem zbkane owieczki z ssiednich wiosek - powiedzia sodko Niall. - A wy je zatrzymujecie? - Skoro znajduj si na naszej ziemi, traktujemy je jak wasne - wyjani rzeczowo Alan. Taylor popatrzy na idcych obok siebie mczyzn i zrozumia, e MacDonaldowie najprawdopodob niej zaganiaj owce na swj teren, by potem roci sobie do nich prawa. Wspominajc wspania bara nin, jak raczy si przez dwa ostatnie wieczory, po czu ostre ukucie w swym praworzdnym sercu. A potem pomyla o Aleksandrze. Dobry Boe. Jakiego to czowieka sprowadzam do Gayles? - przemkno mu przez gow.

~ 56 ~

5
Kwiecie 1814

Boe, spraw, eby on by onaty... Tak wanie modlia si Aleksandra, podczas gdy James Taylor przebywa w Szkocji. Dla niej byoby to bez wtpienia najlepsze rozwizanie. Gdyby ten no wo odnaleziony kuzyn okaza si rzeczywicie spad kobierc ojca, nie musiaaby wychodzi za m za Geoffreya. Jeliby si za okazao, e nowy dzie dzic jest ju onaty, kodycyl w testamencie straciby wano, a Aleksandra i jej nowy kuzyn otrzymaliby stosowne czci majtku. Jedyn osob, ktra nie odniosaby w tej sytuacji adnych korzyci, by Geoffrey. Boe, przyrzekam, e oddam Geoffowi cz pieni dzy - obiecywaa Aleksandra w swych bezwstydnych prbach przekupstwa Wszechmogcego. Wszyscy b d zadowoleni, jeli sprawy potocz si po mojej myli. Dni oczekiwania na wiadomoci od Taylora wloky si w wim tempie. Aleksandra przez cay ten czas staraa si trzyma jak najdalej od domu, by unikn spotka z Geoffreyem i jego matk, ktra przebywa a w rezydencji w charakterze przyzwoitki od czasu, gdy Geoffrey sprowadzi si do Gayles. Na ich widok

odczuwaa bowiem wyrzuty sumienia z powodu swo ich sekretnych marze. Aleksandra nie pomylaa wszake o jednym - co zrobi w przypadku, jeli jej nowy kuzyn okae si penoprawnym spadkobierc, a w dodatku kawalerem. Za kadym razem, gdy wi taa jej w gowie taka ewentualno, natychmiast j odrzucaa. Nie myli si po prostu o rzeczach nie do pomyle nia. Pierwsza wiadomo na temat szkockiej wyprawy Taylora, jaka dotara do Gayles, pochodzia od jego wsplnika Gilesa Sloane'a, ktry przyby do posia doci pewnym pnym kwietniowym popoudniem i zada spotkania z Geoffreyem i Aleksandr. Lo kaj wprowadzi go do biblioteki i poszed poinformo wa Aleksandr o jego przybyciu. Aleksandra zawsze odnosia wraenie, e w biblio tece w Gayles unosi si zapach skry i kurzu. Wie dziaa, oczywicie, e suba dokadnie sprzta, lecz przy tak ogromnej kolekcji ksiek trudno odkurza kady egzemplarz z osobna. Niektre z woluminw byy zbyt stare i kruche, by w ogle, nawet jak najostroniej, bra je do rki. Aleksandra spdzia w bibliotece wiele szczli wych chwil swego dziecistwa, lecz ostatnio zapach skry i kurzu budzi w niej raczej niemie skojarzenia. Geoffrey i pan Sloane stali na wprost kominka i rozmawiali przyciszonymi glosami. Matka Geof freya, Louisa Wilton, ona brata ciotecznego zmar ego hrabiego, siedziaa na sofie z rkoma spleciony mi na kolanach. Wszyscy zwrcili gowy ku Aleksan drze, ktra wanie wchodzia do biblioteki. - Moja droga - powiedziaa lady Wilton tonem, w ktrym wyranie pobrzmiewao napicie. - Czy znasz pana Gilesa Sloane'a, wsplnika pana Taylora? ~59 ~

- Mio mi pana pozna - odpara Aleksandra. Rozumiem, e przywiz nam pan jakie wiadomo ci. - W istocie, milady - odpar pulchny adwokat, po prawiajc okulary. - Dzi rano pan Taylor przysa do mnie list, w ktrym zawiadamia, e jest ju w dro dze do Anglii. Przekaza mi rwnie informacj, i jego poszukiwania okazay si owocne. Odnalaz bo wiem Nialla Wiltona, ktry od urodzenia uywa na zwiska Niall MacDonald. A take na wasne oczy wi dzia wiadectwo lubu zawartego w kociele wite go Piotra w Fort Augustus, z ktrego jasno wynika, e Edward Wilton zawar legalny zwizek maeski z Maire MacDonald osiemnastego maja 1789 roku. Z Geoffreya uszo powietrze, a jego matka zamiauczaa jak ranny kociak. Aleksandra poczua, e serce zaczyna jej bi jak oszalae. - Jest pan pewien, e nie zasza pomyka? - spyta Geoffrey. - Skd pan Taylor moe wiedzie, e m czyzna, ktry zawar zwizek maeski w Fort Au gustus, nie jest innym Edwardem Wi tonem? - Mj kolega pisze, e jest pewien tosamoci pa na Edwarda Wiltona - odpar Sloane. - Jak si oka zuje, Edward pozna miss MacDonald, gdy stacjono wa w Fort Augustus. Wszyscy w miecie wiedzieli, e jest synem angielskiego hrabiego. Geoffrey przymkn oczy. Jego okrga, chopica twarz wydaa si nagle o wiele starsza. - To nie fair - krzykna rozpaczliwie jego matka. - To nie fair, e jaki nieznany osobnik pojawia si nagle jak spod ziemi i zagarnia wasno Geoffreya. - Majtek naley prawnie do najbliszego mskie go potomka hrabiego, pani Wilton - powiedzia spo kojnie prawnik. - A tym najbliszym krewnym jest Niall MacDonald. '-"' 60 ~/

Serce Aleksandry walio jak motem, lecz zadajc to najwaniejsze pytanie, zachowaa spokj. - Czy Niall MacDonald jest onaty, panie Sloane? Prawnik spojrza na ni znad okularw. - Nie, lady Aleksandro - odpar cicho. - Niall MacDonald nie ma ony. Aleksandra poczua nagy ucisk w odku. Nie, to byo niemoliwe. - Nie jest onaty? - spytaa sabym gosem. - Mj partner nie pozostawi co do tego nawet cie nia wtpliwoci. cilej mwic, poprosi mnie, abym przyby tu przed nim i przygotowa pani na t... nie zbyt sprzyjajc okoliczno. Geoffrey zakl gono. Aleksandra popatrzya na niego niewidzcym spojrzeniem. - Czyli klauzula w testamencie ojca nie stracia mocy? - spytaa jeszcze ciszej ni poprzednio. - Niestety nie. Prosz mi wierzy: gdyby istniao co, co moglibymy zrobi, aby jako j obej, /, pewnoci bymy to zrobili. Lecz warunek jest wci wicy i posiada moc prawn. Cay majtek przejdzie w posiadanie pani kuzyna, niezalenie od tego, czy zdecyduje si pani go polubi. Jeli wyj dzie pani za niego za m, otrzyma pani stadnin ko ni oraz dochd z wielu korzystnych inwestycji jego lordowskiej moci. Jeli nie - cay majtek stanie si wasnoci Klubu Jedzieckiego. - Ale mj ojciec na pewno by nie chcia, ebym wysza za cakowicie obcego czowieka - powiedzia a Aleksandra ochrypym gosem. - Wiemy, droga pani - odpar cierpliwie starszy pan. - To naprawd wyjtkowo nieszczliwy zbieg okolicznoci. - Eufemizm roku - skomentowa gorzko Geoffrey. ~ 61 ~

Aleksandra patrzya niewidzcym wzrokiem na wiszcy nad kominkiem ogromny portret jednego ze swych przodkw w stroju z epoki elbietaskiej. - Kiedy... ten... czowiek przyjeda do Gayles? spytaa. - Sdz, e dotr tutaj za jakie dwa dni - odpar prawnik. Nikt nie odezwa si ani sowem. Sloane poprawi okulary na nosie. - Pan Taylor poinformowa mnie rwnie, e jak dotd nie wspomnia panu MacDonaldowi ani so wem o klauzuli w testamencie zmarego hrabiego. Aleksandra przeniosa wzrok z portretu na praw nika. - Dlaczego? - spytaa. - Tego mi nie wyjani, milady. - Odnosz wraenie, e pan Taylor od pocztku le poprowadzi t spraw - rzeka Aleksandra lodo watym tonem. - Przede wszystkim nie powinien by sporzdzi takiego testamentu! - Obowizkiem pana Taylora byo spisanie woli ojca pani - powiedzia Sloane. - Dy zreszt upar cie, by odwie jego lordowsk mo od zamieszcze nia tej niefortunnej klauzuli, lecz niestety ponis porak. - Przeklty papcio - mrukna Aleksandra przez zby, odwrcia si gwatownie i podesza do okna, stajc tyem do zebranych.

Przyby pnym popoudniem w soneczny, ale zimny i wietrzny kwietniowy dzie. Gdy Aleksandra wchodzia do zamku tylnym wejciem, czeka ju na ni jeden ze sucych. 6l ^

- Nowy hrabia przyjecha, milady. Zauwaono po wz przy bramie. Aleksandra wracaa wanie z przejadki i miaa na sobie przepiknie skrojon szaroniebiesk ama zonk. Rzucia wic rkawiczki i kapelusz na stolik w westybulu na tyach zamku i przesza korytarzem do gwnej komnaty. Zawahaa si przez chwil, po czym wlizna do rodzinnej jadalni o ogromnych oknach, wychodzcych na kamienny taras. Stojc przy oknie, obserwowaa wynajty powz toczcy si po wywirowanej ciece. Starowiecki dylians zatrzyma si przy schodach prowadzcych na werand, a gdy lokaj pospieszy otworzy podr nym drzwi, Aleksandra zacisna donie w pici. Pierwszy wysiad Taylor, a za nim szczupy ciemno wosy mczyzna w nieksztatnej workowatej mary narce, wenianych spodniach i butach z niewyprawionej skry. Boe! - jkna w mylach. - Ubiera si jak sucy! A potem w drzwiach powozu pojawi si kolejny przybysz. Aleksandra zrozumiaa, e do koca ycia nie za pomni swojej reakcji na widok Nialla MacDonalda, ktry - wysoki, czarnowosy i wadczy niczym impe rator - sta obok powozu, wpatrujc si w Gayles. Dopiero po chwili zauwaya, e przybysz ma na so bie stosowny, czarny paszcz, obcise ciemne spodnie i buty z cholewami. Aleksandra znaa na pami widok, ktrym teraz cieszy oczy nieznajomy Szkot.. Wschodnie wejcie do Gayles zbudowano pomidzy istniejcymi skrzy dami oryginalnej budowli w elbietaskim stylu wzniesionej przez dziadka Aleksandry. Dwupitro w przybudwk ozdobion dwoma gowami heral dycznych stworw otaczaa balustrada zakoczo-

na kolcami, a dalej znajdoway si dwa pikne elbietaskie pawilony zwieczone obeliskami, ktre niemal graniczyy z dziedzicem. Arogancka twarz mczyzny patrzcego krytycz nie na odziedziczon posiado ani na chwil nie zmienia swojego wyrazu. Aleksandra wiedziaa od razu, e z pewnoci go nie polubi. W kocu MacDonald odwrci wzrok od zamku i powiedzia co do Stokesa. Lokaj skoni gow z godnoci i poszed przodem w gr schodw. Ca a trjka ruszya w jego lady, za nimi psy. Aleksan dra odsuna si od okna i stana za drzwiami jadal ni, tak, by z komnaty gwnej nie mona byo jej zo baczy. Po chwili usyszaa gos Stokesa. - Prosz za mn do salonu, milordzie. Powiem la dy Aleksandrze, e pan przyszed. - Dzikuj - odpar Niall MacDonald. - Zaraz ka sucym zabra psy do kuchni, mi lordzie. Albo moe woli pan, by zaj si nimi pa ski... hm... kamerdyner. Nastaa chwila ciszy. - Czy ma pan na myli pana MacDonalda? - spy ta Niall. - Bardzo mi przykro, jeli... - jka Stokes. Alek sandra nigdy dotd nie syszaa, by kamerdynerowi zabrako sw. - Pan MacDonald jest moim przyrodnim bratem i pjdzie ze mn. Psy rwnie - owiadczy Niall. Mwi bardzo wyranie, cho intonacj mia prze dziwn, wyranie obc. Co za okropny czowiek - mylaa Aleksandra, wsuchujc si w odgos jego krokw oddalajcych si w stron pnocnego skrzyda. Po chwili wrcia do Wielkiej Komnaty skpanej w blasku popou'-' 64

dniowego soca, wpadajcego do rodka przez okna od zachodu. Po jednej stronie wisia portret twrcy Gayles, cian naprzeciwko zdobi rzadki siedemna stowieczny kaseton. W kocu korytarza dwaj sucy stojcy pod ukowym sklepieniem mwili co do sie bie przyciszonymi gosami. Na jej widok natychmiast si oddalili. W holu zjawi si wyranie zmieszany Stokes i na widok Aleksandry zatrzyma si jak onie miay. - Och, lady Aleksandro, tutaj pani jest... Wanie przyjecha pan Taylor z nowym lordem i umieciem ich w nie... niebieskim saloniku -jka si, wyranie zdenerwowany Stokes. - Maj dwa due psy - doda pospiesznie. - Hrabia nie pozwoli mi zabra psw do kuchni, wic one te s w salonie. - Nic si nie stao - powiedziaa uspokajajco Alek sandra. - Wyjd im na spotkanie. Moe znajdziesz pa na Wiltona i poprosisz, eby do nas doczy? - Oczywicie, milady - odpar Stokes. - Musz jednak ostrzec pani, e z panem Taylorem i jego lordowsk moci przyby kto jeszcze. Hrabia nazy wa go przyrodnim bratem - doda, krzywic nos, jak by poczu nagle nieprzyjemny zapach. - Poradz sobie z jego lordowsk moci, Stokes obruszya si Aleksandra. Lokaj prbowa zachowa spokj. - Tak jest, milady. Poinformuj pana Wiltona, e pragnie go pani widzie w salonie. - Dzikuj, Stokes. Patrzc za zdenerwowanym lokajem odchodz cym w stron schodw, zmarszczya lekko brwi. Pomylaa ponuro, e najwyszy czas przywoa swego kuzyna do porzdku. Uniosa podbrdek, wy prostowaa ramiona i ruszya w stron salonu, czujc si jak onierz ruszajcy do boju. 65 ~

* * *

Niall patrzy na bkitny salon wyrachowanym spojrzeniem. Pokj by ogromny, cign si przez ca szeroko domu, na cianie zewntrznej umiesz czono rzd okien. Doln cz pozostaych trzech cian obito boazeri. Ponad panelami na jednej z nich wisia ogromny flamandzki arras z rycerzem w zbroi siedzcym na koniu okrytym kolorow derk. Nad biaym, rzebionym marmurowym komin kiem lni rodowy herb, a cian naprzeciwko zdobi oprawny w zote ramy portret przystojnego jasno wosego chopca w wieku osiemnastu lat. Sufit wyo ono kasetonami, na pododze rozciga si perski dywan, a meble byy albo zocone, albo malowane. Tapicerka janiaa bkitem. Czekajc na pani domu, Niall podszed do okna i wyjrza na patio, gdzie umieszczono kamienne do nice, w ktrych kwity teraz jaskrawote onkile. Nastpnie odwrci si, by zerkn na cakowicie zbdny ogie poncy na kominku, przez ktry tem peratura panujca w pokoju wydawaa mu si nie znonie wysoka. Wyczuwajc wyrane skrpowanie Alana, posa mu uspokajajce spojrzenie. Jego przybrany brat na lega, e bdzie mu towarzyszy w tej wyprawie, gdy jak wszyscy Celtowie uzna j za wizyt na teryto rium potencjalnego wroga. Psy, Fergus i Flora, uoyy si na pododze tak bli sko starannie wypastowanych butw Nialla, e nie mal ich dotykay. Przed wyjazdem Niall zastanawia si, czy nie naley zostawi psw w domu, lecz nie by pewien jak dugo zabawi w Anglii, a zwierzaki za wsze tskniy za nim tak bardzo, e wola zabra je ze sob. "^ 66 ~

Popatrzy na portret damy w biaej upudrowanej peruce i pomyla, i by moe bya hrabin w tym zamku podczas powstania jakobitw, gdy ksi Ka rol zebra klany, aby odzyska tron Anglii i Szkocji dla Stuartw. Niall wychowa si, suchajc opowie ci o tej rebelii, i sysza, jak strasznych czynw wy niszczajcych Szkocj dopuszczali si Anglicy po kl sce w Culloden. Tak naprawd, przez ostatnie dwa dziecia pi lat Niall myla o sobie wycznie jako o MacDonaldzie. Niemal nie dopuszcza do siebie myli, e jego ojciec by Anglikiem. Za jedynego opiekuna uznawa dziadka. - Pani... - usysza nagle gos Taylora i przenis wzrok z portretu na mod kobiet, ktra wanie wesza do pokoju. Angielski radca wspomina mu ju, e stary hrabia mia niezamn crk, ktra wci mieszka w Gayles, ale Niall waciwie o niej nie myla. Dlatego patrzy teraz z takim zdziwieniem w jej oczy, szare niczym Loch Alpin zasnute chmurami. Lady Aleksandra Wilton miaa wosy jasne jak zimowe soce, a co wicej anielsk twarz o piknych rysach i nieskaziteln cer. Dhe - pomyla zaszokowany. - Milordzie - odezwa si Taylor - pozwoli pan, e przedstawi pana lady Aleksandrze Wilton. Niall skoni ciemn gow. - Bardzo mi milo - powiedzia. Lady Aleksandra popatrzya na Fergusa i Flor. - Nie wpuszczamy psw do salonu - rzeka chodno. Nie od razu pogodzi si faktem, e ta anielska istota zwraca si do niego tak zimnym, nieprzyjem nym tonem. W kocu jednak zdoby si na jeszcze bardziej lodowat odpowied. - Z tego, co mwi pan Taylor, wynika, e teraz ten dom naley do mnie. - Zerkn na prawnika. - Czy nie?

~ 67 ~

Taylor mia nader smtn min. - Ma pan suszno, milordzie - odpar, patrzc przepraszajco na lady Aleksandr. Niall nie zada sobie nawet trudu, by podsumowa sytuacj. Psy zostay. Lady Aleksandra bya najwy raniej wcieka. Jej gniew sprawi Niallowi ogromn satysfakcj. Jeli tej humorzastej Angielce wydawao si, e b dzie rzdzi w Gayles, to z pewnoci si mylia. - Prosz pozna mego przybranego brata, Ala na MacDonalda - powiedzia. - Mio mi - odpar z godnoci Alan. - Mnie rwnie - odpara zimno Aleksandra i od suna si na bok, gdy w drzwiach salonu pojawi si wanie nieskazitelnie ubrany mody mczyzna o ja snych wosach, niezwykle wrcz podobny do mo dzieca z portretu. - Geoffreyu - odezwaa si Aleksandra gosem twardym jak stal - oto nowy hrabia Hartford. - Po patrzya na Nialla spod przymruonych powiek. Czy zechce pan pozna swego kuzyna, ktrego po zbawi pan tytuu, pana Geoffreya Wiltona? Geoffrey przyglda si psom. - Zostacie - nakaza im Niall po celtycku i pod szed do Geoffreya z wycignit rk. - Bardzo mi przyjemnie - powiedzia. Rka modzieca bya mikka i gadka jak jedwab. Niall zauway, e jasnowosy czubek gowy Geof freya siga mu zaledwie do nosa. Dhe! Jego ojciec nie mg przecie tak wyglda! - Z trudem przechodz mi przez gardo sowa, e naprawd mio mi pana goci - powiedzia z godno ci Geoffrey. - Jak sam pan zapewne rozumie, sytu acja nie jest atwa ani dla mnie, ani dla Aleksandry. - Jego niebieskie oczy zalniy. - Nie mwic ju na-

wet o tym, e zaszokowaa nas wiadomo o paskim istnieniu. - Wiadomoci od pana Taylora zaskoczyy rwnie mnie - odpar swobodnie Niall. - Naprawd le si stao, e liczy pan na spadek, ktry nie jest pask wasnoci. Musi si pan czu pokrzywdzony. - W istocie - odparowa Geoffrey. - Niemniej jed nak nie mog mie alu do pana... milordzie - doda ciszej. Niall posa mu spojrzenie, ktre wydawao si jednak bardziej szydercze ni wspczujce. / tak zostao wam wicej ni nam po Culloden - po myla. - Wy wygnalicie mojego dziadka z jego wa snego kraju, a was przynajmniej nikt nie wypdza. - Zapewne jest pan zmczony podr - powie dziaa Aleksandra. - Poprosz gospodyni, by wska zaa wam pokoje. - Posaa mu pogardliwe spojrze nie. - Widz, e nie towarzyszy panu lokaj. - Alan na pewno mi pomoe - odpar krtko Niall. Zmarszczya brwi. - Sdziam, e to paski przybrany brat. - Owszem. Posaa Alanowi wyjtkowo nieprzyjazne spojrze nie i posza zadzwoni na gospodyni.

~68 ~

6
Musz znale matk i powiedzie jej, e przy jechali - powiedzia Geoffrey do Aleksandry. - Chyba raczej j ostrzec - odpara zaspiona. Sprbowa si umiechn, skin gow i wyszed z pokoju. Aleksandra odwrcia si do Jamesa Taylora, kt ry sta na wprost okna. - A wic, panie Taylor - zwrcia si do niego zo wieszczym gosem - czy mogabym zapyta, dlaczego nie zdradzi pan mojemu kuzynowi szczegw klau zuli w testamencie mojego ojca? Taylor popatrzy na zniewalajco pikn twarz Aleksandry i pomyla, e odpowied na to pytanie wydaje si oczywista. - Uznaem, e najlepiej bdzie zaczeka, a pa stwo si poznaj i dopiero potem wspomnie o tym szczeglnym zapisie. - A to czemu? Taylor umiechn si mimowolnie. - Chyba rozumie pani, lady Aleksandro, e teraz, gdy jego lordowsk mo ju pani pozna, bdzie znacznie bardziej skonny, by wypeni ostatni wol hrabiego.
70

Oczy Aleksandry przybray stalowoszary odcie. - Nigdy nie polubi tego mczyzny! Taylor bardzo jej wspczu. Lady Aleksandra zna laza si w naprawd okropnej sytuacji, a on nie mg nic na to poradzi. - Przecie musi pani kogo polubi, milady. Oj ciec nie zabezpieczy pani finansowo, a scheda po matce nie wystarczy nawet na skromne ycie. Z zagniewanym wyrazem twarzy wydawaa si jeszcze pikniejsza. - Szkoda, e Barrington zarczy si z kim innym - mrukna. - W zaistniaych okolicznociach by moe zmieniabym zdanie na jego temat. - Zarczyny wicehrabiego ogoszono w zeszomiesicznym Post" - powiedzia Taylor. - Wiem, wiem - mrukna z irytacj. - Musz jeszcze przypomnie pani, e ojciec nie przeznaczy dla pani adnego posagu poza spad kiem, jaki otrzyma pani po lubie z nowym hrabi. Uniosa rce w gecie rozpaczy. - O co mu chodzio? Jak mg zrobi co tak strasznego? - Wida by bardzo zagniewany - odpar prawnik. - Naprawd sdz, e zmieniby zdanie natychmiast po tym, jak zgodziaby si polubi kogo innego. Aleksandra potara czoo, jakby bolaa j gowa. - No c - powiedziaa. - Najpierw naley chyba poinformowa jego lordowsk mo o wszystkich konsekwencjach, jakie wi si ze spadkiem. Po wiedz mu o klauzuli ju dzi wieczorem, po kolacji. Nie moemy duej tego przed nim ukrywa. Taylor skoni posusznie gow. - Uczyni to, pani. W tej samej chwili do salonu wesza gospodyni Gayles.
71

- Och, lady Aleksandro - zacza pospiesznie. Tak si ciesz, e udao mi si pani znale. Czy mo e mi pani powiedzie, co mam zrobi z panem Ala nem MacDonaldem? - A na czym polega problem, pani Moreton? spytaa Aleksandra z lekk irytacj. - Jego lordowska mo twierdzi, e pan MacDonald jest jego przyrodnim bratem, ale ten czowiek zamierza spa w pokoju jego lordowskiej moci i pe ni obowizki lokaja. - Pani Moreton najwyraniej nie potrafia sprosta tak zawiej sytuacji. - Z kim on waciwie ma jada? Z rodzin, czy ze sub? Aleksandra popatrzya na Taylora. - Podrowa pan z lordem Hartford i panem MacDonaldem. Jaka waciwie jest relacja midzy jego lordowska moci a jego przybranym bratem, ktrego nam tu przywiz? Ten czowiek nie ubiera si jak dentelmen. - Z tego, co wiem, matka jego lordowskiej moci umara przy jego narodzinach. Dlatego trafi pod opiek matki Alana MacDonalda - odpar Tay lor. - Jak si okazuje, jego lordowska mo wycho wywaa zarwno rodzina MacDonaldw, jak i jego wasny dziadek. Aleksandra miaa niezwykle ponur min. - Czy to oznacza, e ten Alan MacDonald oczeku je zaproszenia do stou w salonie? Taylor umiechn si uspokajajco. - Alan nigdy nie mie si rwna z przyszym Mac-Mhic-Donnailem. Czuby si absolutnie fatalnie w twojej jadalni, pani. - Mac-Mhic-Donnail? - powtrzya lady Aleksan dra. - O czym pan mwi? - Mac-Mhic-Donnail to celtycki tytu naczelnika klanu MacDonaldw z Glen Alpin, lady Aleksandro. 72

- Dobry Boe. - Pani? - ponaglia gospodyni, absolutnie zdecy dowana uzyska odpowied na swoje pytanie. Gdzie powinien jada ten MacDonald? - Prosz zaprosi jego i Stokesa do swojego salo niku - zdecydowaa Aleksandra. Takie postawienie sprawy najwyraniej nie uszcz liwio pani Moreton, ktra jednak skonia si Alek sandrze i wysza. Taylor by zdania, e Alan czuby si lepiej w kuch ni ni w salonie gospodyni, lecz rozumia, e poprzez swoj decyzj Aleksandra chce podwyszy status Szkota do poziomu lepszych sucych, tote zacho wa milczenie. Alan musia sam zadba o swoje sprawy.
* * *

Jedyn osob, ktra przeywaa przyjazd Nialla boleniej ni Aleksandra, by Geoffrey. On rwnie modli si o to, by si okazao, e Niall jest onaty. Wiadomo, i nowy hrabia Hartford pozosta kawa lerem, stanowia dla niego ciki cios. - To okropny arogant - powiedzia Geoffrey do matki, gdy wreszcie zosta z ni sam na sam. Aleks nigdy za niego nie wyjdzie. - Decyzje Aleksandry ju ci nie dotycz - zauwa ya spokojnie pani Wilton. - Spotka ci z pewno ci okropny zawd, ale ju nic na to nie poradzimy. Nie jeste hrabi i nie polubisz Aleksandry. Musisz przyj do wiadomoci fakty i zaj si swoj przy szoci. Na blad twarz Geoffreya wypyny rumiece. - Ale moe ona wci pragnie mnie polubi. Przez ostatnie par miesicy stalimy si sobie bar73

dzo bliscy i jestem pewien, e ona woli mnie od MacDonalda. Pani Wilton poprawia si w fotelu. - Nie moecie si pobra - powiedziaa zmczo nym gosem. - adne z was nie ma pienidzy. Geoffrey sta na wprost kominka. - Ja odziedziczyem Highgate - powiedzia. - Przez rozrzutno twojego ojca Highgate ma ca kowicie zaszargan hipotek - odpara matka Geoffreya jeszcze bardziej zmczonym gosem. - Musisz polubi kobiet z pienidzmi, a Aleksandra powin na sobie poszuka majtnego ma. Zapomnij o niej, Geoffrey. Wyjedziemy natychmiast z Gayles i wrcimy do domu. - Nie wolno nam tego zrobi. Kto przecie musi dotrzymywa towarzystwa Aleks. Nie moe zosta sama z tym czowiekiem. Na chwil zapada cisza. - Dobrze - odpara w kocu pani Wilton. - Zosta n w Gayles, ale ty wracaj do domu. - Nie. Nie opuszcz Aleks, mamo. Rozumiem, co mwisz, ale dopki ona bdzie mnie potrzebowaa, zostan. Pani Wilton przymkna oczy i nic nie odpowie dziaa.
* * %

Aleksandra doznaa ogromnej ulgi, gdy w salonie pojawi si Niall - ubrany do kolacji w dwurzdowy frak, nieskaziteln bia kamizelk, koszul i krawat oraz dugie spodnie ze specjalnym strzemiczkiem pod butem, ktre zapobiegao zgnieceniom nogawek. Krj i jako ubrania, ktre - cho nie byo dzieem krawca z Bond Street - wydaway si cakiem znone. 74 ~

Jej chwilowa aprobata dla Nialla stopniaa jednak cakowicie na widok Fergusa i Flory. Pani Wilton nie udao si stumi okrzyku przeraenia. miertelnie baa si psw. Geoffrey przedstawi nowego hrabiego matce i wyjawi jej obawy. - Nic pani nie zrobi - owiadczy Niall, patrzc na Luiz Wilton w sposb, jaki Aleksandra natych miast uznaa za pogardliwy. - S dobrze wychowane. - Z pewnoci - odpara sabo pani Wilton. Aleksandra miaa zamiar wyrazi nadziej, e Niall oszczdzi im towarzystwa psw w jadalni, ale zrezygnowaa. Nie ma sensu prowokowa kolejnego afrontu - po mylaa ponuro. Stokes pojawi si w drzwiach i zaanonsowa kolacj. - Jeli zechcesz mi towarzyszy, kuzynie, Geoffrey bdzie mg asystowa matce - powiedziaa sztywno. - Oczywicie - odpar Niall i poda jej uprzejmie rami. Taksujc go wzrokiem, dostrzega, e i on si jej przyglda. Ich spojrzenia si spotkay. Oczy Nialla nie byy jednak brzowe, jak jej si wydawao, ale niebieskie. Poczua jedno mocne uderzenie serca, a potem je go przyspieszone bicie. Aby pokry nage zmiesza nie, pooya do na rkawie fraka Nialla i ruszya w kierunku rodzinnej jadalni. Za nimi podyy psy. - Tu przyjmujemy goci - wyjania, gdy mijali po kj pooony obok rodzinnej jadalni. - St jest rzeczywicie zbyt duy dla rodziny - od par. Gos mia gboki, lecz czysty. Aleksandra popatrzya na dugi mahoniowy st, wok ktrego ustawiono dwadziecia cztery krzesa ~75 ~

obite brokatow tapicerk. Nad jego byszczc po wierzchni wisiay dwa krysztaowe yrandole. W ogromnym lustrze w zoconych ramach wiszcym nad kominkiem pojawio si na chwil ich odbicie. Sigaa mu gow do podbrdka. Jako wysoka kobie ta nie ustpowaa dotd wzrostem a tak bardzo ad nemu mczynie i przy Niallu nie czua si dobrze. Zdja rk z jego ramienia, kiedy tylko weszli do ja dalni. St nakryto na pi osb, dostawki nie byy potrzebne. - Panie - odezwaa si Aleksandra i wskazaa mu krlewskim gestem miejsce u szczytu stou. Sama spocza na wprost Nialla, Geoffrey i jego matka zasiedli przy prostopadym boku, a Taylor na wprost. Psy objy wart przy krzele swego pana. Podano zup. Gdy Aleksandra uniosa yk, po czua na sobie spojrzenie Nialla. Opucia zatem r k i spojrzaa na niego pytajco. W jego niebieskich oczach tlia si wyrana dezaprobata. - Nie odmawiacie modlitwy przed posikiem? Popatrzya prosto w aroganck twarz nowo odna lezionego kuzyna. - Chcesz odmwi modlitw dzikczynn? - spy taa. - Z pewnoci naley podzikowa panu za ask strawy - odpar - W porzdku. - Aleksandra splota rce na podoku. - Odmwisz modlitw, panie? Skoni gow. - Dziki Ci, Panie, za miniony dzie i Twe hojne dary, ktre teraz bdziemy spoywa - powiedzia. - Amen - odparli chrem Aleksandra, Geoffrey, pani Wilton i Taylor. Aleksandra ponownie wzia do rki yk i zacz a je.

Posiek przebiega w napitej atmosferze. Rozmo w podtrzymywali tylko pani Wilton i pan Taylor ona wypytywaa o szkocki krajobraz, on udziela wy czerpujcych odpowiedzi, podajc najdrobniejsze szczegy. Od czasu do czasu Geoffrey i Aleksandra wtrcali jakie uprzejme komentarze. Nowy hrabia jad, karmi psy prosto z talerza i od zywa si jedynie wwczas, gdy zadawano mu pyta nia. Aleksandra uznaa jego maniery za skandalicz ne. Pod wpywem chwili zapomniaa o ukochanym spanielu, z ktrym spaa przez cae dziecistwo w jednym ku, i patrzya z potpieniem w oczach na ogromne, dobrze wychowane psy, ktre siedziay bez ruchu u stp swego pana. Fergus i Flora pozwa lay sobie tylko na lekkie machnicia ogonem, by wy razi w ten sposb wdziczno za otrzymany posi ek. Powodw maomwnoci Nialla nie upatrywaa, rzecz jasna, w braku pewnoci siebie. Jego ironicz na mina, z ktr przysuchiwa si jej rozmowie, przyprawiaa Aleksandr o lekkie wierzbienie rk. W kocu podano i zjedzono deser, tote wstaa i opucia jadalni w towarzystwie pani Wilton, po zostawiajc swego nieznonego kuzyna przy kielisz ku porto, skazanego na opowieci Taylora. Obie damy uday si do salonu na grze, wci zwanego wielk komnat. Okna tego przybytku zdo biy witrae, ilustrujce genealogi rodu Wiltonw. Obite boazeri ciany zdobia sztukateria, a w caej ogromnej komnacie dominowa wybujay kominek z czarnego marmuru. W salonie stao zabytkowe, obite zielonym aksamitem krzeso paradne nalece do pierwszego hrabiego Hartford, lecz pozostaa cz umeblowania miaa bardziej wspczesny cha rakter, z pianinem wcznie.

~ 76 ~

Gayles zbudowa przodek Aleksandry, John Wilton, za czasw panowania Elbiety I. On sam urodzi si w skromnym majtku oddalonym od Gayles o trzy mile. Po uzyskaniu znaczcej pozycji na dwo rze krlewskim powrci w swe rodzinne strony i zbudowa Gayles - szko na szyby w ogromnych oknach powstao w jego wasnej fabryce, zdobienia wykonano z alabastru z Derbyshire, rwnie z ka mienioomw Wiltona w Derbyshire pochodzi mar mur na kominki. Aleksandra popatrzya na portret Johna Wiltona. Myl, e jej rodzina mieszkaa w tym domu po nad dwiecie lat sprawiaa jej ogromn przyjemno. Obrzydzeniem natomiast napawa j fakt, i cakowi cie obcy czowiek, ktry sam siebie nazywa MacDonaldem, obejmie w posiadanie cay rodzinny majtek. Co on zamierza zrobi z Gayles? - Bardzo mi przykro, e caa ta sprawa przybraa tak niekorzystny obrt - powiedziaa pani Wilton. Naprawd le si stao, zarwno ze wzgldu na cie bie, jak i na Geoffreya. Aleksandra nie chciaa jednak roztrzsa swoich problemw, wic umiechna si tylko uprzejmie. - Zagra ci co, kuzynko Luizo? Moe muzyka oderwie nasze myli od codziennych problemw. Pani Wilton skina gow na znak aprobaty i od wzajemnia umiech Aleksandry. Ta bya wanie w poowie sonaty Mozarta, gdy do pokoju wszed Stokes. Na jego widok natychmiast przerwaa wystp. - Lady Aleksandro - odezwa si Stokes swoim spokojnym, dwicznym gosem. - Jego lordowska mo prosi, by przysza pani do bkitnego saloniku. Serce Aleksandry zaczo bi jak oszalae.

On wie - pomylaa i zagryza wargi. Co zamie rza? Zdobya si jednak na spokj, odpowiedziaa lo kajowi, wstaa i wygadzia spdnic eleganckiej, g boko wycitej w sukni w kolorze bzu. Gdy schodzia po schodach, czua drenie rk i przyspieszone bicie serca. Zanim wesza do saloniku, zatrzymaa si na chwil, by jako si pozbiera.. Sta przy oknie i patrzy na toncy w pmroku ogrd. By sam. - Chcia si pan ze mn widzie, milordzie? - spyta a drcym gosem, co j sam przyprawio o irytacj. Odwrci si do niej z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Absolutnie nie miaa pojcia, o czym moe myle. - Tak - odpar. - Mamy par spraw do omwienia. Aleksandra zatrzymaa si zaledwie dwa kroki za progiem, tote od Nialla dzielia j caa dugo ogromnego perskiego dywanu. - Rozumiem, e pan Taylor, poinformowa ci, pa nie, o klauzuli zawartej w testamencie ojca? - Owszem. - Powinien by to zrobi znacznie wczeniej, ww czas, gdy powiadomi ci o spadku. Nie rozumiem, dlaczego zwleka. Otaksowa j wzrokiem - od stp obutych w pan tofle koloru koci soniowej po czubek elegancko ufryzowanej gowy. - Ja si chyba domylam. Co w jego spojrzeniu sprawio, e zapragna wyj z pokoju. Zamiast tego uniosa dumnie pod brdek i postpia par krokw naprzd. - To jest naprawd okropne nieporozumienie. Oj ciec chcia, ebym polubia Geoffreya. Nie zamie'"* 79 ^
x r

~78 ~

ciby takiej klauzuli w testamencie, gdyby wiedzia o twoim istnieniu. Unis jedn brew, co nadao jego twarzy jeszcze bardziej arogancki wygld. - Taylor twierdzi, e w klauzuli wymienia si sid mego hrabiego. Nie ma adnego konkretnego nazwi ska. - Za co on sam ponosi ca odpowiedzialno odpara gorzko Aleksandra. - Przecie sam sporz dzi ten nieszczsny zapis i popeni bd, nie precy zujc dokadnie, kogo mam polubi. Mona by s dzi, e w tej sytuacji postara si nas wycign z tych tarapatw, ale najwyraniej nie jest wystarczajco kompetentny, aby si tego podj. Czoo Nialla przecia gboka zmarszczka. - Prbowaa zasign opinii innych prawnikw, pani? - Rozmawialimy z wieloma, milordzie. Wszyscy s zdania, e klauzula jest prawomocna. Wymamrota co pod nosem w obcym jzyku i od szed od okna. - Spocznij, pani. Musimy o tym porozmawia. - Nie ma o czym - odpara, nie ruszajc si z miej sca. - Z pewnoci nie zamierzam ci polubi. Zignorowa jej sowa i usiad na jednym z krzese stojcych obok stolika z ranego drzewa. Na czer wono-czarnej szachownicy wymalowanej na blacie przygotowano pionki do gry. Aleksandra zerkna w stron kominka i po raz pierwszy zdaa sobie spra w z tego, e towarzysz im psy. Dwa wspaniae wy y rozoyy si wygodnie przy ogniu i wydaway si pogrone we nie. Przeniosa spojrzenie na Nialla i poczua, jak budzi si w niej gniew. Bez sowa prze cia pokj i usiada w fotelu po przeciwlegej stro nie stolika.

- Szkoda, e nie jestem onaty - powiedzia. - Jak si okazuje, rozwizaoby to spraw klauzuli. - W istocie - odpara ostro. - Przecie powiniene by ju dawno zaoy rodzin. Dlaczego tego nie zrobie? - A ty, pani? - odci si natychmiast. - Taylor twierdzi, e masz ju dwadziecia jeden lat. Ta uwaga doprowadzia j do furii. - Nie twoja sprawa, dlaczego nie wyszam za m. - Jednak sdz, e moja - warkn. - Gdyby bya matk, nie znalazbym si teraz w tak paskudnej sytuacji. Aleks postukaa w porcz fotela i pomylaa, e w stosunku do takiego dzikusa nie warto si sili na uprzejmoci. - Potrzebujesz pienidzy? - spytaa bez ogrdek. - Oczywicie - odpar z irytacj. - A jak sdzisz, po co tu przyjechaem? Nie zamierzam zosta an gielskim lordem. Przyjechaem, bo potrzebuj pie nidzy na Glen Alpin. Zerwaa si z miejsca. - Co? Chcesz zabra moje pienidze i wyda je na swoje szkockie ziemie? - Zgadza si - potwierdzi z charakterystyczn piewn intonacj, ktra z zupenie niezrozumiaych powodw zacza si jej podoba. - Chc wprowadzi do Glen Alpin now ras byda, a nie mam pienidzy na zaoenie hodowli. Jak ostatni gupiec zaoyem, e gdy zostan angielskim hrabi, bd na tyle boga ty, eby zrealizowa niektre ze swoich projektw. Zmarszczy brwi, co nadao mu typowo krlewski wy gld. - A teraz si okazuje, e wszystkie te pienidze s cile zwizane z tob. Jego sowa nie zabrzmiay zbyt pochlebnie. Przez chwil patrzyli na siebie w milczeniu nad szachowni~ 81 ~

~8o ~

c. W powietrzu wyranie czaia si wrogo i co, o czym Aleksandra wolaa nie myle. - Jak si okazuje, oboje nie mielimy racji. Pukiel wosw, ktrego nie zaczesaa do gry, upinajc wosy do kolacji, askota jej policzek, wic od garna go za ucho. Niall ledzi wyranie ruchy jej palcw. - Z tego wynika, e Klub Jedziecki niezmiernie si wzbogaci - rzeka twardo. Skrzyowa rce na piersiach. Mia szczupe do nie, ktre jednak wyglday na przyzwyczajone do pracy. - Bya gotowa polubi Geoffreya - powiedzia. Dlaczego wic nie mnie? Popatrzya na niego, jak na wariata. - Bo mi si nie podobasz - odpara z furi. - Chyba nic na to nie mog poradzi - powiedzia z wyranym rozbawieniem. - Istotnie nie - potwierdzia. - Posuchaj. O ile dobrze rozumiem, sytuacja wy glda nastpujco: odziedziczyem ca mas nieru chomoci, ktrych nie mog sprzeda, gdy s cile zwizane z tytuem. Tobie natomiast przypada w udziale stadnina oraz ogromna suma pienidzy. Stadnin zreszt te moesz sprzeda. Wejdziesz jednak w posiadanie swojej czci majtku pod wa runkiem, e wyjdziesz za mnie za m. Czy rozumu j waciwie? Patrzya na jego do bez obrczki. -Tak. Postuka palcami. - Sdz, e mam dwie moliwoci. Albo polubi ciebie, dziki czemu zyskam dostp do pienidzy ze stadniny i inwestycji, albo wycisn z Gayles ostatnie grosze i kupi za nie bydo dla Glen Alpin. 8*2

Aleksandra zerwaa si z miejsca. - Nie zrobisz tego. Dochody z farm maj by wy korzystane z poytkiem dla majtku. Wsta z miejsca. - Tyle e dochody uzyskane z Gayles, jak rwnie innych majtkw, nale do mnie. Wiem to od pa na Taylora. Jestem hrabi, do mnie naley ziemia i nic nie moe tego zmieni. Czybym si myli? Zapada cisza. - Nie mylisz si - odpara Aleksandra przez zby. - A ty, pani - cign znienawidzony kuzyn - te masz dwie moliwoci. Moesz wyj za mnie za m, odebra swj spadek i y na poziomie, do ktrego jeste przyzwyczajona. Albo ograniczy si do sche dy po matce, co, jak twierdzi pan Taylor, z pewnoci ci nie zadowoli. - Jest jeszcze trzecia moliwo - wybuchna. Mog polubi kogo innego. Nigdy przedtem nie widziaa tak ciemnoniebie skich oczu. - Nie masz posagu. - Ale nie wszyscy angielscy dentelmeni s tak in teresowni jak ty, panie - odpara lodowato. Przeczesa palcami gste, czarne wosy. - Chyba nie wyraziem si jasno. Kiedy mwi o naszym lubie, mam na myli ukad handlowy. Zmruya oczy. - Co przez to rozumiesz? Jego twarz znw przybraa typowy, sardoniczny wyraz, ktry ju zdya znienawidzi. - To, e odbdziemy ceremoni zalubin, odbie rzemy swj spadek, a potem kade z nas pjdzie w swoj stron. - Oczy byszczay mu mocno. Uwierz mi, droga pani, e mam tak sam ch zo sta twoim mem, jak ty moj on.

Wbrew jakimkolwiek prawom logiki Aleksandra poczua si nagle mocno uraona. - Ja z pewnoci nie mam ochoty wychodzi za ciebie za m. Lecz gdyby do tego doszo, musisz przyj do wiadomoci, e nie bd z tob spa. Ni gdy- W porzdku - odpar. W pokoju znw zalega pena napicia cisza. - Jak to sobie waciwie wyobraasz? - spytaa. Wzruszy ramionami. - Najpierw powinnimy chyba zaprosi Taylora i spisa kontrakt dotyczcy spraw finansowych. Wy daje mi si, e masz prawo do poowy majtku. - Jeste a nazbyt askawy - odpara jadowicie. - Mwiono mi to wielokrotnie - potwierdzi. Aleksandra zacisna pici. - Kiedy ju zaatwimy sprawy finansowe, po pro stu pjdziemy do kocioa i wemiemy lub. Nale do kocioa episkopalnego, wic nie dziel nas adne rnice religijne. - Co za szczcie - zakpia. - Te mi si tak wydaje. Zagryza usta, niezdecydowana, jak powinna po stpi. - A potem, kiedy ju si pobierzemy? Wemiesz pienidze i wrcisz do Szkocji? Pomylaa, e gdyby rzeczywicie tak zrobi, cay ten pomys miaby sens. To prawda, nie miaaby ni gdy prawdziwego ma, ale za to dostaaby Gayles. - Nie od razu - odpar, zakcajc t chwil bo giego spokoju. - Chc obejrze angielskie bydo, by zdecydowa, ktra rasa bdzie si najlepiej rozwijaa w Glen Alpin. Potem musz dokona zakupu stada hodowlanego. I dopiero wwczas wrc do Szkocji. - Na zawsze? - spytaa z nadziej. 84

- Z pewnoci nie mam ochoty zostawa tutaj odpar, obrzucajc komnat pogardliwym spojrze niem. - W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak rozway twoj propozycj. - Zrb to - odpar. - Podszed do stolika i stan obok Aleksandry. Nie uda ci si mnie zastraszy - pomylaa, wbijajc miae spojrzenie w twarz Nialla. Przez chwil mierzyli si wzrokiem, a atmosfera bya taka, e gdyby zapali zapak, z pewnoci do szoby do wybuchu. W oczach Nialla zapon bkit ny blask, zaraz potem mczyzna skrzywi si lekko i cofn o krok. Serce Aleksandry walio jak motem. On to rwnie czuje - pomylaa. W mylach miaa kompletny zamt. - Dokd mog zabra psy na spacer? - spyta. - Moesz wyj tdy, obej dom i wyprowadzi je do ogrodu - powiedziaa. Skin gow, odwrci si i cicho gwizdn. Dwa kudate psy przecigny si leniwie i podeszy do swego pana. Niall pchn szklane drzwi i nie m wic ju ani sowa, wyszed. Aleksandra podniosa rce do twarzy. Zdaa sobie spraw, e dry na caym ciele, co doprowadzio j do wciekoci. Wyprostowaa ramiona i posza szuka Jamesa Taylora.

7
Tej nocy dugo nie moga zasn - rozwaaa propozycj Nialla. Odnosia wraenie, e z finanso wego punktu widzenia pomys ma sens. Co jednak oznaczaby dla niej osobicie? Gdyby Niall dotrzy ma sowa, zabra poow pienidzy i wrci do Szko cji, ona w zasadzie zostaaby wdow. Wiele kobiet marzyoby wrcz o takiej sytuacji. Korzystaaby z wszelkich swobd, jakie byy przywilejem kobiet zamnych, a nie ciyyby na niej adne obowizki. Jeliby tylko zachowywaa odpowiedni dyskrecj, mogaby mie tylu kochankw, ilu tylko by chciaa, i nikt nawet nie mrugnby okiem. Ponadto zacho waaby pen kontrol nad pienidzmi, jak rwnie ogromnym majtkiem hrabiego. Skoro ju musiaa polubi mczyzn, ktrego nie darzya uczuciem, by to chyba jedyny sposb. Problem polega jednak na tym, e Aleksandra nie chciaa wychodzi za m bez mioci. T wanie po staw, odrzucajc tylu godnych uwagi konkurentw, doprowadzia do furii swojego ojca. A teraz ten ob cy czowiek, o zacitej twarzy i aroganckim sposobie bycia, proponowa, eby wzili lub. ~86 ~

Ja mu si nawet nie podobam - mylaa, skulo na pod niebiesk atasow kodr. -A on nie podoba si mnie. W kocu zapada w niespokojny sen, peen dzi wacznych majakw. Gdy si obudzia, staa ju nad ni pokojwka, ktra stawiaa jej wanie przy ku filiank czekolady. - Meg... - zwrcia si do niej Aleksandra zaspa nym gosem. - Ktra godzina? - Prawie dziewita, pani - odpara kobieta. - Dobry Boe - westchna Aleksandra. Zawsze wstawaa przed sm. Zerkna w stron okna, wci zasonitego firan kami, i zadaa typowe angielskie pytanie. - Jak mamy pogod? - Wspania, milady. Jakie ubranie przygotowa? yczy pani sobie strj do jazdy konnej czy sukni po rann? Aleksandra podesza do okna. Odsonia zasony i jaskrawe soce zalao pokj. Na dworze dwch mczyzn w towarzystwie dwch ogromnych psw chodzio midzy elbietaskimi pawilonami stojcy mi na skraju dziedzica. Jeden z nich by bardzo wy soki, ubrany w brzowy paszcz do konnej jazdy, dru gi mia na sobie typowy strj parobka. Byli to Niall i Alan MacDonaldowie, gboko po greni w rozmowie; psy, po przymusowym postoju pod szczeglnie zachcajco pachncym krzacz kiem, nie odstpoway ich ani na krok. Niebo byo czyste, gboko niebieskie, soce rozwietlao ruda w sier psw i wosy Nialla. Aleksandra dostrzega, e na dziedzicu do m czyzn doczy Gerald Mason, rzdca jej ojca. Za mienili ze sob par sw, po czym Niall i Mason we szli do domu, a Alan zabra psy za dom.

~ 87 ~

Aleksandra wesza do garderoby, gdzie Meg po moga jej woy mulinow sukni o podwyszonej talii, przybran maymi, rowymi kwiatkami. Tak przyodziana zesza do jadalni. - Gdzie jest jego lordowska mo? - zagadna pierwszego z napotkanych lokajw. - Zapewne w gabinecie z panem Masonem, lady Aleksandro - pada uprzejma odpowied. Aleksandra zacisna usta. Fakt, e Niall odbywa wanie narad z rzdc jej ojca, uwiadomi jej bo lenie, do kogo naley Gayles. Stracia apetyt. Wypia troch kawy, wysza z jadalni i skierowaa si w stron tylnego wejcia, gdzie spotkaa Alana MacDonalda wchodzcego wanie do domu z psami. - Dzie dobry, lady Aleksandro - powiedzia grzecznie. Nie uy jednak tytuu milady", tylko jej pierw szego imienia i patrzy na ni w sposb, na jaki zwy ky sucy nigdy by sobie nie pozwoli. - Dzie dobry, panie MacDonald - odezwaa si lodowatym tonem i zerkna na psy. - Mam nadzie j, e zabiera je pan do kuchni. - Niall kaza mi je przyprowadzi - odpar Alan, nie odrywajc od niej ciemnych, piwnych oczu. Szlachetne nozdrza Aleksandry drgny lekko. - Rozumiem, e jego lordowska mo przebywa w biurze - powiedziaa, silc si na spokj, i skina na sucego. - George wskae panu drog. Alan patrzy na ni jeszcze przez chwil, po czym odwrci si i ruszy do gabinetu za sucym odzia nym w zoto-zielon liberi, obowizujc od wie kw w majtku Wiltonw. Patrzc za tym skromnie ubranym czowiekiem, ktry nazywa hrabiego jego pierwszym imieniem, Aleksandra poczua nagy przypyw zoci.

* * *

Niall konferowa z panem Masonem przez cay ra nek. Aleksandra nie miaa co do tego adnych wtpli woci, poniewa spdzia ranek w pokoiku pooo nym w przybudwce akurat na wprost gabinetu. Ostatnio pokoik ten suy jej za specjalny gabinecik, w ktrym robia rachunki, spotykaa si z gospodyni, kucharzem i kamerdynerem. Tego ranka siedziaa przy eleganckim francuskim biurku, lecz nawet nie otwieraa ksig rachunkowych; nie odrywaa wzroku od gabinetu, gdzie otwarto okna tak, by rzekie po ranne powietrze bez przeszkd wpadao do rodka. Obserwowane przez ni osoby wyszy z gabinetu dopiero po dwunastej. Aleksandra zamkna po spiesznie ksik, w ktrej nie zrobia ani jednej no tatki, po czym - minwszy bkitny salonik i przed pokj - wesza do holu. Znalaza si tam dokadnie w takim momencie, by spotka Nialla i rzdc, wy chodzcych wanie z przeciwlegego skrzyda. Psy nie odstpoway ng swego pana. - Pan Mason - powiedziaa z udanym zdziwie niem. - Nie miaam pojcia, e pan przyjecha. Zarzdca Gayles, krpy mczyzna o rumianej ce rze, z wygldu przypomina raczej farmera ni czo wieka interesu. Skoni si lekko Aleksandrze. - Przedstawiem wanie jego lordowskiej moci szczegy zwizane z odziedziczonym przez niego majtkiem, to znaczy jego rozmiary i kondycj finan sow, lady Aleksandro. - Rozumiem - odpara. - W domu jadam kolacj po poudniu, ale rozu miem, e tutaj ostatni posiek podaje si pnym wieczorem. Mam nadziej, e mona wczeniej co /je. 8g

~88 ~

- O pierwszej zostanie podany lunch - odpara zimno Aleksandra. - To dobrze. - Zwrci si do rzdcy. - Po lunchu moemy odby przejadk po majtku. - Oczywicie, milordzie - odpar Mason. Niall zaszczyci Masona i Aleksandr skinieniem gowy i odszed, a za nim podyy, jak cienie, psy. - To najgorzej wychowany mczyzna, jakiego znam - powiedziaa z wciekoci Aleksandra, kie dy tylko Niall znalaz si poza zasigiem suchu. - Jest nadzwyczaj inteligentny - odpar szczerze zarzdca. - Zadawa bardzo sensowne, wane pyta nia i chwyta wszystko w lot. Nie takiego komentarza oczekiwaa. - Jak mio - warkna. - Pani Moreton zaprowa dzi pana do pokoju, eby mg si pan umy przed lunchem. Zanim zarzdca zdoa odpowiedzie, Aleksandra odesza.
* * *

Rozmiar majtku wprawi Nialla w zdumienie. Sa mo Gayles skadao si z trzydziestu tysicy akrw zie mi uprawnej i lasw, gdzie mieciy si rwnie wioski i domy. Mimo i na podstawie dokumentw mg wnioskowa inaczej, Mason uwiadomi mu jednak, e wszyscy rolnicy i mieszkacy wiosek byli cakowicie zaleni finansowo od hrabiego. Niall dowiedzia si rwnie, e poza Gayles odziedziczy kamienic w Londynie, domek myliwski w Leicestershire, i dom w Bath, obecnie zamieszkany przez dwie starsze, nie zamne ciotki hrabiego, bez centa wasnego docho du, zdane wycznie na jego pomoc. W spadku otrzy ma rwnie may majtek w Kent i Hampshire.

Dochody uzyskiwane z majtku wydaway si Niallowi imponujce. Niemniej jednak wydatki hra biego byy rwnie ogromne. Lista osb zalenych od niego finansowo wydawaa si nie mie koca. Nie wiedzia, e przyjmie odpowiedzialno za tak wielu ludzi. Popoudniowa wyprawa z Masonem uwiadomia mu jeszcze dogbniej rnice pomi dzy dochodami angielskiego waciciela ziemskiego a czonkami jego wasnego klanu. Gospodarstwa, ktre pokazywa mu Mason, obfitoway w bogactwa, o jakich jego ziomkom nawet si nie nio. Nawet ko niom z Gayles lepiej si wiodo. Konie, jakie obejrza w stajniach, wprawiy go w stan lekkiego osupienia. Przyzwyczai si do ku datych, przysadzistych kucykw yjcych w Szko cji. On sam oczywicie jedzi na koniach o nor malnych wymiarach, ale te eleganckie, arystokra tyczne zwierzta o dugich, wskich pyskach byy zupenie niezwyke. Wydawa by si mogo, e to zupenie inna rasa zwierzt ni znane mu wierz chowce ze Szkocji. Tak samo zreszt jak Aleksandra, ktra naleaa do zupenie innego gatunku kobiet ni dziewczyny, z jakimi dotd przestawa. Bya gadka, elegancka i pikna. Ci Anglicy wykorzystuj z pewnoci bogactwo swo jej ziemi - myla z uraz, przemierzajc swym zama szystym krokiem teren pomidzy stadnin i domem. Zda sobie nagle spraw, e Mason musi prawie biec, aby za nim nady, tote zwolni nieco tem po marszu i popatrzy na wschodnie skrzydo rezy dencji twardym, nieprzyjaznym spojrzeniem. Wiedzia od Masona, e w 1601 roku, gdy zbudo wano Gayles, wanie wschodnie skrzydo stanowio fronton domu. wieo odziedziczony dom kojarzy

si Niallowi ze stylizowan, redniowieczn rezyden cj. Rzeby, ktre, jak twierdzi rzdca, przedstawia y dziewi cnt, umieszczono nad wejciem i pomi dzy oknami na pitrze. W pozostaej czci domu wykorzystano w niezwykle pomysowy sposb co, co Mason nazwa motywami renesansowymi. Trzy pi tra oddzielone zostay klasycznym belkowaniem, a wykusze po obu stronach wejcia i obu skrzydach zwieczono frontonami. Niall nigdy dotd nie widzia takiego domu. Ogromne szkockie rezydencje przypominay raczej kamienne zamczyska, tak jak jego wasna Eilean Darrach. W towarzystwie Masona pokona pi stopni pro wadzcych na werand i przez bogato rzebione drzwi wszed do rodka. Aleksandra staa wewntrz, pod piknym gipsowym zdobieniem przedstawiaj cym herb Wiltonw. Dhe, ale ona pikna! Ta myl bya mu niemale wstrtna. Niall nie zmierza dopatrywa si w swej angielskiej kuzynce niczego, co byoby godne podziwu. Jeli musia przej przez ceremoni zalubin, by dosta swoje pienidze - zamierza to zrobi. Lecz nie zamierza z ni mie nic wsplnego - ani z ni, ani z adnym jej bogatych ziomkw. Aleksandra popatrzya na niego spojrzeniem zimniejszym ni nieg pokrywajcy wierzchoek Ben Navis. al mi mczyzny, ktry bdzie musia jej powierzy ogrzanie swego oa - pomyla cynicznie Niall. - Przyszed pan Taylor - powiedziaa. - Chce si z nami zobaczy. Niall zamierza wanie przemyle wszystko, cze go si tego dnia dowiedzia, wic w odpowiedzi zmarszczy tylko niecierpliwie brwi.

Oczy Aleksandry przybray jeszcze bardziej lodo waty wyraz. Na powitanie Nialla wybiegy Fergus i Flora. W chwil pniej usyszeli gos Alana przywoujcy psy do tylnego wejcia. Psiaki byy mokre, ich rdzawa sier kleia si do drobnych koci. Przylgny do ng Nialla, moczc mu buty i spodnie. - Chciaem je zabra do kuchni, ale ci zobaczyy - wyjani po celtycku. - Gdzie si tak zamoczyy? - spyta Niall w tym sa mym jzyku. Nie wykona adnego ruchu, by ode pchn psy. - Zabraem je na chwilk nad to bajoro ze sztucz nym wodospadem - odpar Alan. - No i popeniy bd, bo zaczy si ugania za abdziami. Dhe, ale to s paskudne stworzenia. - Mam nadziej, e moje psy nie zjady tych gu pich ptakw - mrukn Niall. Jego przybrany brat pokrci tylko gow. - Prawd mwic, obawiam si, e to abdzie wy gray bitw. Niall wyobrazi sobie swoje myliwskie kudate psy w starciu z eleganckimi abdziami i wyszczerzy z by w umiechu. Alan odwzajemni umiech. - To bardzo ekstrawaganckie miejsce - powiedzia. - Owszem - odpar Niall. - Lepiej zabierz psy do kuchni, eby wyschy. Jeli zaczn otrzsa si z wody w salonie albo wyciera w dywan, lady Alek sandra na pewno zemdleje. Mczyni znw wymienili umiechy, po czym Alan zawoa Fergusa i Flor, a psy odwrciy si po susznie i poszy do kuchni. - Alan zabra Fergusa i Flor nad jezioro - wyja ni Niall. - Zanim wpuci je do domu, musi si upewni, e s suche.

Cienka linia przecia czoo Aleksandry. Skina gow. - Czego znowu chce Taylor? - westchn Niall. - yczy sobie widzie nas oboje jednoczenie. W jej gosie brzmiaa dziwna rezygnacja. - Dobrze. W takim razie chodmy. - Jest w bkitnym saloniku - powiedziaa i posza przodem.
* * *

Wchodzc do salonu, Aleksandra wci prbowa a otrzsn si z wraenia, jakie wywar na niej umiech Nialla. Ten umiech zmienia ca jego twarz - pomylaa. Z umiechem na twarzy wcale nie wy glda arogancko. Wyglda modo i emanowa ra doci ycia. Ta odmiana wprawia j w zdumienie. Akurat dokadnie w tym momencie Niall przesta si umiecha. Zamiast tego wbi wzrok w wyranie oniemielonego tym spojrzeniem Taylora, ktry na ich widok zerwa si z miejsca. - O co znowu chodzi, panie Taylor? - spyta Niall. Prawnik ypn na niego ponuro. - Przykro mi, e zakcam panu spokj, ale otrzy maem wiadomo, na ktr pan, milordzie, i lady Aleksandra powinnicie natychmiast zareagowa. Niall podszed bez sowa do okna i otworzy je na ocie. Do pokoju wpado przejmujce powietrze, wydymajc delikatne jakobiskie zasony. - Te zasony s bardzo cenne i stare, panie - po wiedziaa Aleksandra gosem zimnym jak wiatr wpa dajcy do pokoju. - Nie powinny by naraone na ta kie podmuchy. - Wszystko w tym domu jest cenne i stare - mruk n Niall. - To muzeum.

Aleksandra poczua przypyw irytacji, jak zawsze wtedy, kiedy kto czyni najmniejsz choby sugesti, e Gayles nie jest doskonae. - To dom dentelmena - mrukna przez zby. - Mo e nie jeste przyzwyczajony do takiego stylu, panie. - Z pewnoci nie przywykem do ycia w domu, w ktrym brak dostpu do wieego powietrza - od parowa. - Przecie to kwiecie, nie lipiec, na mio bosk! - warkna Aleksandra. - U nas okna s otwarte przez cay rok - poinfor mowa j Niall. - Tak jest o wiele zdrowiej. Aleksandra ju miaa otworzy usta, eby odpo wiedzie, gdy powstrzyma j kaszel Taylora. Zwrci a rozzoszczone spojrzenie ku prawnikowi. - Jeli zechcecie spocz... milordzie, milady, przeka wam wiadomo, jak otrzymaem rano z Klubu Jedzieckiego. Same sowa Klub Jedziecki zabrzmiay wystar czajco zowieszczo, by Aleksandra i Niall zdecydo wali si zaj miejsca na wprost Taylora. Okna pozostay otwarte. - No dobrze - zacz Niall. - C to za pilne wie ci, panie Taylor? Prawnik odchrzkn. - Wkrtce po mierci hrabiego powiadomiem Klub Jedziecki o klauzuli w testamencie. Poniewa klub zajmowa tam wane miejsce jako potencjalny spadkobierca, uznaem, e naley poinformowa je go przedstawicieli o zapisie. Niall i Aleksandra milczeli. - Poinformowaem ich rwnie, e klauzula w no wym testamencie dotyczy lubu lady Aleksandry z, jak wwczas sdzilimy, panem Geoffreyem Wiltonem. ~95 ~

Prawnik nerwowo przesun palcami po brzegu koperty, ktr trzyma w rku. - Kiedy mj wsplnik dowiedzia si o istnieniu nowego hrabiego, natychmiast poinformowa Klub Jedziecki o tej zmianie. W odpowiedzi uzyskalimy informacje od skarbnika klubu. Prawnik podnis kopert. - Po co te teatralne gesty? - spytaa cierpko Alek sandra. - Co dokadnie zawiera list? - Klub chce wiedzie, czy warunki zawarte w woli twego ojca zostan spenione, pani - wyjani najwy raniej speszony Taylor. Jedynym syszalnym dwikiem w pokoju by sze lest kotar poruszanych przez wiatr, ktry wpada do pokoju przez wci otwarte okno. W kocu przemwi Niall. - Ile mamy czasu na decyzj? - W maju minie osiem miesicy od mierci hrabie go - odpar prawnik. - A osiem miesicy to termin, jaki pozostawi hrabia lady Aleksandrze na zaznajo mienie si z jego wol. Jeli lady Aleksandra nie po lubi sidmego hrabiego Hartford w cigu siedmiu miesicy od mierci hrabiego, pienidze i stadni na przejd na wasno Klubu Jedzieckiego. Aleksandra przymkna oczy i wspara gow na czarnej jedwabnej poduszce krzesa. - To jaki koszmar - wymamrotaa z przestrachem. - Przykro mi, e pani zdenerwowaem, milady powiedzia Taylor. Min naprawd mia smutn. Musz jednak odpowiedzie lordowi Chisholmowi. Nazwisko Chisholma podziaao na Nialla jak wy buch wulkanu. - Chisholm? - zapyta ostro. - Jest pan pewien? Taylor i Aleksandra popatrzyli na niego z przera eniem. ^96

- No... tak... panie - wymamrota Taylor. - Hrabia Chisholm jest skarbnikiem Klubu Jedzieckiego. - Chisholm, hrabia Strathglass? - Sowa Nialla przypominay wystrza z armaty. - Chyba... tak. Jest rwnie mem crki hrabiego Benthama. - Co pan wie o lordzie Chisholmie? - spytaa Aleksandra swego kuzyna, ktry wyglda teraz jak chmura gradowa. - Tyle, e to jeden z najpodlejszych ludzi, jakich ziemia nosia - odpar gniewnie Niall. - To czowiek, ktry wygna swj rd ze Strathglass, ziemi zamiesz kiwanej przez nich od wiekw. A z jakiego powodu dopuci si tego ohydnego czynu? Aby sprowadzi tam owce. Mg otrzyma wicej pienidzy za owce ni od swoich pobratymcw, wic wygna ich i zmu si do emigracji do Nowej Szkocji. - Syszaam o szkockich czystkach - powiedziaa wolno Aleksandra. Niall popatrzy na Taylora. - Pamita pan te opuszczone doliny wok Glen Alpin? - spyta Niall Taylora. - Pamitam - przytakn prawnik. - Nale do Chisholma. Taylor wypuci z sykiem powietrze. - Ludzie tacy jak Chisholm nie powinni w ogle y - zawyrokowa Niall. - S jeszcze gorsi od Anglikw. Taylor i Aleksandra wymienili wymowne spojrze nia, lecz Niall by tak wzburzony, e adne z nich nie odwayo si przemwi. Niall wsta. - Pozwl, pani - zwrci si do Aleksandry. - T spraw musimy omwi na osobnoci. Aleksandrze nie przyszoby nawet do gowy, by pro testowa. Wstaa z krzesa, Taylor rwnie si podnis. '**' 97 '"*'

- Prosz tu zosta - nakaza mu Niall. - Niedugo z panem porozmawiam. - Tak, panie - odpar Taylor i usiad. Niall puci przodem Aleksandr i wyszli z pokoju. - Chodmy do ogrodu - zaproponowa, gdy ju znaleli si w holu. - Na zewntrz lepiej mi si myli. Za na sam siebie, Aleksandra wysza za nim po susznie do ogrodu zajmujcego dwudziestoakrowy teren na poudnie od posiadoci. Podobnie jak w in nych ogrodach tego typu, tak i tutaj roliny zasadzo no w ten sposb, by kada pora roku wniosa do nie go sw wasn feeri barw. Ogrd Gayles rni si jednak od innych tym, e skada si z wielu osob nych czci oddzielonych od siebie naturalnie bukszpanami, ostrokrzewem, cisami, brzozami i gra bami. Niektre z krzeww byy niskie, zaznaczay tyl ko granice poszczeglnych klombw, inne tworzyy wysokie ciany zieleni dzielce ogrd na swoiste po koje. Wielu rolinom nadano fantazyjne ksztaty. W kwietniowym socu ogrd wyglda piknie, lecz Aleksandra wci miaa na sobie przewiewn, porann sukni i czua nieprzyjemny chd na odso nitych ramionach. Teraz powioda Nialla w stron dziaki otoczonej cisami o koronach w ksztacie sto kw. Cisy chroniy teren przed oywczym, wiosen nym wiatrem. Wewntrz cisowego zaktka znajdowaa si ka mienna fontanna i kamienna ogrodowa awka. Ani Niall, ani Aleksandra nie wykonali adnego gestu, by usi. Oboje instynktownie wiedzieli, e awka jest zbyt krtka, by zapewni im dystans, jaki chcieli mi dzy sob zachowa. Stali na wprost siebie niczym dwaj przeciwnicy przed pojedynkiem. Oboje nie nosili nakrycia gowy, tote soce nadawao zoty poysk splotom Alek-

sandry i wydobywao mahoniowe refleksy z wosw Nialla. - Jestem gotw na wszystko, byle tylko ochroni te pienidze przed Chisholmem - powiedzia Niall. - To nie Chisholm dostanie spadek, ale Klub Je dziecki - odpara. Jego twarz bya pozbawiona wszelkiego wyrazu. Nie odpowiedzia. - O czym mwie dzi rano, panie, z panem Ma sonem? - Pokazywa mi ksigi buchalteryjne. - Zatem zdajesz sobie w peni spraw z rozmiaru odpowiedzialnoci, jaka na ciebie spada, panie - od para. - Mwisz z pogard o Chisholmie, gdy ten skrzywdzi swoich ziomkw. Jeli ukradniesz pieni dze potrzebne mieszkacom Hartford, by odda je swojemu klanowi, bdziesz winny tego samego prze stpstwa. - Jako nieszczeglnie wspczuj twoim ziom kom, pani. W porwnaniu z klanem z Glen Alpin wikszo z nich yje w krlewskich warunkach. - Nie wtpi - warkna. - My, tak pogardzani przez ciebie Anglicy, dbamy o naszych ludzi. Patrzy na ni dugo i nagle odniosa wraenie, e wyparowaa z niego caa zo. - Przepraszam - powiedzia. Mimo ogromnej ogady i wspaniaego wychowania nie wiedziaa, jak zareagowa. Skina wic tylko gow. - Aleksandro - odezwa si. Po raz pierwszy zwr ci si do niej po imieniu i z jakiej niezrozumiaej przyczyny rumiece wystpiy jej na policzki. - S dz, e powinnimy si pobra - cign. - To najlep sze rozwizanie wszystkich naszych problemw. Ja zdobd wystarczajco duo pienidzy, by tchn

nowe ycie w Glen Alpin, a ty zyskasz majtek dla siebie i Gayles. Nagle powiao chodem. Aleksandra roztara zzibnite rce. - Jednego problemu jednak nie rozwie - odrze ka spokojnie. - adne z nas nie pozostawi potomka, ktremu bdzie mogo przekaza spadek. Zmarszczy czoo, a potem, ku jej wielkiemu zdzi wieniu, rozpi guziki paszcza, zdj go z siebie, podszed do niej i zarzuci jej okrycie na ramiona. Paszcz Nialla by ogromny, siga jej niemal do ko stek. - Masz na sobie tylko t cienk sukni - powie dzia. - Nie powinienem by ci tu przyprowadza bez szala. Z paszcza Nialla wci bio ciepo. Jego gest wy da si nagle Aleksandrze niezwykle intymny. Pomy laa, e maestwo z nim moe okaza si trudne z wielu powodw. - Problem dziedzica dotyczy bardziej ciebie i Gay les ni mnie. W Szkocji nie jestemy zwizani ad nym prawem zakazujcym nam oddawa majtek obcym. - Musz przyzna, e pod tym wzgldem wasze prawodawstwo jest o wiele rozsdniejsze - powie dziaa cierpko. Na odsonitych ramionach czua gadk, ciep podszewk paszcza. Zagryza wargi. Moe bdziemy mogli wzi rozwd? - Nie sdz, by to rozwizao problem dziedzica odpar gadko. - Czy twj syn z kolejnego mae stwa otrzymaby w spadku Gayles? ypna na niego i nic nie powiedziaa. Oboje zna li odpowied na to pytanie. - Proponuj, abymy pokonywali przeszkody stop niowo - odpar przyjanie. - Na razie nie wolno nam
100 '"-'

dopuci do tego, by pienidze przeszy na wasno Klubu. - Unis brew. - Poza tym nie wydajesz si szczeglnie zainteresowana zampjciem. Rozu miem, e odrzucia ju wiele owiadczyn. Skrzyowaa ramiona na piersiach. - Zawsze zamierzaam jednak wstpi kiedy w zwizek maeski. Jego przyjazny ton nagle si ulotni. - Jeli oczekujesz ode mnie wspczucia, to pomy lia adres - powiedzia nagle. - Jeste siln, zdrow dziewczyn i nigdy w yciu nie musiaa brudzi so bie rk adn prac. Nigdy nie martwia si rwnie o nastpny posiek. Suknia, ktr masz na sobie, kosztowaa tyle, e za te pienidze jedna szkocka ro dzina mogaby przey co najmniej rok. Jeli wyj dziesz za mnie za m i odziedziczysz pienidze swo jego ojca, bdziesz dysponowaa bogactwem tak ogromnym, e niewyobraalnym wrcz dla jakiego kolwiek znanego mi czowieka. Moesz wci miesz ka w Gayles i krlowa w Hartford. Wydaje mi si, e dla ciebie zalety maestwa zdecydowanie prze waaj nad jakkolwiek niedogodnoci, jaka by si z nim wizaa. Bya tak wcieka, e nie moga mwi. Odwrcia si plecami do Nialla i odgonia zy, ktre zaczy j piec pod powiekami. Jedynym dwikiem w ogrodzie byo kapanie wo dy w fontannie. - Nie chciaem zrani twoich uczu - powiedzia sztywno. Przekna zy i odwrcia si gwatownie do Nial la. - Nigdy nie spotkaam nikogo rwnie nieznone goOdpowiedziao jej milczenie.

- Musimy si dobrze zrozumie - powiedziaa, ce dzc wyranie kad sylab. - Jeli wemiemy lub, to bdzie tylko formalno. Nie zamierzam si wpro wadza do hrabiowskiej sypialni. Bd ya tak jak dotd. Osobno. Przytakn powanie. - W ten sposb rozumiem nasz ukad. - Bardzo dobrze. - Uniosa podbrdek. - W takim razie, pod takimi warunkami, wyjd za ciebie za m - powiedziaa odwanie. - Nie musisz z tego powodu wyglda jak Joan na D'Arc na stosie - rzek z irytacj. - Jeli ci mwi, e nie jeste obiektem mojej dzy, to moesz mi wierzy. Rozpuszczone angielskie panienki zupenie mi si nie podobaj. Zdja jego paszcz i rzucia go na ziemi. - Ile czasu ci zajmie znalezienie tego przekltego stada? - Mam nadziej, e niezbyt dugo -odpar, patrzc na swoje zmite okrycie lece u stp Aleksandry. - Dobrze - powiedziaa. - A teraz, jeli mi wyba czysz, mam co nieco do zrobienia. - Odwrcia si i zacza i w stron przewitu midzy cisami. - Chcesz, ebym przekaza Taylorowi nasz decy zj? - zawoa za ni. Zatrzymaa si na chwil. - Tak - odpara przez rami i pomaszerowaa, wy prostowana jak struna, w stron domu.

Aeksandra staa na wprost kominka w bkit nym salonie, wpatrzona w portret jasnowosego mczyzny wiszcy nieopodal. Waciwie nadszed ju czas, eby si przebra do kolacji, ale z jakiego powodu poczua potrzeb, by spojrze na podobizn brata. Marcus odpowiada jej spokojnym spojrze niem i nic w jego modrych oczach cherubina nie wskazywao na stan desperacji, ktry w trzy lata p niej przywid go do samobjstwa. Gdyby Marcus y, odziedziczyby po prostu maj tek ojca, a jej nie przydarzyby si wcale cay ten koszmar. Niestety, skonno do hazardu, ktra spla mia honor tylu czonkw jej rodziny, nie omina i Marcusa. W wieku dwudziestu jeden lat brat Aleks ton w takich dugach, e straci nadziej na jakie kolwiek wyjcie z sytuacji. Marcus zastrzeli si na miesic przed jej osiemna stymi urodzinami. Aleks nie moga przebole mier ci jedynego brata, jej ojciec natomiast wpad w furi. Spaci potworne dugi syna, te same dugi, ktre do prowadziy Marcusa do samobjstwa, po czym zdj portret z honorowego miejsca w salonie. Aleksandra powiesia go tam z powrotem wkrtce po tym, jak jej 103

ojciec dokona ywota w okolicznociach, ktre trud no by uzna za chwalebne. Patrzc na portret brata, dosza do wniosku, e za rwno jej ojciec, jak i brat, kady na swj sposb, by li skoczonymi egoistami. Jej matka rwnie myla a wycznie o sobie. Umara, gdy Aleksandra miaa zaledwie sze lat, ale dziewczynka waciwie za ni nie tsknia. W towarzystwie matki spdzaa w zasa dzie tylko krtk cz popoudnia, ktr hrabi na przeznaczaa dla dzieci. Gdy w Londynie zaczyna si sezon towarzyski, Aleks jej nie widywaa. Geoffrey natomiast kocha j zawsze. Gdy dorastali, wik szo ferii szkolnych spdza w Gayles i z upywem czasu stali si sobie bardzo bliscy. To wanie on trwa przy niej wiernie przez te wszystkie straszne miesice od mierci Marcusa. Kochaa Geoffreya bardziej ni kogokolwiek na wiecie. Nie chciaa sprawia mu blu. Jak miaa mu powiedzie, e obiecaa polubi Nialla MacDonalda? Ju i tak odebra przecie Geoffreyowi pie nidze, ktre ten zdy uzna za swoj wasno. - Aleks. Odwrcia si i zobaczya, e podchodzi do niej Geoffrey. By bardzo blady. Znw wypowiedzia jej imi. - Aleks... Czy to prawda? Zgodzia si wyj za MacDonalda? Tak bardzo mu wspczua. Popatrzya na kuzy na z rozpacz w oczach. Nie moga zdoby si na od powied. Zacisn usta. - To nie moe by prawda! - W jego gosie wyra nie pobrzmiewaa panika. - Aleks! Przecie ty nic o nim nie wiesz! Wreszcie odzyskaa gos.
<--' 104

- Nie jest tak jak mylisz, Geoff. Zgodziam si go polubi tylko pro forma, eby pienidze nie przypa dy w udziale Klubowi. Po lubie pan MacDonald wrci do Szkocji, a ja zostan tutaj i bd zarzdza Gayles. Podszed do niej bliej. - Chyba sama w to nie wierzysz? - spyta ostro. Takim tonem nigdy przedtem do niej nie mwi. - W co nie wierz? - W jego obietnic, e to bdzie maestwo tylko na papierze. - Owszem, wierz - odpara i umiechna si uspokajajco. - Zreszt ju mnie poinformowa, e nie interesuj go rozpieszczone angielskie panienki, takie jak ja. - C, kamie. - Oczy Geoffreya pony, na jego blad zwykle twarz wystpiy niezdrowe rumiece. Nie ma na wiecie mczyzny, ktry by ciebie nie pragn. Wyjd za niego za m, a skoczysz w jego ou, czy tego chcesz, czy nie. Ktem oka Aleksandra dostrzega sucego, kt ry mija wanie otwarte drzwi salonu. - Drogi Geoffie - powiedziaa uspokajajco. Obiecuj ci, e nigdy nie trafi do oa adnego m czyzny wbrew swojej woli. A ten arogancki Szkot po doba mi si jeszcze mniej ni ja jemu. Geoffrey chwyci j za ramiona. - Wyjd za mnie, Aleks - powiedzia z moc. Do diaba z pienidzmi. Bdziemy mieli do na ycie. Z alem pokrcia gow. - Wiesz, co czuj. Obiecaam, e ci polubi wy cznie z powodu klauzuli w testamencie. Kocham ci, ale nie w ten sposb. Zupenie niespodziewanie znalaza si w ramio nach Geoffa, ktry zacz rozgniata jej usta. Nigdy
~ 105 ~

dotd nie caowa jej w ten sposb - desperacko, po dliwie. Wszystko w niej krzyczao. Tak nie mona! Byo jej jednak tak al Geoffreya, e nie moga zdoby si na to, by go odepchn. Staa wic bez wolnie w jego ucisku; nie odwzajemniaa wpraw dzie pocaunku, ale rwnie nie usiowaa si przed nim broni. A potem usyszaa czyj piewny gos. - Czyja przypadkiem w czym nie przeszkadzam? To by Niall. Aleksandra wyszarpna si z ucisku Geoffreya i stana twarz w twarz ze swoim przyszym mem. Patrzy na Geoffreya w zdecydowanie nieprzyjazny sposb. - Moe nie syszae - powiedzia. - Ja i Aleksan dra zamierzamy si pobra. - Syszaem - odpar Geoffrey drcym gosem. Za Niallem stay psy i patrzyy na Geoffreya rw nie wrogo jak ich pan. MacDonald unis brew. - Czyby Anglicy mieli zwyczaj molestowa cudze narzeczone? Z policzkw Geoffreya o mao nie trysna krew; Aleksandra ruszya mu w sukurs. - Zostaw go w spokoju - warkna do narzeczone go. - Sdzi, e mnie polubi. To chyba jasne, e jest zdenerwowany. - No c. Nie polubi ci - odpar cicho Niall. Zostaniesz moj on. Na te sowa co w niej drgno. - Wanie mwiem Aleks, e jeli jej maestwo, maestwo na papierze, okae si nieudane, zawsze znajdzie we mnie przyjaciela. Ciemnoniebieskie oczy Nialla, o wiele bardziej wyraziste ni oczy Geoffreya, zwziy si niebez 106

piecznie. Jeden z psw warkn gucho. Aleksandra stanowczym gestem pooya do na ramieniu Geoffreya i zacza go cign w stron drzwi. - Chod, Geoff. Trzeba si przebra, bo inaczej spnimy si na kolacj. - Spokj, Flora - powiedzia Niall po celtycku. Patrzy jak Aleksandra prowadzi Geoff a do drzwi. Sysza jej uspokajajcy gos jeszcze z daleka, cho nie rozrnia sw. Dopiero wtedy zda sobie spra w, e zaciska pici. - Co si ze mn dzieje? - pomyla z irytacj. - Co mnie to obchodzi, kogo cauje ta rozpuszczona angiel ska pannica? Flora przytulia si do jego ng - schyli si i po gaska j uspokajajco po gowie. Fergus, wikszy, lecz znacznie agodniejszy ni jego siostra, patrzy mionie w oczy swego pana. Nie mog sobie uzurpowa praw do tej kobiety - my la Niall. - Ona do mnie nie naley. Przecie nasze maestwo to tylko ukad. Flora spogldaa na niego z uwielbieniem, macha jc ogonem w bezgonej radoci. - Jeste jedyn wan dziewczyn w moim yciu zapewni Flor Niall i pogaska j raz jeszcze, zanim znw przenis wzrok na drzwi, za ktrymi znikna Aleksandra.
*' * *

Nastpnego ranka, kiedy wesza do jadalni, znala za Nialla przy stole zastawionym do niadania. Niall by sam. Podesza do bufetu, gdzie na ciepych p miskach podano jajka na bekonie i szynce, po czym napenia swj talerz. Wrcia do stou i zaja miej sce na wprost Nialla.
107

Po pierwszym dzie dobry" ju si nie odezwa. Aleksandra pomylaa po raz kolejny, e Niall ma naprawd fatalne maniery. Zdecydowana, e nie po zwoli si sprowadzi do tego poziomu, sama podja konwersacj. - Co pan sdzi o naszej stajni, milordzie? - zagaia. Odstawi filiank i wzruszy ramionami. - Te chude, dugonogie zwierzta o arystokratycz nym wygldzie na nic by si w Szkocji nie przyday. Nie s stworzone do galopowania po wybojach. Jak dotd jeszcze nikt nie wytrci jej tak byska wicznie z rwnowagi. - Musz ci zatem poinformowa, panie, e moje konie pokonuj bez problemu bardzo trudny teren odezwaa si z wyszoci. Niall zerkn na swoje wierne psy. - Polujesz zatem na jelenie? - spyta ze zdziwie niem. Przekna. - Nie polujemy na jelenie, ale na lisy. - Ach tak - mrukn. - Na lisy. Najwyraniej ta informacja nie wywara na nim wraenia. Odoya widelec. - A na co poluje si w Szkocji? Na wilki? - spyta a sodko. Patrzy na ni spokojnie. - Gwnie na jelenie i sarny - odpar. - Wilkw wiele ju nam nie zostao, a i lisw nie mamy za duo. -I polujecie pieszo? - Tak, z psami. Odsun si od stou i podszed do bufetu, by na peni talerz. Gdy nakada sobie kolejn porcj ja jek na szynce, zapado milczenie. - W jaki sposb Szkoci zarabiaj na ycie? Podnis filiank.
~108

- Robimy to, czym zawsze Szkoci si zajmowali. Jestemy narodem pasterskim, Aleksandro. Hodo walimy bydo, przeprowadzalimy stada z jednego pastwiska na drugie, a potem na jesieni sprzedawali my zwierzta na targu. Mamy nasze wasne warzy wa i wasne miso. To bardzo proste ycie. Aleksandra pomylaa, e przymiotnik prymityw ne" wydaby si jej o wiele bardziej stosowny. - A czym zajmujecie si wieczorami dla rozrywki? - Celtowie to bardzo muzykalne plemi - odpar, rozsiad si wygodniej na krzele i popatrzy na ni przez st. - Kochamy pieni seanachaidhw. - Zmarsz czy czoo w poszukiwaniu angielskiego sowa. - Wy na zywacie ich chyba bardami - powiedzia w kocu. Aleksandra, wbrew samej sobie, bardzo si tym zainteresowaa. - Czy ci bardowie to wdrowni pieniarze? - spy taa, prbujc wyobrazi sobie trubadura w spd niczce. Pokrci gow. - Seanachaidh to wysoki rang czonek wity na czelnika klanu. Ten tytu przechodzi z pokolenia na pokolenie. Tradycje seanachaidw z Glen Alpin sigaj piciuset lat wstecz. Aleksandra nie moga wyj ze zdumienia. - I te pieni gra si na dudach? Popatrzy na ni z pogard. - Dudy to instrument wojenny. Nie uywa si ich we wntrzach. W domu gramy na harfie. Aleksandra dolaa sobie kawy. - Kto, poza bardem, wchodzi w skad wity naczel nika klanu? - Dzisiaj? Dzisiaj wikszo naczelnikw mieszka w Londynie. Maj tam kamerdynerw i sucych. W jego gosie wyranie pobrzmiewaa gorycz.
10Q '"-/

- A jak wygldao ycie, gdy naczelnicy mieszkali jeszcze w Szkocji? Przez chwil sdzia, e Niall jej nie odpowie, ale w kocu odrzek: - Przed Culloden, kiedy klany znajdoway si jesz cze w peni rozkwitu, kady naczelnik mia swego seanachaidha, chorego, kobziarza, miecznika i gierm ka, ktrzy pozostawali w pobliu, by go chroni. Po za giermkiem by jeszcze stranik przyboczny, najlep szy z wojownikw. Oni wanie towarzyszyli naczelni kowi klanu podczas wszelkich wanych ceremonii. Zwzi oczy. - Teraz jednak ju tak nie jest. Klany s rozproszo ne, wygnane ze swoich ziem przez wasnych naczel nikw, do Kanady i miast szkockich. Mia nieprzejednany wyraz twarzy. Aleksandra opucia wzrok pod naporem tego spojrzenia. - Przez naczelnikw takich jak Chisholm - doda Niall. Bya zdania, e Szkotom zapewne powodzi si le piej w nowoczesnej Kanadzie i szkockich miastach ni w grach, ale okazaa si na tyle rozsdna, by nie wypowiada na gos tak kontrowersyjnych opinii. Zapada cisza. - Jad dzi po poudniu z wizyt do pana Coke'a z Norfolk. Wiem od Taylora, e to prawdziwy znawca byda. Zapewne nie bdzie mnie w domu przez kilka dni. Gdy wrc, uwaam, e powinnimy wzi lub. Serce Aleksandry zabio mocniej. - Przecie najpierw trzeba ogosi zapowiedzi powiedziaa niemal bez tchu. - Podobno mona otrzyma specjaln promes, dziki ktrej moliwy jest lub bez zapowiedzi. - Po patrzy na ni ze swoj charakterystyczn aroganck
~ 110 ~

min. - Zanim wrc do Szkocji, trzeba bdzie si zaj rnymi sprawami natury prawnej. Im szybciej si pobierzemy, tym szybciej bd mg wrci do domu. - Jest jeszcze co takiego jak spenienie, ktrego naley pobonie oczekiwa" - mrukna Aleksandra. Spojrza na ni uwanie. - Szekspir - wyjania uprzedzajco grzecznie. Hamlet". - Czytaem Hamleta" - odpar. - Ale on mia na myli wypenienie ycia poprzez mier. Nie ma estwo. Wstaa, by spojrze na niego z gry. - Jeste najbardziej nieuprzejmym czowiekiem, jakiego poznaam - oznajmia. Uczesaa wosy w niedbay wze z tyu gowy, tak, e kilka lunych pasm spywao jej na ramiona. Po ranna suknia w kolorze pierwiosnka podkrelaa jej figur ze zwodnicz wrcz prostot. Wygldaa licz nie, ale bya tak przyzwyczajona do wspaniaego wy gldu, e zwykle nigdy o tym nie mylaa. Teraz jed nak obojtne spojrzenie Nialla skonio j do reflek sji. Przecie wiedziaa, e jest pikna. Otaksowa j spojrzeniem, lecz to, co zobaczy, najwyraniej nie zrobio na nim wraenia. Oczy Aleksandry rozbysy. - Nie bdziesz musiaa dugo si ze mn mczy. Czy zechcesz wyznaczy dat lubu, pani? - Od dzi za tydzie? - zaproponowaa beztrosko. Skin gow. - Niech tak bdzie. A potem, ku jej ogromnemu zdziwieniu, wzi ga zet lec obok jej talerza i zacz j z ogromn uwag studiowa. Najchtniej wyrwaaby mu t ga zet z rk i podara na strzpy, ale na szczcie zdo~ 111 ~

aa si powstrzyma. Obrcia si wic na picie i wysza z pokoju. W korytarzu niemal si zderzya ze sucym sto jcym w pobliu drzwi. - Przepraszam, milady - wymamrota lokaj i usko czy jej z drogi. Aleksandra obrzucia sucego w liberii szybkim spojrzeniem. Z jasnymi wosami i przecitn twarz z pewnoci nie wyrnia si niczym szczeglnym, ale ona znaa z widzenia wszystkich zatrudnionych w Gayles. - Kim jeste? - spytaa. - Chyba nigdy ci tu przedtem nie widziaam. - Nazywam si Harvey, milady - odpar z szacun kiem modzieniec. - Kilka dni temu przyj mnie pan Stokes. - Rozumiem. Witaj w Gayles, Harvey. Chyba spodoba ci si praca pod kierunkiem Stokesa. - To chyba bardzo miy czowiek, milady - odpar modzieniec i unis srebrn tac, ktr trzyma w rku. - Wanie zamierzaem zanie poczt do ja dalni. Przyszed list do hrabiego Hartford. - Hrabia Hartford nadal siedzi przy stole - powie dziaa Aleksandra. - Czyta gazet. - Dziki, pani - odpar sucy. Gdy otwiera drzwi jadalni, Aleksandra zdecydo waa pj na gr i przebra si w strj do konnej jazdy. Zamierzaa pj do stajni, gdy - jak pomy laa z gorycz - konie z pewnoci uciesz si na jej widok.

9
W godzin pniej Aleksandra staa w stajni na przeciw swego starego waacha i drapaa go za usza mi. Ko spuci gow i - najwyraniej uradowany bezwolnie poddawa si pieszczocie. - Jad do Norfolk. Grahamie - usyszaa nagle gos Nialla. - Bd potrzebowa powozu i pary koni. - Tak jest, milordzie - usyszaa odpowied stajen nego. - Czym chciaby pan pojecha? Rka Aleksandry zawisa w powietrzu. - A co macie? - zapyta Niall. Ko trci jej rk, by przypomnie o pieszczocie. - Jest dwukka, ktrej uywa pan wczoraj, ale nie nadaje si na wizyt. Jeli chce pan sam powozi, mamy faeton i kariolk. Albo skorzysta pan z brycz ki i wemie stangreta. - A ktry z tych pojazdw byby najbardziej sto sowny na wizyt dla angielskiego hrabiego? - Kariolka - odpar pewnie Graham. Aleksandra przez jaki czas miaa nadziej, e sta jenny poleci mu bryczk. - wietnie. Zaprzgaj wic dwa konie do kariolki. - Gniade czy szare, milordzie? - Ktre s atwiejsze do prowadzenia?

- Gniade, milordzie. - W takim razie wezm gniade. Chyba nigdy nie jedziem kariolk. Ku ogromnemu zdumieniu Aleksandry stajenny, ktry zwykle dba o swoje konie jak tygrysica o mae, nie zaprotestowa. - wietnie pan sobie poradzi, milordzie. Poprosz jednego z chopcw stajennych, eby z panem pojecha. W chwil pniej Graham wszed do stajni i zawo a na stajennego: - Timmy, zaprzgaj konie do kariolki! Dostrzeg Aleksandr gaszczc Pendletona i si zatrzyma. - Pani wybaczy, lady Aleksandro. Nie wiedziaem, e pani tu jest. - Czy widziae kiedy, aby jego lordowska mo powozi, Grahamie? - spytaa. - Sam przecie przy zna, e nigdy nie jecha kariolk, a std jest bardzo daleko do Norfolk. Mwia cicho, tak by Niall nie mg jej usysze. - Jego lordowska mo wietnie sobie poradzi zapewni j Graham. - Wczoraj nie mia adnych problemw. - Na polnych drkach, ale nie na gocicu! -wark na Aleksandra. - Przecie on pochodzi ze Szkocji, Grahamie! Oni zajmuj si tam wycznie pdzeniem byda. Przecie moe si zabi! Zabije siebie i konie. - Prosz si nie martwi, lady Aleksandro. Zna em za modu jego ojca. Pan Edward potrafi zrobi z koniem, co chcia. - Poniewa go tego nauczono. Jego lordowska mo posiad inne umiejtnoci. - Przecie to MacDonald, lady Aleksandro - od par stajenny. - Oni wszyscy s podobni do siebie jak dwie krople wody. Poradzi sobie - doda, zbliajc
114 ~

si do Aleksandry, tak by zrobi miejsce dwm sta jennym prowadzcym konie. Aleksandra popatrzya prosto w ogorza twarz Grahama. - Nie wiedziaam, e jeste Szkotem. Graham patrzy na ciemnobrzowe zady wypro wadzanych ze stajni zwierzt. Po chwili odwzajemni spojrzenie Aleksandry. - Moja rodzina przeniosa si do Derby z Pentshire przed moim urodzeniem, lecz Grahamowie to z pewnoci Szkoci. I wanie klan MacDonaldow wspar najwikszego ze wszystkich Grahamw, Wiel kiego Montrose'a. - Wymawiajc to wite imi, Graham urs niemal o metr. - Tego aden Graham nigdy nie zapomni. Aleksandra nie moga uwierzy wasnym uszom. - Zatem sdzisz, e jego lordowska mo dojedzie bez problemu kariolk do Norfolk, bo jego ojciec ra dzi sobie z komi, a jego przodek stan w czasie wojny po stronie twoich pradziadw? Graham popatrzy na ni z politowaniem. - Raczy mi pani wybaczy, lady Aleksandro... Pj d i sprawdz, czy zaprzg jest waciwie przygoto wany do drogi. Aleksandra wywrcia oczami, pogaskaa Pendle tona ostatni raz i wysza za Grahamem ze stajni, by porozmawia z Niallem osobicie. Sta w pewnej od legoci od kariolki i patrzy na stajennych zaprzga jcych konie. - Uwaam, e powiniene jecha do Norfolk ze stangretem, panie - powiedziaa. - A to dlaczego? - Gdy angielskie gocice s niebezpieczne i pa nuje na nich duy ruch. A ty nigdy po nich nie podr owae, panie.
~115

Wzruszy! ramionami - zdya ju pozna ten gest, ktry zaczyna j irytowa. - Dam sobie rad. - Panie, czy moesz mi powiedzie, jakie jest two je dowiadczenie w tym zakresie? Jeli tereny w Szkocji s zbyt wyboiste dla koni, zapewne nie po wozisz zbyt czsto? Popatrzy na ni z namysem. - Myl, e jeli mamy si pobra, to chyba powin nimy mwi do siebie po imieniu. - Mam na imi Niall - cign przyjanie. - Pisze si Niall, ale wymawia Nee-il. Opucia rce. - A co to ma wsplnego z powoeniem kariolka? Wydawa si rozbawiony. - Sdz, e nic, Aleksandro. Ju otwieraa usta, aby poprawi jego wymow, ale zmienia zdanie. - Mwi serio - powiedziaa z powan min. Moesz spowodowa wypadek. - Nie frasuj si - odpar lekko. - Czsto jedziem po Edynburgu. - Nic mi nie bdzie. - Nie o ciebie si martwi - odparowaa. - Idzie o konie. - Im te nic nie grozi. Umiechn si do niej po raz pierwszy od czasu, gdy si poznali. By to umiech czowieka, ktremu wanie powiedziano, e zosta wyleczony z dugiej, miertelnej choroby. Aleksandra poczua dziwn mikko w kolanach i zawrt gowy. Zmieszanie po chwili ustpio; jego miejsce zaja wyra na myl. ajdak. Jest w peni wiadomy mocy tego umiechu. Zaczerpna powietrza, po czym wolno i z rozmy sem odwzajemnia umiech. Daa z siebie wszystko '' 116 ~

- oszaamiajcy bysk przepiknych szarych oczu i biaych, prostych zbw. Ich spojrzenia skrzyoway si i Aleksandra po czua, e iskrzy midzy nimi co, co wolaa tymcza sem uzna za wrogo. T naadowan emocjami cisz przerwa Graham, ktry zawoa do Nialla, e kariolka jest gotowa do drogi. Niall wsta, a Aleksandra odwrcia si i po sza przed siebie ciek prowadzc w stron domu.
* * *

Wiadomo, e nowy hrabia i Aleksandra zamie rzaj si pobra, rozadowaa atmosfer w Hartford. Wszyscy odetchnli z ulg. Zanim dotara do nich ta dobra nowina, nie wiedzieli, co si z nimi stanie, gdy rzdy w posiadoci obejmie jaki obcy Szkot. Uspo koia ich wie, e lady Aleksandra zostanie now hrabin. Na ni mogli liczy. Byli pewni, e z pewno ci si nimi zaopiekuje. W caym tym wielkim do mu, na okolicznych farmach ani w pobliskich wio skach nie znalazby si nikt, kto miaby w tej sprawie cie wtpliwoci. Geoffrey z kolei milcza ponuro. Matka prbowa a go przekona, by wyjecha z Gayles, ale on usta wicznie odmawia. - Musz zosta na wypadek, gdyby Aleks mnie potrzebowaa - powiedzia tego popoudnia, gdy Niall wyjecha do Norfolk. - Ja tu zostaj - odpara dobitnie pani Wilton. Moesz cakowicie na mnie polega. Nie dopuszcz do tego, by zmuszono Aleksandr do zawarcia lubu wbrew jej woli. Nie ma powodu, by wci przebywa w Gayles. Sam zadajesz sobie bl. Geoffrey ukazywa matce zaiste udrczon twarz. ~117 ~

- Nie mog wyjecha, mamo. Wiesz, co czuj do Aleks. - Przekn lin i z walczy przez chwil o odzyskanie spokoju. - Dopki nie wyjdzie za m, mog mie nadziej, e wrc jej zmysy i zmieni zdanie. - Zdoby si na bolesny umiech. - Sam Pan Bg wie, jak czsto si jej to zdarzao. - Tym razem tak si nie stanie - odpara trzewo pani Wilton. - Musisz to przyj do wiadomoci. - Nie mog. - Widzc, e matka zamierza co do da, unis rk. - Nie, mamo. Do. Nie wyjad z Gayles i tyle. Wyszed z pokoju. Pani Wilton popatrzya za swym zdesperowanym synem i jej zwykle pogodna twarz przybraa zacity wyraz. - Przeklta Aleksandra - wymamrotaa przez z by. - Tyle lat amaa serce Geoffreyowi. Dlaczego, u licha, nie wysza za niego a m zaraz po odczyta niu testamentu? Nie drczyby si przynajmniej te raz tym, e ju j mia i straci w ostatniej chwili. Podniosa si i staa przez chwil wyprostowa na jak struna, z zacinitymi piciami. - Gdyby jeszcze ta nieznona dziewczyna nie bya tak pikna...
* * *

Trzy dni przed lubem, podczas rozmowy z Alek sandr, gospodyni napomkna, e czas zacz prze nosi jej ubrania i inne rzeczy do garderoby w apar tamencie hrabiowskim. Aleksandra rozwaaa ju ten problem i gdyby apartament hrabiowski w Gay les skada si z osobnych sypialni dla maonkw, zapewne przeniosaby si do jednej z nich, choby po to, by unikn plotek. ~ 118 ~

adna ludzka sia nie moga jej jednak skoni do tego, by dzielia oe z Niallem MacDonaldem. - Nie przeprowadz si do apartamentw hra biowskich, pani Moreton. Jego lordowska mo i ja wolimy, abym zachowaa mj stary pokj. - Ach tak - odpara wyranie zdziwiona pani Mo reton. - Rozumiem. Patrzc za gospodyni idc w stron pokojw su cych, Aleksandra stumia westchnienie. Wiedzia a, e ju za godzin cay dom nie bdzie mwi o ni czym innym. Nie znosia dostarcza subie tematw do plotek, ale nie miaa wyjcia. Pewnych faktw nie mona byo ukry. Niall wrci do Gayles w poniedziaek po pou dniu ze specjaln dyspens w kieszeni. W tym sa mym momencie Aleksandra wracaa wanie z od wiedzin u swoich dzierawcw, w ktrych rodzinie przyszo na wiat dziecko, i popatrzya krytycznie za kariolk wtaczajc si na podjazd. Koniom chyba nic si nie stao - pomylaa z ulg. Najwyraniej Niallowi udao si dojecha do Norfolk i z powrotem bez wypadku. Niall zatrzyma kariolk na wprost bramy, wrczy lejce chopcu stajennemu, ktry siedzia obok, i sprawnie zeskoczy na ziemi. Dwaj sucy zanie li bagae swego nowego pana do domu. Nagle wystrzeliy zza rogu i rzuciy mu si do ng dwie rdzawe plamy. Na czas swojej nieobecnoci Niall powierzy Fergusa i Flor opiece Alana, teraz jednak psy na widok obiektu swego uwielbienia naj wyraniej oszalay z radoci. Aleksandra zatrzymaa klacz kilkaset metrw od domu i dostrzega Alana MacDonalda, ktry po szed za psami, najwyraniej zaintrygowany ich za chowaniem.

- Ailein! - zawoa Niall i zacz mwi co szyb ko po celtycku. W jego gosie wyranie pobrzmiewa entuzjazm. Alan podszed do brata, Niall pooy mu rk na ramieniu i pogreni w rozmowie weszli na scho dy wiodce do domu. Aleksandra zabraa klacz do stajni i zmitrya tam sporo czasu, a w kocu nadesza pora, by przebra si do kolacji. Podczas posiku Niall mwi wycznie o bydle ra sy North Devon, jakie oglda w Holkham. - Coke daje gow, e wanie ta rasa nadaje si najlepiej do hodowli na nieurodzajnej ziemi - poin formowa pozosta trjk, siedzc z nim przy sto le. - Gleba w Norfolk jest fatalnej jakoci, bydo roz wija si fantastycznie. Geoffrey i pani Wilton mieli uprzejmie znudzone miny, Aleksandra jednak podja temat. Im szybciej Niall dostanie swoje bydo, tym szybciej wrci do Szko cji - mylaa. - Mylae o rnicach klimatycznych? - spytaa. Jestem pewna, e w Szkocji jest zimniej ni w Norfolk. Niall kroi z du wpraw piecze barani i odpo wiadajc na jej pytanie, ani na chwil nie przerwa tej czynnoci. - Przecitna temperatura w Glen Alpin w styczniu to dziesi stopni, a w lipcu czternacie. Czsto pa da, a trawa ronie przez dziesi miesicy w roku. Klimat jest waciwie agodniejszy ni w Norfolk. To zaskoczyo Aleksandr, ktra bya pewna, e w Szkocji panuje przejmujce zimno. - Przecie macie nieg? - spytaa. - Na szczytach gr, ale nie dolinach. - Niall naka da zrcznie porcje misa na talerze. - Wiosna, kie dy nieg zaczyna topnie, wypenia strumienie i je ziora zimn wod.

- Gry i doliny... - powtrzya Aleksandra i obdarzy a go wdzicznym umiechem. - Brzmi bardzo adnie. - adna jest Anglia - powiedzia. - Szkocja to pikny kraj. Oczy Aleksandry zwziy si w szparki. Pani Wil ton pocigna nosem. Lokaj obszed st z pmi skiem baraniny, ktr pokroi Niall. W lodowatym milczeniu Aleksandra naoya sobie na talerz tro ch groszku i placek brzoskwiniowy. Niall rzuci psom po kawaku misa. Gdy cisza staa si niezrcz na, Aleksandra zdecydowaa si zapyta: - Czy uda ci si naby stado tego byda od pa na Coke'a? Niall jad, jakby od miesicy nie widzia poywie nia. - Coke moe mi sprzeda, ile zechc - odpar, przeknwszy kawaek pieczeni. Upi yk wina. By to wci jego pierwszy kieliszek. Aleksandra zauwaya, e Niall jest bardzo wstrzemiliwy w piciu. Po reszt bd musia jecha do Devon. Aleksandra ukroia may kawaek pieczeni i wo ya go sobie do ust. - Dobra i za wiadomo - pomylaa, ujc. Za wiadomo bya taka, e Niall zostanie w Anglii du ej, dobra taka, e nie w Derbyshire, tylko w Devon. Geoffrey przemwi do Nialla po raz pierwszy, od kd usiedli. - W jaki sposb zamierzasz przetransportowa to bydo do Szkocji, panie? - Bdziemy musieli je tam zapdzi - odpar Niall i naoy sobie solidn porcj ziemniakw. - Zanosi si na wspania przygod. Wydawa si umiecha do tej myli. Aleksandra popatrzya na niego szeroko otwartymi oczyma. - Ale ty chyba nie zamierzasz bra w tym udziau?
~ 121 ~

Pytanie Aleks najwyraniej go zaskoczyo. - Bydo to moja inwestycja. Oczywicie, e si tym zajm. - Angielscy hrabiowie nie pdz byda - stwierdzi spokojnie Geoffrey. - Szkoccy naczelnicy klanw rwnie nie - odpa rowa Niall. - Jednak to stado jest dla mnie cenniej sze ni zoto. Tych zwierzt jest tak niewiele, e nie uda mi si ju ich odkupi. Musz bezpiecznie dotrze do Alpin. Aleksandra uznaa, e nie obchodzi jej, co robi Niall, o ile robi to z dala od Gayles. - Czy te krowy s due, panie? - spytaa, aby znw w salonie nie zapada martwa cisza. - Waciwie mae - odpar. - Ale wiem od Coke'a, e ich miso jest naprawd dobrej jakoci. Suchaa przez chwil, jak zachwala bydo z North Devon, zadajc stosowne pytania, co pozwolio im jako dotrwa do deseru. Niedugo potem moga wreszcie wsta i zakoczy posiek. - Pani Wilton i ja zostawimy teraz panw przy kie liszku porto. Niall nie wydawa si zachwycony perspektyw pozo stania sam na sam z Geoffreyem. Podnis si z miejsca. - Nie rozumiem tego angielskiego zwyczaju naka zujcego rozdzia pci po posiku - powiedzia. W Szkocji hodujemy zwyczajom francuskim. Chodmy zatem razem do salonu. - Dobry pomys. - Geoffrey oywi si po raz pierwszy tego wieczoru. Aleksandra, ktra zdaa sobie spraw z tego, e nie ma absolutnie adnego tematu, na jaki ci m czyni mogliby rozmawia, wyrazia zgod. - Bardzo dobrze. Chodmy zatem razem do gw nego salonu.

Caa czwrka, w towarzystwie nieodcznych psw, posza na gr do komnaty sucej niegdy ja ko sala balowa. Gdy ju znaleli si na miejscu, Aleksandra podesza do fortepianu. Pomylaa, e najlepiej bdzie ograniczy czas przeznaczony na ewentualn konwersacj. - Moe miaby ochot wysucha jakiego kon kretnego utworu, panie? - spytaa grzecznie. - Nie sdz, aby znaa muzyk z moich stron odpar. - Zapiewaj nam co, Aleks - ponagli j Geoffrey. Niall obrzuci Geoffreya przecigym spojrze niem. Aleksandra uderzya w klawisze i zaintonowa a pierwsz strof Greensleeves", jednej ze swoich ulubionych pieni. piewaa piknym, cho nieszkolonym sopranem. - To byo bardzo pikne, Alek - rzek Niall, gdy skoczya. Wymawia zdrobnienie jej imienia bez s" na ko cu. Geoffrey ypn na niego wrogo. - Waciwie znam kilka szkockich pieni - powie dziaa pospiesznie Aleksandra. Niall siedzia na jednym z eleganckich tapicerowa nych krzese, z wiernymi psami u ng. - Zechcesz dla nas zagra ktr z nich? - spyta uprzejmie. Niemal bez akompaniamentu zanucia aosny tren Kwiaty lasu". Gdy wybrzmiaa ostatnia nuta, Aleksandra odwr cia si na krzele i popatrzya na Nialla. Ten skin gow na znak aprobaty. - Pamitam, e suchaem tej pieni jeszcze w szkole w Edynburgu. Opowiada o bitwie pod Flodden, jak sdz. Aleksandra liczya na bardziej entuzjastyczn reakcj.

- Przykro mi, e ci si nie podobao - powiedziaa sztywno. Umiechn si do niej. - Bardzo adnie piewaa. Ale wszystkie pieni z moich stron znam po celtycku. Mimo i nie wierzya w jego szczero, umiech Nialla cakowicie j rozbraja. - Obawiam si, e ich nie znam - odpara agodniej. - Moe ja ci w takim razie co zapiewam... Wszyscy wbili w niego wzrok. - Grasz na fortepianie, Niallu? - spytaa Aleksandra. Nie uszed jej uwagi fakt, e gdy wymawiaa jego imi, Niall rzuci triumfalne spojrzenie na Geoffreya. - Troch - odpar. - Nie mamy fortepianu w Eilean Darrach, ale wziem kilka lekcji, kiedy chodzi em jeszcze do szkoy w Edynburgu. Aleksandra zamrugaa oczami. - Eilean Darrach? Podchodzi ju do pianina. - Tak si nazywa nasz zamek. Zamek? - pomylaa Aleksandra ze zdziwieniem. - Czy w Glen Alpin naprawd jest zamek? Ustpia Niallowi miejsca przy fortepianie. Sama jednak nie usiada na adnym z krzese. Pozostaa blisko instrumentu. Uoy ostronie palce na klawiszach. Mia dugie, piknie uksztatowane palce, z krtkimi, starannie przycitymi paznokciami. Zagra kilka pierwszych taktw i zacz piewa. chu, chi ma na mor-bheana O-chi, chi ma na corr-bheana, chi, chi mi n coreachob Chi mi no sgoron for cheo
>~~> 1Q4 *

piewa gbokim, ciepym barytonem. W jego glosie pobrzmiewaa zaduma, a jednoczenie cze i rado. Suchajc tej pieni, Aleks niemal przestaa oddycha. - Najlepiej brzmi na harfie - powiedzia, podno szc na ni wzrok. - Co znacz sowa? - spytaa Aleksandra. - To pie sawica pikno Szkocji. Napisa j mj pradziad, harfista. W tumaczeniu na angielski, brzmiaaby mniej wicej tak: Och, zobacz tam wspaniae gry, Zobacz wspaniae gry, Zobacz doliny I szczyty zasnute chmurami... Dalej wymienia si inne pikne miejsca, ktre mona zobaczy w Szkocji. - Chyba mwie mi ju kiedy, e szkocki to pik ny jzyk - powiedziaa Aleksandra. - Teraz to wiem. Skin gow i wsta. - Prosz teraz o wybaczenie, ale musz wyj i za bra psy na spacer. Aleksandra odczua co na ksztat rozczarowania z powodu jego odejcia. Za na sam siebie, zmarsz czya brwi. - Oczywicie - odpara. - Popatrzy jej prosto w oczy. - Dobranoc, Alek. - Dobranoc - odpara spokojnie. By najwyraniej rozbawiony. - Dobranoc pani - powiedzia grzecznie do pani Witon. Geoffreya zaszczyci tylko skinieniem gowy. A potem odszed, zabierajc ze sob psy.

10
A l e k s a n d r a spdzia wtorkowy poranek w swo im gabinecie, sporzdzajc domowe rachunki. Prze chodzia wanie do rachunku od kowala, gdy do drzwi zapuka kamerdyner, anonsujc, e pan Taylor i hrabia Chisholm prosz o spotkanie z jego lordowsk moci. Aleksandra natychmiast rozpoznaa nazwisko skarbnika Klubu Jedzieckiego. Przypomniaa sobie rwnie niech, jak odczuwa Niall do waciciela tego nazwiska. - Czy ze mn rwnie chc mwi? - spytaa. - Nie, pani, ale uznaem, e naley pani powiadomi o ich przybyciu, milady. Pan hrabia przebywa gdzie na terenie majtku w towarzystwie pana Masona. - Podaj panu Taylorowi i lordowi Chisholmowi kieliszek madery, Stokes, i powiedz, e zaraz do nich wyjd. - Tak, pani. - Czy s w bkitnym saloniku? - Tak, pani. - A zatem dobrze. Aleksandra zaczekaa na odejcie kamerdynera, a nastpnie rzucia si w stron tylnego wejcia. Po" " 126 ~

mylaa, e zdy umy rce, a potem, przy odrobinie szczcia, pozbdzie si Chisholma, zanim nadejdzie Niall. Bya na dole w cigu piciu minut. W tym czasie zachodzia w gow, by znale jakikolwiek prawdo podobny powd wizyty Chisholma, ale nie znalaza adnego racjonalnego wytumaczenia. Wesza wic do salonu przewiadczona, e niespodziewane przy bycie tych goci, niezalenie od przyczyny, niczego dobrego nie wry. Obaj panowie, z kieliszkami wina w rku, stali na wprost siebie, skpani w promieniach soca wpada jcych do rodka przez okno. Pierwszy dostrzeg j Tay lor, ktry wypowiedzia natychmiast sowa powitania. - Dzie dobry panu - odpara. Prawnik nie mia zbyt zadowolonej miny. - Czy mog pani przedstawi hrabiego Chisholma, pani? - spyta. - Przybylimy do pana hrabiego w in teresach - doda, akcentujc lekko sowo pan". - Mio mi pana pozna, panie Chisholm - odrze ka Aleksandra, wchodzc gbiej do salonu w so neczn plam i wycigna do niego rk. Chisholm podnis na ni wzrok i jego oczy roz szerzyy si. ciskajc rk swego gocia, Aleksandra przyjrzaa si uwanie mczynie, o ktrym Niall wyraa si z tak pogard. Skarbnik Klubu Jedzieckiego by czterdziestolet nim mczyzn o miej powierzchownoci. Mia nia d cer, ciemne oczy i czarne wosy, ktre wanie zaczynay mu siwie. By wysoki, cho nie tak wysoki jak Niall. - Witam pani, lady Aleksandro - powiedzia, naj wyraniej lekko oszoomiony jej niezwyk urod. Aleksandra uwolnia rk z jego ucisku i znw popatrzya na Taylora.
127 ~

- Pana hrabiego nie ma w domu - powiedziaa. By moe ja bd w stanie panu pomc? - Sdz, e bdzie lepiej, jeli porozmawiamy naj pierw z panem hrabi - odpar stanowczo prawnik. - Jeli sprawa dotyczy woli mego ojca, to chyba rwnie mam prawo j pozna - odpara rwnie stanowczo. - Zakadam, e z tego powodu zjawi si pan tutaj, panie Taylor. - A hrabia Chisholm, jak rozumiem, jest skarbnikiem Klubu Jedzieckie go- W istocie - odpar Chisholm. Zauwaya, e w jego angielszczynie nie ma na wet ladu celtyckiego akcentu. - Moe usidziemy? - zaproponowaa przyjanie. Zamierzaa dopi swego i dowiedzie si, o co chodzi, przed przybyciem Nialla. Tu obok stao kil ka delikatnych, francuskich krzeseek. Aleksandra podesza do nich i usiada, zmuszajc w ten sposb swoich goci, by uczynili to samo. Kiedy ju wszyscy spoczli na kruchych meblach, popatrzya pytajco na Chisholma. - No i c, panie? Chisholm sta si nagle bardzo oficjalny. - Zna pani warunki testamentu ojca, lady Alek sandro - powiedzia. - Aby odziedziczy pienidze, musi pani polubi sidmego hrabiego, ktrym jest Niall MacDonald. Jeli pani tego nie uczyni, pieni dze przypadn w udziale Klubowi Jedzieckiemu. Aleksandra pooya rk na zoconej porczy krzesa. - To prawda, panie - odpara spokojnie. - Co wi cej, zamierzam polubi pana Nialla MacDonalda, o czym na pewno mwi ju panu pan Taylor. lub odbdzie si jutro. Chisholm patrzy na ni podejrzliwie.
'-'/2<S ~

- Czy jest pani wiadoma faktu, iby maestwo uzna za wane, musi ono zosta skonsumowane? Aleksandra popatrzya na Taylora, ktry by straszliwie zaenowany. - Co pan Chisholm przez to rozumie? - spytaa. Prawnik poprawi si na krzele. - Tyle, milady - zacz ponuro - e jeli mae stwo jest zwizkiem wycznie na papierze i nie czy si z jego fizyczn konsumpcj, nie moe prawnie zo sta uznane za maestwo. Jeli taki ukad zawara pani z panem Niallem MacDonaldem, to, jak mnie poinformowa hrabia Chisholm, Klub Jedziecki jest gotw pozwa pastwa do sdu, gdy nie spenilicie warunkw zawartych w woli ojca. Aleksandra zacisna palce na oparciach krzesa i wbia wzrok w Chisholma. - Dlaczego pan sdzi, e zawarlimy tego rodzaju umow? - spytaa. - Gdy zamierzacie pastwo zaj osobne sypial nie. A informacja ta pochodzi z naprawd dobrego rda - odparowa Chisholm. W jaki sposb on si tego dowiedzia? - Mowie i ony czsto zajmuj osobne sypialnie - rzeka pewnie. - Moje rdo informacji podaje jednak, e nie za mierza si pani w ogle przeprowadzi do aparta mentu hrabiego - powiedzia spokojnie Chisholm. Pani planuje pozosta w swoim dawnym pokoju. W zasadzie nie zmieni si nic oprcz tego, e na pa pierze zostaniecie pastwo maestwem. No c, nie o to chodzio w klauzuli testamentu pani ojca, ktry z pewnoci yczy sobie, by sidmy hrabia Hartford mia potomkw z krwi i koci. Do tego jed nak nie dojdzie, jeli maestwo nie zostanie skon sumowane. Powtarzam, jeli istotnie ma miejsce ta<~~> 12Q

ka wanie sytuacja, proponuj, by natychmiast od woa lub, bo nie zamierzam dopuci do adnego oszustwa w tym wzgldzie. Aleksandra ypna na niego spod przymruonych powiek. W jej oczach byszczaa furia. - Oczywicie, e zamierzam si wprowadzi do apartamentu hrabiego - powiedziaa. - Nie wy obraam sobie, by mg pan sysze cokolwiek inne goChisholm wysun podbrdek. - Suba plotkuje, e chce pani zachowa swj dawny pokj, lady Aleksandro. Aleksandra skoczya na rwne nogi. Bya tak za, e serce walio jej jak motem. - Jest pan w bdzie, milordzie. Nic zreszt dziw nego, skoro sucha pan plotek suby. Mog pana za pewni, e ja i Niall zamierzamy stworzy prawdziwy zwizek maeski. Usyszaa nagle odgos krokw, odwrcia si i zo baczya, e do salonu wszed jej narzeczony. Niall patrzy na Chisholma z takim wyrazem twarzy, e Szkot powinien by zamieni si w kamie. - Chisholm - powiedzia Niall, a kada wypowie dziana przez niego sylaba ociekaa pogard. - Dla ciebie siosalach - odpar ten drugi z lekk wyszoci w gosie. - Nie jeste naczelnikiem - stwierdzi Niall. - Na czelnicy strzeg swego ludu. A ty ten lud zniszczye. Podszed, by stan obok Aleksandry. Taylor i Chisholm wstali. Twarz Chisholma po ciemniaa ze zoci. - Jest pan rwnie le wychowany i arogancki, jak pana ojciec. - Co pan robi w moim domu? - spyta ostro Niall. Aleksandra pooya mu rk na ramieniu.

- Przyszed, bo doszy do jego uszu plotki su cych, ktrzy rozpowiadaj, e mimo lubu nie b dziemy prawdziwym maestwem - powiedziaa. Grozi, e pozwie nas do sdu za oszustwo, ale go za pewniam, e to faszywe pogoski. Spojrza na rk na swoim ramieniu, a potem zaj rza jej w twarz i skin gow na znak, e rozumie. Aleksandra opucia rk. - Moim obowizkiem jest reprezentowanie intere sw Klubu Jedzieckiego - odpar Chisholm. - Nic ci nie obchodzi Klub Jedziecki - odpar Niall. - Nie chcesz dopuci, ebym zdoby pienidze na sprowadzenie byda do Glen Alpin. Chisholm usun niewidzialny pyek z rkawa paszcza. - Moe rzeczywicie kilkakrotnie proponowaem kupno Glen Alpin, ale zapewniam ci, MacDonald, jest caa masa innych terenw w Szkocji, ktre mg bym kupi, gdybym chcia hodowa owce. W Glen Alpin nie ma nic nadzwyczajnego. - Proponowae kupno Glen Alpin znacznie wi cej ni dwa razy - powiedzia ponuro Niall. - Bo ley na granicy Strathglass - pada natych miastowa odpowied. - Moglibymy w ten sposb korzystnie powikszy wasne tereny. - Mj ojciec nalea wiele lat do Klubu Jedziec kiego, milordzie, i nie wierz, by jakikolwiek inny czonek Klubu zniy si do skarenia jego crki do sdu i publicznego roztrzsania jej intymnych problemw maeskich. - Rzecz w tym, e Klub Jedziecki interesuje wa nie brak intymnoci w pani zwizku, lady Aleksan dro - odpar zgryliwie Chisholm. - A jak pan zamierza to sprawdzi? - spyta Niall. W jego gosie wyranie pobrzmiewaa sarkastycz-

na nuta. - Chcecie sprowadzi do naszej sypialni czonka Klubu w charakterze wiadka? Aleksandra poczua, e blednie. - Nie mog tego zrobi - powiedziaa, patrzc na Taylora. - A moe mog? Miody prawnik mia niemal tak samo przeraon min jak Aleksandra. - Nie, lady Aleksandro, z pewnoci nie. Oba wiam si jednak, e Klub Jedziecki moe wnie po zew do sdu, jeli okolicznoci zewntrzne wiadczy bd o tym, e maestwo midzy pani i jego lordowsk moci to oszustwo popenione w celu po zbawienia Klubu prawomocnego dziedzictwa. - Oburzajce! - powiedziaa ze zoci Aleksan dra. - Na mocy testamentu mamy po prostu zawrze zwizek maeski i to wanie zamierzamy uczyni. - Sd moe jednak uzna, e kwestia potomstwa to sprawa duej wagi - odpar niepewnie Taylor. Za nimi rozlego si drapanie psich pazurw, a ju za chwil obok Nialla stany dwa myliwskie psy z py skami rozdziawionymi w szczliwych umiechach. - Siosalach. Zdrajca - odezwa si kto od drzwi z niekaman pogard w gosie. - Tak, Alanie - odpar Niall, nawet si nie odwra cajc. - Spy ruszyy na er. - Widz, e przywioze ze sob przybranego bra ta - powiedzia Chisholm, patrzc gdzie ponad ra mieniem Nialla. - Wyno si z mojego domu - zada Niall. - Nie chc, eby go zasmrodzi. Aleksandra zesztywniaa. Ju po raz drugi Niall mwi o Gayles jak o swojej wasnoci. - Bd ci obserwowa, MacDonald - powiedzia Chisholm. - Jeli dojd do wniosku, e mam do dowodw, by udowodni ci oszustwo, nie zawaham
'-' 132 '*'

si, by pj do sdu, cho ura z pewnoci w ten sposb wraliwe uczucia tej damy. - Wyno si, ty olizy szpiegu - powiedziaa z wciekoci Aleksandra. Nie mwic ju ani sowa, hrabia Chisholm, siosa lach, naczelnik klanu Strathglass wyszed z salonu. Gdy przechodzi przez drzwi, Alan odsun si de monstracyjnie, jakby w obawie przed zaraz. W bkitnym saloniku zalega pena napicia cisza. - On nas naprawd moe zaskary? - spytaa po chwili Aleksandra. Taylor skin smutno gow. - Nie twierdz, e wygraby spraw, ale pani, lady Aleksandro, z pewnoci nie chciaaby odpowiada przed sdem na pytania dotyczce pani poycia ma eskiego. Na sam myl Aleksandra a si wzdrygna. - Co za okropny czowiek - powiedziaa. - Prze cie Klub Jedziecki nie znalaz si w adnych tara patach finansowych. - Chodzi o Glen Alpin - odpar ponuro Niall. Przez ostatnie sze miesicy Chisholm prbowa kupi Glen Alpin od mojego dziadka. Wie, e jeli zaczn tam prowadzi dochodow hodowl byda, nie bdzie mia cienia szansy, aby kupi ode mnie t ziemi, Dlatego nie chce, ebym zdoby pienidze. - Cudownie, e tego rodzaju czowiek zosta skarbnikiem Klubu Jedzieckiego - zauwaya sar kastycznie Aleksandra. - A jeli ja i lady Aleksandra zajmiemy wspln sypialni, czy bdzie to wystarczajcy dowd tego, e nasze maestwo jest wane? - spyta Niall. - Chyba tak, panie. Nie potrafi nawet wyrazi, jak niesmaczna jest dla mnie caa ta sprawa. Najwy raniej w Gayles grasuje jaki szpieg Chisholma.

Aleksandra pomylaa natychmiast o nowym loka ju, na ktrego zdya si ju parokrotnie natkn. Ju otwieraa usta, eby co powiedzie, ale zmieni a zdanie. Poczua na sobie wzrok Nialla i podniosa na nie go oczy. - Musimy porozmawia - powiedzia. Skina gow. - Czy w sprawie lubu nic si nie zmienio? - spy ta prawnik. - Odbdzie si jutro zgodnie z planem? - W drodze z Holkham odebraem dyspens - od par Niall i zwrci si ponownie do Aleksandry. Rozmawiaa ju z proboszczem? - Tak. Proponuje udzieli nam lubu w kociele. Obiecaam, e porozmawiam z tob na ten temat. W tych okolicznociach to chyba niezy pomys. lub bdzie wyglda... powaniej. Niall w odpowiedzi wzruszy ramionami. - Niewane, gdzie to zrobimy. Chc mie to po prostu za sob. Mj ksi - pomylaa Aleksandra z mieszanin sarkazmu i rozpaczy. - Moe pobierzemy si po poudniu - zapropono wa. - Rano mam par spraw do zaatwienia. - Niewane. Chc mie to po prostu za sob - od para jego wasnymi sowami. Rzuci jej szybkie, badawcze spojrzenie i zwrci si do prawnika. - Prosz o drugiej by w kociele. Taylor skin gow i ruszy w stron drzwi. Niall popatrzy wymownie na Alana. - Czy moesz wyprowadzi psy? - spyta. Alan gwizdn, psy podniosy si z miejsca i podrep tay w jego kierunku. Niall otworzy jedno z okien.

- Nie moesz wytrzyma przy zamknitych oknach? - spytaa gniewnie. - Nie znosz duchoty - odpar i wskaza jedno z krzese. - Usid. Omwimy sytuacj. Usiedli. - W jaki sposb Chisholm zdoby informacje na temat naszych osobnych sypialni? - Myl, e pan Taylor ma racj. Chisholm nasa na nas szpiegw - odpara i opowiedziaa Niallowi o nowym lokaju. - Zaczniemy od wyrzucenia tego przekltego do nosiciela - zdecydowa, gdy skoczya. - Nie jestem pewna... - Postukaa palcami w po rcz krzesa. - Moe raczej naley go wykorzysta. No wiesz... kilka uroczych scenek, ktre mogyby go przekona, e naprawd jestemy maestwem... To, co opowiadaby wtedy Chisholmowi, wiadczyo by na nasz korzy. - Wspaniay pomys, Alek - odpar, a ona, ku swe mu wielkiemu zaskoczeniu, poczua, e aprobata Nialla sprawia jej ogromn przyjemno. - Okazuje si, e jednak bdziemy musieli dzieli t nieszczsn sypialni - cign. Ju o tym pomylaa. - Moesz spa w garderobie - odpara. - Stoi tam przecie kozetka. - Tam sypia Alan - sprzeciwi si Niall. - Alan bdzie spa na pododze - warkna. - Suba i tak si domyli, e z tob nie sypiam. -W jaki sposb? Popatrzy na ni ironicznie. - Wystarczy, e obejrz sobie twoje ko. Na policzki wystpiy jej rumiece. - Bd si po nim turla i porozrzucam pociel.

~135 ~

Spojrza na ni z jeszcze wiksz ironi, ale nie od powiedzia. - Nie bdziemy musieli cign tej komedii zbyt dugo - odpara troch obronnym tonem. - Przecie wkrtce jedziesz do Devon. - Nie wiedziaem, e pan tu jest, milordzie - ode zwa si kto od drzwi. - Przyszedem tylko zabra kieliszki. Aleks odwrcia gwatownie gow i zobaczya, e w progu stoi nowy lokaj. - Nic si nie stao, Harvey - odezwaa si spokoj nie. - Pan hrabia i ja zamierzalimy si wanie przej po ogrodzie. - Wstaa i pooya rk na ra mieniu nieco zaskoczonego Nialla. - Chyba nie wi dziae jeszcze naszego rosarium? Zrozumia natychmiast. - Chyba rzeczywicie nie widziaem - odpar i skoni gow, by dotkn ustami palcw Aleksan dry, wci lecych na jego ramieniu. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu poczua, e prze szywa j prd. Cho wiedziaa, e Niall tylko udaje, serce zabio jej mocniej. - Chodmy, Alek - powiedzia aksamitnym go sem. Ton jego gosu by niczym nieznana dotd pieszczota. To straszne - pomylaa z przeraeniem, gdy Niall odprowadza j do drzwi. - Nigdy nie reagowaa w ten sposb na obecno adnego mczyzny. Dlaczego nie czuam nigdy niczego podobnego do Ashcrofta albo Barringtona, czy innych, ktrzy chcieli mnie polubi? Dlaczego to musi by wanie ten mczyzna, ktrego nawet nie lubi? - Domylam si, e to ten szpiegujcy lokaj? - spy ta ju w ogrodzie. 136

- Chyba tak - odpara. - On zawsze si zjawia w najwaciwszym momencie. Skin gow. Przystan i popatrzy na narzeczo n. Usta mia zacinite w linijk, lecz co w jego oczach przyprawio Aleksandr o przyspieszone bi cie serca. - Wszystko byoby znacznie prostsze, gdyby nie bya tak diabelnie pikna - powiedzia, odwrci si i odszed, zostawiajc Aleksandr patrzc za nim w osupieniu.

11
o woy na wasny lub? Aleksandra rozwaa a t kwesti, stojc przed ogromn dbow gardero b, gdzie przechowywaa wikszo ubra. Wzrok jej pad na jedn z czarnych aobnych sukien, jakie no sia przez p roku po mierci ojca. Niestety, wiedziaa, e dziki swoim szpiegom Chisholm pozna wszystkie szczegy ceremonii, a te go rodzaju strj sugerowaby wyranie, e Aleksan dra nie traktuje sprawy powanie. - Szkoda, e nie kazaa pani sobie uszy specjalnej kreacji - powiedziaa jej pokojwka. Od chwili, gdy Aleksandra zarczya si z Geoffreyem, Meg namawiaa j, by pomylaa o sukni lubnej. Aleksandrze nie podoba si jednak ten pomys. - Jestem pewna, e znajdziemy co odpowiednie go w mojej garderobie - powiedziaa. - Wszystkie pani suknie maj fasony z ubiegego roku - odpara Meg, znawczyni mody. - Nie sdz, by jego lordowska mo zwrci uwa g na taki szczeg - odpara sucho Aleks. Signa do garderoby i dotkna jednej z sukien. - Moe ten zielony mulin?

- W jednym z damskich magazynw mody widzia am wczoraj naprawd pikn sukni - powiedziaa tsknie Meg. - Biay francuski mulin, plisowan fal bank i malekie falbanki nad obrbkiem. Falbanki s bardzo modne. - Nie mam adnej sukni z falbankami - powie dziaa Aleksandra. Jej wzrok spocz na prostej ja snoniebieskiej sukni. Jedyn jej ozdob bya wstka u dou spdnicy. - Wo to - powiedziaa, wyjmujc sukni z szafy. - Ale ona jest zbyt zwyczajna - powiedziaa z przeraeniem Meg. - Wo te szal haftowany jedwabiem. Wszystko razem bdzie wygldao naprawd niele. Meg westchna. Bya nisk, pulchn dziewczyn, ktra towarzyszy a Aleksandrze od czasu, gdy ta debiutowaa w towa rzystwie. - Oczywicie, milady - powiedziaa teraz zrezy gnowanym tonem. - Czy zamierza pani woy rw nie czepek do kompletu? Aleksandra bya jednak w szelmowskim nastroju. - Jego lordowska mo pochodzi z bardzo trady cyjnej rodziny - powiedziaa. - Jestem pewna, e szkockie panny mode nie upinaj wosw. Meg bya najwyraniej zgorszona. - Chyba nie pjdzie pani do otarza z rozpuszczo nymi wosami, milady? Aleksandra nie zamierzaa jednak posun si a lak daleko. - Sdz, e zaplot warkocz. Zdobiony kwiatami. Twarz Meg rozbysa radoci. - Mogaby pani nie w rku kosz podobnych kwiatw. To byby naprawd pikny akcent.

Aleksandra pomylaa, e z koszem w rku bdzie wygldaa raczej jak wiejska krlowa piknoci, ale nie zaprotestowaa. - Moe zapocztkuje pani nowy styl dla panieni modych - entuzjazmowaa si pokojwka. - Mam nadziej, e nie - odpara powanie Alek sandra. - Naprawd mam tak nadziej. Pokojwka spojrzaa na ni z niezdecydowaniem; w oczach. - O co chodzi? Meg opucia powieki. - O nic, pani, tylko... - Jej okrge niebieskie oczy znw podniosy si na Aleksandr. - Suba... my wszyscy naprawd dobrze pani yczymy. Zapewne wyobraali sobie, e jest kozem zoo nym na stosie ofiarnym przeznaczonym dla lwa ze Szkocji - pomylaa, odczuwajc nagy przypyw iry tacji. Nie podobaa si jej wcale rola ofiary. Uniosa podbrdek. - Dzikuj, Meg. A teraz pom mi si ubra.
* * *

Geoffrey by przekonany, e Aleksandra cofnie swoj decyzj w sprawie maestwa, dopki nie nadszed dzie jej lubu. Nie mg sobie wprost wy obrazi, e ona, ta sama Aleksandra, ktra nie wyra zia zgody na maestwo z adnym mczyzn da rzcym j bezgranicznym uwielbieniem, polubi tego tu, o orlej twarzy, nieznanego nikomu przybysza ze Szkocji. Kiedy jednak Aleksandra wstaa od obiadu i posza na gr, eby si przebra w sukni lubn, zda sobie w peni spraw, co si wydarzy. - Nie mog jej na to pozwoli - powiedzia do matki.
140 ~

Pani Wilton odstawia filiank. - Nie moesz zrobi nic, eby j powstrzyma. Geoffrey wsta. - Siadaj - powiedziaa ostro matka. - Aleksandra wcale o ciebie nie dba, Geoffreyu. Nie widzisz tego? Chodzi jej wycznie o bezcenne Gayles. Wyszaby za ciebie za m, gdy sdzia, e Gayles jest twoj wasnoci, ale teraz wybierze tego nowego hrabiego. Nie przekona jej nic, co do niej powiesz. Zaley jej wycznie na Gayles. Geoffrey mia blad, cierpic twarz. - Moe to prawda, mamo, jednak Aleks myli, e to maestwo to tylko nic nieznaczcy ceremonia, dziki ktremu wejdzie w posiadanie pienidzy ojca. Nie rozumie, co to wszystko oznacza. - Zawsze odnosiam wraenie, e Aleksandra ro zumie, co ley w jej interesie znacznie lepiej ni wikszo ludzi - odpara gorzko pani Wilton. - Ona doskonale wie, co robi, Geoffreyu. Dlaczego nie chcesz tego dostrzec? Zrezygnowaa z ciebie natych miast, gdy przestae jej by przydatny, i zrobi to sa mo z Niallem MacDonaldem. Niezalenie od oko licznoci moesz by pewien, e Aleksandra spadnie na cztery apy. - Nieprawda! - Geoffrey patrzy na ni gniewnie ponad stoem. - Mylaem, e j lubisz. - Krzywdzia ci caymi latami - odpara pani Wil ton. - W tych okolicznociach troch mi trudno j lu bi. Geoffrey rzuci serwetk, ktr trzyma w rku. - To nie jest wina Aleks, e mnie nie kocha - po wiedzia. - Albo nawet moe mnie kocha, ale inaczej ni ja j. - Skoro tak, zostaw j w spokoju. - Pani Wilton nachylia si do syna. - Dzi wieczorem wychodzi
~141

za m i ju nie potrzebuje przyzwoitki. Powinnimy natychmiast spakowa walizki i wraca do domu. - Nie zostawi Aleks z tym czowiekiem, mamo powiedzia Geoffrey gosem drcym z emocji. Ona myli, e nic jej z jego strony nie grozi, ale jest w bdzie. Wiem, jak on na ni patrzy, kiedy nikt nie zwraca na niego uwagi. Wiem te, co on czuje. Po rozmawiam z Aleks, mamo. Ona nie moe wyj za m za Nialla MacDonalda. Geoffrey odwrci si gwatownie i wyszed z po koju. Pani Wilton popatrzya za synem, a na jej lalkowatej twarzy pojawi si wyraz przygnbienia.
*%%

Aleksandra sama otworzya drzwi Geoffreyowi i spojrzaa na niego z przeraeniem. On za - jak za wsze na jej widok - poczu dziwne ciskanie w doku. - Geoffrey! - wykrzykna. - Co si stao? Czy kto jest ranny? - Musz z tob porozmawia - odpar gosem, w ktrym pobrzmiewao napicie. Zagryza wargi i wysza z pokoju. Pokojwka z pew noci wanie czesaa jej wosy, gdy spyway luno na ramiona niczym jedwabista masa czystego zota. Geoffrey musia uy caej siy woli, by ich nie dotkn. - Nie wolno ci tego zrobi, Aleks - powiedzia. Po prostu nie wolno ci wyj za m za tego czowieka. Westchna. - Geoff, ju i tak jest mi ciko. Nie pogarszaj sy tuacji. Poczu si jak czowiek nabijany na pal. - Jeli sdzisz, e MacDonald zostawi ci w spoko ju, z pewnoci si mylisz. Fakt, e zamieszkasz

w swojej starej sypialni, z pewnoci ci przed nim nie uchroni. Popatrzya na niego spod oka. - Geoff, bd rozsdny - powiedziaa w kocu. Chyba nie sdzisz, e MacDonald mnie zgwaci, prawda? Popatrzy na ni udrczonym wzrokiem. Ju przed mierci ojca byo wystarczajco le - myla. - Ale najpierw si z ni zarczy, marzy o lubie, a teraz straci w ten sposb? To przekraczao grani ce wytrzymaoci. - Gdyby jednak prbowa ci uwie, pomyl, e to twj cioteczny brat. Skoro uwaasz, e byoby co zego w tym, e dzieliaby oe ze mn, tym bardziej dotyczy to MacDonalda. Na jej piknie zarysowane policzki wystpiy ru miece. - Wierz mi, Geoff. Nie mam najmniejszego zamia ru sypia z Mailem MacDonaldem. Moesz sobie od razu wybi z gowy t myl. Mwia powanie. Zna Aleks zbyt dobrze, by mo ga go oszuka. Nie czua pocigu do tego Szkota. Odczu nagy przypyw ulgi. Cudem zdoby si na umiech. - Przepraszam, ale wiesz, co do ciebie czuj. Popatrzya mu w oczy ze mierteln powag. - Geoff, musisz zapomnie o tym uczuciu i znale sobie kogo innego. Nie odpowiedzia. - Syszysz mnie? - spytaa. -Tak. - Mwiam powanie, Geoff. Nie chc ju wraca do tego tematu. To, co zamierzam zrobi ze swoim yciem, ju ci nie dotyczy. Czy wyraam si jasno? - To nie takie proste, Aleks.

Pokrci gow. - Jak to mawia Hamlet? Musz by okrutny, by nie wyrzdzi krzywdy...". Tak to wanie bywa, Geoff. Dla wasnego dobra zapomnij o swojej obse sji i znajd inn dziewczyn. Przestan si z tob spo tyka, jeli tylko okae si to konieczne. Nie chc te go robi, ale zrobi. Na sam myl, e ich stosunki mogyby ulec pogor szeniu, wpad w panik. - Dobrze, Aleks - powiedzia pospiesznie. - Do brze. Sprbuj. Przyrzekam. Odesza par krokw od drzwi w stron ogrom nych okien przy kocu galeryjki. - Zamierzam ustanowi dla ciebie jaki fundusz, eby mg bez trudu utrzyma on i dzieci. Zesztywnia. - Nie chc twoich pienidzy. Stana z nim twarz w twarz. Na tle okna jej wo sy wyglday niczym zoty nimb. - Przez trzy lata bye pewien, e dostaniesz te pie nidze - powiedziaa. - Ojciec zapisa ci majtek. Nie zostae ksidzem, gdy sdzie, e bdziesz hrabi. Naley ci si jaka rekompensata i z pewno ci j otrzymasz. Ju ja tego dopilnuj. - ebym mg polubi inn kobiet - powiedzia martwym gosem. - W zasadzie do tego si to sprowadza. Geoffrey uwiadomi sobie, e za te pienidze Aleksandra chce sobie kupi spokj sumienia. - Dobrze - odpar cicho. Pocaowaa go w policzek. Jak siostra. - Nie martw si o mnie - powiedziaa. - Kiedy tyl ko Niall dostanie pienidze, od razu kupi sta do i wrci do Szkocji. Pewnie ju nigdy go nie zoba cz. 144

Przytakn. Nie by w stanie mwi. Umiechna si. - Nie martw si o mnie - powtrzya, odwrcia si i wrcia do sypialni.
%
~T:

Niall i Alan przybyli do kocioa pierwsi. Niall woy jeden ze swoich bkitnych surdutw, Alan wybra wenian, brzow marynark. James Taylor - zobowizany do tego, aby by wiadkiem ceremo nii zalubin i zoy z niej stosowne sprawozdanie Chisholmowi, sta ju przed kocioem, gdy przybyli tam Szkoci. Panowie przywitali si ciszonymi gosami i weszli do maego, kamiennego kocika. Proboszcz zapa la wanie wiece przy otarzu - podeszli bliej i sta nli przy komunijnym klczniku. Niall rozejrza si po kociele, ktry wyglda i pachnia dokadnie jak koci, do ktrego czasem chodzi w Fort Augustus, i po raz pierwszy w yciu zacz myle o maestwie swoich rodzicw. Uro dzi si trzynacie miesicy po ich lubie, tote nie sta si wyranie oczywistym powodem do zawarcia zwizku. Przez wszystkie te lata nigdy nie zadawa dziadkowi adnych pyta zwizanych z ojcem. Ciekaw jestem, czy si kochali? Czyby by ostatnim idiot? Jak w ogle mg my le o takich rzeczach? Jego wasne maestwo by o zwyk transakcj handlow i Niall yczy sobie, aby takie ju pozostao. Ostatni rzecz, na jak miaby ochot, to ulec czarowi tej rozpuszczonej an gielskiej piknoci. Usysza za sob jaki szelest i dostrzeg Aleksan dr wchodzc do kocioa.

~145 ~

Dhe - pomyla gniewnie. - Dlaczego to nie moga by zwyka kobieta? Miaa na sobie jasnoniebiesk sukni z podwy szon tali, podkrelajc jej piersi i opadajc mikko do kostek. Wiele kobiet wygldaoby niezbyt adnie w takim fasonie, ale na szczupej, dugonogiej Aleksandrze suknia prezentowaa si wspaniale. Przepikne wosy byy splecione w przyozdobiony kwiatami warkocz sigajcy do poowy plecw. Pik na twarz o wydatnych kociach policzkowych miaa powany wyraz. Na chwil ich oczy si spotkay. Niall nie mia absolutnie powodu do radoci. Do brze wiedzia, co czuje do dziewczyny, ktr zamie rza polubi, i wcale mu si to nie podobao. - Witam, moja droga - powiedzia proboszcz. Piknie wygldasz. - Dziki, wielebny - odpara. , Niall oderwa od niej wzrok i odwrci si do pro boszcza. - Zaczynajmy - powiedzia gosem penym napi cia. Aleksandra stana u boku przyszego ma. Niall poczu w nozdrzach zapach jej wosw. Misie po liczka drgn mu niebezpiecznie. Proboszcz rozpocz modlitwy, czc w nich ele menty typowe dla szkockiego Kocioa episkopalnego i Kocioa anglikaskiego. - Najmilsi, zebralimy si tutaj w obliczu Boga i naszej wsplnoty, aby poczy wzem maeskim tego oto mczyzn i t kobiet witym wzem maeskim... W pustym kociele panowaa absolutna cisza, przerywana jedynie sowami proboszcza odprawiaj cego ceremoni. Po lewej rce Nialla sta Alan, 146

po prawej Taylor. Aleksandrze towarzyszya kobieta, ktr Niall widzia po raz pierwszy w yciu. Proboszcz zwrci si najpierw do Nialla. - Czy ty, Niallu lanie Alistairze, chcesz poj za on t oto kobiet i y z ni w witym zwizku maeskim? Czy bdziesz j kocha i czci w zdro wiu i w chorobie, dochowasz jej wiernoci i nie opu cisz a do mierci? - Przyrzekam - odpar Niall niemal szorstko. Proboszcz zwrci si do kobiety stojcej u jego boku. - Czy ty, Aleksandro Mario Elizabeth, chcesz po j tego mczyzn za maonka? Czy obiecujesz, e bdziesz mu posuszna, wierna, bdziesz mu suy, kocha go, szanowa i czci, i nie opucisz go a do mierci? W kociele zalega cisza. Niall zagryz wargi. W kocu, gdy cisza staa si ju niemal nie do zniesienia, Aleksandra powiedziaa bardzo cicho, niemal szeptem: - Przyrzekam Niall by w fatalnym nastroju do koca dnia. lub kocielny okaza si jednak nie najlepszym pomy sem. Koci nada mu zbyt powany, prawdziwy charakter. Czu si bardzo le na wspomnienie fak tu, i przysig przed Bogiem dochowa wiernoci Aleksandrze. Do koca ycia. Siedzia u szczytu stou w czarnym smokingu, kt ry kupi pospiesznie w Glasgow za namow Taylora. W Szkocji mg wszdzie wystpi na kolacji w czer wonej spdniczce i aksamitnej marynarce, lecz w ta kim stroju wzbudziby niewtpliwie sensacj w Gayles, a sensacji wzbudza nie chcia. Zaleao mu tyl ko na tym, aby odebra spadek, kupi bydo i wrci jak najszybciej do domu.

~ 147 ~

A ju z pewnoci nie chcia si eni. Popatrzy na swoj maonk siedzc przy prze ciwlegym kocu stou i skrzywi si. Jej wieczorowa suknia z bkitnego jedwabiu miaa stanowczo zbyt duy dekolt. W miejsce warkocza pojawi si kok upity na czubku gowy, dziki czemu abdzia, pik na szyja o gadkiej skrze przykuwaa jeszcze wik sz uwag. Niall uzna z irytacj, e Aleksandra zachowuje si stanowczo zbyt prowokujco. Czyby usiowaa go uwie? - Czy co si stao, panie? Niall odwrci si do siedzcej obok kobiety. Bya to niejaka pani Richardson, wdowa mieszkajca nie opodal Gayles, najwyraniej przyjacika Aleksan dry. Zauway, e pani Richardson te ma duy de kolt i upite wosy. Ona jednak nie wygldaa jakby bya naga. - Nie, nic, madam - odpar, starajc si przybra miy wyraz twarzy. Popatrzya na niego z powtpiewaniem. Dhe - pomyla. - Nie mog wyglda jak skazaniec, bo w ten sposb daj tylko Chisholmowi bro do rki. - Przepraszam - powiedzia. - Przykro mi, e spra wiam wraenie ponuraka. Jestem tylko rozkojarzony. Obdarzy j umiechem. Rozpromienia si na twarzy. - Nie ma za co, panie. Zada jej par pyta o okolice i udawa, e sucha z zainteresowaniem odpowiedzi. Przy drugim kocu stou Aleksandra udawaa, e je, obserwujc tymczasem spod rzs swego maon ka. Dostrzega, e Niall umiechn si do Nory Ri chardson, nie usza jej uwagi rwnie i reakcja Nory. Po krzyu przeszed j dreszcz. 148

To by czowiek, z ktrym miaa spdzi reszt y cia w witym zwizku maeskim... Niemal si wycofaa. Powane sowa, proboszcz, koci, gdzie j ochrzczono i bierzmowano. Wszyst ko to razem uwiadomio jej dokadnie powag chwili. Tak naprawd to ju otwieraa usta, by powie dzie nie", a jednak wypowiedziaa sakramentalne tak". Rozejrzaa si podejrzliwie. Geoffrey wyglda jak mier. Pani Wilton bya bardzo powana. James Taylor mia niepewn min. Jedynie Niall i Nora by li w najwyraniej wietnych humorach. Nagle Niall popatrzy w jej stron i ich oczy spo tkay si nad stoem. Aleksandra poczua guche uderzenie serca i szybko skierowaa wzrok na swj prawie peny talerz. To spojrzenie uwiadomio jej dokadnie, e Niall wcale nie czuje si dobrze. Od niosa wraenie, e odczuwa to samo, co ona. Czo wiek odmawiajcy modlitwy przed kadym posi kiem traktuje serio przysigi skadane przed ota rzem. Kolacja cigna si niemiosiernie dugo. W ko cu Aleksandra podniosa si z miejsca i wyprowadzi a damy z salonu. Niall zosta z Jamesem Taylorem i Geoffreyem przy kieliszku porto. Nora zamierzaa jecha do domu, wic Aleksan dra odprowadzia j do powozu. Potem wrcia do salonu, gdzie pani Wilton wymwia si blem gowy i udaa do swego pokoju. Aleksandra szybko dosza do wniosku, e sama uda si na spoczynek. Wiele daaby za to, by spdzi noc w swojej panieskiej sypialni, ale przez tego przekltego Chisholma cay plan spali na panewce. Wysza zatem na korytarz, skrcia w prawo, mina schody, otworzya pierwsze drzwi, na jakie si na- - f49

tkna, i wesza do sypialni, ktra niegdy naleaa do Johna Wiltona, a potem przez cae dwa wieki do jego wszystkich mskich potomkw. Na cianach sypialni wisiay ogromne flamandzkie gobeliny. Wielkie rzebione oe wsparte na czterech kolumnach wykonano w 1629 roku na zamwienie najstarszego syna Johna Wiltona. Osiemnastowiecz ne zasony haftowano perami. Pokj by wspaniay, a matka Aleksandry dodaa mu jeszcze splendoru, wstawiajc do wntrza siedemnastowieczne meble. Teraz jednak Aleksandra patrzya z niechci na te luksusy i z rozrzewnieniem wspominaa swoj sypial ni na pitrze. Skrcia i wesza do garderoby. Matka urzdzia j znacznie wygodniej ni sypialni. ciany przyozdo biono somkowotym jedwabiem, a obicia miay pogodny zielony kolor. W oknach wychodzcych na zachodnie skrzydo i ogrd wisiay zasony w tym samym kolorze. Pokj by pusty. Moga zadzwoni po Meg, ale pjcie spa o tak wczesnej porze wyda waoby si jej absurdalne. Szkoda, e nie mam ksiki - pomylaa. Wydaa dugie westchnienie i stana przy oknie wychodzcym na trawnik. Soce jeszcze nie zaszo, fontanna z brzu wci poyskiwaa z daleka w jego blasku. Aleksandra pomylaa, e nadchodzi lato. Dni staway si coraz dusze. Perspektywy na przyszo wyday si jej nagle po nure i mao atrakcyjne. Czy ju zawsze tak bdzie? - pomylaa. Czy ju za wsze bd sama? Pewnego dnia nadejdzie mio. Przecie zawsze w to wierzya. Odmwia wielu konkurentom i po rzucia bardzo atrakcyjnego narzeczonego, tylko dla tego, e nie by tym, na ktrego czekaa. A teraz mia~150 ~

a przy sobie tego mczyzn, mczyzn, ktrego polubia. Jaka jej czstka lgna do niego tak, jak do adnego innego do tej pory. Jej lubny maonek by jednak aroganckim, ograniczonym szowinist i wcale go nie lubia. Na sam myl o tym, e Niall zajmie pokj obok wzbudzaa w niej niepokj. Zdziwia si, gdy Geoffrey napomkn o wizach krwi, jakie czyy j z Niallem. Nigdy w ten sposb o nim nie mylaa. Z Geoffreyem dorastaa, ten przybysz ze Szkocji by jej zupenie obcy. I taki stan rzeczy zamierzaa utrzyma.

12
Dla Nialla noc polubna okazaa si rwnie nie przyjemna jak dla Aleksandry. Sofa w garderobie okazaa si wsza i mniej wygodna od oa w sypial ni, w ktrym spdzi ostatnich par nocy, ale to nie przez ko nie mg zasn. Gdyby nie drczy go niepokj, spaby teraz rwnie gboko jak Alan, le cy obok na pododze. Obraz Aleksandry w mocno wydekoltowanej sukni zapad mu gboko w pami. A myl, e jest jej m em i e ona pi tu obok, w niczym nie pomagaa. Aleksandra bya Angielk i fakt w stanowi wy starczajcy powd, by nie darzy jej sympati. Oka zaa si jednak kobiet niezwykej wprost urody i Niall - lec teraz samotnie na wskim ku - mu sia przyzna, e jej pragnie. I mia sam do siebie o to pretensj. Zanim si pooy, otworzy okno i ksiyc wpada mu do sypialni. Pod wpywem impulsu zerwa si z ka i poszed do garderoby poszuka jakiego ubrania. - Co si stao? - spyta Alan, siadajc na podo dze.

Jak wikszo Szkotw budzi si atwo i od razu wykazywa przytomno umysu. - Nie mog spa, Aiein - odpar Niall. - Id na spacer. - Chcesz, ebym z tob poszed? - Nie, pij. Chyba wol zosta sam. Alan pooy si z powrotem na pododze, a Niall sign do garderoby po jedyn szkock spdniczk, jak ze sob zabra. Woy j wic wraz ze star bia koszul wizan pod szyj. Troczki puci jednak luno, wsun bose stopy w mikkie pantofle i wyszed z sypialni. Bezszelestnie zbieg na d, otworzy oszklone drzwi w bkitnym saloniku i po chwili by ju na zewntrz. Tam wcign w puca wilgotne, chodne powietrze i popatrzy na jasny ksiyc owie tlajcy krzewy i traw. Widok wydal mu si pikny, odmienny od widoku gr i jezior, jaki zna od dziecka. Ruszy rano ciek wiodc przez trawnik w stron fontanny z brzu oddalonej o jakie wier mili. Dhe! Milo byo woy stare ubranie. Spdniczka nie krpowaa ruchw, mg wic i szybko, w do brym tempie. Mikki, niekrochmalony konierzyk odpowiada mu znacznie bardziej ni wysokie sztyw ne konierze i krawaty, jakie musia nosi, odkd przyby do Anglii. Nocne powietrze przyjemnie cho dzio goe nogi i stopy. Zatrzyma si przed ogromn fontann zdobion posgami morskich bogw dmcych w trby, przez ktre wylatywaa woda, tryskajc na posg Atlasa dwigajcego wiat na szerokich barach. Strumienie wody lniy w wietle ksiyca. Niall odwrci si od fontanny i popatrzy na dom. Czu si dziwnie na myl o tym, e jego korzenie tkwi wanie w tym miejscu. By bardzo ciekaw, jak si czu jego ojciec, do rastajc wanie tutaj. A przede wszystkim chcia wie-

dzie, w jaki sposb jego ojciec trafi do Szkocji i po lubi jego matk. Dla dziadka Niall by wycznie MacDonaldem, nikim wicej. Niemniej jednak to fakt, i by synem swego ojca, przywid go tutaj i da mu Gayles. Przepikne szklane okna zalniy w promieniach ksiyca. Gdy podziwia pikno szka i kamienia, bardzo silny w nim instynkt posiadania da mocno o sobie zna. Moje - pomyla. - To wszystko jest moje. I ta kobieta jest rwnie moja. Od razu stumi t myl, gdy zakrawaa na szale stwo. Szalestwem byo angaowa si uczuciowo w maestwo z Aleksandr. Zbyt skomplikowane - pomyla. - Najlepiej doko czy sprawy i wydosta si std jak najszybciej. Prbowa nie myle o ceremonii kocielnej, ktra wywara na nim tak niemie wraenie, lecz sowa, ktre wyrzek, i duga pauza, jaka nastpia, zanim Aleksandra zdecydowaa si wygosi swoj przysi g, nie daway mu spokoju. Po chwili znowu ruszy w stron domu.
* * *

O drugiej trzydzieci nad ranem Aleksandra do sza do wniosku, e nie uda si jej zasn i postano wia pj do biblioteki po ksik. Na koszul noc n narzucia jedwabny szlafrok, wzia wiec i z go ymi nogami wysza z sypialni na korytarz. Bya ju niemal u szczytu schodw, gdy w ciemnociach za majaczya jej czyja sylwetka. Odskoczya z przeraeniem i omal nie upucia wiecy. - To tylko ja - powiedzia Niall.

Umocowaa wiec w lichtarzu i uniosa j tak, by go owietli. - Przykro mi, e ci przestraszyem - powiedzia. Wyszedem tylko zaczerpn troch powietrza. Popatrzya na niego zadziwiona. W migoczcym pomieniu wiecy ramiona Nialla wydaway si jesz cze szersze. Spod niezawizanej koszuli wyaniaa si naga szyja, a z wskich bioder spywa kraciasty kilt. Zmierzwione wosy opaday na czoo. Aleksandra uwiadomia sobie nagle swj wasny wygld: nieuczesane wosy, cienk bielizn nocn i bose stopy. Zwilya suche usta jzykiem. - Wanie szam do biblioteki po ksik - powie dziaa nerwowo. Unis brew. - Nie moga zasn? Z trudem uniosa dumnie podbrdek i uczynia ogromny wysiek, by zebra rozproszone myli. - Najwyraniej tobie doskwiera ten sam problem. Popatrzy na ni w zamyleniu i nie odpowiedzia. Za gradza jej drog do biblioteki. Chciaa wrci do swego pokoju, lecz uznaa, e byby to przejaw tchrzostwa. Wreszcie przemwi. - Mylaem, e nie odpowiesz proboszczowi. Zawahaa si. - Niemal tak si stao. To wszystko wydawao si tak powane. Tak religijne. Czuam si jak oszustka. Nie odrywa od niej zamylonego spojrzenia. - Wiem. Czuem si tak samo. - No c, ju teraz nic nie moemy zrobi. Co si stao, to si nie odstanie. - Chyba jednak moemy - odpar. Odczytaa wszystko z jego twarzy i serce zaczo jej wali tak mocno, e prawie zamao jedno z eber. wieca draa w rku. ~/55 ~

~154 ~

- Co... co masz na myli? Wyj wiec z jej drcej rki i postawi j na ma ym stoliku. - Moglibymy skonsumowa nasz zwizek - po wiedzia. - Wtedy nie bylibymy oszustami. Otworzya usta, by odmwi, i poczua, jak mia dy je wargami. Aleksandra bya caowana ju wczeniej. Mo na by nawet powiedzie, e postawia sobie za punkt honoru, aby caowa si z kadym ze swych wielbi cieli. Kierowaa ni pozbawiona podstaw nadzieja, e pod wpywem ich dotyku rozpali si w niej po mie namitnoci. Nie zdarzyo si jej to jednak przy adnym z kon kurentw, dopiero przy Niallu, ktry rozgniata usta mi jej usta i przyciska j do siebie tak mocno, e czu a jego masywne, twarde ciao tu przy swoim. W jej yach zapon ogie. Nigdy nie czua tak intensywnej, oszaamiajcej namitnoci i gdy Niall przesta, z pewnoci by upa da, gdyby w por jej nie podtrzyma. - Chodmy do sypialni - powiedzia. Oczy mia niczym wskie szparki ciemnego bkitu. Wszystko w niej pragno pj razem z nim. I wanie ta sia jej pragnienia skonia j do dezercji. - Nie - powiedziaa. - Nie. I zanim zdy odpowiedzie, odwrcia si i wpa da do azienki, zatrzaskujc za sob drzwi. Nie spaa przez reszt nocy. Reakcja na pocaunek Nialla wstrzsna ni do gbi. Przecie ja go nawet nie lubie - powtarzaa sobie w duchu. - Jak to moliwe, e pocaunki mczyzn, ktrych darzyam sympati, byy mi obojtne, a teraz czuj co takiego do kogo, kogo nie znosz? ' 156

Nie aprobowaa go tak samo, jak on jej nie apro bowa. A jednak jej pragn. Pocigaa go fizycznie rwnie mocno, jak on j. Moe nawet jej nie znosi, ale bardzo chcia i z ni do ka. Nie mog tego zrobi - mylaa. - Jeli chc zacho wa minimum szacunku do samej siebie, to nie mog. Nie kocham Nialla MacDonada. Chc si tylko z nim przespa. Na sam myl o tym, jak by to byo, dosta a gsiej skrki. Powinnam si wstydzi. Wstydz si. Powinnam si teraz trzyma jak najdalej od tego zdradzieckiego Szko ta. To tylko przelotne szalestwo. Kiedy on wreszcie wy jedzie z Gayes, znw stan si sob.
*

* *

O szstej rano Niall zabra psy i poszed do stajni. W domu dopiero budzio si ycie, ale w stajniach panowa ruch, gdy wanie podawano koniom pierwszy posiek. Zarzdca stajni wyszed mu na powitanie. - Chcia si pan przejecha? W oczach starego stangreta pojawi si niepokj. Nastpnym razem prosz mi da zna poprzednie go wieczoru, bd wtedy wiedzia, eby nie karmi jednego z koni. - Wybacz, Graham - powiedzia krtko Niall. Nie pomylaem. - Moe mgby pan pojecha na Ajaksie - cign Graham z powtpiewaniem. - On dosta pasz jako pierwszy. Niall pokrci gow. Poranne soce wiecio ja sno na niebie. Pomyla, e tak dugiego okresu pik nej pogody nie dowiadczy nigdy w yciu.

~157

- Zaczekam - powiedzia do zarzdcy. - Ile czasu im trzeba? - Zwykle nie siodam ich wczeniej ni godzin po niadaniu, milordzie. - Dobrze. Graham popatrzy na niego z wyran wdzicznoci. - Moe tymczasem napije si pan herbaty, milor-,, dzie? - zaproponowa. - Mam herbat w swoim pokoju, tu przy stajni. - wietny pomys - odpar z umiechem Niall. - W takim razie prosz za mn. Niall poszed za Grahamem piknie utrzyman ciek wiodc do pokoju Grahama. Grne czci boksw pozostay otwarte, tote Niall mg jeszcze popatrze na konie koczce swj poranny posiek. Pomyla, e wierzchowce z Gayles s pikne, i wspaniale utrzymane. Pokj stangreta by mniej wicej wielkoci jednego z boksw. Byo w nim biur ko, dwa krzesa i ciana od sufitu do podogi zape niona pkami na ksiki. Najbardziej rzucay si w oczy woluminy dotyczce hodowli i jazdy konnej; uwag przykuwaa jednak rwnie figurka z brzu przedstawiajca rasowego araba. - Kto jedzi na tych koniach? - spyta Niall. - Ty le ich tutaj macie. - Jak na obecne potrzeby nawet za duo - powie dzia smutno Graham. - Pan Geoffrey jedzi na jed nym z koni jego lordowskiej moci, ale po jego wy jedzie zostanie tylko lady Aleksandra, ktra korzy sta z czterech waachw. - Graham poda Niallowi filiank herbaty. - Chyba, e pan zamierza zosta w Gayles? - spyta, patrzc na niego z nadziej. Niall pokrci gow. - To nie jest miejsce dla mnie.

- Ale oczywicie, e dla pana, milordzie - odpar stary stajenny. - Nikt, kto zna paskiego ojca, nie mgby wtpi, e jest pan jego synem. Ma pan jego oczy i jego umiech. - Stangret pokrci ysiejc gow. - Tym swoim umiechem robi ze wszystkimi, co chcia. Niall upi yk mocnej herbaty, ktr postawi przed nim Graham, i zerkn na stajennego spo nad filianki. - Nic nie wiem o moim ojcu - powiedzia. Umar, zanim si urodziem. Graham zaj miejsce za swoim sfatygowanym biurkiem. - By bardzo spokojnym czowiekiem, o rozlegych zainteresowaniach. I angaowa si we wszystko, co robi. A z komi wyczynia cuda. Pan hrabia by dumny ze swojej stadniny i bardzo lubi jazd konn, a pana ojciec kocha kadego zwierzaka z osobna. Popatrzy na dwa wspaniale wychowane psy, zwinite po obu stronach krzesa Nialla. - Pan chyba odzie dziczy to po nim, milordzie - Radz sobie niele z psami, ale kiepski ze mnie jedziec - odpar Niall. - Bo nigdy si pan tego tak naprawd nie nauczy. Prosz mi da par miesicy, a naucz pana jedzi tak dobrze, jak robi to lady Aleksandra. Niall sczy herbat. - Lady Aleksandra dobrze jedzi konno? - Kocha wszystkie zwierzta, tak jak paski ojciec. Rka Nialla spocza na rudej sierci Flory. - Konie moe i kocha, ale z pewnoci nie lubi psw. - Skd ten wniosek, panie? - Jej komentarze na temat Flory i Fergusa nie brzmiay zbyt pochlebnie - odpar sucho Niall.

~ 158 ~

~159 ~

- To dziwne - odpar Graham. - Kiedy miaa spa niela, ktrego wprost uwielbiaa. Spaniel zdech jed nak mniej wicej w tym samym czasie, kiedy pan Marcus si zabi. Byem pewien, e kupi innego psa, ale nigdy tego nie zrobia. Niall odstawi filiank i popatrzy w osupieniu na Grahama. - Marcus Wilton popeni samobjstwo? - Tak, panie. Nie wiedzia pan? - Nie. - To byo naprawd okropne. Pan Marcus przegra strasznie duo pienidzy w karty, a pan hrabia od mwi spaty dugu. To nie by zreszt pierwszy raz i myl, e jego lordowska mo chcia mu da na uczk. Ale pan Marcus si przez to zabi. - I to z pewnoci rozwizao problem - powie dzia ironicznie Niall. - Pan Marcus by uroczy, ale bardzo saby. To lady Aleksandra uchodzia za siln. Szkoda, e nie urodzi a si chopcem. Tak przynajmniej zawsze uwaaem. Niall umiechn si. - Chyba jeste jedynym mczyzn na wiecie, ktry tego auje. - Rzeczywicie. Wielka szkoda, e lady Aleksan dra nie moga odziedziczy Gayles. Nadaje si do za rzdzania majtkiem znacznie lepiej ni jej brat czy pan Geoffrey. - I ja? Graham spojrza swemu panu prosto w oczy. - I pan, skoro nie zamierza pan tu mieszka. Niall odstawi filiank na biurko Grahama. Mia ponur min. - Jak wiesz, mam znacznie powaniejsze zobowi zania. Mj klan potrzebuje mnie znacznie bardziej ni najedzeni Anglicy z Gayles.
~> 160 ~

- Poza tym zostawiam wam lady Aleksandr - do da Niall. - A jak zauwaye, to wanie ona powin na rzdzi w Gayles. - Wic tak to ma by - odrzek z powag gwny stajenny. - Nie chc si wtrca, ale znam lady Alek sandr od dziecka i bardzo si o ni martwi. Nie po winna y sama. To niesprawiedliwe. Niall wsta. - Lady Aleksandra i ja wietnie si rozumiemy. Zerkn na zegar stojcy na pce tu obok magazy nw jedzieckich. - Konie ju chyba strawiy niada nie. Zaczekam przed stajni na konia. - Tak, milordzie. Niall wraca pod stajni nieskazitelnie wysprzta n drk; czoo przecia mu gboka zmarszczka. Chopcy stajenni rzucili tylko na niego okiem i na tychmiast umilkli. W kocu na podwrze wyszed je den z pomocnikw Grahama, prowadzc wielkiego, lnicego gniadosza penej krwi. - To Jacob, panie - powiedzia. Niall skin gow, woy stop w strzemi i pod cign si na siodo. Jacob by najwyszym koniem, na jakim mia jak dotd okazj siedzie, tote biorc lejce do rki, mia nadziej, e si nie omieszy i nie pozwoli zrzuci. Zanim zmusi jednak konia do truch tu, znalaz si poza polem widzenia stajennych. Niall by przyzwyczajony do wstrzsw, jakie musia znosi kusujc na kucykach ze Szkocji, a jego dowiadczenia z Edynburga, gdzie drogi wydaway si znacznie gad sze, nie byy wiele lepsze. Tak wic i teraz cisn Jacoba mocno udami i unis si lekko z sioda. Odpowied Jacoba mocno go zaskoczya. Jacob kusowa szybko naprzd, ale tak gadko, e utrzy manie si w siodle nie przedstawiao najmniejszych trudnoci.
161

Niall si umiechn. Ciekaw jestem, jak on galopuje. Pocwaowa, pokonujc ogromn odlego przy kadym kroku. Jazda na Jacobie okazaa si niewiele trudniejsza ni na koniu na biegunach. Dhe! - powiedzia sam do siebie, mocno podeks cytowany. cisn konia mocniej i Jacob ruszy do galopu. Wiatr rozwiewa Niallowi wosy, wyciska zy z oczu, ziemia uciekaa spod koskich kopyt z oszaamiajc szybkoci, a za nim biegy wierne psy, Fergus i Flora. Niall rozemia si gono. Mg by si przyzwyczai do takiej jazdy! cieka zwaa si nieco i Niall cign lejce. Ja cob zwolni posusznie do kusa, a w kocu do wol nego truchtu. Niall poklepa go po karku. - Czuj chtk, eby zabra ci do Szkocji, Jacobie - odezwa si do konia po celtycku. - Jestem pewien, e smakowaaby ci zielona trawka w Glen Alpin. Puci lejce, tak by Jacob mg wycign szyj, za czerpn troch wieego porannego powietrza i za cz kontemplowa konwersacj, ktr wanie od by z Grahamem. Nie wiedziaem, e jej brat odebra sobie ycie. Nawet jeli nie czya ich szczeglnie serdecz na wi, Aleksandra musiaa przey szok. Niall by o tym przekonany. A potem jeszcze ojciec zostawi j z tym okropnym testamentem. ycie rodzinne piknej Aleksandry nie ukadao si najlepiej. Jeli wydawaa si zimna i obojtna, z pewnoci miaa po temu powd. Wcale nie bya zimna, gdy j caowaem. Dziewczy na, ktra potrafi tak caowa, z pewnoci nie jest dzie wic - pomyla. - Zna si na tym, co robi. Niall by jednak Szkotem, tote myl ta wcale go nie przerazia. W Anglii kodeks seksualny nakazy 162

wa, by niezamne dziewczta pozostaway dziewi cami. onom natomiast pozwalano na znacznie wi cej. Ich ycie seksualne, o ile rzecz jasna potrafiy za chowa dyskrecj, byo ich prywatn spraw. W Szkocji obowizyway przeciwne reguy. Nieza mne panny mogy wyprbowa swego przyszego ma przed dokonaniem ostatecznego wyboru. Po wypowiedzeniu przysigi maeskiej obie strony byy jednak zobowizane do wiernoci. Dlatego te fakt, e Aleksandra moe okaza si kobiet dowiadczon, biorc pod uwag histori jej zarczyn i prawie-zarczyn, wydawa mu si moliwy. Wrci mylami do rozmowy z Grahamem. Gdybymy mieli syna, przyszo Gayles bya zapew niona - pomyla. -A opieka nad dzieckiem wypeni aby jej ycie. Zanim Niall wrci do stajni, by absolutnie prze konany, e Aleksandra powinna si z nim przespa dla swego wasnego dobra.

13
A l e k s a n d r a zasna dopiero o wicie i spaa do jedenastej. To niezwyke zachowanie wywoao szereg spekulacji na temat nocy polubnej, przez ja-i k musiaa przej lady Aleksandra. Na dwunast Niall zaprosi Jamesa Taylora - no wy hrabia Hartford i jego prawowita maonka mie li podpisa dokumenty zwizane ze spadkiem. Do kadnie o dwunastej lokaj otworzy drzwi i zaprosi Taylora do rodka. - Dobrze - powiedzia Niall w drodze do gabine tu. - Przyszed pan punktualnie. W przeciwiestwie do wielu swoich rodakw Szkotw Niall prawie nigdy si nie spnia. Pomy la, e by moe odziedziczy t tendencj po swoim angielskim ojcu. Punktualno z pewnoci nie nale aa do celtyckich zalet. - Przyniosem papiery, panie - powiedzia Taylor, podnoszc teczk trzyman w lewej rce. - wietnie. W kocu korytarza Niall dostrzeg gospodyni i przywoa j gestem rki. - Tak, panie - powiedziaa pani Moreton, podcho dzc. 164

- Czy mogaby pani poprosi lady Aleksandr, by przysza do biura, eby spotka si ze mn i z panem Taylorem? - Zaraz poprosz pani hrabin - odpara lodo wato gospodyni, obrzucia Nialla karccym spojrze niem i ruszya w stron schodw. Niall popatrzy na ni zdziwiony - nie rozumia, co te takiego zrobi, by zasuy sobie na brak przy chylnoci ze strony pani Moreton. Obaj panowie udali si do biura, gdzie Taylor roz oy dokumenty na biurku, tak by Niall mg je przeczyta. Po pitnastu minutach, gdy odkada ostatni dokument, Aleksandra wesza do biura. Oczy miaa szeroko otwarte, jakby lekko przeraone - by a blada, wydawaa si krucha i bezbronna. Dhe - pomyla Niall, wstajc. - Wyglda, jakby sza na gilotyn. Nic dziwnego, e gospodyni patrzya na mnie w ten sposb. ypn spod oka na swoj maonk. - Chod i siadaj. Musimy zaatwi interesy. - Dzie dobry panu - zwrcia si Aleksandra do Taylora. - Dzie dobry pani - odpar cicho prawnik, patrzc z wyrzutem na Nialla. Nie tknem tej dziewczyny - chcia krzykn Niall. Potem przypomnia sobie jednak pocaunek i zrozu mia, e nie jest to do koca prawda. Jednak nie uczyni nic, co mogoby sprawi, e Aleksandra wy gldaa teraz jak mczennica. - Nie czujesz si dobrze, pani? - spyta ponuro. Jeste taka blada. - Nie spaam zbyt dobrze - odpara, i gdy zdaa so bie spraw z wagi swych sw, gboki rumieniec okrasi jej policzki. Przygryza usta i usiada na jed nym ze stojcych przy stole krzese.

~ 165 ~

No c, przynajmniej nikt w tym domu nie bdzie mia adnych wtpliwoci co do tego, czy skonsumowa no maestwo - pomyla Niall. - Jeeli tylko dopisze nam szczcie, wieci dotr rwnie do Chisholma. Taylor patrzy na Nialla niczym na Atyll, przywd-, c Hunw. Niall usiad i wskaza miejsce Taylorowi. - Przejdmy do rzeczy - powiedzia. Prawnik uoy dokumenty w schludny stosik, po4 patrzy na Aleksandr siedzc na wprost obu mczyzn i zwrci si do niej tonem, jakiego si zwykle uywa w stosunku do przestraszonego dziecka. - Teraz gdy pani i jego lordowska mo zawarli; zwizek maeski, mog pastwu odda do dyspo zycji pienidze hrabiego. - Postukat palcami w stosik dokumentw. - Jak pani wie, ojciec zapisa majtek pani, ale poniewa wysza pani za m, pienidze znajd si pod kontrol pani maonka. - Co?! - Aleksandra wyprostowaa plecy i popa , trzya przez st na Nialla. - Mylaam, e zawarli my umow... - Umowa obowizuje. Posuchaj, dobrze? Jej szare oczy pociemniay z gniewu - wydawaa si teraz mniej krucha ni w chwili, gdy wesza do gabinetu. - Dobrze - powiedziaa penym napicia gosem. - Sucham. - Oto ustalenia, jakie nakaza mi przygotowa pan hrabia. Poowa aktyww pani ojca powinna zosta zabezpieczona w funduszu powierniczym. Dochd z tego funduszu bdzie do koca ycia nalea do pa ni, milady, i bdzie pani moga swobodnie nim dys ponowa. Nie wolno jednak bez zgody jego lordowskiej moci tkn pani kapitau. - Nie tak si umawialimy. - Oczy Aleksandry po ny. - Uzgodnilimy, e podzielimy si po poowie. Je li sdzisz, e moesz dyktowa warunki, to si mylisz. 166

- Moe pan kontynuowa? - spyta beznamitnie Niall. - Jego lordowska mo wyda dokadnie te same dyspozycje w odniesieniu do swojego majtku - powie dzia Taylor. - Dla swojej poowy stworzy rwnie fun dusz powierniczy, z ktrego dochd stanowi jego wy czn wasno a do koca ycia. Kapitaem za mo e dysponowa wycznie wwczas, jeli to pani udzie li mu na to swojej zgody. Aleksandra zamara. - Dlaczego to zrobie? - spytaa ma spokojniej szym tonem. - Jest jeszcze co.... - Niall zawiesi gos. - Prosz, niech pan mwi... - Stadnina naley wycznie do pani. Aleksandra popatrzya na Taylora, a nastpnie znowu na Nialla. - Dlaczego? - powtrzya. Wzruszy ramionami. - Co miabym niby zrobi ze stajni? - Nie rozumiem - powiedziaa wolno Aleksandra, nie spuszczajc oczu z jego twarzy. - Dlaczego ogra niczye nam obojgu dostp do pienidzy? Nie chcia si przed ni tumaczy. Nie by zreszt pewien, czy znajdzie waciwe sowa. - Oboje bdziemy mieli do dyspozycji spor sum k dziki odsetkom - powiedzia i wymieni napraw d pokan kwot. - Po co tyka kapita? Na czole Aleksandry pojawia si zmarszczka nie pokoju. - W dalszym cigu nie pojmuj twego rozumowania. - Dziki temu adne z nas nie podstawi pod zna kiem zapytania przyszoci Gayles - powiedzia lek ko. - Sdziem, e si na to zgodzisz. - Uwaam, e to bardzo rozsdna decyzja - popar go Taylor. 167

Aleksandra zignorowaa prawnika. - Mylaam, e chcesz otrzyma swoj cz ma jtku i wyda go w Szkocji. Niall mia najwyraniej zirytowan min. - Ja zainwestuj swoje odsetki w Glen Alpin, a ty swoje w Gayles. Nie rozumiem, dlaczego kwestionu jesz sprawiedliwy i rozsdny podzia majtku. - Bo nie podoba mi si pomys, e ilekro bd chciaa wyda jak cz kapitau, bd musiaa uzyska twoj zgod. Oto dlaczego. - Tak sobie ycz - odpar tonem nieznoszcym sprzeciwu. - I tak pozostanie. Aleksandra bya najwyraniej wcieka. Patrzyli na siebie ponad mahoniowym stolikiem, tym samym, na ktrym dzierawcy skadali miesic w miesic swoje opaty. Zapada cisza. W kocu odezwa si Taylor. Z trudem panowa nad zdenerwowaniem. - Uwaam, e w ten sposb najatwiej bdzie za bezpieczy przyszo pani dzieci, milady. Aleksandra sprawiaa wraenie zakopotanej. Usta Nialla drgny. Z trudem hamowa umiech. - Ma pan absolutn racj, Taylor. Aleksandra otworzya usta, po czym zamkna je znowu, jakby zabrako jej sw. Chwilowa wesoo Nialla mina. - Czy teraz zechcesz podpisa dokumenty, pani? zapyta. - No dobrze - odpara ze zoci. - Chyba je pod pisz. - Su pomoc, jeli chce pani je jeszcze raz przejrze - zaofiarowa si Taylor. - Chtnie skorzystam - odpara. Niall rozsiad si na krzele i patrzy przez okno na elbietaskie pawilony skpane w poudniowym 168 ~

socu. Jednym uchem sucha gadaniny prawnika i pyta Aleksandry. Gdy wyjaniono ostatni problem i podpisano wszystkie dokumenty, Niall podnis si z miejsca. - Ja rwnie chciaabym dokona dyspozycji - po wiedziaa Aleksandra. - Jeli ma pan chwil czasu, moglibymy to od razu zaatwi. - Oczywicie - odpar prawnik. Niall opad na krzeso. - Chc przekaza pewn sum Geoffreyowi. Niall i prawnik wymienili spojrzenia. - To niekonieczne, milady - powiedzia Taylor. Nie jest pani nic winna panu Wiltonowi. - Owszem, jestem. Pan Wilton mia prawo sdzi, e zostanie kolejnym hrabi Hartford i uwaam, e naley mu si jaka rekompensata za poniesione straty. - Zosta dziedzicem tylko dlatego, e trzy lata te mu umar pani brat - przypomnia Taylor. - Ale sdzi, e jest hrabi i e mnie polubi. Teraz zosta z niczym. To nie w porzdku i dlatego ycz sobie, by Geoffrey dysponowa kapitaem, jaki moe mu zapewni wygodne ycie. - Nie ma wasnych pienidzy? - docieka Niall. - Odziedziczy spadek po ojcu, ale nieruchomo jest chyba obciona spor hipotek - powiedzia Taylor. Niall pomyla, e w blasku soca jej wosy przy pominaj zot przdz. - Na Highgate ciy dug, a Geoffrey potrzebuje pienidzy na spat hipoteki i konieczne remonty. Zamierzaam odda mu cz swojego majtku, ale teraz widz, e bez zgody jego lordowskiej moci b dzie to niemoliwe - powiedziaa Aleksandra. - Dokadnie tak - przyzna Taylor.

~ 169 ~

Popatrzya przez st na Nialla. - No c, w takim razie prosz ci o zgod. Chciaa- bym da Geoffreywoi dwadziecia tysicy funtw, tak ' by spaci hipotek i dokona napraw w posiadoci. Niall popatrzy na ni tak, jakby bya niespena rozumu. - Chcesz da dwadziecia tysicy funtw mczy nie, tylko dlatego, e jest ci go al? Aleksandra zacisna pici. - To nie s twoje pienidze, tylko moje! Masz wi cej ni do na swoje bezcenne stado. Dlaczego si wtrcasz do mojego spadku? - Bo zabierasz pienidze, ktre prawnie nale si Gayles - odpar zimno Niall. - Nie dbasz o Gayles! Przecie mwie, e gdyby za sza taka konieczno, puciby je z torbami. Ty po pro stu nie chcesz, eby Geoffrey dosta jakiekolwiek pienidze i jest to wyjtkowo niegodziwe z twojej strony. Niall uczyni heroiczny wysiek, by ukry swj gniew. - Moe nie wychowaem si w Gayles, tak jak ty, ale je odziedziczyem i czuj si za nie odpowiedzial ny. Chciaem powierzy administracj majtkiem to bie, gdy wierzyem, ze zadbasz o posiado i ludzi. Ale teraz... - Wyranie traci cierpliwo. - Dhe! Jak moesz okrada Gayles, by dziki nim wzbogaci si taki bezuyteczny wako jak Geoffrey Wilton? Aleksandra wychylia si naprzd. - Nie chc, by Geoffrey si wzbogaci. Pragn tylko, by dziki tym pienidzom mg y jak dentelmen. - Niech sam na to zarobi - powiedzia brutalnie Niall. - A jeli nie potrafi, to niech si weni w ma jtek. Z moich pienidzy nie dostanie ani pensa. Aleksandra poczerwieniaa z gniewu. - Co zatem uznaby za wystarczajcy powd, by naruszy kapita? - spytaa. ~ 170 ~

Popatrzy na jej rozpomienion twarz i krew w nim zawrzaa. Nie teraz - pomyla ze zoci, zmuszajc si do skupienia na omawianych problemach. - Gdyby na przykad chciaa tu wprowadzi jakie zmiany na lepsze... na przykad zbudowa kanaliza cj. Owszem, wzibym to pod uwag - powiedzia. Zastanowibym si rwnie nad tak nowoczesnym wyposaeniem farmy, jakie widziaem u Holkhama. Geoffrey Wilton nie dostanie jednak ani pensa. - wietnie - odparowaa Aleksandra, rozpara si na krzele i skrzyowaa rce na piersiach. Niall pody wzrokiem za jej ruchem, po czym zmusi si z trudem, by znw skierowa spojrzenie na jej twarz. - W takim razie sprzedam stajni i dam Geoffreyowi pienidze uzyskane za konie - owiadczya. - Nie obchodzi mnie, co zrobisz ze stajni. Nie na ley do mnie i nie czuj si za ni odpowiedzialny. Ale za Gayles - owszem. - Nie wychowano mnie na hrabiego - cign, a oczy zwziy mu si w szpar ki. - Ale jestem przygotowany do roli naczelnika kla nu. Potrafi si zatroszczy o swoj wasno. Mam nadziej, e wyraam si jasno, Taylor. - Bardzo jasno - odpar Taylor. - Dobrze. - Niall przenis spojrzenie na on. Jeszcze jedno. Geoffrey Wilton ma do wieczora opu ci Gayles. Popatrzya na niego z bezbrzenym zdziwieniem. - Ale dlaczego? - Bo wchodzi mi w parad - odpar Niall i wyszed z pokoju. Zapada cisza. Taylor popatrzy na Aleksandr, ktrej policzki zmieniy kolor z rowego na kredowobiay. Rozu-

mia, e jej intencje s suszne, nawet jej wspczu, ale w duchu przyznawa racj Niallowi. Geoffrey Wilton by w stanie sam o siebie zadba. - Jaka jest warto stadniny? - spytaa Aleksandra lekko zduszonym gosem. - Same konie to p miliona gwinei, pani. Ta suma mocno j zaskoczya. - I pan hrabia zdawa sobie z tego spraw, gdy zdecydowa mi si j ofiarowa? - Tak, milady. - Kto wpad na pomys, by odda mi stadnin? Hrabia, czy pan? - Jego lordowska mo, milady - odpar Taylor zgodnie z prawd. - Wiedzia, e kocha pani konie. Aleksandra opara gow na rkach. - Chc co zrobi dla Geoffreya - powiedziaa j stumionym gosem. Taylor mia nadziej, e milady nie pacze. - Jeli takie jest pani yczenie, sporzdz stosow ne dokumenty. Skina gow. - Chce pani sprzeda stadnin? Kolejne skinienie gow. - Dobrze. Zrobi to, i kiedy ju bdzie pani wie dziaa, jak sum udao si uzyska, moe pani co zdecydowa w sprawie Geoffreya Wiltona. - Dobrze. - Czym jeszcze mog suy? Wreszcie uniosa gow. Taylor zauway z ulg, e na jej piknej twarzy nie ma ladu ez. - Co hrabia wie o kanalizacji? - spytaa. - Chyba rozmawia na ten temat z panem Maso nem - odpar ostronie prawnik. - Pan Mason ju od lat doradza pani ojcu takie rozwizanie. - Tak - potwierdzia Aleksandra. - Wiem.
~ 172 ~

Znw zalega cisza. Taylor by najwyraniej gotw do odejcia, lecz Aleksandra nie zamierzaa go jesz cze odesa. - Czy powiadomi pan hrabiego Chisholma, e lub si odby? - Tak, pani. - I sdzi pan, e wydawa si usatysfakcjonowany? - By zadowolony, e doszo do ceremonii zalu bin. Jak pani jednak wie, da dowodw, e pastwa zwizek jest maestwem nie tylko z nazwy. Aleksandra popatrzya na skrzan teczk, do ktrej Taylor woy podpisane dokumenty. - Odda pan nam ju do dyspozycji pienidze ojca. Uzna pan zatem, e warunki klauzuli zostay spenione. - Ja tak - powiedzia cicho Taylor. - Byem obec ny na lubie i uwaam, e w tych okolicznociach mo g wyda pastwu majtek. Nie mog jednak gwa rantowa za hrabiego Chisholma. - Czy to moliwe, e bdzie jeszcze prbowa po zbawi nas majtku? - Istnieje taka moliwo. Sdz, by byoby do brze, aby przekonali go pastwo, e nie istniej ad ne podstawy, by wszcz proces. Aleksandra spojrzaa w sufit, jakby w nadziei na bosk interwencj. - I w jaki sposb mamy wedug pana to uczyni? - Wiem, e jego lordowska mo planuje zakup stada, ktre chce zabra ze sob do Szkocji, ale prze konaem go, by odoy swoj podr o par tygodni. Niedobrze by to wygldao, gdyby opuci pani tak wczenie. Aleksandra popatrzya Taylorowi w oczy. - I jak jego lordowska mo zareagowa na t po mocn sugesti? - Zgodzi si ze mn, milady.

~173 ~

- Jak to mio z jego strony. Taylor popatrzy na skrzan teczk. Po chwili usysza jej gbokie westchnienie i wreszcie: - Dzikuj panu, Taylor. Nie bd pana duej za trzymywa. Prawnik podnis si pospiesznie. - ycz miego dnia, pani. Jeli tylko bd po trzebny, prosz o wiadomo. - Dzikuj - powtrzya Aleksandra. Zostaa sama przy stole, pki za modym prawni kiem nie zamkny si drzwi. Potem bardzo spokoj nie wstaa i popatrzya na puste krzeso, ktre wcze niej zajmowa Niall. - Nienawidz ci - powiedziaa. Krzeso nie zareagowao. - Jak mam powiedzie Geoffreyowi i kuzynce Luizie, e nie s ju mile widziani w Gayles? Krzeso wci milczao. Aleksandra przypomniaa sobie najgorsze prze klestwo, jakie znaa, i wypowiedziaa je na gos. Nie poczua si jednak przez to ani odrobin lepiej. I nie pomogo jej nawet niezaprzeczalne uczucie ulgi na myl o tym, e nie bdzie musiaa ju znosi niekoczcych si posikw w towarzystwie Geoffreya i jego matki. Z drugiej strony nie cieszya si wcale z tego, e zostanie sam na sam ze swoim m em. Sdzia, e Niall za par dni wyjedzie z Gayles. Teraz jednak okazao si, e bdzie musiaa z nim wytrzyma co najmniej par tygodni. Znowu zakla, nawet nieco goniej ni wczeniej. Ale i tym razem nie pomogo.

14
Lunch w Gayles nie mia szczeglnie formalne go charakteru - talerze z zimnym posikiem stawia no na maych stolikach i kady z mieszkacw obsu giwa si sam. Aleksandra, Geoffrey i pani Wilton usiedli obok siebie i Aleksandra skorzystaa ze spo sobnoci, by obwieci im danie Nialla. Geoffrey poblad jak kreda. - Nie zostawi ci z nim sam na sam - stwierdzi kategorycznie. Aleksandra nie odpowiedziaa. - Mj drogi - wtrcia si pani Wilton. - Nie masz wyboru. Gayles nie naley ju do ciebie. Aleksandra popatrzya na matk Geoffreya. - Tak mi przykro, kuzynko Luizo. Bya dla mnie taka dobra, a spotyka ci za to czarna niewdzicz no. Pani Wilton miaa tak min, jakby podzielaa do kadnie zdanie Aleksandry, ale zachowaa spokj. - Cakowicie rozumiem sytuacj, moja droga- po wiedziaa grzecznie. - Wiem, e to nie jest mj dom - powiedzia Geof frey. - Gayles naley do Aleks. - Z tymi sowami zwrci si do Aleksandry siedzcej midzy nim a je-

~175 ~

go matk. - Dlatego nie wyjad, dopki ona sama te go nie zada. Aleksandra przeklinaa w duchu Nialla za to, e postawi j w takiej sytuacji. - Prosz ci, Geoff - powiedziaa. Pokrci gow. - Prosisz mnie o to na rozkaz MacDonalda. A ja . chciaem, eby kierowaa si woln wol. Zmusia si, by popatrze w jego jasnoniebieskie, zbolae oczy. - Prosz ci wic z wasnej woli. Ju o tym mwi limy. Nie potrzebuj twojej opieki. Niall MacDonald i ja wietnie si rozumiemy. Musisz wyjecha i rozpocz wasne ycie. Beze mnie - dodaa po chwili. - Aleksandra ma racj, kochanie - powiedziaa pani Wilton. - To naprawd bardzo nieprzyjemna hi storia, ale co si stao, to si nie odstanie i musisz z tym y. Powinnimy natychmiast wrci do Highgate. Aleksandra spojrzaa z wdzicznoci na pani Wilton. - Chciaabym ci te powiedzie, kuzynko, e pod jam ju pewne kroki, by sprzeda stadnin koni i zamierzam poow zyskw odda Geoffowi. Dziki tym pienidzom odnowi Highgate i spaci hipotek. Pani Wilton bya najwyraniej oszoomiona. - To bardzo szlachetne z twojej strony - powie dziaa po duszej chwili. - Nie chc pienidzy MacDonalda - zaprotesto wa Geoffrey ochrypym gosem. - To nie s jego pienidze, tylko moje - oznajmia Aleksandra. - Stadnina naley do mnie i do nikogo wicej. Mog z ni zrobi, co mi si spodoba. I doko naam wyboru. 176

Geoffrey popatrzy na Aleksandr udrczonym wzrokiem. - Nie chodzi o pienidze, Aleks. Ja po prostu nie mog.... - Spakujemy si i za godzin bdziemy gotowi do wyjazdu, kochanie - powiedziaa pani Wilton. - Dzikuj, kuzynko - odpara Aleksandra. - Na prawd doceniam wszystko, co dla mnie zrobilicie. Wiem, e nie byo wam atwo, kiedy Geoff straci ty tu. Pani Wilton skina gow i wstaa. - Geoffrey, powinnimy si pakowa - powiedzia a. Aleksandra nigdy przedtem nie syszaa kuzynki Luizy przemawiajcej tak stanowczo. Geoffrey jednak nie ruszy si z miejsca. - Za chwil przyjd, mamo. Chc tylko zosta przez chwil sam na sam z Aleks. Panie wymieniy porozumiewawcze spojrzenia. - Prosz - doda Geoffrey. Aleksandra miaa nadziej, e uda si jej unikn tej sceny, ale nie miaa serca mu odmwi. - Id, kuzynko - powiedziaa. - Wszystko bdzie dobrze. Pani Wilton zmarszczya brwi, po czym odwrcia si i wysza wolno z pokoju, zostawiajc Aleksandr i Geoffreya samych przy stole. - Co mi chcesz powiedzie, Geoff? - spytaa ci cho. Milcza - patrzy tylko na ni zrozpaczonym i godnym wzrokiem. Nie moga znie tego widoku. - Chc tylko powiedzie, e gdyby co si stao, daj mi zna, a natychmiast przyjad - powiedzia zdu szonym gosem. - Dziki, ale to nie bdzie konieczne.

~ 177 ~

Nachyli si do niej. - Aleks, obiecaj, e natychmiast po mnie polesz. Highgate jest zaledwie o par mil std. Dotr do cie bie w niespena godzin. Zrobia najsurowsz min, na jak moga si zdo by. - Sezon powiniene spdzi w Londynie. Nie sied w Highgate i nie czekaj na wiadomo ode mnie. Nic mi nie grozi, zapewniam ci. W oczach Geoffreya malowa si jednak upr. - Nie wyprowadz si na krok z tej okolicy, dop ki MacDonald nie wrci do Szkocji. Nie wiedziaa, jakie jeszcze argumenty moe wy sun. Sprzeciwy Geoffa budziy w niej irytacj, ale z drugiej strony fakt, i jej kuzyn tak bardzo cierpi, wywoywa poczucie winy. - Matka na ciebie czeka - powiedziaa w kocu bezradnie. Pokiwa gow i wyszed. Pitnacie minut pniej Aleksandra wci sie dziaa przy stole, wpatrujc si w nietknity talerz, gdy Niall wrci ze spaceru z psami. - Czy ju za pno, eby co zje? - spyta. - Oczywicie, e nie. - Zerkna na talerze stojce na ssiednim stoliku. - Wystarczy, czy wolisz co wieego? - Cakowicie wystarczy - powiedzia, podszed do stou, wzi talerz i zacz sobie nakada szynk, woowin i zimne ziemniaki. Gdy skoczy, zaj miejsce zwolnione przed chwil przez Geoffa. Fergus i Flora leay mu posusznie u stp. - Widziaem w holu Wiltona - powiedzia. - Wy glda jeszcze bardziej ponuro ni zwykle. Powie dziaa mu, e ma wyjecha? -Tak.

- To dobrze. - Rozoy serwetk. - Myl, e gdy bym musia spdzi kolejny posiek, patrzc w jego zbola twarz, dopucibym si chyba jakich gwa townych czynw. Aleksandra, ktre podzielaa w peni odczucia Nialla, rzucia si natychmiast Geoffowi na ratunek. - Bardzo to wszystko przey. Niall posmarowa szynk musztard i woowin chrzanem. Z koszyczka na stoliku wzi kilka kromek chleba. - Myl, e boleje nie tyle nad utrat majtku, co nad tym, e utraci ciebie. Aleksandra nie odpowiedziaa. Wzi do rki n i widelec i popatrzy na ni. - Czy ty rwnie jeste nieszczliwa z tego same go powodu? Zamrugaa. Nie spodziewaa si takiego pytania. - Co masz na myli? Niall mia nieodgadniony wyraz oczu. - To chyba jasne. Czy cierpisz, e nie moga po lubi Geoffreya Wiltona? Kochasz go? - Geoff i ja dorastalimy razem. By dla mnie lep szym bratem ni Marcus. Bardzo go kocham. Przeuwa kawaek woowiny. - Ale nie jak ma? - spyta, przeknwszy. Pokrcia gow, wbijajc wzrok w nietknity ta lerz. - On najwyraniej nie traktuje ci jak siostry. - Nie. - Westchna. - Niestety nie. - No, no, no. Zamaa pewnie wiele mskich serc - powiedzia sardonicznym tonem, ktrego tak nie znosia. - Wielu ubiegao si o twoj rk. - Moi konkurenci to nie twoja sprawa. Popatrzy na ni tak, e poczua dziwny skurcz o dka. Nie odezwa si jednak. ~ 179

~ 178 ~

- Tylko mi nie mw, e nie ma w Szkocji dziewczt opakujcych twj lub - zaatakowaa. Wzruszy ramionami i zjad kawaek szynki. - Par moe si znajdzie. Dopiero po paru sekundach zdaa sobie spraw, e Niall uy czasu przyszego. - Znajdzie si? - powtrzya. - Chyba ju poinfor mowae swoj rodzin w Szkocji, e jeste onaty? Niall wyglda przez chwil jak psotny chopiec. Potem odwrci wzrok. - Mj dziadek nie zaaprobuje tak atwo mojego maestwa z Angielk. Wol mu o tym powiedzie osobicie. Urwisowata mina znika rwnie szybko, jak si po jawia. Aleksandra patrzya w milczeniu na skupio n, aroganck twarz swego ma. - A moe w ogle nie zamierzasz mu o tym m wi? Wrcisz do domu, oenisz si ponownie i b dziesz y, jakbym nie istniaa? ypn na ni spod oka. - No jak, mj panie? - spytaa. - Czy tak wanie zamierzasz postpi? Wytrzyma jej spojrzenie. - Moe i miaem takie plany, ale to byo zanim zoyem przysig przed otarzem. Nie moga oderwa od niego wzroku. - Alek... - zacz gosem schrypnitym bardziej ni zwykle - moe jednak powinnimy z tego zrobi prawdziwe maestwo. Przekna lin. - To nie jest prawdziwe maestwo. - Byoby, gdybymy je skonsumowali. Nie odpowiedziaa. Pokrcia tylko gow. - Nie chciaaby, by Gayes miao dziedzica? ~ 180 ~

Serce bio jej zbyt mocno, tak mocno, e Niall mg to usysze. - Gayes ma ju dziedzica - odpara. - To Geoffrey. Zacisn usta w linijk. - Nie oddam mu nic, co stanowi moj wasno. - Czego ty od niego chcesz? - To mysz, a nie mczyzna. - Jeste niesprawiedliwy. Ledwo go znasz. - Wiem, co widziaem, a widziaem, e zalewa ci swoim cierpieniem, jakby chcia, by si w nim utopia. Fakt, e Niall wyraa na gos jej wasne myli, do prowadzi j do jeszcze wikszej wciekoci. - Geoffrey mnie kocha - powiedziaa. - Cierpi, widzc, e zostaam on innego mczyzny. - W takich okolicznociach mczyzna ma dwie drogi wyboru. adna z nich nie zezwala na ptanie si wok ukochanej i wzbudzanie w niej poczucia winy. Po raz kolejny trafi w sedno. - Jak zatem powinien postpi? - Albo mnie zabi, albo odej i zostawi ci w spokoju - odpar Niall i przekn ostatni ks szynki. Popatrzya na niego zdumiona. - Zabi ci? - Tak. - Geoff nie jest barbarzyc. Zapada cisza. - Dlaczego nie jesz? - zapyta. - Nie jestem godna. - Marnowanie poywienia to grzech. Sign po jej szynk, podzieli na dwa kawaki i rzuci psom. ~ 181 ~

- Wiem od pana Taylora, e najblisze tygodnie spdzisz w Gayles. - Tak. On uwaa, e powinnimy zachowa pozory. Zmarszczya brwi. Podczas lunchu uywali zwyke go, biaego, porcelanowego serwisu ze zoto-zielonym monogramem Wiltonw. Teraz, gdy szynka znik na z talerza, monogram sta si wyranie widoczny. - Bdzie nam ze sob bardzo dobrze, Alek - po wiedzia gbokim gosem. Ich oczy si spotkay. - Myl, e ty rwnie jeste o tym przekonana. Przekna, odsuna krzeso i wstaa. - Wybacz, ale mam par rzeczy do zrobienia - po wiedziaa i wysza z jadalni, zachowujc pozory god noci.
* * *

Dokd moga si uda, by przed nim uciec? Gayles byo ogromne, ale Niall czu si teraz wsz dzie jak u siebie w domu, w co jeszcze tydzie temu nie mogaby uwierzy. Nawet jej wasna sypialnia nie moga go przed nim uchroni. Mg do niej wej w kadej chwili. Nie mg jednak wej do jej starej sypialni. Zdecydowanym krokiem ruszya na drugie pitro. Minwszy galeri, dotara do naronego pokoju, ktry stanowi jej wasno odkd bya dzieckiem. Wesza zatem do rodka i zamkna za sob drzwi. Bezpieczna. Jak moga si czu zagroona w swoim wasnym domu? Przecie to skandal - mylaa ze zoci. Ten czowiek wprowadzi si tutaj i rozpanoszy razem ze swoimi psami, co zmusio j do ukrywania si przed nim w panieskiej sypialni. 182

Nie znosz go - powiedziaa sobie w duchu i zaja swoje ulubione miejsce na siedzisku przy oknie. Po mylaa, e nigdy dotd nie ywia wobec nikogo tak gwatownych uczu. Niektrych lubia, za niektrymi nie przepadaa, ale taka pltanina intensywnych emocji, jakie wzbudza w niej Niall MacDonald, by a jej cakowicie obca. Zawsze chciaam czu namitno do mczyzny mylaa, wygldajc na zachodni dziedziniec. Ale nie do tego mczyzny. Jest bezduszny, arogancki i zabor czy. Nie chc mie z kim takim nic wsplnego. Wstaa niespokojnie i podesza do okna wycho dzcego na ogrd i poudniow stron domu. Wzrok jej przyku niezwyky widok - lokaj w liberii poda ogrodow ciek. Mogabym si zaoy, e to Harvey - pomylaa i w chwil pniej bya ju u drzwi sypialni. Zbiega ze schodw na drugie pitro i midzy pierwszym a drugim pitrem omal nie wpada na Nialla, idcego wanie na gr. - Hu! - powiedzia, chwytajc j za ramiona. Dokd tak biegniesz? - Wanie widziaam tego szpiega w ogrodzie poinformowaa go bez tchu. - Pjd za nim i zoba cz, co knuje. - Zamierza donie na nas Chisholmowi, jak mniemam. - Tak myl. Chod, to moe uda nam si ich za pa. Przez chwil sdzi, e odmwi, potem wzruszy ramionami. - Dlaczego nie? - Widziaam go, jak szed w d ciek. Za ogro dem jest las, a dalej droga. Mog si zaoy, e za mierza si tam spotka z Chisholmem.

Zanim si wyonili po poudniowej stronie domu, lokaj znikn gdzie midzy drzewami, krzakami i kwiatami. Aleksandra i Niall szli gwn ciek, ktra wia si wrd krzeww dzielcych ogrd na sekcje. Popoudniowe soce, stojce wysoko na niebie, ogrzewao nagie ramiona Aleksandry id cej szybko obok Nialla - by za nim nady, od cza su do czasu musiaa przyspieszy niemal do biegu. Za przycitymi krzewami rozciga si rosncy dziko las. Niall zatrzyma si na skraju ogrodu i zaj rza Aleksandrze w twarz. - Gdzie jest droga? - zapyta. - Zaraz za lasem - powiedziaa. - Midzy drzewa mi biegnie co w rodzaju cieki. Niektrzy ze su cych korzystaj z ogrodu i lasu jako skrtu, gdy id do wioski. Jeli si pospieszymy, by moe trafimy na spotkanie Harveya z Chisholmem. Wci na ni patrzy. Dostrzega w jego spojrzeniu cie rozbawienia. Wanie miaa go zapyta, co go tak mieszy, kiedy umiechn si przyjanie. - Dobrze - powiedzia i ruszy w stron lasu. cieka bya zbyt wska, by mogo ni przej dwoje ludzie, tote Niall ruszy pierwszy. Za nim sza Aleksandra, wci mocno podniecona t nieoczeki wan przygod. Nagle Niall zatrzyma si tak gwatownie, e wpa da mu na plecy. Odwrci si, pooy palce na ustach i pokaza jej gestem, by zesza ze cieki midzy drzewa. Aleksandra sza tu za nim, prbujc podtrzyma spdnic tak, by nie zapltaa si w poszycie. ao waa, e nie ma na sobie butw zamiast pantofli. Par a jednak dzielnie naprzd i nie narzekaa. Zanim dotarli na skraj zagajnika, Niall zatrzyma si i zbliy usta do jej ucha.

- Schowaj si. Skina gow i zrobia par krokw naprzd, by rozejrze si midzy drzewami. Jakie szedziesit metrw od niej zatrzyma si faeton - powocy ko mi pogry si w rozmowie z lokajem ubranym w li beri. Aleksandra natychmiast rozpoznaa w powo cym hrabiego Chisholma. Wiedziaam - pomylaa triumfalnie. Stana na palcach i szepna do Nialla: - Pokamy si tym ajdakom. Nie ruszy si, unis brwi i spyta zdziwionym gosem: - Dlaczego mielibymy to robi? - By powiedzie Chisholmowi, e wiemy, do czego zmierza, i oczywicie zwolni natychmiast z pracy te go szpiega - odpara zniecierpliwiona. - Sdziem, e zamierzasz zatrzyma Harveya i wykorzysta go do swoich celw. Otworzya szeroko oczy. Podniecona polowaniem, kompletnie zapomniaa o planie. - Och... - szepna sabym gosem. - To prawda. Lokaj odszed od faetonu i wrci do lasku, gdzie oboje si chowali. Niall pooy rk na ramieniu Aleksandry i wcign j w gstwin drzew. Gdy czekali, by Harvey wreszcie poszed, Aleksan dra gotowaa si ze zoci. Przecie to ja pierwsza wpadam na pomys, eby wy korzysta Harveya - mylaa. Tak si podnieciam tym ledzeniem, e kompletnie o tym zapomniaam. Niall musi mnie uwaa za idiotk - Chyba ju mona wrci na ciek - powiedzia. Przytakna ponuro. Zacz si przebija midzy krzakami, a ona sza za nim, wci nie mogc si po godzi z wasn bezmylnoci. Nagle potkna si i z pewnoci by upada, gdyby nie chwycia Nialla za rk. 185

~l84 ~

- Nic ci si nie stao? - zapyta. Jaka kolczasta rolina wbia si w rbek jej sukni. - Piknie - mrukna rozoszczona, patrzc na kolce, ktre zniszczyy mulin. Przyklka i spr bowaa je usun, nie unoszc spdnicy zbyt wysoko. - Nie rb tego - powiedzia. - Tylko pogorszysz spraw. - Odsun krzak, ukucn i zacz metodycz nie uwalnia sukni z kolcw. Patrzya na jego dugie palce manipulujce przy materiale sukni i poczua lekki zawrt gowy. - Prosz. Odsunity wczeniej krzak odskoczy i uderzy go w twarz. - Dhe! - wykrzykn, przykadajc rk do policzka. - Nic ci si nie stao? - spytaa z trosk. - Nic. - Wsta i znw j wyprzedzi. - Wracajmy, dopki co nas naprawd nie zaatakuje. Sza za nim wsk ciek, dopki nie dotarli na skraj lasu. Wtedy si zatrzyma, popatrzy na ni i nagle dostrzega, e kolce skaleczyy mu policzek. - Niall - powiedziaa. - Krwawisz. Unis rk do policzka i okazao si, e poplami palce krwi. Drug rk sign do paszcza i wyj chusteczk. - Daj mi j - poprosia. - Niedaleko jest fontanna, zmocz j tam w wodzie. Wrczy jej chusteczk i poszed za ni do zaktka z kamienn statuetk kobiety w rzymskiej tunice z dzbanem na ramieniu. Woda z dzbana laa si wart kim strumieniem prosto do fontanny. Aleksandra zwilya chusteczk w fontannie i wrcia do Nialla. - Usid - powiedziaa - a ja sprbuj powstrzy ma krwawienie. Bez dyskusji usiad na kamiennej awie na wprost fontanny.

Aleksandra jedn rk uja jego twarz, drug przyoya zimny kompres. Przymkn oczy. Popa trzya na dugie rzsy Nialla, rzucajce cie na jego policzki. Niall zastyg bez ruchu, Aleksandra czua przyspieszone bicie serca. To nie by dobry pomys - pomylaa. - Moe bdzie lepiej, jeli sam przytrzymasz t chustk. Nie otworzy oczu. - wietnie sobie radzisz. Przekna lin. Woda ciekaa do fontanny. Soce malowao mahoniowe pasemka w jej wo sach. Odchrzkna. - Nie powinnam bya goni za Harveyem. Kiedy jednak go zobaczyam, tak si wciekam, e kom pletnie zapomniaam o moim planie. - Ciekaw jestem, dlaczego a tak bardzo zaleao ci na tym, eby go zapa. - Dlaczego mnie nie powstrzymae? - zapytaa ze zoci. - Moge nam oszczdzi tej idiotycznej bie ganiny po lasach. Nie odpowiada. - Dlaczego? - powtrzya. Otworzy oczy i popatrzy na ni. - Pomylaem, e moe by cakiem mio tak z to b biega. Poczua, e zaczyna dre. - Alek - powiedzia i wycign do niej rk. Poddaa si; jej gowa wyldowaa na ramieniu Nialla. Pochyli si i pocaowa j. Soce wci pali o j w gow, ale ju nie syszaa odgosu wody ka picej z rzymskiego dzbana. Syszaa tylko bicie wa snego serca. Siedzieli za cian wysokich cisw, tak doskonale sami, jakby znajdowali si w sypialni.

~ 186 ~

~ 187 ~

Przycisn j mocniej, jej ciao poddao si cako wicie. Gowa opada jej na rami Nialla, usta rozchy liy si pod naporem jego warg. Przez jedn krtk chwil zapomnienia poddaa si jego sile, temu, co oddziaywao tak mocno na co tkwicego gboko w niej. Co uciskao jej nogi, ale nie zwracaa na to uwa gi, dopki pies nie zacz na ni warcze. Oderwaa si od Nialla i popatrzya na Flor, ktra obrzucia j gronym spojrzeniem. Niall powiedzia co gosem tak ochrypym, e z trudem go rozpoznaa. Flora skorzystaa z niewiel kiej przestrzeni, jaka powstaa midzy Niallem i Aleksandr, i wcisna si midzy nich. Kiedy ju pooya pysk na kolanach Nialla, jej spojrzenie miao wyranie triumfalny charakter. - Flora jest chyba zazdrosna - wyjkaa Aleksandra. - Co te psy robi same w ogrodzie? - spyta gro nie Niall. W chwil potem usyszeli nawoywania Alana. Niall powiedzia co po celtycku - co, co z pewno ci byo przeklestwem. Przesuna si na krawd awki i patrzya, jak jej m prbuje odzyska panowanie nad sob. Wosy opaday mu na czoo i ypa na Flor tak, jakby mia ochot j zabi. Suka wcisna mu gow pod rk i zaskomlaa aonie. - Niegrzeczna dziewczynka - powiedzia. Mwi jednak bardzo agodnie. Suka poruszya znaczco gow, domagajc si pieszczoty, a Niall posusznie zacz j gaska. Alek sandra przekna lin. - Teraz ju znasz moj tajemnic - szepn, nie przestajc pieci psa. - Trac gow dla przeciwnej pci.

Aleksandra popatrzya na rozanielony pysk Flory, a potem przeniosa wzrok na Nialla. Umiechn si do niej. A ona poczua przyspie szone bicie serca. - Jestemy tutaj, Alanie! - zawoa. Aleksandra zacisna donie i uczynia ogromny wysiek, by przybra obojtny wyraz twarzy. Ju po chwili Alan MacDonald znalaz si w ich odosob nionej kryjwce. - Chyba ci niele wyczuy - powiedzia do Nialla. - Ni z tego ni z owego zaczy biec i nie wrciy, mi mo, e je woaem. Niall westchn i wsta. - Chod, Alek - powiedzia. - Trzeba wraca. Fergus podszed bliej i zajrza jej w twarz. Popa trzya w brzowe oczy psa i mogaby przysic, e zwierzak patrzy na ni ze wspczuciem. Umiechn a si i pogaskaa go po gowie. - Fergus te lubi pikne damy - zauway Niall z rozbawieniem. Trzymaj si, Aleksandro - nakazaa sobie w duchu. Prbujc odzyska rwnowag, pogaskaa psa jeszcze par razy. Potem podniosa wzrok na Nialla. - Teraz wrc do domu i zmieni sukni. Zosta wiam was samych, panowie, ebycie mogli omwi swoje sprawy. Odchodzc, czua na plecach palce spojrzenie ma.

~l88 ~

15
Kiedy Aleksandra wrcia do domu, Stokes po wita j wiadomoci, e hrabia Chishom przyszed zobaczy si z Niallem. Popatrzya na kamerdynera z ogromnym zdziwieniem. - Lord Chishom? - Tak, milady. Nie wie pani przypadkiem, gdzie moe obecnie przebywa jego lordowska mo? - Ostatnio widziaam jego lordowska mo w ogrodzie - odpara. - Moesz posa kogo, eby go tam poszuka. - Dziki, pani. Z pewnoci tak uczyni. Aleksandra zamierzaa do nich doczy, kiedy tylko zmieni podart sukni i ubocone buty. Udaa si zatem szybko do sypialni i ponaglaa Meg przy ubieraniu. W drodze na d bya ju na pierw szym pitrze, gdy zatrzymaa j pani Moreton, ktra chciaa natychmiast zasign opinii Aleksandry w sprawie jednej z pokojwek. Aleksandra wysu chaa cierpliwie gospodyni i rozwizaa problem. Kiedy wreszcie zesza na pierwsze pitro, spytaa jednego z lokajw, gdzie moe znale ma. - Hrabia jest chyba w gabinecie, milady - odpar lokaj. - Rozmawia z lordem Chisholmem.

Umiechna si, podzikowaa i skierowaa w stron jadalni, skd zamierzaa przej do biura. Drzwi byy zamknite. Zaczerpnwszy powietrza, pchna je i wesza do rodka. Niall sta przy oknie plecami do wejcia. By sam. Odwrci gow. -Alek? Zmarszczka na jego czole pogbia si. Zadrapanie na policzku wydawao si pon, mi mo e - co nie uszo uwagi Aleksandry - Niall sta rannie je oczyci i posmarowa maci. Zamkna za sob drzwi. - Wiem od Stokesa, e by tu Chisholm. Czego chcia? - By askaw zauway, e teraz, jako bogaty an gielski hrabia pozbd si chtnie Glen Alpin. Aleksandra zauwaya, e Niall jest wcieky. - Czy mwi co na temat Klubu Jedzieckiego i ich zakusw na nasz majtek? - Oczywicie. Powiedzia, e jeli mu sprzedam Glen Alpin, zrezygnuje z jakichkolwiek roszcze. - I co mu odpowiedziae? - Wyrzuciem go z domu. Aleksandra patrzya na ma osupiaa ze zdziwie nia. - To nie ma sensu - powiedziaa w kocu. - Dla mnie rwnie - odpar ponuro. Odsun si od okna i zrobi par krokw w stron biurka. - Sia daj. Moe razem zdoamy dociec, co si dzieje w tym pokrconym umyle Chisholma. Podszed do krzesa za mahoniowym biurkiem, Aleksandra zaja miejsce naprzeciwko. Patrzyli na siebie w ciszy ponad skrzan ksig, w ktrej Mason przechowywa dokumenty zwizane z dzier aw. Aleksandra przemwia pierwsza.

- Nie wiedziaam, e masz prawo sprzeda Glen Alpin. - Nie mam - odrzek krtko. - Glen Alpin naley do mojego dziadka i przejdzie na moj wasno do piero po jego mierci. Wydawaa si zdziwiona. - Dlaczego w takim razie Chisholm sdzi, e je sprzedasz, skoro nie jest twoje? Spochmurnia jeszcze bardziej. - Gdy zoy mi niezwykle oryginaln propozycj. Chce zapaci mi cz pienidzy za Glen Alpin od razu, w zamian za moj pisemn obietnic, e od dam mu posiado, kiedy tylko j odziedzicz. - Co za okropny czowiek - powiedziaa oburzo na Aleksandra. - Najpierw prbowa nam podstp nie odebra pienidze mojego ojca, a teraz prbuje kupi co, czego ty nie masz prawa sprzeda. Prze cie to jest nikczemne. Niall natychmiast przesta si zoci i wybuchn miechem. - Mwisz tak, jakby nigdy w yciu nie zetkna si z adn niegodziwoci. Fakt, e wzbudzia jego wesoo, sprawi Alek sandrze nieoczekiwan przyjemno. Zdawaa sobie jednak spraw, e uczucie to jest absolutnie nie uprawnione. Uniosa zatem dumnie podbrdek. - Jestem przyzwyczajona do towarzystwa dentel menw, a hrabia Chisholm, jak mniemam, nie mie ci si w tej kategorii. - Chyba nie - odpar Niall. Wci si umiecha. Zabbnia palcami o biurko. - Nie powiedzia nic, o czym mgby si dowie dzie dziki rozmowie z Harveyem? Niall natychmiast spowania.

- Stwierdzi, e nadal zamierza nas pozwa, bo fakt, e zajmujemy t sam sypialni, o niczym nie wiadczy. - Obmierza ropucha - prychna. W oczach Nialla pojawi si bysk rozbawienia. - Niemniej jednak powiedziaem co, co by moe skonio go do mylenia. Popatrzya na niego niespokojnie. Ten bysk wyda wa si niebezpieczny. - C takiego? - Spytaem, czy naprawd sdzi, e jakikolwiek mczyzna potrafiby utrzyma rce przy sobie, gdy by dzieli sypialni z tak smakowitym kskiem jak ty. - Co takiego? - Uwaaem, e to byo bardzo sprytne z mojej strony... Popatrzya na niego z wciekoci. - Czy naprawd nazwae mnie smakowitym ks kiem w rozmowie z tym potworem? - Obawiam si, e tak. Wstaa i skierowaa na niego wyniose spojrzenie. - No c, mj panie, prosz zatem przyj do wia domoci, e tego kska nie bdziesz mia okazji skosztowa. Unis brew. -Nie? -Nie. - Wielka szkoda - powiedzia cicho. Na widok wyrazu jego twarzy poczua skurcz w o dku. - Zdarzyy si ju rzeczy o wiele bardziej godne poaowania - odpara i odwrcia si, by odej w bezpieczniejsze rejony. Powstrzyma j natychmiast.

- Nie odchod, Alek. Pom mi odgadn powd, dla ktrego Chisholm chciaby pooy ap na Glen Alpin. - Mylaam, e to ma jaki zwizek z owcami. - Jest wielu innych wacicieli ziemskich, ktrzy chtnie sprzedadz Chisholmowi ziemie, na ktrych mgby hodowa owce - odpar, patrzc jej prosto w oczy. - Dlaczego zaley mu akurat na Glen Alpin? Usiada raz jeszcze. - Moe w Glen Alpin s lepsze pastwiska. Pokrci gow. - W caej zachodniej Szkocji s dobre pastwiska. Mamy umiarkowany klimat i duo opadw. - Wic to rzeczywicie dziwne. Glen Alpin musi by dla niego bardzo wane. Nie tylko chce ci zapa ci za ziemie, ktrych w zasadzie nie moesz jeszcze legalnie sprzeda, ale jeszcze jest gotw odstpi od wszelkich roszcze w imieniu Klubu. - Wiem. I zupenie tego nie rozumiem. - Moe chce ci zniechci do hodowli? Wiem, e owce i bydo nie mog korzysta z tych samych pa stwisk. Popatrzy na ni z zaciekawieniem. - Skd to wiesz? - Wychowaam si na wsi. Zdoaam zatem po si elementarn wiedz na temat hodowli. - Nie spodziewaem si po tobie a tyle. Poczua lekki dreszczyk emocji, cho komplement by cakiem umiarkowany. Popatrzya na teczk, tak by nie mg wyczyta tej radoci z jej oczu. - To prawda, e bydo nie moe si pa na tych pastwiskach, co owce, bo one wygryzaj traw nie mal do samych korzeni. Znowu zamilkli. Kade z nich rozwaao moliwe przyczyny zachowania Chisholma.
1Q4

- A moe on nie chce, eby hodowa bydo z ja kich innych powodw - powiedziaa Aleksandra. - Na przykad jakich? - Moe myli, e postawioby go to w zym wietle. Zmarszczy brwi. - Nie rozumiem. Postukaa palcem w blat. - Chcesz kupi bydo, eby twj klan mg zosta w Glen Alpin i zarobi na ycie, prawda? Skin gow. -Tak. - A Chisholm wygna swoich ziomkw, by zyska tereny dla hodowli. Spochmurnia i znw skin gow. - No c, sam zadaj sobie pytanie, kto jest lepszym naczelnikiem klanu? Ty, czy on? Przez chwil milcza, patrzc na ni ponuro. - Nie rozumiesz, Alek. Chisholm i jemu podobni nie maj adnego interesu w tym, by zosta naczelni kami. Zaley im na wraeniu, jakie wywr na Angli kach, wrd ktrych yj. A Anglicy uwaaj, e ho dowla owiec to wietny sposb na zbicie fortuny. Spucia wzrok. - Dlaczego mwisz o Anglikach z tak nienawi ci? Co oni ci zrobili? - Jak moesz o to pyta? Po Culloden Anglicy po stanowili nas zniszczy. Nie tylko pozabijali wszyst kich Szkotw, mczyzn, kobiety i dzieci, dosownie wszystkich, jakich udao im si znale, ale w dodat ku wprowadzili prawo, ktre miao na celu cakowi te zniszczenie szkockiej kultury. Zabroniono nosze nia broni, zakazano gry na kobzie, noszenia tartanw. Naczelnikw wygnano, a ci, ktrzy zostali, mu sieli sami stawia czoo represjom. - Oczy mu bysz czay. - Nawet twoi rodacy nazywali rzenikiem czo-

wieka, ktry, z wyboru waszego krla, odpowiada za ca sytuacj w Szkocji. - To wszystko byo straszne, zgadzam si - odpar a. - Ale zdarzyo si dawno temu, Niall. - Dla was dawno, dla nas nie - odpar krtko. Mj dziadek urodzi si we Francji. Po raz pierwszy zobaczy swj kraj, gdy skoczy dwadziecia pi lat. - W jego bkitnych oczach pon gniew. - Jeszcze nie byo go na wiecie, gdy toczono bitw pod Culloden, a i tak Anglicy skazali go na wygnanie. Czy to naprawd dziwne, e nie paamy mioci do Angli kw? - Jednak jego jedyna crka polubia Anglika odpara bardzo cicho. - A ty, Niallu, jeste p-Auglikiem z urodzenia. - Nigdy o tym nie myl. - Z emocji zblad jak ciana. - Nawet jeli dotd o tym nie mylae, nie powi niene duej ignorowa faktw. Moesz przywr ci wietno Glen Alpin wycznie dziki swojej angielskiej krwi. - Umiechna si sabo. - Niewy kluczone, e na tym wanie polega sprawiedli wo. Nie odwzajemni umiechu. - Wychowano mnie jak MacDonalda i tak si czu j. Nie stan si nigdy angielskim hrabi. A gdy taki ajdak jak Chisholm mwi mi, e powinienem sprze da swoje szkockie ziemie i y jak Anglik, czuj, e mam ochot go zabi. Przez chwil panowaa pena napicia cisza. - Jednak go nie zabie - powiedziaa cicho Alek sandra. W tej samej chwili otworzyy si drzwi i do pokoju wszed Mason z plikiem dokumentw w rku. Na wi dok Aleksandry znieruchomia. IQ6

- Prosz wybaczy, milady. Nie wiedziaem, e pa ni tu jest. - Mason i ja bylimy umwieni - wyjani Niall. Aleksandra wstaa. - Ju wychodziam. Nie zmieniajcie panowie pla nw z mojego powodu.
* * *

Okoo drugiej nad ranem Aleksandr obudzi szczk zamykanych drzwi. By to jednak dwik tak cichy, e gdyby spaa mocniej, zapewne wcale by go nie usyszaa. Usiada na ku i popatrzya na drzwi czce jej sypialni z garderob Nialla, przygotowana na to, e zaraz zobaczy jego smuk posta zmierzajc w stro n jej ka. W zasadzie bya przygotowana na jego wizyt ju wczeniej, tote wczeniej przygotowaa pomienn mow, w ktrej odrzucaa jego awanse. Zmarszczya brwi i pocigna nosem. Czyby czu a dym? Nagle drzwi prowadzce na korytarz stany w pomieniach. Aleksandra wyskoczya z ka, po biega do garderoby ma i krzykna w ciemno: - Niall. Sypialnia ponie! -Dhel Wyskoczy z wskiego ka i zobaczy, jak Alan zrywa si z posania. - Zamknij garderob! - nakaza Niall. - Powietrze tylko pogorszy spraw. Gdy si odwrcia, Niall przepasa kiltem nag ta li. Okno garderoby byo szeroko otwarte i w poko ju panowa przenikliwy chd. - Id i ka sucym przynie wiadra z wod. Alan i ja bdziemy na razie robi, co si da. 1Q7

Zawahaa si przez chwil. - Id, Alek - powiedzia z moc. Skina gow i zbiega ze schodw do pokojw sucych. Wydawao si jej, e zanim lokaje ruszyli na gr, miny wieki. Swd dymu wci drani noz drza. Chciaa biec za sucymi, ale zdawaa sobie spraw, e jej obecno moe tylko pogorszy sytuacj. Upewnia si wic, e wszystkie kobiety wyszy ze swoich pokoi i zebray si w jadalni, skd mogy w razie potrzeby opuci dom. Lokaje biegali z gry na d z kubami z wod. Jedna z pokojwek na pitrze pakaa. Gryzcy za pach dymu dotar nawet do jadalni. Boe, chro go - Aleksandra zapaa si na tym, e si modli. - Niech nic zego mu si nie stanie. Gdy uwiadomia sobie, co robi, na chwil wstrzymaa od dech. - Milady, moe powinnimy posa po pomoc powiedziaa gospodyni. Aleksandra spojrzaa na ni z roztargnieniem. - Zaczekamy na polecenia pana hrabiego - powie dziaa. - On na pewno podejmie suszn decyzj. Po piciu minutach jeden ze sucych przynis jej wiadomo, e poar zosta opanowany. - Jego lordowska mo i pan MacDonad gasili ju pomienie mokrymi kocami, gdy przybieglimy z wo d - powiedzia. - Dobrze, e si tak pospieszyli, pa ni, w przeciwnym wypadku ogie mgby si roz przestrzeni. - Czy sucy mog teraz wrci do swoich pokoi? - spytaa. - Tak, milady. Jego lordowska mo twierdzi, e jest bezpiecznie. Aleksandra popatrzya na grupy przestraszonych kobiet i dziewczt zebranych w jadalni. Podobnie jak

i ona, wszystkie miay na sobie koszule nocne, a wo sy rozpuszczone lub zaplecione w niedbae warko cze. Umiechna si. - Syszaycie Jamesa. Wracajcie do siebie. Jest ju bezpiecznie. Moecie jutro spa o godzin duej. adna pokojwka z pitra, ta sama, ktra pakaa, popatrzya na Jamesa rozwietlonymi oczyma. Mo dy czowiek umiechn si do niej i odwrci do odejcia. Rozprawiajc z oywieniem, kobiety ruszyy w stron drzwi oddzielajcych cz domu przezna czon dla suby. - Dzikujemy, milady - powiedziay chrem, od chodzc. - Dobranoc. Wreszcie i Aleksandra udaa si wolnym krokiem na swoje pitro. Przeraenie ciskajce jej odek nie miao jednak adnego zwizku z poarem. Mo dliam si za niego. Co to moe znaczy? Zrozumiaa co, ledwo go zobaczya. Sta w przejciu na wprost garderoby, rozmawiajc z Alanem i jednym z loka jw. Kto zapali lamp i w przymionym wietle do strzega, e Niall wci ma na sobie kilt i nic po za nim. Jego twarz oraz nagie ramiona i barki byy osma lone i brudne. Pomylaa, e wyglda wspaniale. - Ka przyoy sobie ld na to oparzenie - mwi Niall do lokaja, ktry przyciska rcznik do barku. A potem posmaruj maci. - Jak pan kae, milordzie - odpar lokaj. - Dobrze si czujesz? - spytaa Aleksandra. - Tak, dzikuj, milady - odpar Roger. - To nie jest powane oparzenie. Z sypialni wyonio si jeszcze kilku sucych. - Zosta tylko popi, milordzie - oznajmi jeden z nich.

~ 198 ~

- Zrobilicie wietn robot, panowie. Zejdmy wszyscy do kuchni i napijmy si. Poczerniae od dymu twarze rozjaniy umiechy. Oczy Nialla spoczy na Aleksandrze. - Nie moesz tam dzisiaj spa. Moe pjd lepiej do swojego dawnego pokoju - powiedzia, gdy su cy ruszyli w stron schodw. - Jaka bya przyczyna poaru? - spytaa lekko drcym gosem. - Obudziam si, bo usyszaam ha as, a potem nagle drzwi stany w pomieniach. W mrocznym wietle korytarza dostrzega, jak twardniej mu rysy. - Co dokadnie usyszaa? - Wydawao mi si, e trzask zamykanych drzwi. Nie spaam zbyt mocno, wic si obudziam. Patrzy na ni przez chwil w milczeniu, jakby roz waa, co powinien jej odpowiedzie. - Czyby celowo podoono ogie? - spytaa. Tym razem jej gos brzmia a nazbyt spokojnie. Skin gow. - Na to wyglda. Chcesz porozmawia o tym dzi, czy zaczekamy do jutra? - Dzi - odpara bez wahania. - Dobrze. Musz teraz spdzi chwil z tymi mo dziecami, a potem do ciebie przyjd Poczua, e ma serce w odku. - Dobrze - zdoaa wykrztusi. Bez sowa skrci w stron kuchni. Patrzya w mil czeniu, jak odchodzi.

16
Aleksandra zostaa sama w korytarzu, czujc, e jej mody zostay wysuchane. Niall by bezpiecz ny. By bezpieczny, a wkrtce mia si zjawi w jej sy pialni. Uniosa wiec i wolno wesza na schody prowa dzce na drugie pitro. Pomie odbija si w oknach galerii, ktr mijaa w drodze do swojej starej sypialni. Miaa nadziej, e pani Moreton nie kazaa zdj pocieli z jej ka. W kocu dotara do drzwi swego ukochanego sanktuarium. Wesza, zapalia lamp przy stoliku nocnym i zdja narzut. Pociel bya na miejscu. W pokoju panowa chd. Aleksandra miaa na sobie tylko koszul nocn, nie woya nawet pan tofli, a mimo to nie chciaa lee w ku, gdy przyj dzie Niall. Zajrzaa do garderoby. Wci wisiay tam jeszcze jej stare ubrania - wyja wic ciemnozielony akiet do konnej jazdy i zarzucia go na koszul. Wielkie krzeso obite zniszczonym aksamitem kolo ru mchu stao naprzeciw kominka - zwina si wic na nim w swojej ulubionej wygodnej pozycji, chowa jc stopy pod siebie, by nie odczuwa chodu.
201

Pomylaa o tych wszystkich razach, kiedy siady waa na tym krzele, wpatrzona w ogie, marzca o mczynie, ktrego mogaby pokocha. Ju kie dy mylaa, e odnalaza go w Nigelu Butlerze, hra bim Ashcroft. W nadziei, e wreszcie spotkaa m czyzn swych marze nawet si z nim zarczya. Nigel Butler by wyjtkowo miy, mieli ze sob na prawd wiele wsplnego. Lubia te jego rodzin I jego dom. No i oczywicie samego Nigela. Gdy od woaa lub, rozptaa si prawdziwa burza z pioru nami. Decyzja ta przysza jej jednak niezwykle trud no. Zrania Nigela, a wcale nie zamierzaa tego ro bi. Niczym sobie na to nie zasuy. W kocu jednak dosza do wniosku, e go nie kocha, nie moe kocha. Pocaunki Nigela sprawiay jej przyjemno i przypuszczaa, e mio jej rwnie bdzie si z nim kocha. Jaka jej czstka wiedziaa jednak, e przy jemno tu nie wystarczy. Czekaa na wicej. Czekaa na Nialla. Jej serce wiedziao od razu to, czego rozum nie chcia przyj do wiadomoci. Ten obcy Szkot okaza si mczyzn stworzonym dla niej. A nie powinien. Nie pochodzi z jej wiata i wcale nie chcia do niego nalee. Pragn wrci do Szkocji i hodowa bydo, Nie chcia jej. Pragn j jednak mie w swoim ku. Postawi t spraw jasno. Nie myla o niej jak o onie, u boku ktrej zamierzaby spdzi ycie. Bya Angielk, wrogiem, kim, komu nigdy nie mgby zaufa. Co robi? Usyszaa pukanie do drzwi. Czyj gboki gos zapyta: -Alek? Umiechna si gorzko. Serce przewrcio si jej w piersiach na sam dwik tego gosu. Nie miaa po-

jcia, jak moe si teraz potoczy jej maestwo, ale gdy znalaza wreszcie mczyzn swego ycia, nie za mierzaa oddawa go bez walki. - Wejd! - zawoaa. Krzeso stao tyem do drzwi; usyszaa skrzypni cie zawiasw. Podszed do niej cicho, krokiem myli wego. Pogaska j lekko po gowie, zacign zaso ny i otworzy do poowy okno. - Czy nie jest ju wystarczajco zimno? - wiee powietrze jest zdrowe - odpar. Umy twarz, do spdniczki w kratk woy bia koszul, a na bose stopy mikkie pantofle. W przy mionym wietle lampy jego wosy wydaway si ide alnie czarne. Rana na policzku bya w cieniu. Opar si o cian przy oknie. - Kto podoy ci pod drzwi szmat umoczon w oliwie - rzek bez zbdnych wstpw. - Gdyby nie obudzia si tak szybko, cay pokj stanby w ogniu. Przekna lin. Podejrzewa kogo o zamiar podpalenia domu to jedno, wiedzie to na pewno drugie. - Kto mgby zrobi co takiego? - szepna. I po co? - Uwaam, e kto prbowa zabi osob, ktra wedug niego spaa w tym pokoju. - Wszyscy sdzili, e pimy w nim razem. Pragna, by wzi j w ramiona i uspokoi. - To nie ma sensu - powiedziaa w kocu. - Nie ma powodu, by ktokolwiek yczy sobie naszej mier ci. - Ale mojej tak. Przeamujc strach, ktry ciska j za gardo, w kocu wydobya z siebie gos. - Hrabia Chisholm? - spytaa. Pokrci gow.

~ 203 ~

- Nie, nie sdz, eby Chisholm spowodowa po-; ar. Zaley mu na Glen Alpin, to prawda, ale moja mier na nic si mu nie przyda. Dziadek tym bar dziej nie sprzeda mu ziemi. - Gdyby umar, nie byoby pienidzy na hodowl byda w Glen Alpin. By moe w takich okoliczno? ciach twj dziadek zdecydowaby si jednak na sprzeda - mylaa gono. - Dziadek nie sprzedaby Glen Alpin bez wzgldu na okolicznoci. Aleksandra mylaa ju tymczasem o czym in nym. - A osoba, ktra odziedziczyaby Glen Alpin po waszej mierci? Moe spadkobierca sprzedaby Glen Alpin Chisholmowi? Moe na tym to polega. - Zapewniam ci, e w Glen Alpin nie ma nicze go, co byoby warte morderstwa - odpar ironicznie Niall. - Z drugiej strony, potrafi wymieni z nazwi ska kogo std, z Anglii, kto w razie mojej mierci zy skaby naprawd wiele. -I kt to taki? - spytaa ozible. Nie podoba si jej sarkazm, z jakim Niall odrzuci jej teori na temat Chisholma. - Czowiek, ktremu odebraem tytu - odpar po nuro. Aleksandra wyprostowaa si na krzele, a jej bo se stopy dotkny dywanika lecego na pododze. - Chyba nie masz na myli Geoffreya. - Oczywicie, e tak - odpar tym samym ponurym tonem. - Absurd! Geoffrey nie jest morderc. - Nawet sobie nie wyobraasz, co moe skoni czowieka do zbrodni - odpar. Poczua, e znw jest jej zimno w stopy, wic pod cigna je na krzeso.
204

- Niezalenie od twojej opinii na temat Geof freya, on nigdy nie podoyby ognia pod pokj, w ktrym bym spaa - powiedziaa tym samym kate gorycznym tonem, jakiego uy Niall, mwic, e adna sia nie skoniaby jego dziadka do sprzeday Glen Alpin. - Chyba masz racj - zgodzi si Niall. - Ale czy Geoffrey wiedzia, e bdziesz spaa w naszej sypial ni? Czy te raczej sdzi, e nocujesz tu - zakreli r k uk - w swoim panieskim pokoju, zgodnie z na szym pierwotnym planem. Przez chwil czua przyspieszone bicie serca. Niall mia racj. Przecie nie powiadomia Geoffreya o zmianie wymuszonej szantaem Chisholma. Potem jednak poczua wcieko - wcieko na Nialla za to, e obwinia Geoffreya, i wcieko na siebie za dopuszczenie takiej moliwoci. - To nie Geoffrey! -. powiedziaa gorco. - No c, moe w takim razie naleaoby o to po sdzi ktrego z twoich odtrconych narzeczonych? Stana na wprost Nialla. - Wbrew temu, co sdzisz, wiat nie jest peen mo ich odtrconych narzeczonych - powiedziaa. - Co wicej, chc ci przypomnie, e jedyn osob, jaka nam grozia, jest ten aosny Chisholm. I to on, nie Geoffrey zainstalowa szpiega w naszym domu. Zajrzaa w jego nieprzeniknion twarz. - A skoro ju mowa o szpiegach, czy wiesz, co robi Harvey, gdy podoono ogie? - Pytaem. Wedug lokaja, ktry dzieli z nim po kj, Harvey spa spokojnie w swoim ku. Pasmo wosw wymkno si jej z warkocza, ktry zaplota przed pooeniem si spa - uniosa do, by odgarn je z twarzy. Stopy miaa zimne jak ld. Popatrzya z irytacj na otwarte okno.
~ 205

- Wolaabym, eby je zamkn - powiedziaa. Zmarzn na ko. - Mam lepszy pomys - powiedzia. - Ja ci ogrzej. Z tymi sowami ruszy w jej stron. Aleksandra zastyga w bezruchu, tak, jakby na prawd zamarza na ko. Gdy chwyci j za ramio na, nie powiedziaa ani sowa. Poprzez cienk tkani n czua, e Niall ma odciski na doniach. W migajcym wietle wiecy na twarzy Nialla igra y cienie. A twarz mia zacit, skupion - pomyla a, e przypomina ora gotowego, by rzuci si na swoj ofiar. Czekaam na to cae ycie - pomylaa, zanim po czua jego wargi na swoich A potem nie moga ju zebra myli. Niall zdziwi si bardzo, gdy go nie odepchna. Zdziwi si jeszcze bardziej, gdy pod naporem jego warg rozchylia usta. Musiaa przecie wiedzie, e takie pocaunki zaprowadz ich niechybnie do ka. Tak te si stao. Przesun rce z jej ramion na tali - szczup, kruch, niczym odyga egzotycznego kwiatu. Pochy li si lekko i zacz pieci delikatnie jej piersi. Nie powinienem tego robi- pomyla. -Jest wci przestraszona, a ja wykorzystuj sytuacj. Rano bdzie na mnie wcieka. Wiedzia jednak, e nie moe przesta. Wiedzia, e nic go nie powstrzyma. I wiedzia, e niczego w y ciu nie pragn tak bardzo, jak teraz Aleksandry. Porwa j w ramiona i zanis na ko. Ani na chwil nie przerywa pocaunkw, by nie miaa okazji zmieni zdania. Rozpi guziki koszuli nocnej i wsun rk pod cienk tkanin, by dotkn nagie go ciaa ony. Wydawao mu si delikatne jak jedwab.

Jkna i ten dwik sprawi, e puciy mu wszyst kie hamulce. Pragn jej od pierwszej chwili, a teraz myla tylko o tym, by wtargn w gb jej ciaa. Gdy szarpn koszul, Aleksandra uniosa si nie co, by mu pomc. Wtedy zastyg na chwil i popa trzy jej prosto w twarz. Nie widzia nigdy w yciu czego rwnie piknego. - Chcesz tego? - spyta schrypnitym gosem. Skina gow. W jej oczach pojawi si nagle dziwny wyraz, ktrego nie rozumia, ale nie mg te raz przerwa i rozmawia z ni na temat uczu. Unis biodra i wszed w ni gboko, do koca. Krzykna gono. - Dhe. - W jego wasnym gosie zabrzmia strach. Zastyg, prbujc ca si woli przeciwstawi si nakazom swego ciaa. Zrozumia zbyt pno, co oznacza wyraz jej oczu. - Alek... dobrze si czujesz? Nie sprawiem ci b lu? - Nie - odpara schrypnitym gosem. - Nic mi nie jest, Niall. Nie martw si o mnie. Dziki Bogu. Nigdy dotd nie byo mu tak cudownie. Prbowa porusza si wolno, by da jej przyjemno i nie spra wi blu i te wysiki nagrodzi w kocu drugi krzyk tym razem krzyk rozkoszy. Dziki, Aek - pomyla i da upust wasnej dzy, znajdujc upragnione zaspokojenie. Tuli j potem do omoczcego serca i myla ze zdziwieniem, e by jej pierwszym mczyzn. Kada czstka jego zaborczej natury napawaa si t wiadomoci. Dotkn ustami jej piknych wosw. - Przepraszam, jeli sprawiem ci bl, m'eudail. - Bolao tylko troszk - szepna pico.

- Ju nigdy nie bdzie bolao, obiecuj. Poczu dotyk jej ust na szyi. Zareagowa natych miast. Znw jestem gotw - pomyla. - pij - powiedzia cicho, odgarniajc jej jedwabi ste wosy z czoa. - Przytul mnie - poprosia. Przytuli.

Rano Aleksandra obudzia si sama. Popatrzya na lec obok poduszk, tam, gdzie jeszcze niedaw no spoczywaa gowa Nialla, i ogarno j intensyw ne poczucie osamotnienia. Pragna, by by przy niej. A on poszed. Pomylaa o tym, co zaszo midzy nimi zeszej no cy. Sprawi jej bl, lecz da rwnie niezwyk wrcz rozkosz. Dlaczego nie zosta? Dlaczego nie byo go tutaj, by si z ni kocha i utwierdzi j w przekonaniu, e wszystko midzy nimi ukada si dobrze. A czy rze czywicie wszystko si tak ukadao? Minionej nocy Niall by zarwno gwatowny, jak i czuy. Jak si za chowa rano, teraz, gdy dosta od niej wszystko, cze go chcia? Pragna go zobaczy, lecz lkaa si wyrazu jego oczu. Niall - mylaa. - Prosz, czuj do mnie to samo, co ja czuj do ciebie. Usyszaa, jak otwieraj si drzwi i serce podsko czyo jej do garda. - Nie pi pani, milady? - spyta gos Meg. Odczekaa chwil, by odzyska rwnowag, zanim zdecydowaa si odpowiedzie.
206

- Nie, Meg. Przyniosa mi herbat? - Tak, pani. - Meg dostrzega otwarte okno. - Strasz nie tu zimno, milady - powiedziaa z dezaprobat. Zamkn okno? - Zamknij, Meg. Cieszyo j towarzystwo sucej. Pozwalao nie myle za wiele. Rozmawiay o poarze. Meg nie wiedziaa, e podoono ogie. Najlepiej bdzie zachowa ca spraw w tajemnicy - mylaa Aleksandra. - Nie ma sensu bez potrzeby niepokoi sucych. Dziewczyna przyniosa jej porann sukni z b kitnego mulinu, udekorowan maymi tymi kwiatkami. Konierzyk ozdobiono bawenian ko ronk. Gdy Aleksandra woya sukni, Meg uczesa a i uoya jej wosy, ktre wymkny si z warkocza podczas ognistej nocy. Aleksandra przejrzaa si w lustrze i doznaa szo ku. Wygldaa zupenie tak samo, jak wczoraj. Tak si jednak nie czua. A trudno byo uwierzy, e zmiany, jakie zaszy w jej wntrzu, byy zupenie nie widoczne na twarzy. Nadszed czas, by opuci azyl wasnej sypialni i zej na niadanie. Czy zastanie tam Nialla? Jeli m popatrzy na ni obojtnie, uschnie z alu i umrze. Zanim jednak go zobaczya, usyszaa jego gos. Serce bio jej mocno, ale wchodzc do jadalni, gdzie rozmawia z Alanem, zachowaa spokj. Obaj m czyni skierowali na ni wzrok. - Dzie dobry - powiedziaa. Szybkie spojrzenie na twarz Nialla nie wyjanio jej nic. Podesza do stolika i naoya sobie na talerz troch jedzenia, cho wiedziaa, e i tak niczego nie przeknie. Potem popatrzya na st i zawahaa si.

Niall siedzia na swoim zwykym miejscu u szczytu stou, z Alanem po prawej. - Usid obok mnie, Alek - powiedzia, widzc, e si waha. - Rozmawiamy o naszej nocnej przygodzie. Obesza Nialla, jego wierne psy i usiada. - Mam ci nala troch kawy? - spyta. - Tak, dzikuj. Z jego gosu nie potrafia niczego wywnioskowa i baa si na niego popatrze. Spogldaa na jego rk trzymajc dzbanek z ka w, nalewajc j do filianki i wycigajc si w jej stron. - Z tego, co mwi Roger, wynika, e John pi jak suse. - Kto to jest John? - spytaa. - Lokaj, ktry dzieli pokj z Harveyem - odpar Niall. Otworzya szeroko oczy. - To znaczy, e nie moemy z ca pewnoci stwierdzi, gdzie by Harvey, gdy podoono ogie powiedziaa, patrzc na Nialla. - Na to wyglda. Zalega chwila ciszy. - Meg chyba nie wie, e podoono ogie - powie dziaa. - Chcesz to zachowa w tajemnicy? - Wolabym - odpar Niall. - Zgoda. Nie ma sensu niepokoi suby. - Racja. Aleksandra nigdy dotd nie czua si tak niepew na siebie. - To ja ju pjd - owiadczy Alan, wstajc. - Dobrze - odpar Niall. - Spotkamy si pniej. - Do widzenia, milady - poegna si grzecznie MacDonald. - Do widzenia, Alanie - wykrztusia z trudem.
" " 210 <~^

Niall odwrci si do niej z umiechem. - A zatem, jak si dzi czujesz, pani? - spyta. Jego promienny umiech rozproszy wszystkie wtpliwoci. - Bardzo dobrze, dzikuj. - Czujesz si na siach, by wsi na konia? - Oczywicie! - W takim razie moe bdziesz towarzyszy mi podczas objazdu okolicznych farm? - Z przyjemnoci. - Zatem za godzin, w stajniach? - wietnie. Odebra od niej filiank i ucaowa jej palce. Mocno. - Za godzin - powiedzia, wsta i wyszed.

17
Aleksandra bya w stajniach godzin wczeniej, aby przedyskutowa z Grahamem, ktrego konia przeznaczy dla Nialla. - Jego lordowska mo jedzi ju na Jacobie wczoraj rano - poinformowa j stajenny. - Myla em, e dzi te na niego wsidzie. Aleksandra nie wiedziaa o wyprawie Nialla, nie mniej jednak sama zamierzaa zasugerowa Jacoba, tote zaaprobowaa pomys. Jacob by jednym z koni jej ojca, szesnastoletnim gniadym waachem o nieskazitelnych manierach". Niestety, kiedy stajenny wyprowadzi go z boksu, ko kula. Graham wpad w zo. - Co si stao? - napad na przeraonego chopca stajennego. - Przecie wczoraj, kiedy jego lordowska mo wrci z przejadki, ko czu si wietnie. - Wczoraj go podkuto - odrzek chopiec. - Moe kowal go skaleczy. Graham przyjrza si uwanie Jacobowi, ktrego prawe kopyto podnis stajenny. - Ka natychmiast kowalowi zdj podkow - nakaza. - Tak jest. Czy mam mu wymoczy kopyto w wia drze z wod?
'

- Po zdjciu podkowy. Gdy opatrywano Jacoba, Aleksandra zastanawiaa si, ktrego konia wybra dla Nialla. Wszystkie z jej stajni byy rumakami czystej krwi i dlatego te wszystkie, oprcz niezwykle rozsdnego Jacoba, od znaczay si bardzo narowistym usposobieniem. Aleksandra kochaa swoje konie za ich urod i wiel kie serca, wiedziaa jednak, e nie mona ich da pod siodo niedowiadczonemu jedcowi. - Moe jego lordowska mo pojedzie na Penie? zaproponowaa. Ciemny gniadosz wysun gow z boksu i nadstawi j do pieszczot. - To niewtpliwie najspokojniejszy ko w caej stajni. - Przestaa go pani dosiada, bo nie czu si najle piej - przypomnia Graham. - Jeli znw bdzie mu sia dwiga jedca, moe okule. - A jak ty uwaasz? - zwrcia si do Grahama. Widziae, jak jego lordowska mo jedzi konno? - Tylko stpa. Ale wietnie sobie radzi. - W takim razie dajmy mu Cassandr - zdecydo waa, wybierajc jedn ze swoich wasnych klaczy. - Nie jest wystarczajco dua - pada natychmiasto wa odpowied. -I sama pani wie, jakie miewa humo ry, szczeglnie gdy kto podskakuje jej na grzbiecie. Wymienili spojrzenia. - W takim razie pozostaje tylko Czar - powiedzia a z rezygnacj. - Tak. Jest spory i jeli tylko jego lordowska mo zostawi w spokoju jego pysk, wszystko powinno by dobrze. Czar radzi sobie bardzo skutecznie z jedcami o zbyt twardych rkach. Po prostu zrzuca ich z grzbietu. Kiedy Niall przyszed do stajni, Aleksandra sie dziaa ju na koniu.

-Dhe - powiedzia na widok ogromnego kasztana, ktry na niego czeka. - Jest nawet wikszy od tego, na ktrym jedziem wczoraj. - Jacob ma now podkow i boli go noga - powie dzia Graham. - To jest Czar. Aleksandra popatrzya na ma z aprobat. Mia na sobie brzowy strj do konnej jazdy i pikne czar ne buty, ale patrzy na Czara z wyranym powtpie waniem. Jak mog kocha mczyzn, ktry kiepsko jedzi konno? - pomylaa ze zdziwieniem. - Podprowadz go pod drabink, milordzie - za proponowa usunie stajenny. - Nie trzeba. Nie boj si wsiadania - odpar z hu morem Niall. - Martwi mnie co zupenie innego. Woy nog w strzemi i opad swobodnie na sio do. Biorc pod uwag wzrost Czara, by to nie byle ja ki wyczyn. Aleksandra natychmiast poczua si lepiej. Niall popatrzy z gry na Aleksandr, siedzc na o wiele niszej klaczy. - Przecie to ty jeste amazonk - powiedzia. Dlaczego nie wybraa wikszego konia? Aleksandra wyobrazia sobie, do czego zdol na mogaby by Portia, gdy dosiada jej nieodpowie dzialny jedziec. - Czar jest bardziej... tolerancyjny - odpara dy plomatycznie. - Portia nie znosi zmian. Niall uj lejce. - Dobrze. Jedmy. Aleksandra ruszya pierwsza, Czar szybko do niej doczy. Gdy wyjedali ze stajni, postawi uszy. Wy czu na sobie nieznanego jedca i zacz si szarpa. - Nie zwracaj na to uwagi i poluzuj cugle - pora dzia Aleksandra. - Czar uwielbia Porti i bdzie si jej trzyma, jeli nie urazisz go w pysk.
214

- Dobrze - odpar Niall. Przejechali p mili. Czar nabra zaufania do jedca i przesta si miota. - Czsto jedzie konno? - spytaa, gdy dwa konie szy ju wolno obok siebie szerok ciek pord lasu. - Uczyem si na szkockich kucykach - odpar. W Glen Alpin niczego innego nie ma. Jedziem na prawdziwych koniach kilkakrotnie, kiedy jeszcze mieszkaem w Edynburgu, ale to wszystko. Do wczo raj waciwie nie byem na prawdziwej konnej prze jadce. - Umiechn si. - Byo cudownie. - Czar nie porusza si tak gadko jak Jacob, ale myl, e na tych koniach bdzie ci wygodniej ni na szkockich kucykach. Chcesz pokusowa? - Pewnie. Klepna Porti dugim batem, ktry miaa przy siodle, i klacz ruszya kusem przed siebie. Czar za ni. Aleksandra zauwaya z ulg, e Niall trzyma si w siodle na tyle pewnie, e nie musi szarpa w dzida i rani pyska Czara. Pochwalia go za sposb, w jaki siedzi na koniu. - Czuj si na nim jak na chmurze. A siodo i cu gle tylko mi pomagaj. Uniosa brwi. - Jedzie na oklep? - Oczywicie. - W kilcie? Umiechn si. - Szybko nauczyem si siedzie na udach. Aleksandra poczua si znacznie lepiej. - Moe teraz cwa? Skin gow. Przeszli od cwau do galopu, dwa wspaniae konie biegy obok siebie jak burza pikn len drog. Kiedy w kocu si zatrzymali, Aleksan dra popatrzya na ma i zamiaa si gono. 2f5

- Mgbym si przyzwyczai do koni - powiedzia. - Mylaam, e nie umiesz jedzi! - No c. Myl, e jeli daj sobie rad na oklep na szkockim kucyku, to ju aden ko nie bdzie mi straszny. - Pewnie masz racj - odpara Aleksandra z umiechem. Spdzili bardzo miy i poyteczny poranek, je dc z farmy na farm i rozmawiajc z ich mieszka cami. Niall spotka wikszo dzierawcw wcze niej, w towarzystwie Masona, lecz teraz, gdy przyby do nich raz jeszcze, w towarzystwie Aleksandry, wi tano go znacznie serdeczniej. Niall wyrs w przekonaniu, e naczelnik klanu nie jest dla swego ludu panem, lecz raczej ojcem i w ten sposb pojmowa swoje obowizki, przyj mujc tytu hrabiego Hartford. Aleksandra z po dziwem obserwowaa, jak Niall odnosi si do mieszkacw Gayles. Zachowywa si dokad nie tak, jak naleao. Cieszy si niekwestionowa nym autorytetem, by jednak bezporedni, przy stpny i szczerze zainteresowany ich problemami, czego nigdy nie zaobserwowaa u innych mczyzn ze swojej rodziny. Dzieci patrzyy na niego z podziwem, kobiety z byskiem w oku, mczyni z szacunkiem. Aleksan dra czua, e z minuty na minut jest w nim coraz bardziej zakochana. Dzie wydawa si idealny a do chwili, gdy w po bliu rozleg si wystrza, ktry wystraszy Czara. Niall trzyma si na koniu tak wspaniale, e Aleksan dra zdecydowaa si wrci do domu skrtem, zaka dajcym zjazd ze stromego pagrka. W d wioda wska kamienista cieka.

- Pojad pierwsza - powiedziaa, gdy znaleli si ju na wierzchoku. - Zaczekaj, a znajd si na do le, i dopiero potem ruszaj. Niall skin gow na znak zgody. Porta ruszya zgrabnie przed siebie, a Czar, pozostawiony w tyle, prycha tymczasem ze zdenerwowania. Aleksandra dojechaa na d i pomachaa do Nialla. Czar zrobi kilka krokw. W sielankow cisz wdar si nagle przeraliwy huk wystrzau. Czar zara i rzuci si naprzd jak oszalay, byle tylko umkn przed niebezpiecze stwem. Kopyta zelizny mu si ze skay i pad na kolana, lecz impet spowodowa, e jego ogromne ciao wykonao rodzaj salta. Ko upad ciko na bok, przygniatajc Nialla. Aleksandra rzucia lejce i ruszya na gr. Zanim dobiega do Czara, ten zdoa si podnie i stan na czterech nogach. Aleksandra upada na kola na obok lecego na ziemi ma. - Niall! Nic ci si nie stao? Oczy mia zamknite. Nie odpowiada. Nie wiedziaa, jakie odnis obraenia, i baa si go dotyka. Modlia si tylko, aby si nie okazao, e roztrzaska gow o ska. - Niall - powiedziaa gono. Jego rzsy drgny, potem powoli si uniosy. Po patrzy na ni i powiedzia co po celtycku. Pomylaa, e moe jej nie poznaje. - To ja, Alek. Gdzie ci boli? - Wszdzie - szepn. - Chcesz, ebym wezwaa pomoc? - Nie, pozwl mi tylko zapa oddech. Czar postanowi dotrzyma towarzystwa Portii i ruszy wolno w d.

Aleksandra czekaa z trwog, by Niall otworzy oczy. - Dobrze - powiedzia gosem o wiele mocniej szym ni przedtem. - Sprawdmy, jak si miewam. Podesza bliej. - We mnie za rk. Zrobi tak, by odzyska rwnowag, ale wsta o wasnych siach. - Nic mi si nie stao - powiedzia. - Par siniakw i tyle. Nie moga uwierzy, e wyszed bez szwanku z tak gronego upadku. - Jeste pewien? - Tak. - Odetchn gboko, skrzywi si z blu i jkn. - Kto, u diaba, mg strzela tak blisko? - Nie wiem. Okoliczne lasy nale do Gayles. Pewnie jaki kusownik. - Popatrzya na niego nie spokojnie. - Sdzisz, e zamae ebra? Pokrci! przeczco gow. - Troch dziwne miejsce jak na kusowanie. - Owszem - zgodzia si Aleksandra. - Te tak sdz. Przeraenie, ktre poczua, widzc Nialla pod Czarem, ustpio gniewowi. - Ka Masonowi zbada spraw - powiedziaa. Chc, by ten, kto pocign za spust, ponis zasu on kar. Twarz Nialla miaa nieprzenikniony wyraz. - Wtpi, czy go znajdziesz. Ten, kto strzela, do skonale wiedzia, co robi. By na tyle blisko, by sy sze nasz rozmow. Otrzepywa ubranie z kurzu i wiru. Aleksandra patrzya na niego w milczeniu, prbu jc poj sens jego sw. - Uwaasz, e kto strzela do ciebie z rozmysem? - spytaa z niedowierzaniem.

Bez sowa ruszy w d, w stron koni. Powloka si za nim. - Nie odwracaj si ode mnie - powiedziaa ze zo ci do jego plecw. - Zadaam ci pytanie. Sdzisz, e kto do ciebie strzela? - Nie - rzuci przez rami. - W takim razie, co o tym mylisz? Polizna si na kamyku i stracia rwnowag. Usysza haas, odwrci si i zanim upada, pochwy ci j w objcia. Jednak bol go ebra - pomylaa ponuro. Ju raz jednak da jej do zrozumienia, e nie chce o tym m wi, wic nie ponowia pytania. Odsuna si o krok i zajrzaa mu w twarz. Odwzajemni spojrzenie. - Nie wiem, co sdzi, Alek. Gdyby nie ubiega noc, zapewne uznabym ten strza za jaki wypadek. Ale wie si z nim tyle podejrzanych okolicznoci, e zaczynam w to wtpi. Bro wypalia w chwili, gdy Czar rusza w d wzgrza, czyli w najgorszym mo liwym momencie. Poczua przejmujcy strach, zakrya rk usta. - Dobry Boe! Niall! - Prbowaa pozbiera my li. - Jeli jednak kto naprawd chcia wyrzdzi ci krzywd, to czy nie posunby si o krok dalej i po prostu ci nie zastrzeli? - Gdybym skrci sobie kark, zlatujc z konia, mona by to uzna za wypadek. mier w wyniku po strzau jest znacznie trudniejsza do wyjanienia. Patrzya na niego w milczeniu. Nie wiedziaa, co odpowiedzie. Szed dalej w d wzgrza. - Id za mn. Jeli znw si potkniesz, uda mi si ciebie zapa. Nie moga si nawet zdoby na oburzenie, jakie w normalnych okolicznociach wzbudzioby w niej je go podejrzenie, e nie stpa zbyt pewnie. Zeszli zatem

na d, wsiedli na konie i wrcili do domu w znacznie gorszych nastrojach, ni z niego wyjedali.


* * *

Gdy wesza tylnym wejciem do Gayles, Stokes powiadomi j niezwocznie, e czeka na ni Geof-C frey. Aleksandra popatrzya na lokaja. - Pan Wilton jest tutaj ? - Tak, pani. W bkitnym saloniku. - Kiedy przyjecha? - Par minut temu. Odpowied Stokesa nieprzyjemnie j zaskoczya. - Rozumiem - powiedziaa obojtnie. Idc w kierunku niebieskiego saloniku, zdja r kawiczki do jazdy konnej. Geoffrey siedzia na sofie pod ogromnym arrasem, ale na jej widok zerwa si z miejsca. - Aleks! - umiechn si troch nerwowo. - Wiem, e kazaa mi si trzyma z dala od Gayles, ale byem w pobliu i pomylaem, e wpadn si przywita. Popatrzya powanie w niewinn twarz swego ku zyna i nie moga si zmusi, by uwierzy, e ten mo dzieniec byby w stanie wyrzdzi komukolwiek ja k krzywd. Po prostu przyjecha sprawdzi, co u niej sycha. Skrzyowaa rce na piersiach i nie odwzajemnia umiechu. - Co ci waciwie sprowadza w te strony, Geoff? - spytaa chodno. Zawaha si, otworzy usta, eby co powiedzie, i umilk. - No c - powiedzia w kocu, z uroczo skruszo n min. - Ty.

Aleksandra zacza intensywnie myle. Musz si pozby Geoffa, zanim Niall odkryje jego obecno - zdecydowaa. - Przecie on pomyli, e to Geoffrey strzela na wzgrzu. - No wic zobaczye mnie i moesz ju jecha. Natychmiast - powiedziaa ostro. Zacz protestowa, ale mu przerwaa. - Jak si tu dostae? Konno czy powozem? - Konno. - Gdzie jest twj ko? - Oczywicie w stajni. Moe si uda - pomylaa. Moga poprosi Stoke sa, eby nie wspomina Niallowi o wizycie Geoffreya, a stajenni z pewnoci nie mieli adnego powodu, by o tym mwi. Jeli tylko udaoby si jej nakoni ku zyna do natychmiastowego wyjazdu, wszystko mogo si uda. - Chc, eby natychmiast std wyjecha - powie dziaa tonem nieznoszcym sprzeciwu. - Id do staj ni, zabierz konia, jed do Highgate i nie wracaj. Czy wyraam si jasno? - Z przyjemnoci przycz si do tej proby, m'eudail- powiedzia Niall przeraajco uprzejmym tonem. Zamkna oczy. Za pno. Ju si zjawi. - Geoffrey wpad si tylko przywita - powiedzia a szybko. - Wanie wychodzi. Niall wszed do pokoju i Aleksandra zauwaya natychmiast, e porusza si o wiele bardziej sztywno ni zwykle. Ze szram na policzku, w brudnym ubra niu i zniszczonych butach stanowi przeciwiestwo nieskazitelnie eleganckiego Geoffreya. A jednak z nich dwch to Niall dominowa w pokoju. Zatrzy ma si przy niej i przyku Geoffreya spojrzeniem. - Gdzie bye przed czterdziestoma minutami, pa nie? - spyta.

Geoffrey popatrzy mu odwanie w oczy. - Jechaem tutaj z Highgate. Ale to nie paska sprawa. - Moesz to udowodni? - spyta Niall. - Kto ci widzia? - Matka - odpar Geoffrey i popatrzy na Alek-.; sandr. - Dlaczego jednak miabym to udowadnia? - Nie ma takiego powodu, Geoffrey - powiedzia a pospiesznie Aleksandra. Niall nie zna jednak litoci. - A zeszej nocy? Moesz mi powiedzie, gdzie by e zeszej nocy? Tym razem Geoffrey straci cierpliwo. - Byem w domu. - Ca noc? - Co tu si dzieje, do diaba?! Dlaczego pan mnie tak przesuchuje? Przez okno Aleksandra dostrzega ogrodnika pod lewajcego kwiaty. - Bo mielimy tu poar - odpar Niall. Sta obok Aleksandry, unis rk i pooy j na szyi ony. W naszej sypialni. Geoffrey zblad jak ciana. Aleksandra przestra szya si, e jej kuzyn zaraz zemdleje. Chciaa odsu n si od Nialla, ale on wzmocni tylko ucisk. - Ktra to bya sypialnia? - spyta Niall zduszo nym gosem. - Hrabiowska, rzecz jasna - odpar Niall. - , Na szczcie Aleksandra obudzia mnie w por i udao si nam ugasi poar. Niall sugeruje wyranie, e zajmowalimy t sypial ni wsplnie - pomylaa ze zoci. Pospieszya wic z wyjanieniem. - Musiaam si tam przenie. Hrabia Chisholm chcia nam wytoczy spraw w sdzie. Twierdzi, e
222 <~'

nasze maestwo to oszustwo i pienidze papy nale si Klubowi Jedzieckiemu. Chyba rozumiesz... musielimy zachowa ostrono, eby nie dawa mu dowodw... Czua a nadto wyranie ucisk doni Nialla na swoim karku. Sta tak blisko, e niemal ogrzewa j ciepem swego ciaa. Wiedziaa, e pokazuje Geoffreyowi, kto tu jest panem i mem. Wiedziaa ponadto, e taki szowinizm powinien doprowadzi j do wciekoci. A mimo to pragna pa mu w obj cia i namitnie ucaowa. Geoffrey patrzy na Nialla i Aleksandra doznaa szoku pod wpywem tego, co zobaczya nagle w jego oczach. - Nie chc, eby si krci po okolicy, Wilton. Nie chc ci na swoim terenie. Poblada twarz Geoffreya przybraa purpurow barw - wcieky, zwrci gow ku Aleksandrze, naj wyraniej liczc na jej wsparcie. - Przykro mi - powiedziaa agodnie. - Niall ma racj. Najlepiej by byo, gdyby si trzyma z dala od Gayles. Jed do Londynu. Prosz. Geoffrey otworzy usta, jakby chcia co powie dzie, po czym znw je zamkn. Odwrci si bez sowa i wyszed wolno z pokoju. Kiedy tylko znikn im z oczu, Aleksandra ode rwaa si od Nialla. - Nie wiedzia nic o poarze! - krzykna. - Chy ba widziae, jak bardzo by przeraony, kiedy o nim wspomniae. - Przerazi go fakt, e ty bya w sypialni. Sdzi, e jeste bezpieczna. - Specjalnie dae mu do zrozumienia, e bylimy tam razem! Dlatego tak wyglda. Myla, e pimy ze sob. A nie spalimy. '223 ~

- Nie spalimy - zgodzi si Niall. - Wtedy nie -. doda. Podniosa rk do garda, jakby zabrako jej po wietrza. Nie wiedziaa, co powiedzie. Pocaowa j w usta. Unis gow i zajrza jej w oczy. - Wieczorem - powiedzia tylko i zostawi j sam?

18

Poar w hrabiowskiej sypialni ugaszono, lecz co najmniej dwa flamandzkie arrasy zostay bezpow rotnie zniszczone. W caym apartamencie unosi si nieznony zapach dymu, wic nie mogli tam wrci. W tej sytuacji Aleksandra nakazaa sucej prze nie rzeczy Nialla z garderoby do sypialni pooo nej na wprost jej dawnego pokoju. Sypialnia hra biowska musiaa si wietrzy przez co najmniej par dni. W cigu dnia chmurzyo si coraz bardziej i wie czorem, przygotowujc si do udania na spoczynek, Aleksandra usyszaa odgos kropli deszczu uderza jcych o dach. - Farmerzy si uciesz - powiedziaa, siedzc przy toaletce. Czekaa, a Meg skoczy szczotkowa jej wosy. - Ta wiosna jest nadzwyczaj sucha. - Rzeczywicie - odpara Meg. Odoya srebrn szczotk i zacza zwinnie zaplata jedwabiste wosy Aleksandry w pojedynczy warkocz. Koniec warkocza zwizaa row wstk. - Czy potrzebuje pani czego jeszcze? - spytaa. - Nie, Meg, dzikuj, zobaczymy si rano. - W takim razie dobranoc, milady.
225

- Dobranoc, Meg. Kiedy pokojwka zamkna za sob drzwi, Alek sandra stana przed kominkiem, w ktrym buzowa ogie. Patrzc na skaczce pomienie, pomylaa, e w porwnaniu z chodem i wilgoci na zewntrz w jej pokoju jest naprawd przytulnie i bezpiecznie. Zwi na si wic w wygodnym fotelu stojcym na wprost kominka i czekaa na Nialla. Przyszed p godziny pniej. Gdy usyszaa szczk otwieranych drzwi, umiechna si. - Ogie na kominku? Jeste chora? - spyta z nie dowierzaniem. Umiech Aleksandry znikn natychmiast. Od wrcia si do ma stojcego przy zamknitych drzwiach. Mia na sobie tylko bia wieczorow ko szul i czarne spodnie. - Moe nie zauwaye, ale pada - powiedziaa su rowo. - Zanim rozpalono ogie w pokoju panowa chd, a teraz jest tu ciepo i przyjemnie. - Ale duszno - mrukn, podszed do okna i otwo rzy je na ca szeroko. Aleksandra skoczya na rwne nogi. - Niallu MacDonaldzie, zamknij je natychmiast. To mj pokj i odczuwam zimno. - Przecie rozpalia ogie. - Tak, ale teraz, kiedy otworzye okno, zrobi si przecig - odpara i by uwiarygodni swoje racje, otoczya si ramionami i zadraa. Niall najwyraniej si zdziwi. - Naprawd jest ci zimno, Alek. -Tak. Czekaa, co zrobi. Wci najwyraniej zaskoczony, podszed do okna i zamkn je. - Dzikuj.

Podszed do ony, wzi j w ramiona i zanis na ko. Tam j pooy i przez chwil patrzy na ni w milczeniu. - Moesz sobie by ma delikatn Angielk, ale dhe, jeste naprawd pikna. Pochyli si i pocaowa j. By to pocaunek kochanka - namitny, sodki, proszcy, by si mu poddaa, lecz nie zaborczy. Przyklkn na jedno kolano na ku i uj jej twarz w obie rce, tak delikatnie, jakby trzyma w nich kwiat. Rozchylia usta pod naporem jego j zyka i przytulia si do niego tak, jakby chciaa, e by wyczuwa swoim ciaem kady centymetr jej cia a. W ldwiach znowu poczua rozkoszne pulsowa nie. Gdy zdj jej szlafrok, nie narzekaa na chd. Nie powiedziaa rwnie ani sowa, gdy rozebra j z ko szuli. Nawet jeli w pokoju byo zimno, ona tego nie czua; nie syszaa rwnie deszczu uderzajcego o szyby. Ogrzewa j ar ciaa Nialla i ogie, jaki za czyna si tli wewntrz jej ciaa. Kada kolejna chwila, kady jego kolejny dotyk sprawia, e pragna go coraz bardziej, tak bardzo, e w kocu nie moga tego znie. Uniosa biodra, bez sowa ofiarowujc Niallowi swoje sekretne miej sce. Gdy w ni wchodzi, poczua rozlewajc si w rodku wilgo i uniosa si jeszcze wyej, tak by po siad j cakowicie. Jkn i powiedzia co po celtycku. Nie wierzya w intensywno swych dozna. Za rzucia mu rce na szyj, przywara do niego mocno, poddaa si cakowicie, pozwolia, by robi wszystko, na co mu przyjdzie ochota. Czua, jak wchodzi w ni coraz gbiej, mocniej, dajc tak ogromn rozkosz,

e gdyby orgazm nie nadszed szybko, chyba zacza by krzycze z rozpaczy. W kocu osigna szczyt tak wysoki, e gwatow na eksplozja targna jej ciaem, wywoujc seri konwulsyjnych drga. Kiedy ju byo po wszystkim, nie poruszya si. Niall te lea bez ruchu. Aleksandra suchaa tylko stopniowo coraz wolniejszego bicia jego serca. Po czua jego usta na wosach. - Nie sprawiem ci bu? - spyta ochrypym go sem. -Nie. Wyda gbokie westchnienie. - Alek, to byo zdumiewajce - powiedzia. Odsuna si troch, by zajrze mu w twarz. To, co si na niej malowao, przynioso jej rado i spokj na jej usta wypyn leniwy umiech. - Ach... - powiedzia, gadzc zagbienie jej szyi. - Popatrz, co zrobiem. Przeze mnie twoja pik na skra jest teraz czerwona. - Nic nie szkodzi - odpara. - Jeste niesamowita. Kocham ci - mylaa, patrzc w jego twarz. -Dla tego nie mam nic przeciwko temu. Chciaa wypowiedzie na gos swoje myli, ale in stynktownie si przed tym powstrzymaa. - Czy to znaczy, e nie zawsze tak jest? - Nie - odpar, a umiech znikn z jego ust. - Nie zawsze. - Ciesz si - szepna i znw pooya mu gow na ramieniu. A potem zapada w sen. nia, e kocha si z Niallem na ce pachncej trawy. Poczua wzbierajce napicie w ldwiach, jkna cicho i otworzya oczy. Pieci j delikatnie.

- Alek? - szepn. - Nie pisz? W pokoju pachniao mokr traw. Odgos padaj cego deszczu usta. - Otworzye okno? - szepna. - Byo duszno. - Przywar wargami do jej ust, przyciskajc j w ten sposb do poduszki. Znw w ni wszed; tylko on, gboko, w rodku mg j uwolni od tego bolesnego niemal, pulsuj cego podania, doprowadzajcego j do szalestwa. W kocu nieznone napicie osigno szczyt i niewypowiedziana rozkosz ogarna cae jej ciao.
* * *

Gdy znw si obudzia, Nialla przy niej nie byo. Otworzya oczy i zobaczya, e stoi przy oknie, przez ktre do pokoju wpadaa poranne wiato i powie trze. Mia na sobie tylko czarne spodnie, ale nie wy dawa si zmarznity. W kocu odwrci si i podnis z podogi koszul. Ten sam instynkt, ktry zabroni jej w nocy mwi o mioci, nakaza jej teraz przymkn oczy i udawa, e pi. Czua, e na ni patrzy. Potem dotkn ko smyka jej wosw. By to leciutki dotyk, delikatny jak pocaunek anioa. W chwil pniej usyszaa, e drzwi sypialni zamykaj si. Aleksandra otworzya oczy. Przez ca miosn noc nie powiedzieli ani sowa o mioci. Ona jednak poczua si nagle bardzo szczliwa.

Miny trzy kolejne dni spdzone w dobrej komi tywie i noce pene coraz wikszej namitnoci. Alek sandra nie miaa pojcia, e mona by tak szczli-

wym. Nie wiedziaa, e mona kocha kogo tak, jak ona kochaa swojego ma Czwartego dnia do Nialla przyszed James Taylor, ktremu towarzyszy hrabia Chisholm. Stokes na tychmiast poinformowa Aleksandr o tej wizycie, dodajc, e panowie siedz w bibliotece w towarzy stwie jego lordowskiej moci. Aleksandra postanowi a od razu do nich doczy. Na pierwszym pitrze uderzy j w nozdrza swd. Zapach dymu roznosi si po caym domu i czu go byo nawet w gwnym salonie. Aleksandra zmarsz czya z obrzydzeniem nos i przesza do biblioteki. Przez lekko uchylone drzwi dotar do niej lekko sar kastyczny gos Nialla. - I c takiego spowodowao t cudown zmian stanowiska? - Okazao si, e nie mam tytuu do roszcze - od par Chisholm. - Najwyraniej skoni pan on, by posza z panem do ka. Aleksandra zesztywniaa z gniewu i wycigna r k, by pchn drzwi. - Czy wolno mi zapyta, na jakiej podstawie wyci gn pan ten wniosek? - spyta surowo Niall. Aleksandra dosza do wniosku, e mczyni bd rozmawiali bardziej szczerze, jeli zostawi ich sa mych, wic opucia rk i postanowia bezwstydnie podsucha ich rozmow. - Niewane, skd wiem. Istotne jest wycznie to, e w imieniu Klubu Jedzieckiego zamierzam zrezy gnowa z roszcze do spadku - powiedzia Chi sholm. - Gratuluj, MacDonald. Lady Aleksandra to pikno. Niall popatrzy na Taylora. - Po co go pan tu przyprowadzi? - spyta ostro.
~* 230

- Pomylaem, e moe byoby dobrze, gdyby hra bia Chisholm odstpi od swoich roszcze na pimie. A pan mgby by tego wiadkiem. Alleluja - pomylaa Aleksandra z triumfem. Zwyciylimy. - Dobrze - odpar zimno Niall. - Pozwoliem sobie przygotowa stosowny doku ment - powiedzia Taylor. - Stwierdza si w nim wy ranie, e pan i pani hrabina wypenilicie ostatni wol hrabiego. Hrabia Chisholm przyzna dalej, i wobec zawarcia tego maestwa odstpuje od wszelkich roszcze ze strony Klubu Jedzieckie go- Chc to przeczyta - powiedzia Niall. Zapada cisza. Aleksandra, wci stojca przed drzwiami, umiechna si do siebie. - Mam podpisa tutaj? - spyta Niall. - Tak, panie. Znowu chwila ciszy. Aleksandra nie poruszya si. - Lordzie Chisholm, niech pan bdzie tak uprzej my i zoy swj podpis tutaj... - powiedzia Niall. Po chwili usyszaa szelest, sygnalizujcy skadanie papieru. - Gratulacje, MacDonald. Zdoby pan hrabiowski tytu, bogactwo i najbardziej podan kobiet w Anglii. Z pewnoci nie zamierza pan teraz wrci do Szkocji. - Skd ten wniosek? - spyta Niall. W jego pozor nie spokojnym gosie kryo si jednak lekkie napi cie. Chisholm rozemia si jeszcze goniej. - Odpowied na to pytanie wydaje si oczywista. Ma pan wszystko, czego mona pragn: wadz, pienidze, pikn kobiet. Nie ma adnego powodu,
231

by chcia pan wrci do zabiedzonej szkockiej doli ny. - Trudno mi sobie wyobrazi lepszy - odpar Niall tak spokojnie, jak poprzednio. - Glen Alpin to mj dom. - Chyba nie mwi pan powanie... - stwierdzi z niedowierzaniem Chisholm. - Nie wyobraa pan sobie przecie Aleksandry Wilton mieszkajcej w ta kim miejscu jak Glen Alpin. W oczekiwaniu na odpowied Nialla Aleksandra niemal wstrzymaa oddech. - Moja ona zostanie w Gayles, ale ja z pewnoci wrc do Szkocji - powiedzia. Z wolna poczucie szczcia, jakiego Aleksandra doznawaa przez ostatnie dni, zaczo topnie. - Bd rozsdny, MacDonald - powiedzia Chi sholm. - Sprzedaj mi Glen Alpin. Dla ciebie to tylko problem. Obiecuj, e postaram si nie obj tych ziem we wadanie, dopki yje twj dziadek. Przez chwil panowaa cisza. - Dziwi si tylko, e tak panu zaley na tej zabie dzonej szkockiej dolinie. - Ju panu powiedziaem dlaczego. - W gosie Chisholma wyranie pobrzmiewao zniecierpliwie nie. - Chc hodowa wicej owiec, a Glen Alpin s siaduje z moimi terenami. - A ja ju panu mwiem, e s naczelnicy o wiele bardziej skorzy do sprzeday swoich ziem ni ja - od par Niall. - Dlatego powtarzam: dlaczego pan tak nalega na kupno Glen Alpin? Aleksandra nie moga si doczeka odpowiedzi Chisholma. - Jeli i tym razem pan odmwi, zwrc si oczy wicie do kogo innego - powiedzia Chisholm. - By oby to jednak naprawd gupie z pana strony, panie

MacDonald, czy te Hartford, bo tak chyba powinie nem si teraz do pana zwraca. Rozumiem, e za y cia dziadka nie jest pan w stanie wiele zdziaa. Pro sz pana tylko o obietnic sprzeday tych ziem po je go mierci. - Nie zamierzam sprzeda Glen Alpin - odpar stanowczo Niall. - Do diaba! - wybuchn Chisholm. - Przecie majc ten tytu i tak on moe pan zosta prawdzi w osobistoci.. Nie jest pan ju zuboaym spadko bierc zuboaego szkockiego klanu. Jest pan hra bi! Nie musi pan wraca do Glen Alpin! - Nie potrafi wytumaczy swoich uczu komu takiemu jak pan - odpar Niall z lodowat pogard. - Zejd mi z oczu, zdrajco wasnego ludu! Nastaa chwila ciszy. - Jeste gupcem, MacDonald - powiedzia w ko cu Chisholm. Niall wyrzek par sw po celtycku i Aleksandra usyszaa wyranie, jak Chisholm wstrzymuje od dech. - Duch mego dziadka nie bdzie nigdy oglda ob cych w Glen Alpin, Chisholm. Ju ja tego dopilnuj - zakoczy rozmow Niall. - Chyba ju na nas czas - powiedzia pospiesznie Taylor i syszc te sowa, Aleksandra odesza od drzwi biblioteki. Przesza cicho przez salon i wspia si na schody prowadzce na pitro. Pokojwka odkurzaa wanie meble w jej pokoju i Aleksandra kazaa jej odej. Kiedy tylko za suc zamkny si drzwi, Aleksan dra stana przy oknie z gow przycinit do szyby. Duch mego dziadka nie bdzie nigdy oglda obcych w Glen Alpin - sowa te powtarzay si jak echo w jej gowie. Niall wraca do domu, wraca bez niej.

Dlaczego? Pomylaa o caej tej namitnoci i czuoci, jakiej dowiadczali wzajemnie przez ostatnie par dni, i dosza do wniosku, e nic ju z tego nie rozumie. Moe Niall sdzi, e ona nie zechce z nim pojecha? Zawsze rozumiaa, e Niall nie mgby zosta na zawsze w Gayles. Mia zupenie inn natur ni ci mczyni, ktrych dotd znaa, a owa inno wyni kaa wanie z tego, e by Szkotem. To samo, co przywizywao go tak mocno do tego dzikiego i pik nego kraju, tworzyo jego niezwyk osobowo. Ta kiego wanie mczyzn pokochaa. Zawsze czua, i rozpozna prawdziw mio po tym, e w jej imi bdzie gotowa do wyjazdu z Gayles. I ju wiedziaa, przyciskajc czoo do szyby i podziwiajc pikno swojej posiadoci, e jeli zaj dzie taka potrzeba, pojedzie z Mailem MacDonaldem na koniec wiata. Nie miao dla niej znaczenia, gdzie bdzie mieszka. Liczyo si tylko ycie z Niallem. Tak wic - mylaa -ju wiem, co powinnam zrobi. Musz przekona Nialla, e szczerze pragn mu towa rzyszy. Musz go przekona, e chc stworzy nasz wsplny dom w Glen Alpin. Aleksandra wyprostowaa si i uniosa podbrdek. Pomylaa, e ma szans, by urzeczywistni swj cel - nie dlatego, e Niall tak bardzo jej poda, lecz dlatego, e tak delikatnie dotkn jej wosw.

19
Nastpnego ranka Niall i Aleksandra jedli wa nie niadanie, gdy Niall otrzyma wiadomo od pa na Coke'a z Holkham - Coke informowa, e odwie dzi go czowiek skonny sprzeda Niallowi cz swe go stada z North Devon. Coke proponowa, by hrabia przyjecha do Holkham tak szybko, jak to bdzie mo liwe, i porozmawia osobicie z wacicielem stada. Uradowany Niall postanowi wyruszy natychmiast. - Chcesz, ebym pojechaa z tob? Popatrzy na ni, nie kryjc zdziwienia. - Rozmowa na temat byda zanudziaby ci na mier. Poza tym nie wyjedam na dugo. Aleksandra nie daa po sobie pozna, jak mocno urazia j ta odmowa. Zamiast tego zdobya si na umiech. - Bd za tob tskni - powiedziaa. Umiechn si do niej z roztargnieniem, dopi ka w i wsta. - Jeli nie masz nic przeciwko temu, przed wyjaz dem zamieni par sw z Masonem. - Oczywicie, e nie mam - odpara spokojnie i nadstawia policzek do pocaunku, gdy mija jej krzeso. ~235 "-

- Dam ci zna, kiedy wracam - powiedzia na po egnanie. W godzin pniej ju go nie byo - wyruszy w drog kariolk, nie zabra ze sob nawet chopca stajennego do pomocy przy koniach. Zamiast ubolewa nad pustk, jak pozostawi w jej sercu wyjazd Nialla, Aleksandra uznaa, e rozpocz nie swoj kampani na rzecz wyjazdu do Glen Alpin, oczarowujc jego przybranego brata. Wyczuwaa, e Alan za ni nie przepada, a Alan mia wpyw na Nial la. Dlatego Aleksandra uznaa, e najlepiej bdzie zmieni stosunki z Alanem z wrogich na przyjazne. Zaraz po wyjedzie Nialla odnalaza jego brata w ogrodzie. - Czy nie masz nic przeciwko temu, ebym towa rzyszya ci w spacerze z psami? - spytaa z jednym ze swoich najpikniejszych umiechw. W wskiej, celtyckiej twarzy Alana nie drgn na wet jeden misie. - Oczywicie, e nie, lady Aleksandro - odpar. Zrwnujc si z Alanem, uniosa twarz do soca. - Taki pikny dzie. -Aye. Gdy podbieg do niej Fergus, daa mu rk do po lizania, zamiaa si i pogaskaa psa po wspaniaej gowie. Potem Fergus pobieg swoj drog do siostry, ktra sza ciek nieco dalej. - Fergus mnie chyba polubi - powiedziaa Alek sandra. -Aye - zgodzi si Alan. - Flora uwaa mnie jednak za rywalk i jest za zdrosna o Nialla. - Te mi si tak zdaje. Nie tylko Flora jest zazdrosna o Nialla - pomyla a Aleksandra w przypywie irytacji. - Jedyn przy-

czyn tak nieprzyjaznego zachowania moe by za zdro. Zdwoia wysiki, by zjedna sobie jego sympati. - Powiedz, Alanie, czy Glen Alpin jest bardzo pikne? -Aye - odpar Alan. - Bardzo. - A dom? - nalegaa. - Eilean Darrach? Te taki pikny. -Aye. Bardzo. - Mieszkasz tam? Pokrci gow. - Mam wasny dom i dwadziecia akrw ziemi. Ta ziemia od wiekw naley do mojej rodziny. Aleksandra postanowia wykorzysta dum, jak wyranie dosyszaa w jego gosie. - Dwadziecia akrw... - rzeka z podziwem. - To musi by jedna z najwikszych farm w Glen Alpin. Rzuci jej pogardliwe spojrzenie, najwyraniej nie czuy na pochlebstwa. - Moe jest dua jak na Glen Alpin, ale maa w porwnaniu z Gayles. Aleksandra westchna i zrezygnowaa z komple mentw. - Nie chciaam, eby to zabrzmiao protekcjonal nie, Alanie - powiedziaa. - Po prostu chc si z to b zaprzyjani. Popatrzy na ni podejrzliwie i nie odpowiedzia. Boe - pomylaa w panice. - Czy on myli, e pr buj go uwie? - Widzisz, ja bardzo kocham Nialla - wyjania pospiesznie. - Dlatego chc mie przyjaciela w jego przybranym bracie - dodaa z jednym ze swoich najbardziej promiennych umiechw, takich, jakie mogyby powali na kolana najsilniejszego mczy zn. ~237 ~

Psy zniky im z oczu i Alan natychmiast przywoa je do siebie. Nie musia dugo czeka. Flora i Fergus przybiegy natychmiast. - Przyja to nie sowa, a czyny - odpar z kamien n twarz. Aleksandra poczua si tak, jakby kto wymierzy jej policzek. Zwolnia kroku i Alan poszed dalej sam. Stojc na ciece, wpatrzona w szczupe plecy Alana, mylaa: Boe! Mam nadziej, e nie wszyscy w Glen Alpin s tacy jak on.
* * *

W pitek, dwa dni po wyjedzie Nialla, Aleksan dra otrzymaa list zawierajcy informacj o terminie jego powrotu. Przy najlepszej woli trudno byo jed nak uzna, e list ma miosny charakter: Moja droga Alek - pisa Niall. - Wizyta w Holkham przebiega nad wyraz pomylnie. Udao mi si kupi dwadziecia pi sztuk byda od znajomego pana Coke'a. Przeka dobr nowin Alanowi. Zamierzam wr ci do Gayes w sobot po poudniu. Twj m, Niall MacDonald.
* * *

Aleksandra przeczytaa list ponad trzy razy, pr bujc za wszelk cen odnale w nim jaki osobisty akcent. Przynajmniej nazywa j Alek". To ju byo co. I podpisa si: Twj m". Niemniej jednak list absolutnie jej nie usatysfak cjonowa. Mg chocia napisa, e za ni tskni. Niewykluczone, e nie tskni. Zaabsorbowany za 238

kupem wymarzonego byda, nie zwrci uwagi na jej nieobecno. mieszne - zgania si w duchu. - Zachowuj si jak Flora,. ktra skamle, chcc zwrci na siebie uwa g. Troch godnoci, Aleksandro. Jutro si z nim spo tkasz. Moe nie pisze jak zakochany, ale dobrze wiesz, e przynajmniej w jeden sposb nie jeste mu obojtna. - Milady. - To bya pani Moreton. - Przepraszam, e przeszkadzam pani w lunchu, ale czy mog prosi o chwil rozmowy, kiedy ju pani skoczy? - Oczywicie - odpara Aleksandra, patrzc ze zdziwieniem na ponur twarz pani Moreton. Wstaa. - Skoczyam. Pjdziemy do biura? - Dzikuj, pani. Aleksandra posza do maego, adnego pokoiku, w ktrym dogldaa spraw domowych. - Chodzi o Mari, jedn z pokojwek- powiedzia a pani Moreton, kiedy tylko zamkny si za nimi drzwi. - Zauwayam, e jest w odmiennym stanie. - Co takiego! - zmartwia si Aleksandra. Maria bya adn dziewczyn o byszczcych ciemnych wo sach i piknych oczach. - Przyszam do pani, bo chyba powinna pani wie dzie, e winowajc jest jeden z naszych lokajw. Pani Moreton zacisna usta, kontemplujc z nie smakiem fakt, i grzeszny duet dopuci si wystpku pod jej wasnym dachem. Aleksandra przypomniaa sobie nagle rozwietlo ne spojrzenie, jakim Maria obdarzya jednego z lo kajw. - Czy ojcem jest James? - spytaa. Pani Moreton bardzo si zdziwia. - Tak, rzeczywicie, pani, to James. - W jaki sposb odkrya pani stan Marii? 239 ~

- Cierpiaa na poranne nudnoci, powiedziaam, o co j podejrzewam, i od razu si przyznaa. Aleksandra wiedziaa, czego spodziewa si po niej pani Moreton. Wedle wszelkich regu miaa natych miast zwolni Mari. Zreszt w oczekiwaniach pani Moreton nie byo niczego dziwnego. W dobrych do mach zawsze zwalniao si suce, u ktrych odkry to ci. Sama Aleksandra bya kiedy tego wiadkiem. Gdy miaa trzynacie lat, jej matka zwolnia z takie go powodu jedn z pokojwek pracujcych na pi trze - mi, urocz dziewczyn. Do dzi nie moga zapomnie przeraonej twarzy sucej, ktr zmu szono do opuszczenia domu tylnym wyjciem, z ca ym dobytkiem mieszczcym si w poszwie na po duszk. Aleksandra szybko odkrya prawd, ktr znao cae domostwo - ojcem dziecka by ojciec Aleksandry. nia caymi nocami o wszystkich tych strasznych rzeczach, jakie mogy si przydarzy jej przyrodnie mu bratu lub siostrze. Tak wic teraz popatrzya w zagniewan twarz swojej gospodyni i powiedziaa krtko: - Przylij do mnie Mari i Jamesa. Gospodyni umiechna si z satysfakcj. - Teraz, pani? - Tak, natychmiast. Zaczekam na nich w gabine cie. - Oczywicie, milady - odpara pani Moreton, kt r nazywano pani, nie pann, wycznie ze wzgl dw kurtuazyjnych, poniewa nie bya zamna. Czekajc, Aleksandra wygldaa przez okna, pa trzc na deszcz kapicy na taras, i mylaa, jak najle piej opanowa sytuacj. Maria ukazaa si w drzwiach. Pierwsza. 240 ~

- Pani mnie wzywaa? - spytaa ciszonym gosem. - Tak, Mario - odpara agodnie Aleksandra. Wejd. Gdy Maria podesza bliej, Aleksandra dostrzega jej zaczerwienione oczy. Byo jasne, e dziewczy na pakaa. - Wiem od pani Moreton, e masz pewien kopot. Dolna warga dziewczyny zadraa. - Ta... tak, pani. - Kochasz go, Mario? - spytaa cicho Aleksandra. W ogromnych brzowych oczach pojawiy si zy. - Och tak, pani. Pewnie, e kocham. - Pani mnie wzywaa? - odezwa si mski gos. - Tak, wejd, Jamesie. Mody lokaj by bardzo blady. Aleksandra wskaza a mu miejsce obok Marii. Suca popatrzya na niego zapakanymi oczyma. - Tak mi przykro, James. Wzi j za rk. - Nie bd gupia, dziewczyno. - miao spojrza w oczy Aleksandry. - To moja wina, pani, nie Marii. Wykorzystaem jej uczucie. - Ciesz si, e bierzesz na siebie odpowiedzial no - odpara Aleksandra. - To nie jest tylko wina Jamesa - powiedziaa Ma ria drcym gosem. - Wiem, Mario. Do poczcia dzidziusia trzeba dwojga ludzi. Lokaj i suca, oboje w wieku Aleksandry, wbili wzrok w podog. Zaczo pada. - Myl, e trzeba was oeni - podsumowaa Aleksandra. W odpowiedzi zobaczya dwie pary wytrzeszczo nych oczu.

- Oeni? - powtrzy James. - Nie chcesz polubi Marii? - Oczywicie, e chc, ale... Ucich. Aleksandra odczekaa chwil. - Wic? - Zwolni nas pani? - Gdybym to zrobia, jak zapewnilibycie byt dziec ku? Z ich twarzy wyczytaa wyranie, e nie potrafi; odpowiedzie na to pytanie. Maria - opiekuczym gestem - pooya sobie rk na brzuchu i zbliya si do Jamesa. - Domek niani stoi pusty od zeszego roku. Moe cie zamieszka tam. Dziewczyna i chopak wygldali jak raeni pioru nem. - Chce nam pani pozwoli zamieszka w domku pani Petrie, milady? - Chyba to wanie powiedziaam. James bdzie nadal pracowa u nas, ale Maria bdzie musiaa zo sta w domu. Pani Moreton byaby zanadto zgor szona, gdybym pozwolia zachowa ci posad, Ma rio. Dwoje przestpcw patrzyo na siebie nieprzy tomnym wzrokiem. - Powiem pani Moreton, e teraz, kiedy zakadasz rodzin, musisz dosta wiksz pensj. Maria zacza paka. - Nie wiem, jak ci dzikowa, pani. Aleksandra pokrcia gow. - Wecie dzi wolne i idcie obejrze domek. Od roku nikt w nim nie by i by moe wymaga na praw. Jeli tak, dajcie zna panu Masonowi. Niech si tym zajmie. Maria umiechna si promiennie przez zy.
<~- 242 ~

James ju otwiera usta, ale Aleksandra nie dopu cia go do gosu. - Nie musisz mi znowu dzikowa. Id ju, a ja po rozmawiam z pani Moreton. - Gestem odprawia ich do drzwi. Mam nadziej, e nie zapocztkowaam w ten spo sb mody wrd modych sucych - pomylaa z roz bawieniem, gdy moda para wysza. - Bo jeli tak, to wszystkie domki, jakie budowalimy z myl o emery towanej subie, zostan zajte przez rodziny z dziemi.
* * *

Gdy Aleksandra zostaa sama w gabinecie, dosza do wniosku, e tak deszczowy dzie to wspaniaa okazja, eby si upora z domowymi rachunkami. Spdzia kolejnych par godzin przy biurku, badajc kwoty wydane na potrzeby domowe, od cukru po czwszy, poprzez oliw do lamp, na wglu do komin ka i piecw skoczywszy. Badaa wanie ostatni ra chunek, gdy do jej pokoju wpad Stokes. - Pani, donosz z alem, e pan hrabia uleg wy padkowi podczas jazdy powozem. Serce podskoczyo Aleksandrze do garda. - Nic mu nie jest? -James natkn si na jego kariolk lec w rowie na drodze prowadzcej wzdu rzeki - odpar Stokes. - Jego lordowska mo lea nieprzytomny obok. - Ale yje? - Tak, pani. Aleksandra przymkna oczy. Dziki Ci, Boe. Otworzya oczy i odzyskaa panowanie nad sob. - Natychmiast polijcie po doktora Adamsa. Gdzie jest James? - Czeka przy tylnym wejciu.

~243 ~

Spieszc na tyy domu, Aleksandra mylaa: Po winnam bya z nim pojecha. Wiem, e nie powinien powozi dwuktk. Ostatnim razem mia szczcie, ae przecie nie umie powozi. Powinnam bya z nim pojecha. Przemoczony James stan w drzwiach. - Co si stao? - spytaa. - Nie widziaem wypadku, pani, ale wszystko sy szaem. - Woda kapaa mu z nosa, otar j wierz chem doni. - Maria i ja wychodzilimy wanie z domku, kiedy dobieg do nas omot, trzask, a po tem renie przeraonych koni. Ruszylimy pdem w tamt stron, za zakrt obok myna, i zobaczylimy dwukk jego lordowskiej moci przewrcon na bok, w rowie. Konie usioway si podnie, ale przeszkadzaa im uprz. Maria i ja podbieglimy bliej i zobaczylimy jego lordowsk mo nieprzy tomnego w niewielkiej odlegoci od dwukki. Ka zaem Marii zosta z jego lordowsk moci, a sam pobiegem po pomoc. Zostawiem parasol, eby Ma ria miaa czym osoni hrabiego. T drog Niall wracaby z Norfolk. - Jeste pewien, e y? - upewnia si Aleksandra. -Aye, milady. Oddycha. Aleksandra zmusia si do logicznego mylenia. - Potrzebujemy powozu, eby go przewie do domu. - Ju posaem Johna do stajni, eby zaprzga powiedzia uspokajajco James. - Przywieziemy hrabiego do domu. - Jad z wami - zdecydowaa Aleksandra. Wskaza swoje przemoczone ubranie. - Bardzo pada, pani. Zignorowaa ostrzeenie. - Czy jego lordowsk mo by ranny? 144

- Nie widziaem, milady. Ale nie ogldaem pa na hrabiego zbyt dokadnie. Uznaem, e lepiej b dzie szybko sprowadzi pomoc. Aleksandra skina gow. - Chodmy do stajni i zobaczmy, czy powz jest gotw - powiedziaa. Stokes poda jej peleryn, ktr zarzucia na ra miona, i wysza w deszcz. Za ni wybieg James. Kiedy dotarli do stajni, ko by ju zaprzony do powozu uywanego wczeniej do przewozu rodzin nych bagay podczas podry. Paska podoga nada waa si wietnie do transportu rannego. Na widok Aleksandry Graham wyszed ze stajni i powiadomi j, e stangret pojecha ju po lekarza. Skina gow, po desza do powozu, uniosa spdnic i zaja miejsce na kole. Skadana budka osaniaa j od deszczu. - Wsiadaj! - krzykna do Jamesa, chwytajc lejce. - Zabierzmy jeszcze jednego mczyzn, w razie gdyby trzeba byo przenie hrabiego do powozu. Aleksandra, ktra wanie miaa zamiar odjecha, opucia lejce. W tej samej chwili na dziedziniec przed stajni wbieg Alan MacDonald. - Syszaem, e Niall jest ranny - krzykn do Aleksandry. - Jedziemy! - polecia ostro. Blady, mokry Alan wskoczy na siedzenie obok Ja mesa. Aleksandra uniosa lejce i siwy ko ruszy. Po chwili Aleksandra zmusia go do kusa. Daczego wraca dzi? - mylaa, popdzajc siwka. - Napisa, e przyjeda jutro. - A potem znw zacz a si modli: Boe, prosz, zachowaj go przy yciu. Niech nie umiera. Bagam, bagam, bagam. Zrobi wszystko, co zechcesz, ae niech Nial yje.

20
Niall! Niall!

Kto woa jego imi. Uczyni wysiek, by rozwia otaczajc go mg ciemnoci. - Niall, syszysz mnie, kochany? Sprbuj otworzy oczy. Gos mwi po angielsku. Niall rozpozna ten gos. To bya Alek. Uczyni jeszcze wikszy wysiek, by przebi si przez ciemno. Skupi si niemal bolenie i otwo rzy oczy. Klczaa przy nim, czu zapach jej wosw. Potwornie bolaa go gowa. - Wszystko dobrze, Niall? Nic ci si nie stao? spyta kto po celtycku. To by Alan. Wyty pami. Jecha kariolk, a potem... - Gowa mnie boli - powiedzia do ony. - Uderzye si, wpadajc do rowu - odpara. Nie jeste ranny? Poruszy si i jkn z blu. - Nie martw si, pojedziemy do domu, najdro szy.

Dopiero teraz zorientowa si, e pada i e kto trzyma nad nim parasol. Sysza wyranie, jak krople deszczu spadaj na czarn tkanin. - Ailein - powiedzia po celtycku. - Myl, e b dzie lepiej, jeli zostaniesz. Ponury wyraz twarzy przybranego brata mwi mu wyranie, e Alan zrozumia. - Pom mi wsta - powiedzia. Alan nachyli si nad nim i chwyci mocno w pasie. Alek powiedziaa przy tym co zdenerwowanym go sem, ale Niall by zbyt skupiony na podnoszeniu si z ziemi, by sysze jej sowa. Gdy Alan postawi go wreszcie na nogi, poczu, jak przeszywa go bl. - Co si stao? Czy to ebra? - spyta Alan. Niall zama ju kiedy ebra i wiedzia, co si wtedy czuje. Nie chroni go ju parasol i krople deszczu ka pay mu na gow. Prbowa oddycha pytko, bo ka de gbsze zaczerpnicie powietrza sprawiao mu bl. - Jak zaniesiemy go do powozu, nie robic mu przy tym krzywdy? - spyta Nawet Niall nie mia adnego pomysu. - Ten chopiec i ja wsadzimy go na ty powozu powiedzia Alan. - Bdcie bardzo ostroni - nakazaa Alek. Niall by jej wdziczny za trosk. - Moesz chodzi? - spyta Alan. - Chyba tak. - No to idziemy. - Z tymi sowami, wci obejmu jc Nialla w pasie, Alan zrobi krok naprzd. Lekko pochylony, oddychajc ostronie, Niall szed za nim. Wreszcie stanli przy powozie; wtedy James i Alan wsadzili rannego na ty, a on pooy si pasko na nagich deskach. W walce o zachowanie przytomnoci pomaga mu deszcz kapicy na twarz.

Alan usiad obok. Powz ruszy - kady wstrzs przyprawia Nialla o bl. Popatrzy Alanowi w twarz. - Kto zepchn mnie z drogi - powiedzia po cel- \ tycku. -Dhe\ - Nie mw jeszcze nikomu. Alan skin gow. - Nie zostawi ci - obieca. Gowa bolaa go tak, jakby miaa mu pkn czaszka. Przymkn oczy, zacisn zby i zacz mo dli si o chwil, w ktrej bdzie mg si wydosta z podskakujcego powozu. Wreszcie stanli. Niall usysza gos Alek, ktra pytaa, czy przyby ju le karz. - Jeszcze nie, pani - pada odpowied. - Ale kaza em przynie krzeso, na ktrym nosilimy pani oj ca, kiedy zama nog. - Jeste geniuszem - pochwalia Alek. - Wanie czego takiego nam trzeba. Potem stana z tyu powozu i zacza z nim roz mawia. - Niall, moemy ci zanie na gr na krzele. Je li tylko uda ci si wydosta z powozu, natychmiast ci wysuszymy, ogrzejemy i zaniesiemy do ka. - Oczywicie, e wysid - powiedzia. Gdy zelizgiwa si na ziemi, Alan podtrzymywa go ramieniem. Gdy postawi stopy na ziemi, przeszy go tak straszny bl, e nie zdoa tego ukry. - To jest krzeso, kochany - powiedziaa Alek. Musisz tylko na nim usi. Lokaje zanieli go na gr. W taki oto sposb Niall pokona dwa pitra i galeri, by w kocu do trze do sypialni, z ktrej korzysta! od dnia, gdy wy buch poar. Doktor Adams przyjecha w trakcie 248

przenoszenia Nialla do pokoju i ju nie odstpi go na krok. Wreszcie sucy postawili krzeso na pod odze i wyszli. - Zdejmijcie z niego to mokre ubranie, zanim do stanie zapalenia puc - powiedzia doktor do Alek, ktra zostaa w sypialni wraz z Alanem. Niall skrzywi si z irytacj i poinformowa dokto ra, e nie jest angielskim gogusiem, ktry moe si roztopi z powodu deszczu. - Cicho bd - nakazaa Aleksandra. - Alanie, zdejmij mu ubranie, ja tymczasem poszukam czego suchego. - Jeeli si nie przebierzesz, przemoczysz pociel - powiedzia Alan, ostronie zdejmujc Niallowi paszcz. - Gdyby sypia w koszuli nocnej, jak wszyscy przy zwoici ludzie, miaby teraz co na siebie woy. A tak, musz ci wystarczy kalesony i koszula - na rzekaa Aleks. Niall odczuwa teraz tak silny bl gowy, e mia zaburzenia widzenia. Tym bardziej wic nie zdoa przeciwstawi si Alanowi. I cho nie chcia tego okaza, by bardzo szczliwy, e moe w kocu zna le si w ku i pooy gow na poduszce. Diagnoza nie bya skomplikowana. Niall mia trzy zamane ebra, mocno stuczone biodro, wstrzs mzgu, nie wspominajc o zadrapaniach i siniakach. - A mogo si to wszystko skoczy znacznie go rzej, milady - powiedzia doktor. - Pan hrabia moe naprawd mwi o szczciu. Niall opar si o poduszki i przymkn powieki. Przed oczyma stan mu znw obraz powozu, ktry zwolni, by zrwna si z kariolk. A potem powz skrci gwatownie tak, e konie znalazy si niebez piecznie blisko rowu. Pamita, e krzykn do stan-

greta, by uwaa, a wtedy powz przysun si jeszcze bliej, na tyle blisko, by zepchn konie z drogi. Pot tem pamita ju tylko tyle, e obudzi si w rowie. ; Otworzy oczy i zajrza onie w twarz. - Nic ci nie bdzie, kochanie - mwia Alek. Musisz tylko odpocz. Nie odpowiedzia. Bl gowy nie mija, przeciwnie, stawa si coraz silniejszy. - Pjd ju, milady - odezwa si doktor z drugie go koca pokoju. - Na razie nie mog zrobi nic wi cej. Aleksandra odwrcia si od Nialla, eby podzi kowa lekarzowi. - Moe napije si pan herbaty i zje co, zanim znw wyjdzie na ten deszcz - zaproponowaa. - Bdzie mi bardzo mio, milady - odpar doktor i Niall dosysza w jego gosie ten charakterystyczny: ton, jakim zwykle mczyni zwracali si do Alek. Jest pani bardzo uprzejma. - Zostaniesz z jego lordowsk moci, Alanie? spytaa. - Na wypadek, gdyby czego potrzebowa... - Miaem taki zamiar - odpar burkliwie Alan. Niall usysza szczk zamykanych drzwi. Alan przysun krzeso do ka Nialla. - Zanij - powiedzia. - Zostan na stray, moesz by spokojny. Niall pomyla, e z takim blem gowy nigdy nie bdzie w stanie zasn. A potem usysza tylko natar czywy gos Alana. - Niall! Niall! Obud si! No, dalej, chopie, otwrz oczy i spjrz na mnie. Niall nie mia ochoty si budzi, ale naleganie Alana zrobio swoje. Nad sob zobaczy jednak twarz nie brata, ale ony. - Alek? Go tu robisz? - spyta.
250

Lekko zdziwiony pomyla, e Alek wyglda jak anio. Moe wic umar i obudzi si w niebie? - Doktor kaza ci budzi co jaki czas przez pierwsz dob - powiedziaa. - Bardzo mocno ude rzye si w gow. Na dwik jego gosu do ka podeszy psy. Flora zaskomlaa i pooya mu pysk na ramieniu. - Co tu robi psy? - spyta Niall. - Alan upar si, eby je przyprowadzi - powie dziaa Alek tonem, ktry wiadczy wyranie o tym, e nie podoba si jej ten pomys. - Uznaem, e powinny by przy tobie - wyjani Alan tonem nieznoszcym sprzeciwu. - Ktra godzina? - spyta Niall. - sma. Wanie skoczylimy kolacj. Bya to jedna z tych nielicznych okazji w yciu Nialla, gdy wspomnienie jedzenia nie wzbudzio w nim apetytu. - No a teraz, kiedy ju si wam udao mnie obu dzi, mog znowu zasn? - spyta z lekk pretensj w gosie. - Tak. - Pochylia si i pocaowaa go w czoo. Poczu delikatn wo kwiatw, ktrymi zawsze pachniay jej wosy, przymkn oczy i zacz si roz koszowa cudownym aromatem. - Zostan przez chwil z jego lordowsk moci powiedziaa Aleksandra. - Moe zejdziesz teraz na d i zjesz co? - Nie trzeba, pani. Nie jestem godny. - Nonsens. Id je. - Jej ton dawa wyranie do zro zumienia, e nie prosi Alana o wyjcie, tylko mu je na kazuje. - Nie martw si Alan. Psy s tutaj - powiedzia Niall z zamknitymi oczyma. Nastpia chwila ciszy.
251

- Jeste pewien? - Tak, id. - Dobrze - odpar krtko Alan. Po chwili Niall usysza odgos zamykanych drzwi. - Co miae na myli mwic, e psy s tutaj? spytaa Alek, nieco zdziwionym gosem. - Mylisz, e mgbym dosta co do picia? - Oczywicie. Unis gow i upi kilka ykw wody ze szklanki, ktr Alek przystawia mu do ust. Potem raz jeszcze opar gow na poduszce i przymkn oczy. Usysza szelest spdnicy Aleksandry, ktra wanie siadaa na krzele, wcign w nozdrza jej delikatny, cudowny zapach i znw zapad w gboki sen, typowy dla czowieka, ktry dozna wstrznienia mzgu.

Dwa dni pniej Niall obudzi si z mniejszym b lem gowy. Alan siedzia jak zwykle u jego oa. - Ailein - powiedzia Niall i usiad ostronie na ku. Skrzywi si jednak, gdy zamane ebra wci daway mu si we znaki. - Lepiej si czujesz? - Gowa boli mnie o wiele mniej. ebra z czasem przestan. - Dziki Bogu - mrukn Alan. Niall unis rk do twarzy i wyczu szorstko za rostu. - Myl, e mgbym si wykpa. I zje co. - Dobrze. Ka przynie wann. - Powiedz mi najpierw, czy wydarzyo si tutaj co niezwykego. - Nic, o czym bym sysza - odpar Alan. - Ale wikszo czasu spdziem przy tobie.
~ 252

- Dobrze, zajmij si w takim razie wann. - W szufladzie nocnego stolika jest bro - powie dzia spokojnie Alan, zamykajc za sob drzwi. Otworzyy si drzwi i do sypialni wesza jego ona. Umiechn si do niej i wolno podnis si z ka. Czu dziwn mikko w kolanach, chwia si. W mgnieniu oka Alek znalaza si przy nim i uja go w pasie, by nie straci rwnowagi. - Dobrze si czujesz? - spytaa zaniepokojona. Moe lepiej usidziesz. - Nie. - Oddycha rwno i gboko. - Nic mi nie bdzie. Daj mi chwil. Wyprostowa si i zrobi kilka krokw w stron otwartego okna. Na nieszczcie znalaz si w ten sposb na wprost stojcego w pokoju lustra. Zatrzy ma si w p kroku i popatrzy z przeraeniem na swoje koszmarne odbicie. Wosy wyglday tak, jakby urosy o co najmniej par centymetrw, broda bya te znacznie dusza ni dwudniowa szczecina. Cer mia bia jak mleko, siniaka na skroni, mikka koszulka sigaa niemal koca nogawek szarych flanelowych kalesonw, z ktrych wystaway goe stopy. - Dhe - powiedzia. - Mgbym straszy dzieci. - Rzeczywicie, bywae bardziej elegancki. Odwrci si, by na ni popatrze. Pikne wosy upia w koron, jej wiea mulinowa suknia spy waa luno spod biustu, a usztywniony obrcz d siga stp. Mimo e czu si fatalnie, widok ten zrobi na nim ogromne wraenie. I wtedy zada pytanie, ktre nie dawao mu spokoju od chwili wypadku. - Alek, dlaczego prosia mnie w licie o powrt w pitek? Popatrzya na niego z przeraeniem. ~253

- Nigdy czego podobnego nie napisaam. Zreszt pisae przecie, e wracasz w sobot. Zmarszczy brwi, wyranie zaskoczony t odpo wiedzi. - Nie pisaa do mnie? - Nie. - Urocze rumiece znikny z jej policzkw w chwili gdy zrozumiaa, co si kryje za pytaniem Nialla. - Czy kto wysa ci list podpisany moim imieniem? -Tak. - Czy wci go masz? - Nie. Nie widziaem potrzeby, by go zachowa. Przeczesa palcami zmatowiae wosy. - Niech to licho! - Czy list zawiera powd, dla ktrego miaby wrci? - Nie. Tylko informacj, e wydarzyo si co nie oczekiwanego i pilnie mnie potrzebujesz. - W jaki sposb doszo do wypadku? Sdziam, e jechae zbyt blisko rowu i kariolka stracia rwno wag. Czy tak rzeczywicie si stao? - Nie - odpar. - Kto zepchn mnie z drogi. Zblada, jakby miaa za chwil zemdle. - Usid, Alek - poprosi. Przysiada na krawdzi ka. Niall pooy jej r k na gowie i delikatnie popchn. - W gow midzy kolana - nakaza. Jego palce wyczuy delikatn jedwabisto wosw Alek. Posusznie schylia gow. Siedzia obok na ku i czeka. Wreszcie zocista korona uniosa si ponownie. Aleksandra odwrcia si do Nialla, jej szare oczy pociemniay ze strachu. - Powiedz mi, co si stao. - Zza kariolki wyjecha powz i zatrzyma si na chwil, by mnie wymin. Mia bardzo duo miej sca, na tym odcinku droga jest wyjtkowo szeroka. ~ 254 ~

Ledwo jednak stangret znalaz si na wysokoci mo ich koni, najecha na nie tak, e wpady do rowu. A kariolka za nimi. - Boe, Niall! - Oddychaa ciko. - Czy sdzisz, e ten, kto wysa ci faszywy list, zaczai si na ciebie przy drodze? - To si samo narzuca. Gdyby James nie zjawi si tak szybko na miejscu zdarzenia, nie wiem, co by si stao... Przycisna rce do ust. - To koszmar -jkna. - Rzeczywicie, niezbyt przyjemna sprawa - po twierdzi. - Jestem pewna, e za tym wszystkim stoi Chisholm - powiedziaa. - O ile pamitasz, tego samego dnia, kiedy wyjechae z Holkham, ponownie odm wie mu sprzeday Glen Alpin. - To prawda - zgodzi si Niall. Siedziaa tak bli sko, e czu zapach jej wosw. - Ale w jaki sposb Chisholm uzyska informacje o moim wyjedzie? - Od swojego szpiega, jakeby inaczej? Lepiej po zbdmy si natychmiast tego Harveya. Sta si nie bezpieczny. Pragn wierzy, e nie ona napisaa ten list, e na prawd si o niego troszczy, ale nie by pewien. Przy szo mu bowiem do gowy, e gdyby umar, kto jeszcze poza Geoffreyem odnisby z tego powodu ogromne korzyci. Bya to Alek we wasnej osobie. Teraz, gdy ju wypenia klauzul testamentu ojca i wysza za sidme go hrabiego, jego mier przyniosaby jej ogromny ma jtek i moliwo polubienia kogokolwiek. A w oczach Alek Geoffrey Wilton z pewnoci nadawa si znacz nie lepiej na hrabiego Hartford ni on, Niall. - A jeli to Geoffrey Wilton? - spyta prowokuj co. - Przecie on te mg wiedzie o mojej wypra wie do Holkham. Mwi o niej cay dom. '-'255 ~

- Nie mieszaj do tego Geoffreya - powiedziaa. On naprawd nie ma adnego powodu, eby wyrz-; dzi ci krzywd. Nie istnieje po temu rwnie ad na materialna przyczyna. Obiecaam mu ju poow zyskw ze sprzeday stadniny. Zawsze bronia Wiltona tak zaciekle... Niall nie mia ochoty myle, e jego ona i Geoffrey uknuli przeciwko niemu spisek i chc go zgadzi. Niestety, to podejrzenie nie dawao mu spokoju. - Czy Alan o tym wie? - spytaa. -Tak. - Wic dlatego nie opuszcza ci ani na chwil. -Tak. - Na jej policzki wystpiy rumiece. - Mylae, e to ja napisaam ten list - powiedzia a oskarycielskim tonem. - Mylae, e to ja kaza am ci zepchn z drogi. - Nic podobnego - odpar. Popatrzya mu w twarz - wytrzyma jej spojrzenie. - Nie mogabym wyrzdzi ci krzywdy - powie dziaa. - Musisz w to uwierzy. Instynkt podpowiada mu wyranie, e Alek mwi prawd. Ale gdy chodzio o jego wasn on, nie do wierza swoim odczuciom. Aleksandra dziaaa na nie go tak, jak adna inna kobieta na wiecie, w zwizku z czym nie potrafi by wobec niej obiektywny. Pragn jej. Nawet teraz, posiniaczony i ranny, naprawd jej pragn. I to nie tylko dlatego, e bya pikna. Jaka wrodzona sodycz tkwica gboko w niej wypeniaa cakowicie jego skrywane pragnienia. Musia zachowa ostrono. A do chwili, gdy si nie upewni, kto odpowiada za zamachy na jego ycie, bdzie musia si strzec. Nawet wasnej ony

21

Pi dni po wypadku nadszed list od kuzy na Nialla z Glen Alpin, Ewana MacDonalda, zarzd cy ziem jego dziadka. Aleksandra jada wanie nia danie w towarzystwie Nialla i jego przybranego bra ta, gdy Niall otworzy list. Wyraz jego twarzy powie dzia jej natychmiast, e wiadomo nie jest dobra. Czekaa w napiciu, komu przekae j najpierw - jej czy Alanowi. Odwrci si do Alana i powiedzia co po celtycku. Alan wycign rk i poklepa Nialla po ramieniu w mskim gecie solidarnoci, co jego brat przyj penym zrozumienia skinieniem gowy. Potem zwr ci si do Aleksandry. - Mj dziadek jest bardzo chory. Musz jecha do domu. - Och, Niallu - szepna ze wspczuciem. - Ma kopoty z sercem. Z wraenia pobielay mu usta. - Tak mi przykro - powiedziaa bezradnie. Zmarszczy brwi. - Najszybciej bdzie pojecha prosto do Szkocji i stamtd dk - powiedzia do Alana. ~ 257 ~

Alan skin gow na znak zgody, a Niall popatrzy na Aleksandr. - Moesz wzi bryczk i siwki - odpara natych miast. - To nasz najlepszy zaprzg. - Dzikuj - odpar ponuro i wsta. - Spakuj nas, a ja tymczasem zamieni par sw z Masonem. Alan wsta i mczyni zostawili Aleksandr sam, obok pustego krzesa Nialla. Najpierw rozmawia z Alanem. Aleksandra walczya z zazdroci o blisko, jaka czya Nialla z bratem, ju od chwili wypadku. Jed nak intymno fizyczna stworzya te, wczeniej, midzy nimi poczucie ogromnej wizi. Aleksandra czua, e jest wana dla Nialla i dlatego przedtem nie odczuwaa z tego powodu alu czy zawici. Wypadek wszystko zmieni. Podejrzenia Nialla wprawiy j w osupienie - gdy zdaa sobie spraw, e m pos dza j o zamach na jego ycie, doznaa szoku. Mam psy. Tak powiedzia do Alana, gdy chciaa zosta z nim sam na sam. Od chwili, gdy zrozumiaa, co mia na myli, sowa te wryy si jej gboko w serce. Tumaczya sobie, e istniay powody, by w ni zwtpi. W kocu list, ktry zwabi go na t drog nad rzek, otrzyma od niej. Gdyby zamienili si ro lami, by moe i ona zaczaby traci do niego zaufa nie. Ten brak wiary rani jej serce, lecz rozum podpo wiada, e s powody. Najbardziej nie dawaa jej jed nak spokoju myl, e Niall nie uwierzy, gdy nie przy znaa si do wysania listu. Wytworzy si midzy nimi dystans, jaki nie istnia przed wypadkiem, dystans spowodowany nie tylko brakiem seksu wymuszonym przez obraenia Nialla. Po powrocie do domu Niall nie okaza jej ani ladu czuoci. Nie dotkn jej wosw, nie pocaowa ~258 ~

w policzek, nie zrobi adnej z tych rzeczy, ktre przez te trzy cudowne dni wiadczyy o jego uczu ciach. By uprzejmy, ale trzyma si od niej z daleka. On przebywa w swoim pokoju, ona w swoim. Czas spdza w towarzystwie Alana MacDonalda. Poprzedniego wieczora przy kolacji wspomniaa co na temat bliskiej przyjani czcej go z bratem. Odpowied Nialla nie poprawia jej samopoczucia. - Dla Szkota przybrany brat to krew jego serca odpar powanie. Syszc te sowa, poczua niepohamowany przy pyw zazdroci. To ona chciaa by krwi jego serca. Tym wanie stal si dla niej Niall. Nie wspomnia ani sowem na temat jej ewentual nego wyjazdu do Szkocji. Zabiera Alana, nie j. Po patrzya na resztki niadania i zrozumiaa, e jeli Niall pojedzie do Szkocji sam, straci go na zawsze. Uroczyste sowa przysigi maeskiej znw po wrciy do niej z ca moc. I e ci nie opuszcz a do mierci. Zoya t przysig, Niall rwnie. Niech j licho, jeli pozwoli mu, ot tak po prostu, wyjecha. Zadzwonia niecierpliwie, na wezwanie odpowie dzia Stokes we wasnej osobie. - Daj zna stajennym, by zaprzgli siwki do brycz ki. Jego lordowska mo i ja wyjedamy do Szkocji. Dziadek jego lordowskiej moci jest bardzo chory. Stokes by wyranie zaskoczony. - Pani te wyjeda? - upewni si. - Tak - odpara spokojnie. - Ja rwnie. Zaskoczenie na twarzy Stokesa ustpio miejsca zwykej powadze. - Jak pani kae, milady. Natychmiast przeka wiadomo do stajni. Aleksandra odsuna krzeso i wstaa. ~ 259 ~

- Dzikuj. Przylij Meg do mojego pokoju. Mu sz si spakowa.


* * *

- Ale co ja mam spakowa, milady? -jczaa Meg. - Jakie rzeczy bd pani potrzebne w Szkocji? - py taa takim tonem, jakby do Szkocji byo dalej ni do Chin. Aleksandra zdja tymczasem lekk porann su kienk i zapinaa wenian sukni podrn. - Buty - odpara krtko. - Ciepe suknie. Palto. Meg ukadaa ubrania obok otwartego kufra, gdy usyszay pukanie do drzwi. - Prosz - zawoaa Aleksandra. Drzwi otworzyy si i w progu stan Niall. - Czy mog z tob porozmawia, Alek? Jest par rzeczy, ktre musimy ustali, zanim... Urwa na widok kufra i ka zasanego ubrania mi. - Co to znaczy? - zapyta. - Jad z tob - odpara spokojnie, mimo i serce walio jej jak motem. Twarz Nialla przybraa surowy wyraz. - Nic podobnego. Jeste potrzebna tutaj, w Gayles. Aleksandra odwrcia si, wybraa na chybi trafi kilka sztuk bielizny i wrzucia je do kufra. - Pani Mason doskonale da sobie rad beze mnie - powiedziaa. - Zostaw nas, dziewczyno - powiedzia Niall do Meg. Meg wysza pospiesznie z pokoju i zamkna za sob drzwi. - O co tu chodzi? - spyta zowrogo Niall.

Odwrcia si do niego, zdecydowana nie okazy wa zdenerwowania. - O to, e jad z tob - odpara. - Czy to takie trudne do pojcia? - Nie moesz jecha. Jego odpychajcy ton wznieci w niej iskierk gniewu. - A to dlaczego? - spytaa. Kosmyk ciemnych wosw opad mu na czoo; od garn go niecierpliwie. - Mj dziadek jest bardzo chory i bd jecha, jak by gonia mnie sfora wciekych psw - odpar. A skoro ju o psach mowa, to zabieram Fergusa i Flor, wic w powozie nie bdzie dla ciebie miejsca. Nie zamierzam rwnie zatrzymywa si na noc w wygodnych gospodach, gdzie serwuj smaczne po siki i kad na kach wie pociel. Bdziemy zmienia tylko konie i jecha. Potem dotrzemy do Troon, wsidziemy na pierwsz moliw dk al bo na jaki stateczek i ruszymy na wybrzee. Na pew no lunie i morze bdzie wzburzone. Nie jest to po dr, o jakiej marzysz. Jego przemowa wystarczya cakowicie, by iskier ka gniewu spowodowaa nagy wybuch pomiennej wciekoci. Aleksandra zwzia oczy i wymierzya palec wskazujcy w pier Nialla. - Pozwl, e powiem ci co, co ci moe zdziwi, Niallu MacDonaldzie. Ot jestem dokadnie tak sa mo twarda jak ty. Jeli ty przetrwasz t podr z po amanymi ebrami, ja te j przeyj. Gdy jedziam na polowanie, siedziaam godzinami w twardym sio dle i chyba uda mi si wytrzyma w bryczce przez pa r dni i nocy. Nie cierpi na chorob morsk i nie je stem z cukru, wic w deszczu te si nie rozpuszcz. Jad i kropka.

Jego twarz przybraa zacity wyraz. Pokrci gow. Skrzyowaa rce na piersiach. - Dobrze, skoro nie chcesz mnie zabra, po prostu pojad za tob sama. Teraz naprawd si rozzoci. - Co ci optao? - zapyta. - Przecie wcale nie chcesz jecha do Szkocji. - To ty tak twierdzisz - odparowaa. - Ja nigdy ni czego podobnego nie mwiam. - Nie chc, eby ze mn jechaa - powiedzia bru talnie. - Bdziesz mi tylko przeszkadza. Niemal pkao jej serce, ale postanowia si nie poddawa. - Przyrzekam przed Bogiem, e bd ya tylko dla ciebie. I e ci nie opuszcz. A zawsze dotrzymu j lubw. Jeli mnie nie zabierzesz, pojad za tob. Nic mnie nie powstrzyma. Jego spojrzenie odparoby napr caej armii, ale w Aleksandrze kipiaa krew. Odwzajemnia spojrze nie i nie powiedziaa ani sowa. Musia si zgodzi. Po prostu musia. Nie rozumiesz? - krzyczao w ciszy jej serce. - Ko cham ci. I dlatego chc z tob jecha. Bo ci kocham. Baa si jednak wypowiedzie te sowa na gos, gdy nie wiedziaa, jak zostan przyjte. Podja na g decyzj o zmianie taktyki; stana na wprost Nialla i pooya delikatnie donie na jego piersi. - Prosz, Niallu. Pozwl mi jecha - powiedziaa mikko. Popatrzy w jej twarz; misie na policzku drgn mu niebezpiecznie. Przysuna si tak, by poczu na swym ciele dotyk jej piersi. Misie zadrga po nownie. Nie bya mu obojtna. Jego wyrana fizyczna re akcja dokadnie o tym wiadczya.

- Dobrze. - Powiedzia twardo i odsun jej do nie. - Dobrze, Alek, moesz jecha. Nie chc jednak sucha adnych narzeka. Jasne? - Oczywicie - odpara pokornie. Popatrzy na ni z tumion wciekoci. Najwy raniej nie zauway, kiedy pozwoli si zepchn na stracone pozycje. - Jeli wyjdziesz, poprosz Meg, eby dokoczya pakowanie - zaproponowaa. - Wyjedam za p godziny - oznajmi. - Bd gotowa. Wyglda tak, jakby chcia co powiedzie, ale zre zygnowa. Odwrci si tylko i wyszed z pokoju. Aleksandra przymkna oczy. Udao si. Niemal draa z przeraenia, ale postawia na swoim. Jecha a z Niallem. Po chwili wysza na galeryjk, aby przywoa Meg.
* * *

Dokadnie o dziesitej trzydzieci powz hrabiego opuci stajni Gayles. W dobrze resorowanym pojedzie siedzia hrabia we wasnej osobie, jego o na, przybrany brat i dwa due psy myliwskie. Mini malna ilo bagau jechaa na dachu, a na kole sie dzia stangret na stae pracujcy w Gayles. Nagy odjazd powozu wzbudzi ogromne zainte resowanie lokaja zwanego Harveyem, ktry wygl da wanie przez okno jadalni, gdzie sprzta po niadaniu. Kiedy powz znikn mu cakowicie z oczu, Harvey zacz szuka kogo, kto mgby udzieli mu informacji na temat tej nieoczekiwanej podry. - Pojechali - zwrci si do Jamesa, ktrego odna laz w bkitnym saloniku, gdzie lokaj wymienia bry-

kiety w kominku. - Nie wiesz, dokd wybiera si hrabia w takim popiechu? By nie posdzono go o to, e wszed do pokoju wy cznie, by pocign Jamesa za jzyk, Harvey zaj si przycinaniem knotw. - Do Szkocji - odpar James. Oprni wanie wiadro z wglem i otrzepa kolana. - Dziadek jego lordowskiej moci zachorowa. - Naprawd? - mrukn Harvey i podszed do ko lejnej lampy. - Tak twierdzi pan Stokes. - James pochyli si i podnis puste wiadro. - Hrabia dosta jaki list? James zatrzyma si na chwil w drodze do wyjcia i popatrzy na Harveya. -Aye - powiedzia. -I milady pojechaa razem z nim? - cign Harvey. - Dlaczego tak si tym interesujesz? - spyta po dejrzliwie James. Harvey popatrzy na niego z niewinn min. - Chciaem tylko uci sobie z tob mi pogawdk. W odpowiedzi usysza mruknicie Jamesa, ktry wyszed z pokoju. Harveyowi udao si wymkn z domu dopiero po godzinie, ale w kocu wybieg cichaczem do ogro du i pody dalej skrtem do drogi prowadzcej al bo na zachd do wioski, albo na wschd do Hartly Arms, maej gospody odwiedzanej gwnie przez okolicznych mieszkacw. Ostatnio mieszka w niej mczyzna o nazwisku Ruggles, poprzez ktrego Harvey kontaktowa si ze swoim mocodawc, lor dem Chisholmem.

* * *

O pierwszej po poudniu powz pani Wilton za trzyma si przed Gayles i matka Geoffreya wysza na dziedziniec. Nie miaa zupenie ochoty skada wizyty Aleksandrze, ale Geoffrey tak si niepokoi, e ulega jego namowom i przyjechaa zobaczy, jak si miewa Aleks. Drzwi otworzy jej sam Stokes, zaprosi do holu i wyjani, e hrabia i hrabina dopiero przed paroma godzinami wyjechali do Szkocji. Pani Wilton osupia a ze zdziwienia. - Lady Aleksandra wyjechaa do Szkocji? - Tak, prosz pani - potwierdzi kamerdyner. - Gdy by zechciaa pani do niej napisa, to jego lordowska mo zostawi adres. Pani Wilton wzia do rki karteczk, ktr wr czy jej Stokes. Czyje zamaszyste pismo skrelio na niej czarnym atramentem sowa: Zamek Eilean Darrach, Glen Alpin, Szkocja. - Wielkie nieba - wyjkaa sabym gosem pani Wilton. - Jego lordowska mo dowiedzia si dzi rano, e jego dziadek jest bardzo chory, i wyjechali w po piechu - wyjania Stokes. Pani Wilton patrzya martwym wzrokiem na Stokesa, mylc: I jak ja mam powiedzie Geoffreyowi, e Aleksandra wyjechaa z tym mczyzn? - Moe poda pani co do picia? - zaproponowa uprzejmie Stokes. - Och, nie, dzikuj, Stokes. Lepiej wrc do domu. Posza wolno w d po kamiennych stopniach i przy pomocy lokaja wsiada do powozu. Podczas go dzinnej jazdy do domu wygldaa przez okno i rozwaa a wszelkie moliwe konsekwencje wyjazdu Aleksandry.

Gdy dotara do domu, przekazaa t wiadomo Geoffreyowi, ktry nie znis jej mnie. Stojc w salonie uroczego domu z rowej cegy, jakim by o Highgate, patrzy z niedowierzaniem na matk. - Aleks pojechaa do Szkocji? - Obawiam si, e tak, kochanie - odpara pani Wilton. - Niemoliwe. - Pojechaa, Geoffreyu. Uzyskaam t informacj bezporednio od Stokesa. - W takim razie on j do tego zmusi. Aleksandra nigdy z wasnej woli nie opuciaby Gayles. - Nie bd mieszny - odpara ostro pani Wil ton. - Co jak co, ale siln wol Aleksandra z pew noci posiada. Wierz mi, gdyby nie chciaa towa rzyszy mowi w podry do Szkocji, zostaaby w domu. Geoffrey przechadza si tam i z powrotem po po koju. - Musz co zrobi - powiedzia, a w jego gosie pobrzmiewaa wyranie nutka histerii. - Nie wy mknie mi si tak atwo. Pani Wilton podesza do syna, uja go za klapy i popatrzya na niego surowo. - Ona ju ci si wymkna, synu. Jest matk. Musisz o niej zapomnie. Dla swego wasnego dobra musisz raz na zawsze wymaza j z pamici. Geoffrey tylko krci gow. Kiedy matka w kocu pucia klapy surduta, odsun si od niej. - Nigdy nie zapomn o Aleks, mamo - powiedzia. - Nie opuszcz jej rwnie w chwili, gdy naprawd mnie potrzebuje. - Co zamierzasz? - spytaa z obaw pani Wilton. - Pojad za ni do Szkocji - odpar zdecydowanie Geoffrey i wyszed z pokoju.

Gdy pani Wilton patrzya za synem, w jej oczach stany zy. Gdyby tylko Niall MacDonald w ogle si nie urodzi - mylaa z gbok gorycz. Gdyby Niall nie istnia, Geoffrey byby hrabi Hartford i mem Aleksandry. Byby tak szczliwy, jak na to zasuy. Pani Wilton aowaa szczerze, e to nie Niall, tylko jego dziadek spoczywa na ou boleci bliski mierci w barbarzyskim kraju na pnoc od Anglii.

22
siedzia ponuro w rogu pojazdu i trzyma si przywieszki, by uchroni ciao przed wstrzsami spowodowanymi podskakiwaniem powozu na wybo istej drodze. Aleksandra siedziaa na wprost i nie po dejmowaa rozmowy. Fergus wycign si obok, zaj mujc wikszo siedzenia, a po chwili pooy gow na jej kolanach. Nie odsuna go jednak, tylko deli katnie pogadzia po kudatej gowie. Flora leaa obok Nialla, na wprost Flory przypar ty do drzwi tkwi Alan. Zmienili siwki po pierwszych pidziesiciu mi lach i jechali dalej w nocy. Ksiyc w peni owietla drog tak jasno jak soce. Aleksandra spaa niespo kojnie, budzc si co dwadziecia minut i spoglda jc na drog wijc si przed nimi niczym wstga. O sidmej rano zatrzymali si w gospodzie, by zmieni konie i wynaj innego wonic, by ten zmieni zmczonego stangreta z Gayles. Aleksandra, zachwycona, e moe wysi zjada nawet przypalo ne niadanie. Dosownie po paru minutach Niall poinformowa j, e jad dalej. Wyglda nie najlepiej. Aleksandra chciaa mu powiedzie, e czowiek dochodzcy

do zdrowia po wstrzsie mzgu nie powinien podr owa w ten sposb, ale ugryza si w jzyk. Taki ko mentarz tylko by go rozgniewa, zamiast skoni do zmiany tempa. - Dobrze - odpara. - Ju id. Do Szkocji jechali dwa i p dnia. Po pierwszych dwudziestu czterech godzinach Aleksandra stracia poczucie czasu - zasypiaa i budzia si tylko po to, by znowu zasn. Prbowaa zjada potrawy, jakie jej podsuwano, ale wstrzsy wpyny negatywnie na stan jej odka i apetyt. Bya nieskoczenie wdziczna losowi za to, e wzili psy, gdy Niall mu sia od czasu do czasu zatrzymywa powz, by je wy puci. Wtedy korzystaa ze sposobnoci i chodzia wok powozu, by rozprostowa nogi. Kiedy konie zajechay wreszcie do Troon, spaa z gow na boku Fergusa. Niall posa Alana na na brzee, a sam tymczasem uzgodni, e zostawi powz w gospodzie Troon. Spaa, gdy wrci, zapaciwszy wacicielowi. Niall popatrzy na on i nie mg si nadziwi, e zniosa z wdzikiem tak trudn podr. Ani razu si nie po skarya. Wygldaa nawet o wiele lepiej ni on czy Alan. Niall pomyla, e kobiety nigdy nie wygldaj tak niechlujnie jak mczyni, bo nie maj zarostu. Zarwno on, jak i Alan przypominali zaniedbane ro liny. Pooy jednak nieugit do na ramieniu ony, by j obudzi. Potem zabra j do gospody na jaki posiek. Alan wrci na czas i przynis im dobr wia domo: umwi si z wacicielem maej odzi ry backiej, e zabierze ich nad samo Loch Limbe. Gdy Niall i jego towarzysze podry wsiadali do odzi, niebo byo zasnute chmurami. Niall do strzeg, e wyczuwajc wyrany zapach ryb, Aleksan-

dra marszczy z niesmakiem nos - nie powiedziaa jednak ani sowa. Na rufie znajdowao si co w ro dzaju awki, tote umieci j tam wraz z psami. Gdy wypywali z Troon, byo pochmurno i mglisto. Niall, nie zwaajc na protesty eber, wcign gbo ko powietrze. Pnym popoudniem may stateczek rybacki wypyn z zatoki Clyde, okry przyldek Kintyre i skierowa si na pnoc, majc na wscho dzie wysp Kintyre i otwarte morze na zachodzie. Pnym popoudniem zaczo pada. Padao moc no i rwno, moczc na wskro podrnikw z dki. aden z mczyzn nie przejmowa si tym specjalnie - byli przyzwyczajeni do ustawicznych opadw i przemakania do suchej nitki. Niall martwi si jed nak o Aleksandr. Kiedy zaczo pada, waciciel odzi, MacDonald z Arran zaproponowa Aleksandrze koc, z ktrego sam korzysta przy zej pogodzie. Niestety koc by strasznie brudny, cuchn rybami i Aleksandra nie chciaa go przyj. W konsekwencji po chwili bya ju tak samo mokra, jak towarzyszcy jej mczyni. Kie dy Niall podszed do niej na ruf, by spyta, czy cze go nie potrzebuje, pokrcia tylko gow, na ktrej miaa uroczy, ale przemoczony somkowy kapelusik. - A jak tam psy? - spytaa, patrzc na dwie mokre futrzane kulki zwinite u jej stp. - Strasznie zmok n. Niall rwnie popatrzy! na psy i dostrzeg, e Fergus wsun pysk pod paszcz Aleksandry, by w ten sposb uchroni si przed deszczem. - Psy s przyzwyczajone do takiej pogody - powie dzia. - Ty nie. - Mwiam ci przed wyjazdem z Gayles, e nie rozpuszczam si w wodzie - odpara spokojnie. - Nic mi nie bdzie. "" 270 ~

Ale deszcz nie ustawa i woda bya coraz bardziej wzburzona - do ulewy z niebios doczyy rozprysku jce si fale. O tej porze roku na pnocy dugo byo widno i Niall zamierza pyn a do zmierzchu. Martwi si jednak o on. Ponownie skierowa si do dki i tym razem usiad obok, zbyt blisko, by moga ukry fakt, e dry. Tego si wanie obawia. On sam spdzi wik szo ycia na wieym powietrzu i wytrzymywa ka d pogod. Alek bya jednak Angielk. Zakl. Odwrcia si do niego. Policzki miaa mokre, z rzs spaday jej krople deszczu. - Dlaczego mi nie powiedziaa, e jest ci zimno? - zapyta. - Czuj si ... wietnie - powiedziaa, szczkajc zbami. Chcia okry j czym ciepym i suchym, ale nicze go takiego nie znalaz. - Chod tutaj - powiedzia i wzi j w ramiona. - Ura ci w e... ebra. - Nie przejmuj si moimi ebrami. Gdy do niego przywara, poczu, e dry na caym ciele. Wiedzia, e jeli jej nie ogrzeje, Alek na pew no si rozchoruje. Popatrzy na brzeg i dostrzeg tylko wski pas play. - Zaczekaj - powiedzia, tak jakby moga dokd kolwiek pj. - Gdzie moemy znale jakie schro nienie? - spyta waciciela odzi, ktry mnie prze dziera si przez fale. Rory MacDonald popatrzy ze zdziwieniem na Nialla. - Jeszcze przez cztery godziny bdzie widno - po wiedzia. - A d doskonale sobie poradzi. - d moe tak, ale moja ona nie - odpar Niall. Rory popatrzy na Aleksandr i skin gow.
~<271 ~

- Nastpna miejscowo na wybrzeu Kintyre to Bellochantuy. Tam z pewnoci jest jaki zajazd. - Zatrzymamy si tam wic i przeczekamy niepo god - powiedzia Niall i wrci na swoje miejsce na awce obok Aleksandry. - Co ty na to, eby si dzi przespa w ciepym ku? - Byabym za... zachwycona - odpara. - Ja te - powiedzia i przytuli j mocniej, tak by moga si ogrza w cieple jego wasnego ciaa. W malekiej miejscowoci, gdzie przycumowa Rory, rzeczywicie bya gospoda - obskurny, may, drewniany domek zwany Przystani Rybaka". Zgodnie ze swoj nazw suy gwnie miejscowym, ktrzy mogli tam wstpi na kieliszeczek czego mocniejszego. W gospodzie znajdoway si jednak rwnie pokoje gocinne i Niall wynaj je na noc. Poprowadzi on po schodach Przystani Ryba ka" z ponur min. Aleks draa konwusyjnie chcia porwa j w ramiona i zanie do ka, ale wiedzia, e jego ebra nie wytrzymaj takiego wysi ku. Otworzy wic pierwsze drzwi na podecie u szczytu schodw i wskaza jej gestem, by wesza do rodka. Pokoik by malutki - najwicej miejsca zajmowao w nim ko - a co wicej by tak niski, e Niall pra wie dotyka gow sufitu. W pokoju byo tylko jedno okno, na maym stoliku staa wieczka. ciany wy dzielay nieprzyjemny zapach wilgoci; wok unosi si jednak przede wszystkim odr ryb. Aleksandra bya najwyraniej zszokowana. Niall popatrzy na pokj jej oczyma i Spochmurnia. Wiedziaem, e nie powinna bya jecha- pomyla. - ya w innym wiecie, to nie jest miejsce dla niej. Rozlego si pukanie do drzwi. Gdy Niall je otwo rzy, w progu stan Alan, ktry przynis kufer
""" 272

Aleksandry i przyprowadzi psy. Niall odebra od niego baga, a Flora energicznie otrzepaa si z wody. - Gospodyni niesie wanie rczniki dla psw i milady - powiedzia Alan. Aleks wydaa dziwny odgos. Niall podzikowa Alanowi, zamkn drzwi i odwrci si do ony. - Czy... czy... dostan rczniki przed psami, czy po? - spytaa. Na jej sinej z zimna twarzy wyranie igrao rozba wienie, a dwik, jaki przedtem usysza, okaza si chichotem. Patrzy na ni zdumiony. Zdja przemoczony kapelusik, rzucia go na podog i zacza rozpina paszcz. Palce miaa tak sztywne z zimna, e z tru dem radzia sobie z guzikami. - Sam to zrobi - powiedzia. Staa spokojnie na wprost niego, pozwolia roz pi sobie pelis i zsun j z ramion. Sukienka, jak miaa pod spodem, rwnie bya mokra, i Niall za cz wanie j rozpina, gdy usysza woanie zza drzwi. - Mam wasze rczniki! Miay szarobiay odcie. Zrozumia natychmiast, e gospoda nie ma nic lepszego do zaoferowania i podzikowa. Wiedzia jednak, co o rcznikach po myli Aleksandra, wic aowa, e nie prezentuj si lepiej. - We je - powiedzia. Popatrzya na nie bez sowa. - Jeden dla ciebie, drugi dla mnie - powiedziaa powanie. - Moesz zatrzyma oba, nie potrzebuj rcznika. - Dzikuj - powiedziaa, wzia jeden, wytara szybko twarz i popatrzya na ma.
273

W tym wilgotnym, malutkim pokoju Niall wyda si sobie nagle zbyt duy i niezrczny. - Pjd chyba zobaczy, co tam u Alana i psw powiedzia. Skina gow. Odwrci si, zrobi dwa kroki w stron drzwi i wyszed. Alan zamieszka w rwnie malekim pokoju, kt ry pachnia jednak bardziej mokrymi psami ni ryb. - Jak si czuje pani hrabina? - zapyta grzecznie. - Bardzo dobrze - odpar Niall. Zdawa sobie doskonale spraw z tego, e jego przy brany brat nie ufa Aleksandrze. Wrodzony takt pod powiada jednak Alanowi od pierwszej chwili, e o na stanowi temat tabu, ktrego nie wolno porusza. W milczeniu zdjli mokre ubrania i skorzystali z tego samego rcznika. Alan przynis z dki baga e, wic mogli rwnie przebra si w co suchego. Niall wybra kilt i czujc znajome pliski wok kolan, umiechn si z zadowoleniem. Poyczy od Ala na weniane skarpetki, woy czyst koszul, zwin absurdalnie wysoki konierz, ktry musia nosi przez ostatni miesic i poszed na d na drinka. Czujc, jak whisky ogrzewa go od rodka, wrci na gr z herbat oraz chlebem i masem dla Alek sandry. Ostronie otworzy drzwi i zajrza do pokoju, nie cakiem pewny, co tam moe zobaczy. Siedziaa po turecku na ku owinita kodr, osuszajc wosy rcznikiem. Rozplota koron z war kocza i wycieraa szybko dugie, pociemniae od wil goci pasma. Na widok Nialla rozjania twarz w pro miennym umiechu. - Herbata! - wykrzykna. - Prosz, powiedz, e jest gorca. - Jest gorca - odpar i postawi ostronie tac obok ka. 274 ~

~ Nalejesz mi filiank? Jeli nie rozczesz natych miast wosw, bd musiaa je obci. - To by bya tragedia - powiedzia ponuro. Jedyny stolik w pokoju sta po przeciwnej stronie ka. Niall wzi tac i postawi j na blacie. Nie pa trzc na Aleksandr, nala jej herbat do duej fili anki. Potem nala kolejn filiank dla siebie. - Moesz pi. Wszystko gotowe. Wosy zaczynay jej wysycha i ich koce nabray dawnej, zocistej barwy. Odoya szczotk i signa po picie, ktre jej podsun. Ich palce zetkny si. Poczu nagy przypyw gorca, znacznie silniejszy ni ten wywoany przez whisky. Patrzy, jak Alek podnosi filiank do ust i pije. Przymkna oczy i westchna. - Wspaniaa. Upi yk i stwierdzi, e jest znacznie sabsza ni ta, jak lubi. Przynajmniej bya gorca. - Jeste godna? - spyta. - Przyniosem ci troch chleba z masem. Upia kolejny yk. - Najpierw dokocz herbat. Nie mwi ju nic, patrzy tylko, jak z przymknity mi oczyma ona delektuje si gorcym naparem. Kie dy filianka bya ju pusta, wzia j w obie donie. - Bardzo mi przykro, e musiae przeze mnie przerwa podr - powiedziaa powanie. Patrzy na ni siedzc na ku, okolon wspania ymi wosami i czu, e co w nim pka. Narazi j na koszmarn podr, podczas ktrej Alek nie wy powiedziaa nawet sowa skargi. Przez niego omal si nie rozchorowaa, a teraz to ona prosia go o wy baczenie... - To nie twoja wina, Alek - powiedzia stanowczo. - Przeze mnie musisz to wszystko znosi. 275 ~

- aujesz, e nie zostawie mnie w domu? - spy taa. Wiedzia, e wkracza na trudny teren. - Tego nie powiedziaem - odpar ostronie. Ku jego przeraeniu wielkie oczy Aleksandry wy peniy si zami. Powstrzymaa je jednak dzielnie i podaa mu filiank. Gdy j od niej odebra, rzuci a si z powrotem na ko - niedokadnie naci gnita kodra odsaniaa jej ramiona i barki. - Id so bie - powiedziaa. - Moesz spa w pokoju Alana. Istotnie zamierza tak postpi, ale nie chcia zo stawi jej samej, teraz, gdy bya tak zdenerwowana. - Ja po prostu wiedziaem, e to bdzie trudna po dr i nie powinienem by si godzi, eby ze mn jechaa. - Urwa, jakby zrozumia, e tylko pogarsza spraw. - Bya bardzo dzielna - doda po chwili. Pojedyncza kropelka wylizna si z kcika jej oka i potoczya po policzku. Postawi filianki na stole i pochyli si do niej tak, by zajrze jej w twarz. - Alek, prosz, nie pacz. - Nie... Nie pacz. Dolna warga draa jej mocno, wic j zagryza. Przez chwil jak zaczarowany wpatrywa si w jej usta, a potem pochyli gow i pocaowa delikatnie. Nie odepchna go. Zanim zdoa si racjonalnie zastanowi nad tym, co robi, ju caowa j jak szalony. Ogarna go tak wszechogarniajca potrzeba, ja kiej nigdy przedtem nie zazna. Czu si tak, jakby by w stanie rozerwa na kawaki cay wiat, byle tyl ko j zdoby... pochon.... pore. Wszystkie minie zacisny mu si w heroicznym wysiku, by nie posun si do brutalnoci. Szarpn jej koszul tak, by jej nie podrze, lecz tylko usun 276

z drogi. A potem zacz j pieci i gdy poczu pod palcami znajom wilgo, jkn z wdzicznoci. Przywara do niego i znowu wydaa jk rozkoszy. - Niall - dyszaa. - Och... mj Boe. - Ju... ju za chwil. - Unis si nad ni i wszed, zadreli spazmatycznie i - unoszeni wirem namit noci - przywarli do siebie jak rozbitkowie do tratwy.

23
A l e k s a n d r a obudzia si nastpnego ranka w cuchncym ryb pokoiku pod cisami. Czua si znakomicie. Maleki promyczek wpadajcy do wn trza przez miniaturowe okienko wskazywa wyranie na to, e wyszo soce. Niall ju wsta, ale na poduszce wida byo wci wgniecenie w miejscu, gdzie leaa jego gowa. Alek sandra przecigna si leniwie, skrzywia si, gdy jej stopy dotkny zimnej, poplamionej podogi i posta wia kufer na ku, by znale w nim co do odzia nia. Potem od razu wrcia na ko, by ograniczy do minimum kontakt z podog. Rozczesaa supeki na usztywnionych sol wosach, zaplota je w war kocz i posza na d szuka Nialla. Jad niadanie z Alanem i Rorym MacDonaldem. Jedzenie pachniao wspaniale i po raz pierwszy od dugiego czasu Aleksandra dosza do wniosku, e jednak jest godna. Na jej widok wszyscy panowie podnieli si z miejsc, Fergus podszed, eby si przywita i od prowadzi j do stou. Pogaskaa go czule go gowie, odpowiedzia radosnym machaniem ogona. Roze-

miaa si i popatrzya na ma, by dzieli z nim ra do tego poranka. - Usid, Alek, i zjedz co - powiedzia. Aleksandra zamrugaa. Niall mwi wyranie znie cierpliwionym tonem, tak jakby czekanie na ni mocno go zirytowao. W jego spojrzeniu nie byo la du czuoci ani ciepa. Zachowywa si tak, jakby ubiega noc nigdy si nie wydarzya. Jakby kto uderzy j mocno w twarz. Odpowiedziaa mechanicznie na powitania Ala na i Rory'ego i zaja puste miejsce przy stole. Trzej mczyni usiedli, a kobieta w rednim wieku ubra na w brzow domow sukni postawia przed Alek sandr talerz z owsiank. Aleksandra wzia do ust odrobin owsianki na yce. Gdy przekna gorc mleczn zup, od czua gwatowny skurcz odka i przez chwil bya prawie pewna, e dostanie torsji. Wiedziaa, e wszystkiemu winne s nerwy - owsianka wcale nie bya taka okropna. Nie moga jednak je. Nie moga przekn niczego. O co chodzio Niallowi? - Jeli wszystko pjdzie dobrze - odezwa si do mczyzn - powinnimy dotrze do Loch Linnhe przed zmrokiem. Tam przenocujemy, wynajmiemy powz i pojedziemy w gr Glen Alpin do Fort Augustus. Stamtd to tylko kwestia godzin. Aleksandra odsuna talerz. - Nie jestem godna. - Wczoraj prawie nic nie jada - odpar, patrzc na ni z ukosa. - Nie jestem godna - powtrzya. - Przykro mi, e ci nie smakuje - powiedzia sztyw no.

W obecnoci dwch MacDonaldw nawet nie pr bowaa tumaczy, dlaczego stracia apetyt. Nie ode zwaa si. Niall wsta. - Twj kufer jest spakowany? -Tak. - W takim razie zaraz po niego pjd. Jeli zamie rzasz zagodzi si na mier, moemy wyruszy nie zwocznie. wiecio soce, ale ten dzie wydawa si Alek sandrze jeszcze bardziej ponury ni poprzedni. Sie dziaa z tyu na odzi, obok niej spay dwa psy my liwskie, a ona prbowaa zrozumie, co si dzieje midzy ni a Niallem. Jak ten ognisty i czuy zarazem kochanek mg si tak zmieni w tego obojtnego mczyzn? Czua si, jakby nia tylko wczoraj jaki pikny sen, a teraz obudzia si w ponurej rzeczywistoci. Tak zagubio na nie czua si nigdy w yciu. Nawet przepikna sce neria Loch Linnhe nie pozwalaa jej zapomnie o swym nieszczciu. Kiedy w kocu dotarli do gospody przy kocu je ziora, Aleksandra bya spalona przez soce i wiatr, ponadto zdecydowana, aby zada od Nialla wyja nie, kiedy tylko zostan sami. Przez cay dzie Niall zamieni z ni jednak zaledwie par zda. Sta a z psami w gwnym pokoju gospody, mylc o tym wszystkim, co chce mu powiedzie, gdy on sam wyo ni si tu przy niej z wacicielem gospody u boku. - Nie maj pokoi, Alek - powiedzia. - Pan Camp bell poprosi starsz pani, ktr przyj wczeniej na nocleg, by zgodzia si na wstawienie drugiego ka do jej pokoju. Wyrazia zgod. - Wzruszy ra mionami. - Bardzo mi przykro, ale nie udao mi si zaatwi niczego lepszego.
280

- Ale gdzie ty bdziesz spa? - Chyba na awie, w obery - odpar niecierpliwie. - Niewane, mog spa byle gdzie. Ty musisz mie ko. Wolaa raczej spa na awie, z nim, ale nie moga tego powiedzie przy oberycie. - Dobrze - odpara sabo. - Prosz pozwoli ze mn, zaprowadz pani do po koju - odezwa si Campbell, waciciel gospody. Aleksandra popatrzya zachcajco na Nialla, w nadziei, e usyszy od niego jakie czue sowo. - Pan Campbell zaniesie ci kolacj na gr. Na pewno nie bdziesz miaa ochoty je w tym tu mie na dole. Nagle poczua gniew. Gdyby trzymaa co w rku, zapewne cisnaby tym czym w Nialla. - Prosz, nie martw si o mnie, panie - warkna. - Doskonale sobie poradz bez twojej pomocy. Odwrcia si do niego plecami i posza z Campbellem na gr. Pokojwka przyniosa jej talerz z porcj wspaniale przyrzdzonego ososia, ale Aleksandra nie moga je. Starsza wdowa, z ktr musiaa dzieli pokj, okazaa si niezwykle wcibska i zadawaa Aleksan drze tysice pyta. Co wicej, kiedy wreszcie si po oyy, chrapaa tak gono, e dziewczynie nie udao si zmruy oka przez ca noc. Nastpnego ranka, gdy doczya do mczyzn przy niadaniu, mogaby odda ciao i dusz za k piel i umycie gowy. Zanim wsiada do starego powo zu, jaki Niall wynaj na drog do Fort Augustus, zja da na niadanie troch chleba. Potem wycigna si na siedzeniu i przespaa cz popoudnia. Oka zao si to moliwe, gdy Niall siedzia na kole z wonic, a Alan zabra psy na swoje siedzisko. ~ 281 ~

Obudzia si, gdy wjedali do Fort Augustus. Wstaa, wygadzia spdnic i zacza si modli o wolny pokj. Odnosia wraenie, e cae jej ciao pokrywa szczelna warstwa brudu, a wosy... o wo sach nawet nie chciaa myle. Powz zatrzyma si przed gospod i po chwili Niall otworzy drzwi, by pomc jej wysi. Popatrzy a na niego, ale nie odwzajemni spojrzenia. Usta mia zacinite w linijk. - Wejdmy do rodka i zjedzmy co - powiedzia. Nie bya godna, marzya wycznie o kpieli. Nie zamierzaa jednak wysuchiwa komentarzy Nialla na temat przyczyn braku apetytu, wic podesza z nim do stou i usiada. Jadalnia bya prawie pusta siedziao w niej zaledwie paru mczyzn mwicych po angielsku. - Nikt nic nie wie o Mac-Mhic-Donnailu - powie dzia Alan do Nialla. - To dobry znak - odpar Niall. Alan skin gow. - Co chcesz zje, Alek? - spyta! Niall. Nagle myl o tym, e mogaby cho minut duej lepi si od brudu, wydaa si jej nieznona. - Zaley mi tylko na kpieli - powiedziaa. - Mo e udaoby si to zaatwi? Popatrzy na ni w milczeniu. Zaraz mi powie, e nie maj tu wanien - pomylaa - Nie planowaem pobytu w Fort Augustus. Do zmroku zostao nam jeszcze wiele godzin. Za mierzaem kontynuowa podr. Aleksandra stracia cierpliwo. - Dlaczego nie moemy zosta tu na noc i wyje cha do Glen Alpin jutro rano? - Mj dziadek umiera. Jeli chc zasta go jeszcze przy yciu, liczy si kada minuta. Skoro nie chcesz
' 282

mi dzi towarzyszy, pojad sam. Zostawi z tob Alana i spotkamy si tam jutro. Poczua si tak, jakby Niall wyla beczk wody na jej gniew, cakowicie go wygaszajc. Zrobio si jej wstyd. Pomylaa, e jej m ma racj. Gdyby dziadek umar w czasie ich pobytu w Fort Augustus, Niall nigdy by sobie tego nie wybaczy. Co gorsza, nie wybaczyby jej. - Przepraszam, nie pomylaam - powiedziaa ci cho. - Oczywicie, e musimy jecha dalej. - Mwiem powanie. Jeli jeste zmczona, zo sta - odpar. Pomylaa z uraz, e taka sytuacja bardzo by Niallowi odpowiadaa. - Spaam w powozie - odpara spokojnie. - Bd gotowa do wyjazdu w kadej chwili. - Dobrze - powiedzia. - W takim razie wynajm konie. - I wsta od stou, zostawiajc j w towarzy stwie psw i Alana, z ktrego twarzy nie potrafia ni czego wyczyta.

Niall popatrzy na roztaczajce si wok wysokie, zielone pagrki, na poacie wrzosw i paproci, na porywiste strumyczki i krystalicznie czyste jeziora, po czym uwiadomi sobie, jak bardzo brakowao mu widokw i zapachw domu. Prowadzi ca grup i zatrzyma si teraz na szczycie wzgrza, by inni mogli go dogoni. Cze kajc, nie spuszcza wzroku z ony siedzcej na zu penie dla niej nieodpowiednim wochatym kucu, i rozmyla ponuro, jak zakomunikowa dziadkowi, e polubi Angielk. Przypomnia sobie te pikne rasowe konie, na kt rych jedzia po szerokich ciekach wspaniale utrzy-

~ 283 ~

manego parku w Gayles i zastanawia si, o czym ona myli. ywi w stosunku do Aleksandry bardzo mieszane uczucia, a cay problem wynika z tego, e sam ju nie by pewien swojej tosamoci. Po raz pierwszy w yciu musia pogodzi si z faktem, e jest po czci Anglikiem. Od urodzenia wychowywano go tak, e uwaa Anglikw za mordercw swego ludu. Pojecha na po udnie wycznie po to, by upomnie si o angielski spadek. Zamierza tylko wzi pienidze i wyda je na Glen Alpin. Wyjedajc do Anglii, czu si Szko tem od stp do gw. Zupenie nie by przygotowany na ten przypyw zaborczoci i podziwu zarazem, ja kiego dowiadczy, objedajc posiado, ktra przypada mu w spadku. Nie by te przygotowany na tak intensywno uczu wobec Aleksandry, do kadnie takiej angielskiej damy, jak kazano mu nie nawidzi. Poradzi sobie z tym nieprzyjemnym roz dwojeniem, oddzielajc w mylach dwa wiaty: Gay les, Anglia i Aleksandra z jednej strony i Glen Alpin z drugiej stay si cakowicie odrbnymi bytami. Czu podwiadomie, e dopki potrafi cakowicie te byty oddzieli, dopty nie grozi mu zamt w sercu i sprzeczno uczu, ktre jednak teraz tak niebez piecznie daway mu o sobie zna. A potem Aleksandra zacza nalega, by towarzy szy mu do Szkocji. wiat jego ojca dokona inwazji na wiat jego matki i starannie wypracowana kon strukcja mylowa na uytek kryzysu tosamoci za draa w posadach. Gdy obudzi si obok ony w gospodzie na Kintyre, przeraziy go uczucia, jakie nim zawadny. Ni gdy nie czu niczego podobnego do kobiety. Poda jej rozpaczliwie, to byo oczywiste, ale jego angielska ona daa mu co jeszcze, co, czego nie otrzyma
Q&4

wczeniej od nikogo innego. W jaki sposb - nie wiedzia, jak tego dokonaa - w jaki tajemniczy spo sb zdoaa zawadn jego sercem. Rozum podpowiada mu, by jej nie ufa, sugero wa nawet, e wraz z Geoffreyem Wiltonem uknua spisek, by si go pozby. Serce jednak podpowiadao co zupenie innego. Bardzo usilnie prbowa nie sucha tego gosu. Wmawia sobie, e jego dom i ycie s w Glen Al pin i Alek nigdy nie stanie si czci tego wiata. I wcale sobie nie yczy, by jechaa z nim do Szkocji. Kucyk Aleksandry wspi si na trawiaste wzgrze i Niall od razu ruszy z miejsca ciek prowadzc w d. Robio si pno, ale dugi szkocki dzie by wci jasny i gdy dotarli do pierwszego clachanu MacDonalda, zobaczy dzieci bawice si na ze wntrz w wieczornym socu. - To pierwsi ludzie, jakich tu widz - stwierdzia Aleksandra, powtarzajc tym samym sowa Taylora wypowiedziane w tym miejscu przed paroma miesi cami. - Bo dotarlimy do Glen Alpin - odpar Niall. - Tu mieszkaj ludzie, nie owce. Wyduy krok. Prosz, Boe - modli si w duchu -pozwl mi zdy na czas. W kocu stan na szczycie ostatniego stromego pagrka i popatrzy na pikn dolin, ktra bya je go domem. Obj godnym wzrokiem jezioro zoco ne socem, wzgrza pokryte niegiem i serce pod skoczyo mu z radoci. Wiedzia, e tego widoku nigdy nie bdzie mia do. Popatrzy na on, by sprawdzi jej reakcj. Pa trzya na roztaczajc si przed ni panoram z lek ko rozchylonymi ustami. Dziki dugiej jedzie kon nej delikatna, mlecznobiaa skra na policzkach na~ 255 ~

braa rumiecw, a kilka zotych wosw wysuno si jej z warkocza i zawino delikatnie za uchem. - Zamek, ktry widzisz, to mj dom. Eilean Darrach - powiedzia szorstko. - Nie do wiary! - powiedziaa cicho. - Nie do wia ry. - Popatrzya na niego rozszerzonymi z podziwu oczami. - Czy to naprawd jest a tak cudowne? Przytakn. Wiedzia, e Aleksandra dostrzee pikno Glen Alpin. Trudno byo tego nie dostrzec. Lecz ycie tutaj... to ju byo co zupenie innego. - Chod - powiedzia krtko i poprowadzi j w sk ciek schodzc w dolin. Na drodze biegncej wok jeziora spotkali dwch czonkw klanu. - Douglas i an - powita ich Niall po celtycku. Jak si czuje Mac-Mhic-Donnail? - spyta. - Jest bardzo chory - odpar an MacDonald. Dobrze, e przyjechae. Dziki Bogu - pomyla Niall. - Zdyem. Obaj mczyni popatrzyli na Aleksandr. - To moja ona. an i Douglas nie mogli by bardziej zdziwieni, ni gdyby przedstawi im crk szatana. Niall zwrci si do Aleksandry: - To s dwaj czonkowie mojego klanu, an i Dougal MacDonaldowie. - Bardzo mi mio. Przenieli wzrok na Nialla. - Chodmy - powiedzia ponuro. W cakowitym milczeniu caa pitka, sfora psw i stado kucykw ruszya ciek przed siebie, a w kocu Alan poegna si z Niallem i poszed do wasnego domu. Po kilku minutach doczyli do niego inni. Gdy Niall i Aleksandra dotarli do gro bli wiodcej do zamku, byli ju zupenie sami. 286

Na dziedzicu czekaa na nich kobieta z siwymi pasmami w ciemnych wosach. - Niallu! - zawoaa i wzia go w objcia. - Bar dzo mi przykro, e wrcie do domu z tak smutnego powodu - powiedziaa przybrana matka Nialla po celtycku. - Jak on si czuje? - Myl, e na ciebie czeka - odpara. - Musisz jednak wiedzie, e bardzo si zmieni. - Zaraz do niego pjd. Odwrci si do odejcia, ale kobieta zatrzymaa go gestem rki. - A panienka? - spytaa agodnie. - Ach tak... - Niall popatrzy na Aleksandr tak, jakby jej obecno mocno go zaskoczya. - To jest Margaret MacDonald, moja przybrana matka - po wiedzia po angielsku. - A to moja ona - zwrci si do Margaret. Margaret otworzya szeroko oczy. - Twoja ona? - Tak - odpar Niall, wci po angielsku. - Opo wiem ci wszystko pniej. W midzyczasie bd tak dobra i poka jej pokj. Podrujemy od witu i lady Aleksandra jest wyczerpana. - Oczywicie - powiedziaa Margaret MacDonald. - Dopilnuj, eby lady MacDonald byo wygodnie. Ty id ju do Mac-Mhic-Donnaila. Niall skin ponuro gow i wyszed z pokoju.

24
A l e k s a n d r a zostaa sama z przybran matk Nialla i prbowaa nie czu si tak, jakby zostaa na gle porzucona. - Ma pani ze sob baga, lady MacDonald? - spy taa Margaret MacDonald gosem pozbawionym wy razu. - Tak - odpara Aleksandra. - Brzowy kufer jest mj. - Ka jednemu z naszych chopcw go przynie. Prosz ze mn, zabior pani na gr. Aleksandra wesza za Margaret na ciemne, wskie schody w dalekim kocu holu i przesza za ni trzy wysokie kondygnacje. Kiedy doszy na trzecie pitro, Margaret skrcia w lewo i posza dalej wskim, ciemnym korytarzem. Aleksandra mina cztery pa ry zamknitych drzwi i wesza na kolejne schody, ktre przywiody j prosto pod odrapane drzwi. Margaret MacDonald otworzya pokj i Aleksandra wesza za ni do rodka. Ledwo stana w progu, wiedziaa, e ten pokj to z pewnoci sypialnia Nialla. Skromne umeblowanie skadao si z cikiego dbowego oa i szafy, pki z mnstwem nieporzdnie poustawianych ksiek 288 ~

rnych rozmiarw, umywalki z lustrem oraz dwch stolikw z grubymi wiecami na spodkach. Na wprost umywalki stao proste dbowe krzeso. W kamiennym kominku nie pali si wgiel ani drewno. Nad wygasym kominkiem wisia obraz przedsta wiajcy Glen Alpin, ktry wyglda tak, jakby go ma lowano ze szczytu przylegych wzgrz. Na pozosta ych cianach umieszczono imponujc kolekcj ty powych szkockich noy przypominajcych sztylety oraz portret psa i jelenia z piknymi rogami. Margaret MacDonald podesza do okna z kwate rami i otworzya je na ca szeroko, wpuszczajc do pokoju agodne ksiycowe wiato szkockiego wieczoru. - Ka tu przynie pani bagae - powiedziaa matka Nialla niezmiennie bezbarwnym gosem. Czy mog jeszcze czym pani suy? Aleksandra odwrcia si i popatrzya w. rozwa ne, brzowe oczy kobiety. - Rozumiem, e Niall nie przysa wam wiadomo ci o naszym maestwie. - Nie, nie przysa - odpara kobieta zupenie bez emocji. Aleksandra zdobya si na jeden ze swoich naj pikniejszych umiechw. - C, w takim razie jemu pozostawi wszelkie wy janienia, jak do tego doszo. Margaret MacDonald nie odwzajemnia umie chu. - Ka pani przynie gorc wod - powiedziaa. Aleksandra poczua si odtrcona. Umiech za mar jej na twarzy. - To by byo wspaniale - powiedziaa. - Odnosz wraenie, e nie myam si od wiekw. 289

Margaret MacDonald zaszczycia j swoim spo kojnym przecigym spojrzeniem. - Moe zechce si pani wykpa? - zaproponowa a takim tonem, jakby czua, e musi nadskakiwa tej Angielce o mlecznej cerze, ktr polubi jej przy brany syn. Aleksandra przestaa dba o opini Margaret MacDonald. W tej chwili mylaa wycznie o tym cudownym uczuciu, jakiego dowiadczyaby niewt pliwie, zanurzajc si w wannie penej gorcej wody. Wyobrazia sobie, e myje wosy... - Wykpaabym si naprawd z ogromn przyjem noci - powiedziaa gorco. - Zadbam o to. Margaret popatrzya na Aleksandr z wyran dezaprobat i wysza. Dziesi minut pniej, gdy Aleksandra staa przy oknie, podziwiajc naprawd wspaniae widoki, usyszaa pukanie do drzwi i do rodka weszo dwch mczyzn, niosc blaszan wann - star i bardzo du. Ustawili j na pododze na rodku sypialni, a nie na wprost kominka, jak wolaaby Aleksandra. Dopiero wtedy zrozumiaa, e nikt nie zamierza roz pali ognia, i e bdzie musiaa si kpa w niedo grzanym pokoju, w dodatku przy otwartym oknie. - Czy mona rozpali w kominku? - spytaa, gdy zobaczya, e mczyni zbieraj si do odejcia. Popatrzyli na ni, jakby miaa trzy gowy. - Ogie? Przecie jest kwiecie. - Tak - przytakna Aleksandra z miym umie chem. - Wiem, e jest kwiecie. Ale ja jestem An gielk i w Anglii zawsze kpiemy si przy kominku. Popatrzya na otwarte okno. - I prosz to zamkn. Dwaj Szkoci wymienili najwyraniej zdegustowa ne spojrzenia.

- Przynios drewna - powiedzia jeden. - Dzikuj - odpara twardo Aleksandra. W kocu okno zamknito, ogie rozpalono i wan n napeniono gorc wod. liczna rudowosa su ca o imieniu Bridget przysza na gr, by pomc Aleksandrze w kpieli i umyciu wosw. Okazaa si wietna w swoim fachu i po niezbyt dugim czasie Aleksandra siedziaa ju w ciepym szlafroku na krzele w pobliu cudownie poncego ognia. Bridget czesaa jej wanie wosy, gdy do pokoju wszed Niall. Na widok ony zatrzyma si. - Co ty tu robisz? - Przyprowadzia mnie tutaj pani MacDonald. - Ach tak. Przenis zdziwione spojrzenie z kominka na wan n wci napenion wod. Aleksandra dostrzega, jak bardzo jest zmczony. - Chciaby si wykpa? - spytaa pod wpywem nagego impulsu. - Woda jest wci bardzo ciepa. Popatrzy na ni pustym wzrokiem. - Przynie jeszcze kilka suchych rcznikw - Alek nakazaa Bridget. Dziewczyna wysza, Aleksandra podesza do Nialla i zacza mu zdejmowa paszcz. Sta spokojnie i pozwoli jej na to. Zanim Bridget wrcia z rczni kami, by ju rozebrany do spodni. - Usid - powiedziaa, popychajc go na krzeso. Przyklka i cigna mu buty. Bardzo praktycz nym, wyzutym z wszelkich podtekstw gestem po moga Niallowi podnie si z krzesa i rozebraa go ze spodni. - A teraz wejd do wody. Skin gow i wszed do wanny. Aleksandra umy a mu plecy. Nie odezwa si ani sowem, nawet gdy

zwilya mu gow, namydlia wosy i osuszya je rcznikiem. Przy okazji zamoczya sobie szlafrok. - Dobrze, kochanie, moesz ju wyj. Daa mu rcznik, Niall wytar si, obwiza nim wo k talii i wyszed z wanny. Sta w pokoju, patrzc na on tak, jakby zobaczy j po raz pierwszy w yciu. - On umiera, Alek - powiedzia. - Chyba w to jed nak a do tej pory nie wierzyem. - Przykro mi, Niall - szepna. - Wyglda... jakby si skurczy. - By u niego lekarz? - Ewan MacDonald sprowadzi lekarza z Fort Wil liams. Doktor twierdzi, e dziadek ma bardzo sabe serce. Moe odej w kadej chwili. Czua si bezradna. Nie znaa dziadka Nialla i nie moga znale adnych sw, by pocieszy ma. Ni gdy w yciu nie czua si bardziej obco. Bardzo chciaa wiedzie, czy Niall przekaza dziadkowi wia domo o lubie, ale baa si go o to zapyta. Podszed do ka zmczonym krokiem i usiad. Po chwili wahania doczya do niego Aleksandra. - Chcesz, ebym rozmasowaa ci plecy? - spytaa. Popatrzy na ni zdziwiony. Uklka za nim na ku i cisna palcami jego napite ciao. Wyda prze cige westchnienie. - Jak dobrze. Zwiesi lekko gow i pozwoli jej robi, co chcia a. Aleksandra nie moga si za nadziwi niezwykej sile mini, jak wyczuwaa pod palcami. Kiedy ju si zmczya, Niall wyszepta: - Dzikuj, Aleks, to byo wspaniae. Unis gow i odgarn jej z czoa jedwabisty ko smyk. Potem pochyli si i pocaowa j w usta. Zamara, z trudem chwytajc oddech. Jego poca unki staway si coraz bardziej natarczywe, w kocu
292

porwa j w ramiona i przytuli. Targna ni sodka, wilgotna fala podania. - Alek - powiedzia. - Nic na to nie poradz, ale nie potrafi ci si oprze. Popchn j na ko, pooy si na niej, zacz caowa i pieci, dopki nie zakrcio si jej w go wie, dopki cae jej pragnienie nie skupio si w tym jednym, drcym, sabym, bezbronnym miejscu. - Tak - powiedzia schrypnitym gosem, gdy wy pchna ku niemu biodra w niemym zaproszeniu. Tak. Obja go za szyj i poczua, jak w ni wchodzi. Uwielbiaa czu go w sobie, zaplota nogi wok jego talii. Wygia szyj i plecy, oddajc mu si cakowi cie, gdy raz po raz jej ciaem wstrzsay kolejne spa zmy rozkoszy. Kiedy Niall take osign spenienie, bicie ich serc stawao si stopniowo coraz wolniejsze. - Mwie dziadkowi o mnie? - spytaa nagle. -Tak. - I . . . zmartwi si? -Tak. - Nigdy nie wyrzdziam adnej krzywdy osobie o nazwisku MacDonald, a jednak wszyscy tutaj uwa aj mnie za wroga - odpara ze szczerym oburze niem. Westchn, ucaowa jej skro i niechtnie si od sun. - Wiem, Alek. Prbowaem ci to wytumaczy. Glen Alpin wci yje przeszoci. Wsta. Przytulona do poduszki patrzya, jak pod szed do szafy i wyj z niej jakie ubranie. - Wiesz, co myl? To nie Anglicy odpowiadaj za zniszczenie Szkocji. Naley o to wini twoich ro dakw.

Wcign na siebie koszul. - Absurd. - Och, po Culloden Anglicy zachowali si napraw d ohydnie. Z tym nie zamierzam dyskutowa. Ale, jak sam twierdzisz, klany wspieray swoich naczelni kw, gdy ci przebywali na wygnaniu, i w kocu wszy scy naczelnicy wrcili. Wydaje mi si jednak, e wkrtce po tym, zaczli wyprzedawa swoje ziemie. Gdyby wszyscy szkoccy naczelnicy postpili tak, jak twj dziadek, szkocka tradycja wci byaby obec na na wszystkich tych wzgrzach. To twoi rodacy zdradzili Szkotw, nie Anglicy. Mia bardzo ponur min. Wzi spdniczk, kt r wczeniej pooy na ku, i zacz j upina na biodrach. - Nie zamierzam z tob dyskutowa. Wystarczy, e przestaniesz mnie obwinia- te sowa miaa na kocu jzyka, ale ich nie wypowiedziaa. - Bybym wdziczny, gdyby moga si ubra - po wiedzia. - Dziadek chciaby ci pozna.
* * *

Alistair MacDonald, naczelnik Glen Alpin, lea wsparty o poduszki w swym ogromnym ou i z tru dem oddycha. Niall patrzy na twarz dziadka i chcia o mu si paka. Jego policzki i skronie zapady si, niezmieniony pozosta tylko wspaniay nos. - Mac-Mhic-Donnail - powiedzia spokojnie Niall. - Przyprowadziem moj on. Aleksandra podesza bliej do oa, by naczelnik mg na ni popatrze. - Przykro mi, e jest pan chory - powiedziaa spo kojnie. Starzec przenis na ni wzrok.

Gdyby w ogle udao mu si zaakceptowa Angielk jako on wnuka, byaby to Alek - pomyla Niall. Aleksandra wygldaa jak anio - pochylia si i ucaowaa policzek umierajcego starca. - Nie zabieraj mego wnuka z jego ziemi i od jego ludu. - Sowa, ktre niegdy zabrzmiayby pomien nie, teraz zostay wypowiedziane bez tchu. - Nigdy bym tego nie zrobia - powiedziaa. - Nie mogabym zreszt tego uczyni, nawet gdybym chciaa. Miejsce Nialla jest tutaj. Wiem o tym i nie bd prbowaa zmieni faktw. Niall popatrzy na on zaskoczony. Nie odwza jemnia spojrzenia, pochylia si jednak i wyszeptaa co do ucha starca. Na jego twarzy pojawi si wyraz bezbrzenego spokoju. Naczelnik zamkn na chwil oczy. Potem znw je otworzy i popatrzy! na Nialla. - Zosta chwil - rzek po celtycku. - Nigdzie si nie wybieram - odpar Niall w tym sa mym jzyku. Krzeso, z ktrego korzysta wczeniej, stao wci przy ku, wic usiad na nim ponownie. - Zostawi was samych - powiedziaa cicho Alek sandra. Niall popatrzy na ni, wdziczny za t pen zro zumienia postaw. Z drugiej strony odczuwa wyrzu ty sumienia, e jego ona musi sama sobie radzi w obcym domu. - Nic mi nie bdzie - odpara, jakby czytajc w je go mylach. - Nie martw si o mnie. Skin powanie gow i popatrzy za ni. A potem znowu przyjrza si umierajcemu i pooy ciep, siln rk na jego doni lecej na kodrze. Alistair zapad w drzemk. Niall sprbowa sobie wyobrazi ycie bez dziadka. Zawsze tu by - pomyla. - Odkd pamitam. Jak sobie bez niego poradz?

Minuty zamieniay si w godziny, a Niall wci czuwa przy ou. O trzeciej trzydzieci nad ranem Alistair otworzy oczy. - Wybieram si w podr - powiedzia. Niall wsta. - Nie wolno ci zapomnie, e jeste naczelnikiem - powiedzia Alistair i znw zamkn oczy. O czwar tej przesta oddycha. Przez reszt nocy Niall trzyma wart przy zmar ym. By ostatnim z wielkich naczelnikw - pomyla, pa trzc na zapadnit twarz i wspaniay nos dziadka Dochowa wszystkich dawnych zobowiza i nie prze baczy wrogom. To wanie tacy ludzie jak jego dziadek namawiali klany do wsparcia Karola Stuarta w jego walce z nie mieckim uzurpatorem, ktry ukrad mu tron. Po wstanie skoczyo si w Culloden, gdzie pogrzebano na zawsze szkocki sposb ycia. Siedzc samotnie w gbokiej ciszy pokoju, Niall po raz pierwszy dopuci moliwo, e nie tylko An glicy ponosz odpowiedzialno za to, co wydarzyo si pod Culoden. To wasi naczelnicy zdradzili wasz lud, nie Anglicy. Patrzc w zamyleniu na spokojn twarz dziadka, Niall pomyla, e Alek ma do pewnego stopnia ra cj. Zbyt atwo wini Anglikw za owce zajmujce miejsce klanw w wielu szkockich dolinach. Naj wiksza zdrada nadesza od wewntrz. Naczelnicy klanw nie uwaali si ju za stranikw ziemi i swe go ludu. Stali si bogatymi wacicielami ziemskimi obchodzi ich majtek, nie ludzie, ich celem sta si zysk, nie dobro klanu. On nie zamierza postpowa w ten sposb. Chcia przywie stado na zielone ki Glen Alpin,

by jego lud mg y w dostatku. Jako naczelnik do prowadzi do odrodzenia MacDonaldw z Glen Al pin. A Alek? Jakie miejsce zajmowaa w tej wizji przy szoci? Takiego miejsca dla niej nie znalaz. Nie mg. Aleksandra naleaa do Gayles. Gdy o sidmej do pokoju wesza Margaret MacDonald, Niall sta przy oknie z gow wspart o szy b.

25
Gdy Niall przyszed powiedzie Aleksandrze o mierci dziadka, by ju cakiem spokojny. Alek sandra jeszcze leaa w ku. - Umiera spokojnie, a ja byem przy nim. Bywa, e rozpoczyna si tak podr znacznie gorzej. Suchaa go z blem serca. Chciaa wsta, podej do niego, wzi go w ramiona, ale jego twarz mwi a wyranie, e jej m sobie tego nie yczy. - Przyjmij wyrazy wspczucia - powiedziaa. Wydawao si jej, e Niall musi ju mie do su chania tak miakich kondolencji, lecz nic innego nie przyszo jej do gowy. - Dzikuj. - Wiem, e bdziesz za nim tskni. W jego twarzy nie drgn aden misie. Skin tylko gow. - Gdzie go pochowasz? - Rodzinny cmentarz jest za jeziorem. Za dwa dni zaniesiemy go tam i pogrzebiemy. Wysaem go cw, by roznieli t wie do wszystkich klanw. Za nim wszyscy si zbior, upynie sporo czasu. - Roznoszenie wiadomoci w dolinie nie trwa chy ba a tak dugo - zdziwia si. Uwaaa, e Niall nie 298 ~

powinien zbyt dugo czeka na pogrzeb dziadka, gdy pogbi to tylko jego smutek. Pokrci niecierpliwie gow. - Do tych, ktrzy mieszkaj w samej dolinie, do trze jest atwo, lecz kilkunastu ceann-tigh przebywa po drugiej stronie gr. Wyprawa w tamte strony zaj mie cay dzie, a potem jeszcze oni musz zebra lu dzi i przeby t sam podr z powrotem. - Kim s ceann-tighowiel - spytaa. - Naszymi kuzynami, pochodz z rnych gazi rodziny, ktrym naczelnik odda pod opiek ogrom ny teren. To wanie ceann-tighowie bd nieli trum n Mac-Mhic-Donnaila do grobu. Dzielia ich caa dugo ka, ale Niall nie zrobi nawet jednego ruchu, by podej bliej. - Czy w pogrzebie wezm udzia rwnie kobiety? - spytaa. - ony ceann-tighw bd czuwa przy zmarym, a nastpnie pjd w procesji pogrzebowej a do grobu. - Bd szczliwa, mogc ci towarzyszy w czuwa niu, Niallu. - To nie jest wasz zwyczaj. - Wiem. Ale bardzo pragn wzi w tym udzia powiedziaa cicho. - Nie ma sensu siedzenie przez ca noc przy kim, kogo si nie znao. Znam ciebie - krzyczao jej serce. - / dla ciebie chc to zrobi. Jednak, jak to ju zdarzao si wczeniej, baa si wypowiedzie myli na gos. Zauway, e sprawi jej przykro. - Jeli chcesz, moesz pj z nami na cmentarz. - Oczywicie, e pjd. - Zostawi ci teraz, eby si moga ubra - po wiedzia i wyszed.

Nikt nie przyszed, by przynie jej herbat lub po mc przy toalecie, tote poradzia sobie sama. Uda o si jej nawet upi wosy w porzdny wze z tyu gowy. Potem zesza na d. W domu ju byli obcy. Wchodzc do jadalni, usy szaa gbokie gosy mczyzn mwicych po celtycku. Przy stole siedzia Niall w towarzystwie Ala na MacDonalda i czterech nieznajomych. Gdy tak staa w progu, wahajc si, co robi, z tyu podesza do niej Margaret MacDonald. - Przygotowaam dla pani niadanie w bibliotece, lady MacDonald. Aleksandra bya lekko zaskoczona. Czyby Szkotki nie jaday w towarzystwie mczyzn? Speszona, popatrzya na Nialla, ktry by jednak tak pogrony w rozmowie, e nie odwzajemni jej spojrzenia. - Dzikuj - powiedziaa w kocu do jego przy branej matki i wysza za ni z jadalni. Zjada samotnie i zanim skoczya, do zamku za czli przybywa kolejni gocie. Witali ich Niall lub Margaret MacDonald, ktra penia rol gospodyni w bardzo naturalny sposb. Co wicej, nie przyszo jej nawet do gowy, e ta funkcja naley do ony Nialla. Aleksandra musiaa si po prostu z tym pogo dzi. O Aleksandrze jednak nie zapomniano. Czasem Niall, czasem Margaret przedstawiali j, zgodnie z etykiet, przybywajcym do zamku czonkom ro dziny, z ktrych wszyscy, zarwno mczyni, jak i kobiety patrzyli na angielsk on MacDonalda ze zdziwieniem i niemal przeraeniem. Aleksandra nigdy w yciu nie czua si tak wyob cowana. Fakt, e wszyscy rozmawiali po celtycku, wzmaga jeszcze poczucie izolacji. Jedyn yw isto t powicajc jej troch uwagi by Fergus, ktry

spdzi ponad godzin zwinity u jej stp. A potem do salonu zajrza Niall, odwoa psa i Aleksandra znowu zostaa sama. Po odejciu Fergusa wstpia w ni zo. Jestem w kocu on Nialla - mylaa ze wzbierajcym obu rzeniem - a nie znalezion na progu ebraczk zapro szon z litoci do rodka. To by jej dom i te kobiety mwice w jej towarzystwie po celtycku zachowywa y si naprawd niegrzecznie - gdy, jak sdzia, zna y wietnie angielski. Wstaa i podesza do drzwi. Na jej widok zebrani umilkli, lecz Aleksandra maszerowaa dalej z pod niesion gow i plecami prostymi jak struna. Ju na zewntrz zacza szuka przybranej matki Nialla, ktra schodzia wanie z gwnych schodw. - Lady MacDonald - odezwaa si Margaret, gdy Aleksandra j zatrzymaa. - Czy pani czego potrze buje? - Chciaabym pani pomc, lady Margaret. Prosz powiedzie, co mog zrobi. - Nie trzeba. Ale dzikuj za propozycj. Gniew, ktry skwiercza w Aleksandrze ju od dawna, doszed teraz do stanu wrzenia. Prowadzi a dom w Gayles od szeciu lat i wiedziaa bardzo do brze, e taki napyw obcych przysparza ogromnej pracy wszystkim mieszkacom domu. A Eilean Darrach nie mogo narzeka na nadmiar suby. Popatrzya na Margaret MacDonald i uczynia ogromny wysiek, by poskromi wcieko. Gdyby obrazia t kobiet, nic dobrego by z tego nie wyni ko. Dlatego zaczerpna gboko powietrza, by si uspokoi. - Wiem, e mnie osobicie nie dotyczy wasza ao ba, ale straciam brata i ojca, wic rozumiem, co Niall i wy wszyscy czujecie. Wiem te, e w zwizku

z przybyciem tylu goci spada na was caa masa no wych obowizkw. Z pewnoci potrzebuje pani po mocy. Prosz powiedzie, co mog zrobi. Margaret patrzya na ni ostronie. - A czym by si pani chciaa zaj? - Moe pomc w kuchni? - spytaa praktycznie Aleksandra. - Mog obiera ziemniaki, jeli trzeba. Margaret otworzya usta. - Umie pani obiera ziemniaki? - Umiem. Przez chwil mierzyy si wzrokiem i w kocu na twarzy Margaret odmalowa si wyraz bezbrze nej ulgi. - W porzdku - powiedziaa. - Prosz za mn. Tak naprawd dostajemy ju krka i na pewno co si dla pani znajdzie. Aleksandra spdzia cae popoudnie pomagajc Margaret MacDonald. To ona nakrya st pikn porcelan wskazan przez Margaret, to ona sprawdzi a, czy we wszystkich gocinnych pokojach jest wiea pociel, woda w dzbankach i rozpaka do wiec. W kocu sama powleka pociel na kilku kach oraz odkurzya i zamiota pokoje nieuywane ju od jakiego czasu. To ona sprawdzia stan zapasw w spiarni i gdy uznaa, e nastpnego dnia bd po trzebowali troch misa, sama si o nie wystaraa. Pod koniec drugiego dnia czuwania lody pomidzy przybran matk Nialla i Aleksandr zostay przea mane. Margaret nie zwracaa si ju do Aleksandry per lady MacDonald", lecz kochanie" i obie kobie ty pracoway wsplnie w doskonaej harmonii, by w niczym nie uchybi zasadom gocinnoci. Zamek by wypeniony po brzegi ceann-tighami oraz ich ro dzinami, kuzynami Nialla i najwaniejszymi przed stawicielami klanu. Noc przed pogrzebem Aleksan"^ 302 " ^

dra posza spa wyczerpana, ale zadowolona, e w tym czasie prby wykonaa dobr robot i staa si cenn pomoc dla ma. Gdy obudzia si nastpnego ranka, bya sama. Niall spdzi kolejn noc, czuwajc przy trumnie dziadka, tym razem z aobnikami, ktrzy przybyli do zamku poprzedniego dnia. Przez cay ten czas Niall prawie nie spa. Nagle w uszy Aleksandry wdar si wysoki, zawo dzcy dwik i wtedy zdaa sobie spraw, e wanie ten dwik j obudzi. Wyskoczya z ka i podesza do okna. Dzie by szary i ponury, w powietrzu wisia a mga. Alek popatrzya na ciemn, czarn wod i jej oczy rozszerzyy si z wraenia. Na ce na dalekim kocu grobli stao ponad ty sic mczyzn w kiltach. Na oczach Aleksandry m czyzn tych wci przybywao, a nowo przybyym to warzyszy dwik kobz. Gdy tak patrzya na zbierajcy si na ce klan MacDonaldw, przeszed j dreszcz, cho wcale nie odczuwaa zimna. Wkadaa ostatni szpilk do wza splecionego z wosw, kiedy do sypialni wszed Niall. - Jeste gotowa, Alek? - spyta. Na jego twarzy wyranie rysowao si zmczenie. Podesza do niego i obja go ramionami, oferujc pociech. Sta sztywno i najwyraniej nie mia ochoty na czu oci. - Nic mi nie jest - powiedzia. - Nie musisz si o mnie martwi. Odtrcona, opucia rce i cofna si. - Jestem gotowa - powiedziaa cicho. Zeszli schodami do gwnego korytarza, gdzie sta a trumna. Aleksandra, idc u boku Nialla w blasku

~303~

wiec umocowanych midzy rogami jelenich gw, pomylaa z dreniem, e to naprawd niesamowity widok. W pokoju panowaa cakowita cisza. Przy czterech bokach trumny stao czterech mczyzn z poncymi pochodniami w doniach, a pod cianami ustawili si ceann-tighowie. Wszyscy mieli ponure miny. Aleksan dra wysza wraz z Niallem na dziedziniec, gdzie cze ka ju na nich tum. Dostrzega Margaret i Alana. Naprzeciwko aobnikw sta postawny Szkot nio scy t chorgiew klanu. Po niebie przetaczay si szare chmury, a wiatr szarpa wciekle wspaniaym proporcem. Jedynym syszalnym dwikiem by sze lest materiau. Wszystkie kobzy zamary. A potem, powoli otworzyy si drzwi, odsaniajc tajemniczo owietlony hol. Na oczach Aleksandry ceann-tighowie schylili si, podnieli trumn na ra miona i zabrali Alistaira MacDonalda z zamku w je go ostatni podr. Za trumn kroczy kobziarz i bard. aobnicy odsunli si, aby przepuci trumn. Gdy ceann-tighowie doszli do grobli i zaczli prze chodzi na drugi brzeg jeziora, kobziarz zad w in strument. Aleksandra ju wiedziaa, e do koca ycia nie zapomni pogrzebu Alistaira MacDonalda. Gdy szli w stron zachodniego koca jeziora, w stron grobu, pogoda zacza si psu i wkrtce zaczo pada. Dugi pochd MacDonaldw - pniej obliczya, e byo ich ponad dwa tysice - posuwa si naprzd, czuwajc nad zmarym naczelnikiem przy akompa niamencie paczliwych instrumentw. Aleksandra sza obok Nialla. Gdy luno, Niall popatrzy na ni z trosk. - Wszystko dobrze?

- Tak, kochanie - odpara. Umiechn si do niej i skierowa wzrok na nios cych trumn. Cmentarz mieci si na trawiastym wzgrzu, z ktrego roztacza si wspaniay widok zarwno na jezioro, jak i na zamek. Poprzedniego dnia wyko pano grb, tote teraz trumn ustawiono na ziemi obok przygotowanego dou. Niall postpi naprzd i wyj z kurtki kawaek pa pieru. Trzymajc rk tak, by osoni papier przed deszczem, odczyta na gos dziewitnasty psalm. Potem opuci arkusik, popatrzy na trumn dziadka i powiedzia: Ja jestem ycie i zmartwychwstanie, rzek Pan, a ten, kto we mnie wierzy, y bdzie po mierci, a ten, kto y je i wierzy we mnie, nigdy nie umrze. A potem wycofa si wolno i stan obok Aleksandry. Deszcz bezlitonie smaga ziemi, bard wycign rce w gr i uderzy w lament. A gdy opuszczano trumn do ziemi, cay klan zacz powtarza aobn pie, tak e w kocu chralny lament wzbi si w za snute burzowymi chmurami niebo. Aleksandra zadraa i popatrzya na ma. Niall mia mokr twarz - pomylaa, e nie wszystkie spy wajce po niej krople to krople deszczu. Wsuna r k w jego do i jego palce zacisny si wok jej palcw. Kobzy pakay, na trumn spaday kolejne grudy ziemi, a Niall trwa! przy grobie nieruchomy jak ska a. Nie spojrza ani razu na on, ale ciska jej rk tak mocno, e nawet sprawi jej bl. Wikszo czonkw klanu udaa si do domw bez porednio z cmentarza. Tylko ceann-tighowie wrcili do zamku na posiek, jaki mia zosta podany po po grzebie. Podr odoyli na nastpny ranek. Niall sie 305

dzia u szczytu stou podczas obfitej kolacji i patrzy na on, ktra z ogromn atwoci dyrygowaa su b. Zerkn na swoj przybran matk, siedzc w po owie stou. Obawia si, e Margaret nie pogodzi si z faktem, i rol gospodyni przeja Aleksandra. Na twarzy Margaret goci jednak cakowity spokj. Po deserze Niall wyszed w towarzystwie innych mczyzn do biblioteki, by wypi brandy i przedysku towa sprawy zwizane z hodowl. Taka rozmowa, po wielu dniach aoby, miaa odwieajcy, poda ny charakter. Niall zrezygnowa tego wieczoru ze swej zwykej powcigliwoci i nala sobie trzeci kieliszek brandy. - Anglik bdzie wcieky, jak si dowie o bydle zachichota Ewan MacDonald. - Mia nadziej, e sprowadzi do Glen Alpin swoje owce. Niall popatrzy na kuzyna, ktry siedzia na wprost niego przy duym stole, gdzie jako may chopiec po biera kiedy lekcje. - Skd wiesz? Ewan wzruszy ramionami. - Nie uwierzysz! Cakiem niedawno przyjecha si ze mn zobaczy i rozpytywa, co sdz na temat sprzeday Glen Alpin. - Przyjecha do ciebie? - spyta zdziwiony Archibald MacDonald. Ewan przekrzywi gow i dokoczy brandy. - Tak wanie zrobi. Przebiegy z niego w. - I co mu odpowiedziae? - pyta Niall. Ewan popatrzy na niego wyranie zaskoczony. - A jak sdzisz? Odparem, e sprzeda Glen Al pin nie ley w moich rkach, a te rce, w ktrych le y, nigdy go nie sprzedadz. Powiedziaem, e pr dzej pieko zamarznie, ni on wprowadzi swoje owce do Glen Alpin.

Pozostali mczyni wyrazili gono aprobat dla takiej postawy. - Wci nie rozumiem, dlaczego Anglik rozmawia o tym z Ewanem. Niall popatrzy po twarzach swoich ziomkw. Rozpar si wygodniej na krzele. - Ewan to nie jedyny MacDonald, z ktrym roz mawia Anglik na temat sprzeday Glen Alpin - po wiedzia i zrelacjonowa pokrtce wydarzenia, jakie miay miejsce w Anglii, nie wspominajc na razie o zamachach na jego ycie. - Dlatego polubie Angielk - domyli si Ewan. -Aye - odpar niechtnie Niall. - Ale dlaczego Anglikowi tak bardzo zaley na Glen Alpin? - spyta ktry z mczyzn. - Przecie jest cae mnstwo innych ziem graniczcych z jego terenami, ktre mgby z atwoci kupi. Inni naczelnicy nie maj adnych skrupuw. Niall patrzy na czciowo oprniony kieliszek, jakby pragn w nim znale wytumaczenie tej ta jemnicy. - Na to pytanie nie potrafi odpowiedzie - rzek w kocu. - Zdarzyo si co dziwnego - powiedzia an. Jeden z moich ludzi, Donald Dhu, spotka na za chodnim brzegu Loch Alpin dwch mczyzn. Twierdzili, e owi ryby, ale Donald obserwowa ich do dugo i widzia, e kami. Nie owili. Powie dzia im jednak, e znajduj si na terenie Mac-Mhic-Donnaila i musz sobie poszuka jakiego in nego miejsca. Zaczeka, a si spakuj, i dopiero wtedy odszed. - I co w tym dziwnego - spyta Ewan. - W dolinie i wczeniej krcili si rni dziwacy. "~" 307 "^

~ 306 ~

- Donaldowi si wydawao, e rozpozna jednego z nich. Sdzi, e to ktry ze Chisholmw ze Strathglass. - Ian urwa i popatrzy na Nialla. - Tak na prawd myla, e to przybrany brat naczelnika. Niall unis brwi. Ian skin gow. W pokoju zapanowaa pena napicia cisza. - Dhe - powiedzia w kocu Ewan. - Co ten An glik chce zrobi z Glen Alpin? Niall podj decyzj. - Nie wiem, ale chciabym sobie obejrze miejsce, w ktrym Donald spotka tych mczyzn. - Odwrci si do Iana. - Czy Donald dokadnie je opisa? - Tak. Twierdzi, e to na kocu jeziora, w pobliu Glen. Niall wsta. - Do zmroku zostao jeszcze wiele godzin. Kto chce pj ze mn? Wszyscy ceann-tighowie jak jeden m podnieli si z miejsc, aby do niego doczy.

26
Pne pnocne soce stopniowo znikao z nie ba, kiedy mczyni wrcili do Eilean Darrach. Aleksandra i ony ceann-tighw zebray si w salo nie, gdzie czekay na swoich mw. Ku uldze Alek sandry kobiety wziy przykad z Margaret i zaczy rozmawia po angielsku. Dziki temu moga bra udzia w rozmowie, ktrej gwny temat stanowia tajemnicza wyprawa mczyzn nad jezioro. Wszystkie ony obecne na przyjciu byy niezado wolone z faktu, e mowie nie podali im powodu nagego odejcia. Aleksandra pomylaa, e wiadczy to dobrze o szkockich maestwach - najwyraniej na og mowie powierzali onom swoje tajemnice i dlatego teraz kobiety, nie wiedzc, co si dzieje, by y nieco wytrcone z rwnowagi. Po powrocie mczyni nie zdradzili si ani so wem i z miny kadej z kobiet dao si atwo wyczyta, e nie moe si doczeka chwili, gdy dopadnie swe go ma i rozpocznie przesuchanie. Dlatego te sa lon szybko opustosza i wszyscy udali si na gr do swoich sypialni. - Chod ze mn - powiedzia Niall do Aleksandry i oboje doczyli do wychodzcych. Kiedy zamkny
200

si za nimi drzwi sypialni, Niall ziewn i mocno si przecign. - Nie spaem w ku od trzech nocy. Niall najpierw zdj krtk marynark, tak niepo dobn do surdutw, jakie nosi w Anglii. Potem przy sza kolej na buty i skarpetki. Nastpnie wycign zza pasa sztylet, a potem zdj sam pas. Koszul, wy jt z kiltu, cign przez gow. W kocu, gdy zo sta w samej spdniczce, zda sobie spraw, e tylko on si rozbiera. Popatrzy na Aleksandr pytajco. - Czy co jest nie tak? Jego nagi tors poyskiwa w blasku wiec stojcych na kominku i przemkno jej przez myl, e rzebiarz dalby wiele za takiego modela. Powiedziaa jednak co, co nie wizao si w aden sposb z tymi myla mi. - Gdzie, na Boga, bylicie tak dugo? Wypuci gono powietrze. - Alek, jestem zmczony. Czy to nie moe zacze ka do jutra? Milczaa. - No, dobrze - westchn z rezygnacj. Beztrosko odpi spdniczk i wsun si pod ko dr. Aleksandra rozebraa si najszybciej, jak potrafia, woya koszul i zaja miejsce obok Nialla. Tymczasem on przymkn ju oczy i zacz bardzo spokojnie oddycha. Aleksandra czua si rozdarta midzy pragnieniem, by go obudzi, i wynikajc z troski chci, by pozwoli na sen, ktrego tak bar dzo potrzebowa. Zdecydowaa si wanie na t dru g ewentualno, gdy Niall podnis na ni oczy. - Chyba miaa racj i to Chisholm odpowiada za wszystkie moje wypadki - powiedzia.

Otworzya szeroko oczy. Bya to chyba ostatnia rzecz, jak spodziewaa si usysze. - Co masz na myli? - Dowiedziaem si dzi po poudniu, e Chisholm rozmawia rwnie z Ewanem, ktry zostaby naczel nikiem klanu w razie mojej mierci. Chcia wiedzie, czy Ewan sprzeda mu Glen Alpin. Wczeniej siedziaa na ku, ale w pokoju byo zimno nawet przy zamknitym oknie, wic skulia si w kbek i nacigna kodr pod brod. Wspar si na okciu, eby na ni popatrze. - Nadal nie wiem, dlaczego Chisholmowi zaley na Glen Alpin, ale na pewno nie chodzi o owce. A kilka tygodni temu Donald Dhu widzia przybra nego brata Chisholma z innym mczyzn na drugim kocu jeziora. Poszlimy wic zobaczy, czy wci si tam krc. -I byli? - Nie, ale w tamtym rejonie jest caa masa jaski i w jednej z nich odkrylimy opaty i inne narzdzia do kopania. Znalelimy rwnie dowody na to, e kopano w innych jaskiniach. - Wielkie nieba! - wykrzykna Aleksandra. - Ale mczyzn nie spotkalicie? - Przynajmniej na razie. Zostawili narzdzia i spo ro prowiantu. - Bardzo ciekawe. - Istotnie. Co oni, na Boga, mogli tam robi? - To brzmi zupenie tak, jakby szukali jakiego za kopanego skarbu. - W tych jaskiniach nie ma adnego skarbu. - O ktrym by wiedzia - dokoczya Aleksan dra. - A jeli Chisholm odkry co zupenie nowego, na przykad jak map, czy co w tym rodzaju? Mo e przesadzam, ale przyjrzyj si faktom. Najpierw

Chisholm prbuje odkupi od ciebie dolin, a teraz stwierdzasz, e kopano w jaskiniach. Czy jest jaki kolwiek sposb, by to wytumaczy, poza tym, e Chisholm wierzy w istnienie skarbu? Przecie dlate go prbowa odkupi od ciebie ziemi. Skarb zresz t musi by niebyle jaki, skoro on jest gotw za nie go zabi. Niall skrzyowa ramiona na piersiach i spojrza w sufit. Aleksandra leaa cicho, pozwalajc mu my le. - Skarb - powiedzia po chwili - Ciekawe... - Mw dalej - poprosia. - Moe on myli, e znalaz francuskie zoto. - O czym ty mwisz? Jakie zoto? - Anglia i Francja pozostaway w stanie wojny, kiedy klany wystpiy przeciwko ksiciu Karolowi w 1745 roku. Krl Francji nie posunby si a do te go, by wysa swe wojska na pomoc rebelii Stuartw, ale wspar ich finansowo. Pomoc nadesza jednak za pno. Dwa statki przewoce francuskie zoto przybiy do brzegw Szkocji w trzy tygodnie po Culloden. Ksi pozostawa w ukryciu, a przedstawicie le klanw, ktrzy dostali zoto, uznali, e najlepiej je zakopa, co zreszt uczynili w pobliu jeziora Arka dia. Kilka lat pniej ksi uciek na kontynent, a skarb wykopano i znw ukryto, by czeka bezpiecz nie na jego powrt. Niestety, ludzie, ktrzy zakopali zoto po raz drugi, rozstali si z tym wiatem, zanim zdyli wyjawi, gdzie je ukryli. I do dzi zota nie znaleziono. - Chisholm myli, e zoto jest w Glen Alpin, mo g si o to zaoy! - Nigdy nic na to nie wskazywao. - Przecie powiedziae, e nikt nie wie, gdzie za kopano zoto.

- Owszem, ale uwaa si, e zoto zostao zabrane na zachd, moe do Morar. - Czy kto ju go szuka? - Oczywicie. Mwimy o siedmiu beczukach zo tych luidorw, Alek. Ju wielu ludzi szukao tego skarbu. Aleksandra bya coraz bardziej podniecona. - Przypumy, e Chisholm znalaz jakie poszlaki wskazujce na to, e zoto zakopano w Glen Alpin. Sprbowa odkupi dolin, by spokojnie szuka. Na wet gdyby go nie znalaz, mgby zyska na tej trans akcji, hodujc tutaj owce. Jakkolwiek by na to pa trzy, tylko Chisholm odnisby korzy z przejcia Glen Alpin na wasno i by gotw tego dokona wszelkimi moliwymi sposobami. Popatrzyli na siebie. - Chyba masz racj - powiedzia Niall. Nagle rado Aleksandry prysa jak baka mydla na. - Jeli tak, wci zagraa ci niebezpieczestwo. - Jestem bezpieczny, Chisholm jest w Anglii. - By w Anglii. Skd wiesz, e nie pojecha za tob na pnoc? Niall rozwaa przez chwil t sugesti. - Jeli przyby na pnoc, pojecha do swego domu w Strathglass. Moe si tam wybior i sprawdz. I gdybym go zasta, znalazoby si par rzeczy do omwienia. - Nie moesz jecha sam - powiedziaa sponta nicznie. - Nie miaem wcale takiego zamiaru. Zabior ze sob ceann-tighw. - No c... Skoro ju musicie jecha, powinnicie by dobrze uzbrojeni. Umiechn si do niej.

- Martwisz si o mnie, Alek? - Owszem. - To mie. Nagle jego umiech przeszed w szerokie ziewnicie. - Spij - rozemiaa si Aleksandra. - Jeste wy czerpany. Zmarkotnia - Niestety tak. Zdmuchna wiec po swojej stronie ka, na cigna na siebie kodr i uoya gow na podusz ce. - Ja te jestem zmczona. Moemy dokoczy t rozmow rano. Ale Niall ju nie odpowiedzia. Zasn dokadnie w chwili, gdy Aleksandra gasia wiec.
* * *

Aleksandra nie widziaa si z mem nastpnego ranka a do chwili, gdy Niall przyszed do jadalni zje pne niadanie. Jej banicja w bibliotece skoczya si ju po pierwszym dniu pobytu w Eilean Darrach. Usiad obok niej przy stole i nala sobie herbaty. - Rozmawiaem z ceann-tighami. Oni te s zda nia, e Chisholm szuka tu zota. Postanowilimy, e cz z nas pojedzie do Strathglass, a reszta zaczai si nad jeziorem na kopaczy. Popatrzya na niego ponuro. - Bd ostrony. Podrujcy po gocicu jest wietnym celem. Popatrzy na ni rozbawiony. - Tu nie ma gocicw, chyba e masz na myli szlaki dla owiec. Pojedziemy przez gry - tam nic mi nie grozi. Przygryza wargi.

- A co zrobisz, jeli znajdziesz Chisholma w Strath glass? - Powiem mu o swoich podejrzeniach. Kiedy si zorientuje, e udao si nam rozgry jego plan, mo e zdecyduje si przyzna. Albo nawet zaproponuje mi ukad - doda z ironi. - Chisholm musi zrozumie, e w adnym wypad ku nie dostanie twojej ziemi - powiedziaa. - Jeli uwierzy, e aden MacDonald nie sprzeda mu Glen Alpin, bdziesz bezpieczny. - Nie martw si - powtrzy. - Nic mi nie grozi. Mia wanie wsta od stou, kiedy chwycia go za rkaw. - A co zrobisz, jeli przypadkiem znajdziesz zoto? - Szczerze mwic, nie wierz, eby te baryki by y w Glen Alpin - odpar. - Szkoci chcieli na pewno wywie je jak najdalej od Fort Augustus. Jestem pewny, e zabrali je na zachd. - A jeli nie? - upieraa si Aleksandra. - Jeli na prawd zostao zakopane gdzie tutaj? Co by z nim zrobi? - Zoto miao pomc wszystkim klanom - powie dzia. - Wanie w ten sposb bym si nim posuy. Dla dobra caej Szkocji. Umiechna si. Dotkn jej policzka. - Przykro mi, e musz zostawi ci sam. Chyba nie wrc a do pojutrza. - Na pewno nie bd si nudzia. Margaret i ja b dziemy musiay karmi i zabawia wszystkie ony, ktre zostawicie w naszym towarzystwie. Na twarzy Nialla pojawi si dziwny wyraz. - Twoje stosunki z moj przybran matk ukada j si cakiem dobrze - powiedzia. - To prawda - odpara spokojnie Aleksandra i znw zaja si niadaniem.

* * *

Po wyjedzie mczyzn obesza pokoje, by spraw dzi, czy wszystko jest w porzdku. Gdy stana w sa lonie skpanym w porannym socu, popatrzya z uznaniem na wszystkie pikne rzeczy, jakie miaa przed sob. Na pododze leay wschodnie dywany, umeblowanie stanowiy krzesa z epoki Ludwika XIV i przeszklone serwantki z chisk porcelan. Z portretw na cianach patrzyli na ni przodkowie Nialla. Kobiety z pcien miay na sobie suknie z b kitnej lub kremowej koronki, czerwonego aksamitu lub zielonej tafty, a mczyni o orlich nosach ubra ni byli w kilty i aksamitne niebieskie kapelusze. Za ich skrzanymi pasami tkwiy noe. Rce kobiet i mczyzn spoczyway na gowach psw - zapewne przodkw Fergusa i Flory, w tle widnia znajomy za rys gr i jezioro, wci widoczne z okien Eilean Darrach. Aleksandra bya zdziwiona, e tyle piknych i war tociowych rzeczy pozostawiono w tej pooonej na pustkowiu szkockiej twierdzy. Na cianach, obok jelenich gw i krajobrazw, pozawieszano obrazy Tycjana, Caravaggia i Poussina. Wspaniae byy rw nie dywany w pokojach i flamandzkie arrasy w salo niku na pitrze. W zamku nie znalaza nic angielskiego. Porcela na pochodzia z Francji, rzeby z Woch, woska by a te harfa w saloniku. Pianina zabrako. Rodzi na MacDonaldw zwizaa si kulturowo bardziej z krajami lecymi za Kanaem, ni ze swoim pou dniowym ssiadem. Pnym rankiem pia herbat razem z teciow i skorzystaa z okazji, by wypyta przybran matk Nialla o historyjki z jego dziecistwa. Margaret cht-

nie si zgodzia, a ze sposobu, w jaki mwia, Alek sandra wywnioskowaa od razu, e jej mio do przy branego syna jest naprawd gboka i szczera. - Szkoda, e nie miaam przybranej matki - po wiedziaa z alem Aleksandra. - Moja wasna bya zbyt zajta, by powica nam czas. - Co j tak absorbowao? - spytaa Margaret, y pic na Aleksandr znad okularw, ktre wanie woya, by przeczyta list, jaki przed laty napisa do niej Niall. - Matka miaa wysok pozycj w towarzystwie wyjania Aleksandra. - Bardzo jej to odpowiadao. Wikszo czasu spdzaa w Londynie, a kiedy ju przyjedaa do Gayles, bo tak si nazywa nasz dom, zwykle przyjmowaa goci. Nie interesowaa si mo im bratem i mn. - Masz brata? Sdziam, e Niall odziedziczy ten spadek, bo twj ojciec nie zostawi mskiego potomka. - Mj brat nie yje. - Aleksandra wbia wzrok w pust filiank. - Bardzo mi przykro - powiedziaa serdecznie Margaret. - Marcus popeni samobjstwo - dodaa Aleksan dra, nie wierzc, e naprawd wypowiada te sowa. Dlaczego zwierzaa si z takich sekretw przybra nej matce Nialla? Upia yk herbaty, ktra tymcza sem zdya wystygn. - Zabi si? - Margaret bya wyranie przeraona. - Tak. - Aleksandra odstawia filiank. - Przegra mas pienidzy w karty i nie mg spaci dugw. - Okropna historia - powiedziaa Margaret. Aleksandra podniosa na ni wzrok. - To prawda - rzeka. - Okropna. - Mczyni - westchna z rezygnacj Margaret. - Robi takie gupie rzeczy. A ju najgorsi s modzi.

- Czy Niall zrobi kiedy co gupiego? - Gdybym ci opowiedziaa o wyczynach Alana i Nialla, krew zastygaby ci w yach. - Opowiedz - poprosia Aleksandra, ktra ju nie moga si tego doczeka. - Waciwie dlaczego nie? - odpara Margaret i zacza mwi.

27
James Taylor sta na zboczu szkockiego wzgrza i patrzy na lnice wody Loch Alpin, ktre wio si krt wstg wzdu doliny i znikao z pola widzenia dopiero za podstaw gry. Zoty orze wylecia ze swego niedostpnego gniazda i poeglowal nad doli n niczym ogromny statek po spokojnym morzu. Od szarych murw Eilean Darrach odbijao si so ce, cho dalej za jeziorem chyba padao. Od chwili swego przybycia do Szkocji Taylor po myla ju nie po raz pierwszy, e w chwili, gdy po zwoli si namwi Wiltonowi na t podr, musia dozna chyba jakiego zamienia umysu. ledzc lot ora, powdrowa mylami do chwili spotkania z Geoffreyem, jakie poprzedzio t pospieszn wy praw na pnoc. - On j porwa - stwierdzi Geoffrey z typow dla siebie, przekonujc pewnoci. - Si wcign j do powozu i zabra do Szkocji. Musz j rato wa, Taylor, a pan musi mi pomc. Wie pan, jak si tam dosta, wic ma pan obowizek mi towarzy szy. Gdyby kto powiedzia kiedy Taylorowi, e pew nego dnia zachowa si jak Lancelot i pospieszy

na ratunek damie w opaach, prychnby tylko z nie dowierzaniem. A jednak sta teraz na tym wzgrzu, a co gorsza mia si niebawem zmierzy z jednym z najgroniejszych mczyzn, jakich zna, i zada, by ten odda mu on. Naprawd zwariowaem - pomyla znowu. - Prze cie nawet patrzc na t spraw z punktu widzenia pra wa, m nie moe porwa wasnej ony. Lecz Taylor nigdy nie pozostawa nieczuy na pik no i urok Aleksandry. Dlatego na sam myl, e ta wspaniaa kobieta moe by gdzie przetrzymywa na wbrew swojej woli wznieci w nim taki ogie, o ja ki nigdy by si nie podejrzewa. Ignorujc rad swe go chodnego, prawniczego umysu, zgodzi si towa rzyszy Geoffreyowi do Glen Alpin. Teraz odwrci si od jeziora i popatrzy na swoich towarzyszy stojcych kilka krokw za nim. Po za Geoffreyem by wrd nich Tim Abbott, wielolet ni stangret pani Wilton, ktrego matka Geoffreya poprosia o opiek nad synem, oraz szkocki prze wodnik, wynajty w Fort Augustus. - Prosz pamita, e chcemy rozmawia z lady Hartford sam na sam, tak by dowiedzie si prawdy na temat jej sytuacji. Jeli odkryjemy, e lady Hart ford nie chce wraca do Anglii, bdziemy musieli si zastanowi, jak osign swj cel - powiedzia teraz do Geoffreya. Geoffrey otaksowa postawn, muskularn sylwet k Tima Abbotta. - Co wymylimy - powiedzia Tim. - Tak - rzek nerwowo Taylor. - Lepiej ruszajmy w drog. - I skin na przewodnika, ktry zacz po woli schodzi po stromym wzgrzu.

Aleksandra siedziaa w salonie Eilean Darrach w towarzystwie czterech kobiet - wszystkie czekay na kolacj. - Margaret twierdzi, e podacie gulasz barani - ode zwaa si ona Ewana MacDonalda do Aleksandry. - Owszem, tak - odpara Aleksandra z lekkim zdziwieniem. - Mam nadziej, e lubicie gulasz? - Ja bardzo - powiedziaa ona Ewana z chytrym umieszkiem. - Ja te - dodaa wysoka, dystyngowana maonka Archibalda MacDonalda. - Smakuje niemal tak wspa niale, jak pieczona jagnicina serwowana wczoraj. Aleksandra zmarszczya brwi. A do teraz pozo stawaa pod wraeniem wspaniaych manier tych Szkotek. Ich narzekanie na brak urozmaicenia w po sikach mocno j zdziwio - przecie musiay zdawa sobie spraw, jak trudno jest wyywi tyle osb na raz. - Przykro mi, e nie mog zaproponowa wikszej rozmaitoci posikw - powiedziaa sztywno - ale mczyni mieli tyle zaj, e nie mona byo wysa nikogo na polowanie. - Nie krytykujemy pani menu, lady MacDonald powiedziaa wesoo lady Ewan. - Sdzimy, e roz wizaa pani ten problem w naprawd wspaniay szkocki sposb. Aleksandra popatrzya na nie ostronie. Wszystkie umiechay si szeroko. - Mylaam, e to lady Margaret wystaraa si o t owc, ale gdy j o to zapytaam, odpara, e to pani zasuga - powiedziaa lady Ewan. Nagle Aleksandra doznaa olnienia i odwzajem nia umiech. '-'32/

'"-'320

- Chisholm to ropucha - powiedziaa. - Zasuy, by straci jedn owc. - Nie mog si z pani bardziej zgodzi - odpara krlewskim tonem dystyngowana lady Archibald. To by naprawd wietny pomys wysa tych paru chopcw, eby... no... - ...zdobyli - podpowiedziaa Aleksandra. - Wanie - zgodzia si lady Archibald. - eby zdobyli owc. - Siosolach to okropny czowiek - dodaa lady an. Wszystkie kobiety, z Aleksandr wcznie, zgodzi y si gorco z tym stwierdzeniem. Wanie zamie rzay porwa na strzpy charakter lorda Chisholma, gdy drzwi do salonu otworzyy si i do rodka zajrza a Bridget. - Przyjechali do pani jacy panowie, lady MacDonald - powiedziaa. - Z Anglii - dodaa zowieszczo. Aleksandra otworzya szeroko oczy. - Zechc mi panie wybaczy? - spytaa, wstajc. - Oczywicie - odpara lady Ewan, zarumienio na z ciekawoci. Gdy Aleksandra wychodzia z pokoju, cztery Szkotki wymieniy spojrzenia. tawe wosy Geoffreya stanowiy najjaniejszy punkt w ponurym holu, tote Aleksandra wypatrzya kuzyna natychmiast, gdy zesza ze schodw. - Geoffrey - zacza jednoczenie ze zoci i zdzi wieniem. - Co ty tu robisz, na Boga? Zesza na podest. Geoffrey zbliy si do niej na tle bladych policzkw jego niebieskie oczy wyda way si jeszcze bardziej bkitne. - Nie martw si - przemwi drcym gosem. Przyjechaem, eby ci zabra do domu. Popatrzya na niego nierozumiejcym niczego wzrokiem.

- Zabra mnie do domu? O czym ty mwisz? Czy co si stao? - Wiem, e przywieziono ci do Szkocji wbrew twojej woli - odpar, nie zmieniajc tonu. - Przyby em, by ci ocali. Na chwil zapada cisza. Aleksandra popatrzya w oczy kuzyna lnice jakim dziwnym blaskiem. - O czym ty mwisz? Przyjechaam do Szkocji z mem. Nie chc wraca do domu. Taylor wyda zduszony jk i oczy Aleksandry po wdroway natychmiast w jego kierunku. Aleks wy dawaa si zdumiona jego widokiem. - Taylor! Jakim cudem wda si pan w t nieszcz sn afer? Z wyrazu jego twarzy wywnioskowaa natych miast, e Taylor sam si nad tym zastanawia. - Pan Wilton uzna, e zostaa pani porwana. Po prosi mnie, abym mu towarzyszy, gdy znam drog do Glen Alpin. - Porwana! - Aleksandra wydawaa si oszoomio na. - O czym wy mwicie? Kto niby mia mnie po rwa? - Nie musisz udawa, Aleks - powiedzia Geof frey. - Wiem, e nie planowaa tej podry, lecz kie dy usyszaem, e MacDonald ci tu przywiz, po stanowiem ci ocali. Zdziwienie Aleksandry ustpio miejsca niesma kowi. Skrzyowaa ramiona na piersiach. - Posuchaj, Geoffreyu. Nie wiem, w jaki sposb doszede do tego szalonego wniosku, ale zapew niam ci, e przyjechaam z mem z wasnej woli. Skierowaa wzrok w miejsce, gdzie sta Taylor. - Wi dzisz, co narobie. Fatygowae pana Taylora tak da leko. I po co? Po nic. - Urwaa, ale Geoffrey nie od powiada, lecz nada patrzy na ni poncymi oczy-

~322 ~

ma. - Jestem matk, Geoff - dodaa agodniej i jed wszdzie tam, gdzie jedzi mj m. Czy mo esz to wreszcie zrozumie? Geoff by tak blady, e w ponurym wietle holu przypomina ducha. - Nie wierz, e chciaa tu przyjecha - powie dzia. - Ale chciaam - odpara z moc. - Kocham Nialla MacDonalda i chc by tam, gdzie on. - Bardzo mi przykro, lady Hartford - powiedzia Taylor. - To naprawd okropne nieporozumienie. - Miaam o panu lepsze zdanie. Jak mg si pan tak nabra? - Widzi pani, pan Wilton by taki zmartwiony, tak pewny... - Taylor wbi wzrok w podog, gdy nie mg bez wstydu spojrze jej w oczy. Wzrok Aleksandry zatrzyma si na trzeciej oso bie. - A to kto? Gdy Taylor zrozumia, e Geoffrey nie zamierza odpowiedzie, sam zabra gos. - To stangret pani Wilton, Tim. On... mmm... przy jecha z nami. Aleksandra przewrcia oczami. - No c, skoro ju tu jestecie, bd musiaa was ugoci. Wanie miaymy siada do kolacji. Jestem pewna, e obaj, ty i pan Taylor, jestecie godni po tak dugiej podry. Najpierw jednak zabior ci na gr, eby mg si umy i doprowadzi do po rzdku. Potem przyjdziesz do salonu. - Popatrzya na Tima. - Zaczekaj tutaj. Zaraz kogo po ciebie przyl. - Dobrze, milady - odpar stangret gosem, ktry, najwyraniej dawno nieuywany, brzmia jakby zd y zardzewie.

Aleksandra ruszya w stron schodw, a za ni w niezrcznym milczeniu podyli Geoff i Taylor. James Taylor by wcieky na Wiltona, ale jeszcze bardziej na siebie. Jak mg okaza si takim idiot? Nigdy nie chcia by bdnym rycerzem. - Chyba myli si pan co do lady Hartford, panie Wilton - powiedzia zimno, kiedy Aleksandra ode sza i znalaz si w towarzystwie Geoffreya w lodo watej azience. Obaj czekali na obiecan wod do mycia. - Ona kamie - powiedzia Geoffrey. Jego oczy miay dokadnie taki sam, pomienny wyraz, jaki przybray w chwili, gdy zobaczy Aleksandr. - Nie widzi pan, e ona si boi? Najpierw zmuszono j do maestwa z tym czowiekiem, teraz do ycia w Szkocji. Musimy j std wycign. Taylor popatrzy na Geoffreya spod przymruo nych powiek. - Nie sdz, by kamaa, Wilton. Myl, e na prawd go kocha. - Nie kocha! - krzykn Geoffrey i z wyranym wy sikiem natychmiast zmieni ton. - Na pewno nie. Przecie to niemoliwe, by tak sodka, delikat na dziewczyna jak Aleksandra kochaa barbarzyc. - Zacisn zby. - Niemoliwe. Taylor nie odpowiada. Stao si dla niego jasne, e gdy szo o Aleksandr, Geoffrey widzia wycznie to, co chcia widzie. Co ten diabe MacDonald nam powie, kiedy spotka my si przy kolacji? - pomyla zmartwiony Taylor, myjc rce i twarz w cudownie ciepej wodzie. Gdy wszed do jadalni i zasta w niej same kobie ty, poczu niewysowion ulg. - Przedstawiam panw kuzynkom mego ma powiedziaa Aleksandra. - Lady Archibald, prosz ~325 ~

pozna mego krewnego, pana George'a Wiltona i pana Taylora, doradc prawnego rodziny. Wysoka czarnowosa kobieta o ostrych rysach ski na sympatycznie gow. Aleksandra przedstawia pozostae trzy damy i oznajmia, e wszyscy mog przej do jadalni. Taylor goci ju wczeniej w Eilean Darrach, tote nie by zdziwiony eleganck jadal ni; lecz dostrzeg, z jak ogromnym zaskoczeniem Geoffrey patrzy na porcelan z Sevres i cikie, srebrne sztuce. Kobiety przy stole miay na sobie biae suknie z szarfami z tartanu klanowego MacDonaldw, upite w ten sposb, e z ramienia opaday na prze ciwlege biodro. Tylko Aleksandra miaa na sobie in ny strj - czarn sukni, ktr woya ostatni raz po mierci ojca. Prawnik pomyla, e biay strj kobiet oznacza aob, co oznaczao, e Alistair MacDonald musia umrze. - Dziadek jego lordowskiej moci? - zapyta cicho Aleksandr. - Pochowalimy go dwa dni temu - odpara. - Bardzo mi przykro. - Nialla nie ma, gdy wyjecha z kuzynami w po dr aobn. To szkocki zwyczaj. Wszystkie siedzce przy stole kobiety popatrzyy na ni zaskoczone. - Rozumiem. Kiedy wracaj? - Moe jutro, moe pojutrze. - Podre aobne nie s ograniczone czasem dodaa lady Archibald. Wymieniy spojrzenia i Taylor mgby przysic, e obie bawi si doskonale. - Dokd pojechali w t podr? - spyta nagle Geoffrey.

- W gry, panie Wilton - odpara ktra z kobiet. Tak, jak czytamy w psalmie: Wznios oczy ku wzgrzom. My tutaj w Szkocji traktujemy te sowa bardzo powa nie i poszukujemy pociechy we wspaniaociach gr. Teraz ju Taylor nie mia adnych wtpliwoci co do tego, e panie robi sobie z nich arty. Pewnie na to zasuyem - pomyla ponuro. - Nie powinienem by si da wcign w t idiotyczn eskapad. Popatrzy na Aleksandr, ktra siedziaa z godnoci u szczytu stou i rozmawiaa z dystyngo wan lady Archibald. Jeli wyjedziemy jutro, moe uda nam si unikn spotkania z MacDonaldem - pomyla z nadziej. - Porozmawiam z Wiltonem po kolacji. Jeli jest na tyle gupi, eby chcie zosta, wyrusz bez niego. Czekali na deser, kiedy jeden z usugujcych im modych mczyzn ubranych w kilt wszed do poko ju i stan obok Aleksandry. - Przyby Siosalach - powiedzia. - Prosi o spotka nie z Mac-Mhic-Donnailem. Aleksandra miaa wyranie przeraon min, a pozostae kobiety wstrzymay oddech. Taylor zmarszczy czoo. O kim mowa? - pomyla. Kolejne sowa Aleksandry wyjaniy wszystko. - Lord Chisholm jest tutaj, w Eilean Darrach? brzmiao to tak, jakby Aleks nie wierzya wasnym uszom. Chisholm - pomyla Taylor. -A wic to jego nazy waj Siosalachem. - Tak jest - odpar mczyzna w kilcie. - Co Chisholm robi w Szkocji, u diaba? - spyta Geoffrey. - Mylaem, e mieszka w Anglii. Aleksandra popatrzya w panice na lady Archi bald, najstarsz z kobiet. - Jeli Chisholm szuka Nialla, wida sdzi, e go tu znajdzie. A to znaczy, e Niall jest bezpieczny.

Bezpieczny? - zdziwi si Taylor. - Dlaczego nie miaby by bezpieczny? Aleksandra wcigna powietrze i popatrzya na kobiet. - Moe lepiej zapytam, o co mu chodzi. - Z pewnoci. Po jej wyjciu w jadalni zapada cisza. - Jeli on przyjecha ze Strathglass, to musia si mi n z naszymi mczyznami - powiedziaa lady Ewan. - Jest wiele drg prowadzcych przez gry. Jedni nie wiedzieli o drugich. - Ciekawa jestem, po co on przyjecha do Glen Alpin - lady Ewan odezwaa si zmartwionym go sem. - Co si tu dzieje? - George Wilton zada wresz cie pytanie, ktre tak bardzo chcia postawi Taylor. - Dlaczego jestecie, panie, tak zdenerwowane wizy t Chisholma? I po co on tu przyjecha? Przecie w imieniu Klubu Jedzieckiego zrezygnowa z wszel kich roszcze do spadku, prawda Taylor? - Owszem - odpar Taylor. - Siosalach przyjecha tutaj w sprawach szkockich, nie angielskich - wyjania ponuro lady Archibald. - To znaczy konkretnie, po co? - spyta Geoffrey. Lady Archibald popatrzya na niego wymownie ciemnymi oczyma. - Chyba ju powiedziaam, e to szkockie sprawy. Geoffrey zarumieni si gniewnie. W tej samej chwili do pokoju wesza Aleksandra, a za ni lord Chisholm, ktrego zaprosia do stou. - Wydarzyo si co niezwykle irytujcego - po wiedziaa. - Lord Chisholm przyby do Glen Alpin, eby si spotka z Niallem, a Niall pojecha do Strathglass, by zoy wizyt lordowi. Wida mi nli si w grach.

- Istotnie, zoliwo losu - zgodzia si lady Ar chibald. I na tym mona zakoczy temat podry aobnej pomyla Taylor. - Zaprosiam lorda Chisholma, aby zaczeka na naszych mw. Jeli wrci do domu, moe si znw min z Niallem. Kobiety popatrzyy podejrzliwie na Chisholma, ale generalnie zgodziy si ze swoj gospodyni. - Chyba mwia, e MacDonald pojecha w po dr aobn? - spyta wojowniczo Geoffrey. Chisholm dostrzeg Geoffreya i Taylora dopiero w tym momencie. - A co oni, u licha, tutaj robi? - zapyta. -Przyjechalimy odwiedzi hrabin i hrabiego Hartford - wyjani kulawo Taylor, gdy Geoffrey milcza. - A co pan tu robi, Chisholm? - odpali Geoffrey. - Przecie nie chce pan znowu wycygani pienidzy dla Klubu? - Jestem tu w sprawach szkockich - odpar Chi sholm, niewiadomie powtarzajc wczeniejsze so wa lady Archibald. Mody mczyzna w kilcie wszed do jadalni i po stawi talerz przed lordem Chisholmem. Taylor do strzeg natychmiast, e s to po prostu resztki z ich wasnej kolacji. Chisholm podnis widelec i zacz z apetytem po chania posiek.
* **

O dziesitej wieczorem Niall i ceann-tighowie wr cili do Eilean Darrach. Ostatnie promienie szkockie go soca znikay wanie z nieba, gdy mczyni we-

szli do jadalni, by przywita si z onami, lordem Chisholmem i dwoma niespodziewanymi gomi z Anglii. - Niall! - Aleksandra skoczya na rwne nogi i podbiega do ma. - Nie spodziewalimy si ciebie ju dzisiaj. Pooy jej rk na ramieniu, lecz wzrok mia wci utkwiony w Chisholmie. - Chyba si minlimy - powiedzia do naczelnika ssiedniego klanu. - Te tak sdz. Powiedzieli ci w Strathglass, e udaem si tutaj? - Tak. Dlatego wyruszylimy natychmiast w drog powrotn. Mamy wiele spraw do omwienia. - Rzeczywicie - zgodzi si Chisholm. Niall dopiero teraz dostrzeg Taylora i Geoffreya. - Dhe! A ci dwaj skd si wzili? Czego chc? - Przyjechalimy zabra moj kuzynk do Anglii odpar Geoffrey. - Jeli jej nie wypucisz, oskar ci o porwanie. Niall popatrzy zdziwiony na on. - Geoff wbi sobie do gowy absurdalny pomys, e jestem tutaj wbrew swojej woli. Mwiam ju mu wiele razy, e si myli, ale chyba mi nie wierzy. - M nie moe porwa ony - wyjani spokojnie Niall. - To okropna pomyka, panie hrabio - pospieszy z wyjanieniem Taylor. - Panu Wiltonowi i mnie jest naprawd bardzo przykro. Faszywie ocenilimy sy tuacj i jutro z samego rana wyjedziemy. - Dzikuj panu, Taylor - powiedziaa stanowczo Aleksandra. Geoffrey zacisn usta w linijk, ale si nie ode zwa.

- Czy moemy porozmawia na osobnoci? - spy ta niecierpliwie Chisholm. Niall zdj rk z ramienia Aleksandry. - Zapraszam do biblioteki - powiedzia. Gdy odchodzili, wok panowaa absolutna cisza.

330

28
_ Geoffrey Wilton siedzia cakowicie ubrany na ku w Eilean Darrach i patrzy niewidzcym wzrokiem na szkocki krajobraz wiszcy nad jego kiem. Ona nie moe go kocha - pomyla, czujc nara stajc panik. - Nie wierz, e go kocha. Przecie to jej cioteczny brat. Ich ojcowie byli brami. Jak moga by nawet myle o... Wstydzi si wyobraa sobie jakiekolwiek intym ne sceny midzy Niallem i Aleksandr i dlatego wr ci do poprzedniej koncepcji. On z pewnoci j czym szantauje. I cho Geoffrey nigdy by si do tego nie przyzna nawet przed samym sob, jego wiara w suszno tych podejrze zostaa mocno zachwiana podczas spotkania z Aleksandr, ktra z pewnoci na zastra szon nie wygldaa. Wreszcie Geoffrey uwiadomi sobie jednak to, co przeraao go naprawd. Jeli j tu z nim zostawi, moemy si ju nigdy nie zobaczy. Poczu ogromny przypyw blu i zatka sobie do ni usta, by nie krzycze z udrki.

Wszystkiemu winien by Niall MacDonald. Gdyby nie on, teraz Geoffrey byby mem Aleksandry. Mieszkaliby razem w Gayles, a ona byaby szczli wa. Wiedzia, e byaby bardzo szczliwa. Zacisn pici. - Boe, jak ja go nienawidz - wymamrota przez zby.
* * *

Gdy Niall wrci do sypialni po rozmowie z Chisholmem, Aleksandra jeszcze nie spaa. - Czego chcia? - spytaa z ka, ledwo Niall zd y zamkn za sob drzwi. Postawi trzyman w rku wiec. - Jest pno - powiedzia. - Powinna ju spa. - No c, jeli ty chcesz si cho chwil zdrzem n, lepiej odpowiedz mi na pytanie - odparowaa. Jkn. - Nie znasz litoci. - To prawda. - Dobrze, ale pozwl mi si chocia pooy. Mo e ty nie, ale ja jestem naprawd zmczony. Gdy si rozbiera, gasi wiec i wreszcie pooy si do ka, nie odezwaa si ani sowem. - Dowiedziae si, dlaczego ludzie Chisholma ko pali w Glen Alpin? - spytaa. - Owszem. - Niall splt rce za gow i spojrza w ciemno. - Miaa racj. Oni naprawd szukali skarbu. Dlatego Chisholm chcia tak bardzo kupi Glen Alpin. - Chodzio o francuskie zoto? - Tak. - W przeciwiestwie do Aleksandry Niall wydawa si zadziwiajco spokojny. - Chisholm na tkn si ostatnio na stary pamitnik dziadka, w kt-

333

rym ten opisuje, jak wykopywa zoto z Loch Arkaig, by potem znw je ukry. - Niall! - Aleksandrze nie udao si ukry, jak bar dzo jest podekscytowana. - Czy dziadek Chisholma twierdzi, e zoto ukryto w Glen Alpin? - Owszem - pada irytujco spokojna odpowied. - Powiedzia gdzie? - Wedug Chisholma tak. Chisholm obieca, e wy jawi mi to miejsce, jeli oddam mu poow tego, co znajd. - Ropucha - powiedziaa z oburzeniem Aleksandra. - Ja uznaem to za cakiem rozsdn propozycj. Niall wydawa si rozbawiony jej reakcj. - To ty powiniene dosta cae zoto, bo oddasz je ludziom - powiedziaa z pasj Aleksandra. A Chisholm bdzie si chcia tylko sam wzbogaci. - Moe to i prawda, ale Glen Alpin jest ogromne. - Rozbawienie znikno z jego gosu. - Poowa to znacznie lepiej ni nic. - Tak, ale przecie ju wiesz, e Chisholm szuka w jaskiniach - powiedziaa z triumfem. - Widocznie wyczyta w pamitniku, e zoto jest wanie tam. - Moe - powiedzia zmczonym gosem. - Jeli jednak nawet zoto ukryto w ktrej z jaski, moe my zmarnowa cae lata na poszukiwania. Jest ich co najmniej kilkanacie. - Trzeba sprawdzi, gdzie kopali ludzie Chisholma. - Gdyby Chisholm zna dokadnie to miejsce, ju dawno wykopaby luidory. Zapada cisza. - W takim razie ty w ogle nie zamierzasz kopa? - Pozwol Chisholmowi na kontynuowanie poszu kiwa i upomn si o moj cz, jeli mu si uda. Mamy tu lepsze rzeczy do roboty w Glen Alpin ni szukanie skarbw.

Nie odpowiedziaa. - Prawdziwym zotem jest stado, ktre przyprowa dz do doliny. To ono ocali MacDonaldw z Glen Alpin, a nie jaki iluzoryczny skarb. W dalszym cigu nie moga zobaczy wyrazu jego twarzy. - A jeli Chisholm znajdzie zoto i nie odda ci two jej poowy? - Och, bdziemy mie go na oku - powiedzia Niall. - Nie uda mu si niepostrzeenie wywie z Glen Alpin siedmiu baryek penych zotych luidorw. - Pewnie nie - zgodzia si markotnie Aleksandra, nie do koca jednak o tym przekonana. Odsun rce zza gowy, nacign kodr na nagie ramiona i pooy si na boku, odwracajc do niej plecami. - Dobranoc, Alek - powiedzia stanowczo. Usiada gwatownie na ku. - Zaczekaj! Rozmawiae z nim o poarze i wy padkach? - Powiem ci jutro - odpar bardzo sennie. - Niall! - Potrzsna go za rami. Jkn gono. - Alek, jechaem dzi przez gry do Strathglass i z powrotem. Umieram ze zmczenia. Czy to nie moe poczeka? Usyszaa ciche chrapanie. Uznaa, e nie ma sensu znw go budzi. Nie by moe zbyt zmczony, by podj temat, ale nie chcia ju z ni rozmawia. Najwyraniej nie chcia si te z ni kocha. Patrzya na imponujcy zarys jego postawnej syl wetki i mylaa, e Niall wie co, czym nie chce si z ni podzieli.

334 ~

~335 ~

Leaa, nie pic, i mylaa. Wszystko wydawao si jasne. Nie widziaa adne go powodu, dla ktrego Chisholm mgby teraz chcie zabi Nialla. Pozostao im tylko zleci Taylo rowi przygotowanie stosownej ugody w sprawie zo ta i zamkn spraw. Jednak co byo nie tak i dlatego Niall wola unik n wyjanie. Dowiem si jutro - poprzysiga sobie w mylach i zapada w sen.
* * *

Kiedy si obudzia, stwierdzia z irytacj, e Niall ju zdy wsta. Ten czowiek jest cichy jak kot - mylaa, ubierajc si z pomoc Bridget. Planowaa rozmow z Mai lem, zanim ten zszed na niadanie, wiedzc, e kie dy m zajmie si biecymi sprawami domowymi, trudno jej bdzie znale okazj, by porozmawia z nim na osobnoci. W jadalni wprost roio si od MacDonaldw, kt rzy mwili gwnie o powrocie do domu. Dziki Bogu - pomylaa i z umiechem zabraa si do niadania zoonego z owsianki i bueczek. Ju prawie skoczya, gdy do jadalni przysza Bridget z wiadomoci, e Mac-Mhic-Donnail czeka na ni w bibliotece. Zaintrygowana, przeprosia i posza do biblioteki, ktra znajdowaa si na pierwszym pitrze w nowym skrzydle. Gdy Aleksandra zobaczya j po raz pierwszy, ude rzyy j dwie rzeczy. Po pierwsze to, e w pooonym na kracu wiata szkockim zamku jest tyle ksiek. Po drugie to, e wiele z nich napisano po francusku. Niall ksztaci si w Edynburgu, ale wczeniejsi szefo-

wie klanw wyjedali na studia do Parya i w fakt znajdowa doskonae odzwierciedlenie w bibliotece. Pierwsz osob, na jak natkna si Aleksandra, by Geoffrey. Wyranie spity, siedzia na jednym z krzese otaczajcych prostoktny st na wprost ko minka. Na widok kuzyna Aleksandra stana w progu. - Podejd tu, Alek, i zamknij za sob drzwi - po prosi Niall. Zrobia, o co poprosi. - Siadaj - powiedzia Niall, podchodzc do stou. - Mamy par rzeczy do omwienia. Geoffrey przycupn przy kocu stou, krzeso na przeciwko Geoffreya Niall przeznaczy dla Aleksan dry. Kiedy ju je zaja, MacDonald wybra dla sie bie miejsce midzy nimi. Geoffrey odchrzkn. - Z jakiego powodu pan mnie tu zaprosi? - spy ta cicho. - Bo chc wiedzie, czego szukasz w Glen Alpin, Wilton - odpar Niall. Mwi spokojnie, ale w jego gosie pobrzmiewa chd, ktry przyprawia Aleksandr o dreszcz. Po czua, jak sztywniej jej minie karku. Geoffrey unis wyzywajco podbrdek i popa trzy prowokujco w zimne, niebieskie oczy Nialla. - Przyjechaem po Alek. Niall wci wbija w niego wzrok. - Bo mylisz, e j porwaem? -Tak. Aleksandra popatrzya z irytacj na kuzyna. - Nie wiem, skd ci to przyszo do gowy. Przyje chaam do Szkocji z Nialem, bo chciaam z nim by, i tyle. W dodatku przywloke ze sob Taylora. Prze cie to chore. Dlaczego to zrobie?

~336~

337

- Z tysica powodw - odpar Geoffrey. Pochyli si nad stoem i skrzyowali spojrzenia. - Zmuszono ci, aby polubia tego czowieka wbrew swojej woli. Ja wiem to najlepiej. I ja rwnie najlepiej wiem, co mylisz na temat maestw midzy kuzynami. O czym mnie chcesz przekona? e zakochaa si namitnie w czowieku, z ktrym wi ci blisze wizy krwi ni ze mn? Przykro mi, ale nie dam si na bra. - Rbn pici w st. - Nie wierz. - Bkitne oczy pony jak w gorczce. - Nigdy w to nie uwierz. Mimo i Geoffrey wyprowadzi j z rwnowagi, Aleksandra poczua ukucie winy. Z jego punktu wi dzenia wszystko to, co powiedzia, miao gboki sens. - Wic musisz uwierzy, bo to prawda, Geoff. Popatrzyli na siebie przez st. Potem Geoffrey odwrci si do Nialla. - Nie wiem, na czym to polega, ale czym j pan szantauje. Prosz wyj z pokoju i zostawi nas sa mych tak, by Alek moga ze mn rozmawia swobod nie, nie bojc si, e zostanie podsuchana. - Z przyjemnoci - odpar Niall. - Nie! - Aleksandra pooya do na rce ma i odwrcia si do Geoffreya. - Z Niallem, czy bez Nialla powiem ci to samo. Jestem kobiet zamn, a w dodatku bardzo szczliw w maestwie. Mu sisz o mnie zapomnie i poszuka sobie jakiej innej dziewczyny, ktr mgby pokocha. Na policzki Geoffreya wystpiy dwie czerwone plamy. - To twj cioteczny brat! - krzykn. - Nie chcia a wyj za mnie, bo jestemy spokrewnieni, a idziesz do ka z nim?! W jego przenikliwym gosie pobrzmiewa bl i gniew. Aleksandra poczua si okropnie. Popatrzya na swoj do spoczywajc na ramieniu Nialla, cof na j i pooya sobie na kolanach.

- Ju ci wyjaniam swoje uczucia - powiedziaa tak spokojnie i rozsdnie, jak tylko potrafia. - Niall i ja poznalimy si jako doroli, w dodatku obcy so bie ludzie. Nie dorastalimy razem niczym brat i sio stra, tak jak my. Na mio bosk! Kiedy bylimy bar dzo mali, kpano nas w jednej wannie! To, co czuj do ciebie, jest wyranie naznaczone wieloletnim sio strzanym przywizaniem. Tego typu uczucia nigdy mnie z Niallem nie czyy. Geoffrey nie wytrzyma jej szczerego spojrzenia. Wbi wzrok w st i zacisn usta. - Czy wyszaby za Wiltona, gdyby co mi si sta o? - spyta Niall. Wolno odwrcia gow i popatrzya na ma. - Nie, nie wyszabym. - Przecie chciaa, zanim na horyzoncie zjawi si MacDonald! - Geoff, mwilimy o tym tysice razy. Wiesz, e tak naprawd wcale nie chciaam za ciebie wyj. Za mierzaam to zrobi, gdy by to jedyny sposb, by ocali Gayles. Geoffrey pokrci gow, jakby chcia zaprzeczy jej sowom. - Czy ty w ogle rozumiesz, o czym mowa, Wilton? - spyta Niall gosem rwnie twardym, jak jego spojrzenie. - Jeli umr bezpotomnie, moe odzie dziczysz hrabstwo, ale nie dostaniesz Aleksandry! Nagle Aleks poczua, e przeszywa j dreszcz. - Co ty sugerujesz, Niallu? - spytaa, patrzc z przeraeniem w nieprzejednan, orl twarz swego ma. Popatrzy! na ni zimno. - Geoffrey Wilton prbowa trzykrotnie mnie zgadzi, Alek, i wolabym, eby na tym poprzesta. - Nieprawda! - zaprzeczya gorco.

~ 338~

~339 ~

- Ale prawda - odpar Niall. Geoffrey milcza. - Chyba ju ustalilimy, e to Chisholm chcia ci zabi - odezwaa si Aleks. - To on ma motyw. Geof frey bywa rzeczywicie nadopiekuczy, ale nigdy nie posunby si do morderstwa. Niall rozsiad si na krzele i popatrzy ironicznie na Geoffreya. - Jak widzisz, Alek nie rozumie jednak twoich uczu. - Unis jedn z czarnych brwi. - A ja, prze ciwnie. Rozumiem je doskonale. Rumiece zniky z policzkw Geoffreya, ktry z kolei zblad nagle jak ciana. Wci milcza. - Kazae podpali sypialni, bo mylae, e to ja w niej pi - mwi Niall. - Musiae si przerazi, gdy wyszo na jaw, e nocowaa w niej Alek. Geoffrey wci patrzy na niego w kompletnej ciszy. - Nie wiem, jak zaaranowae wypadek z koniem cign Niall - ale domylam si, jak postpie za trze cim razem. Dowiedziae si od swojego szpiega, e wyjechaem do Holkham, i wysae do mnie list, niby to od Aleksandry, w ktrym prosie mnie o wczeniej szy powrt. I zaczaie si na mnie przy drodze. - Mylisz si - powiedzia Geoffrey bezbarwnym gosem. - Nie - odpar Niall i popatrzy na Aleksandr. Chisholm nie mia powodu, eby mnie zabija, Alek. Chcia kupi ode mnie Glen Alpin, to prawda, ale mo ja mier nie zapewniaby mu wcale upragnionej trans akcji. - Prbowaby kupi Glen Alpin od twego spadko biercy! - krzykna. - Chisholm pragn skarbu dla siebie, dlatego chcia ci zabi. On, nie Geoffrey. - To zbyt wydumane, Alek. Przecie nie chodzi o tytu czy pienidze, tylko o ciebie. ~ 340 "-'

Jego spokojny, niemal uprzejmy ton przeraa j najbardziej. Popatrzya na kuzyna, ale on nie odwza jemni jej spojrzenia. - Geoff? - odezwaa si drcym gosem. - Prze cie to nieprawda. Powiedz, e to nieprawda... Podnis na ni wolno niebieskie oczy i w ich zbo laej gbi znalaza odpowied. - Boe... - zasonia rk usta. - Jak moge zrobi co podobnego? - Nie wiem - odpar drtwo. - Chyba byem szalony. - Prbowae zabi Nialla. - Powiedziaa to go no, jakby chciaa sobie jeszcze raz uzmysowi ca prawd. - Tak - odpar Geoffrey. Rce i nogi wyranie mu zwiotczay. Osab. Popatrzya na ma. - Chisholm nie mia z tym nic wsplnego? Zaprzeczy. Spojrzaa na skurczon sylwetk kuzyna. Geoffrey zupenie nie sprawia wraenia mordercy. - Boe... - szepna, wyamujc palce. - To wszystko moja wina. - Nie bd mieszna, Alek! - powiedzia ostro Niall. - Jak moesz tak mwi? Nie odpowiedziaa mowi. Zwrcia si nato miast do Geoffreya. - Nie powinnam si bya zgodzi na nasze mae stwo. By blady jak ciana. Nawet usta mia biae. - Kocham Nialla, Geoffie. Rzeczywicie, najpierw nie chciaam go polubi, ale teraz go kocham. Przy kro mi, jeli sprawiam ci bl, ale musisz mi uwierzy, e to prawda. Skin gow bez sowa. - Co zamierzasz? - spyta Nialla.

~341 ~

- Chyba najlepiej bdzie uda, e nic si nie wy darzyo - odpar ponuro Niall. - Moja ona i ja sp dzimy lato i jesie tutaj, w Glen Alpin, potem na zi m pojedziemy do Gayles. Jeli uwaasz, e potra fisz traktowa Aleksandr jak kuzynk i przyjaci k z dziecistwa, bdziesz u nas mile widziany. Jeli nie, proponuj, eby si trzyma od nas z daleka. Aleksandra popatrzya ze zdziwieniem na ma. Jak do tej pory nie wspomina o zimie w Gayles. - Przykro mi, Aleks - skin gow Geoffrey i wsta. - Jeszcze jedno. Kto jest twoim szpiegiem w moim domu? Geoffrey pokrci gow. - Daj temu spokj, MacDonald. - Kto podoy ogie do sypialni mojej ony i chc wiedzie, kto to by. Geoffrey przetar oczy. - Zwolni go z Gayles i zatrudni u siebie. Czy to wystarczy? - Tak - odpara Aleksandra. - Taylor i ja wyjedziemy z samego rana - powie dzia Geoffrey. Zapada cisza. Aleksandra i Geoffrey czekali na decyzj Nialla. - Dobrze - powiedzia w kocu. Geoffrey odwrci si i powlk do drzwi krokiem starca. Przed wyjciem zatrzyma si na chwil. - Jeszcze jedno. Powiedziae, e dokonano trzech zamachw na twoje ycie. Ja jestem odpowiedzialny za dwa. Niall zmarszczy brwi. - Ktre? - Poar i wywrotk powozu. O adnym trzecim nie wiem. 342 "-'

- Moe ten trzeci wypadek to by po prostu... wy padek - powiedzia Niall. Geoffrey skin gow, odwrci si i wyszed. Ledwo zamkny si za nim drzwi, Aleksandra zacza paka. - Nie pacz m'eudail - szepn Niall. Podnis j z krzesa i wzi w ramiona. - To nie twoja wina. - Powinnam by na niego za - kaa. - Prbowa ci zabi i naprawd powinnam by wcieka. A ja je stem po prostu... smutna. - Nauczy si y bez ciebie. - Nie boisz si, e sprbuje znowu? - Nie, nie sdz, by si odway. Przywara do niego i po chwili zy ustay. Poci gna nosem i odsuna si, by popatrze mu w twarz. Ale ta twarz przybraa zupenie nieodgadniony wyraz. - Dlatego nie chciae rozmawia ze mn wczoraj, prawda? Chciae, eby Geoffrey przyzna si do wszystkiego w mojej obecnoci. Skin gow, wyj chusteczk, podnis jej pod brdek i zacz wyciera policzki. - Wiedziaem, e mi nie uwierzysz. Musiaa to usysze od niego. Pocigna nosem. - I tak ledwo wierz. Poda jej chusteczk, eby wytara nos. - Przepraszam ci za swoje zachowanie, Alek powiedzia, gdy znw spojrzaa mu w oczy. Nigdy nie przemawia do niej tak serio. - Mam gbok nadzie j, e bdziesz potrafia mi wybaczy. - Wiem, e nie mam nic na swoje usprawiedliwie nie, ale prosz, eby zdobya si na wspaniaomyl no i wybaczya. Dugo szukaa sw. - Mylae o dziadku - powiedziaa w kocu.

~343 ~

- Oboje wiemy, e to nie by jedyny problem. Wiedziaa, i nagle, wymieniajc najgorszy grzech Nialla, poczua przypyw susznego oburzenia. - Ty naprawd wierzye, e chciaam ci zabi. Jej oczy zaczy ciska byskawice. - Mylae, e uknuam spisek razem z Geoffreyem? - Chciaem tak myle - odpar tak samo powa nie jak poprzednio. - W ten sposb prbowaem si przed tob obroni. Nie zareagowaa. Patrzya na niego w milczeniu. Po chwili unis jej do i pieci j w swojej. - Powiedziaa Wiltonowi, e mnie kochasz. Czy to prawda? - Tak - odpara, ale w jej oczach wci byskay iskierki gniewu. - Jeste taka sodka - powiedzia. - A ja urodzi em si idiot i idiot pozostan. Aleks poczua, e wyparowa z niej cay gniew, a serce podskoczyo z radoci. - Rzeczywicie bye idiot. Nie zasugujesz na moj mio. Porwa j w ramiona i przytuli si policzkiem do jej wosw. - Nie zasuguj, z pewnoci nie - powiedzia. Z przyjemnoci wcigna w puca wo jesieni, ktr pachnia Niall. Szorstka wena marynarki dra paa jej policzek. - Ale dlaczego, Niallu? - spytaa. - Dlaczego czu e, e musisz si przede mn broni? - Wszystko wizao si cile z moj opini o An glikach. - Ach tak. Kady Anglik to wrg. - Tak mnie wychowano. - Zanurzy usta w jej wo sy. - Potem odkryem, e sam jestem p krwi Angli kiem. Oczywicie zawsze wiedziaem, e mj ojciec 344 ~

by Anglikiem, ale nigdy tego nie czuem. Rozu miesz, co chc powiedzie? Czy te uwaasz mnie za idiot? Mylaa chwil, opierajc policzek na jego ramie niu. - Chyba tak - powiedziaa. - Zrozumiae, e z Gayles cz ci wizy krwi, i uznae, e zdradzasz w ten sposb dziadka. Moge sobie z tym poradzi, oddzielajc swoj angielsk cz od szkockiej. A ja naleaam do angielskiej. - Dhe\ Pojmujesz to lepiej ni ja sam - odpar drcym gosem. - Radziem sobie ze swoimi uczu ciami, gdy bylimy w Anglii, ale kiedy przyjechaa do Szkocji, kompletnie si pogubiem. - Wszystko w porzdku, kochany. Nic si nie stao. - Mylaem, e ci si tu nie spodoba. Mylaem, e bdzie ci zimno, nudno i okropnie. - I byo mi zimno. Nigdy nie zrozumiem szkockiej awersji do ognia. Popatrzy w jej twarz umiechnitymi oczyma, ale nie odpowiedzia. - Byam jednak zbyt zajta, by si nudzi. I wcale nie czuam si okropnie. - Zauwayem. - Nie mona si za bardzo skupia na przeszoci. Skin gow. - Gdy czuwaem przy dziadku, wiele mylaem i te doszedem do takich wnioskw. - Teraz miay si rwnie jego usta. - Cho nie umiaem tego tak adnie ubra w sowa. Odwzajemnia umiech. - Traktowaem ci okropnie, a jedyn rzecz, o kt r poprosia podczas tej podry, byo umycie wosw. Zamiaa si. Zaraz jednak spowaniaa, by zada to najwaniejsze pytanie. 345

- Kochasz mnie, Niallu? - W obu naszych krajach nie ma bardziej kochanej kobiety - powiedzia i skoni gow, by j pocaowa. Poczua si cakowicie oszoomiona szczciem. - Czy rzeczywicie chcesz spdzi zim w Gayles? - spytaa. - Tak. Midzy innymi o tym mylaem, czuwajc przy dziadku. Doszedem do wniosku, e nie mog duej nienawidzi Anglikw, skoro w poowie sam nim jestem, a moje dzieci bd miay w sobie nawet trzy czwarte angielskiej krwi. Pomylaem rwnie, e miaa racj, mwic, i najwikszym dzisiejszym wrogiem klanw nie jest Anglia, ale naczelnicy we wasnej osobie. I uznaem, e wcale nie musz si odwraca plecami do Gayles, by zosta dobrym na czelnikiem klanu. Aleksandra usiada, by popatrze mu w twarz. By a tak szczliwa, e omal znw si nie rozpakaa. - Jestem czonkiem parlamentu. Mog to przecie wykorzysta, by wspomnie, co si teraz dzieje w Szkocji. Przynajmniej jedna osoba powie, e nie wolno wyrzuca ludzi z ich wasnej ziemi po to, by pniej hodowa tam owce. Poczua napywajce do oczu zy. - Och, Nialu - powiedziaa zmienionym gosem. - To naprawd cudowny pomys. - Nie zamierzasz znw paka, prawda? - To ze szczcia. Star pojedyncz ezk, ktrej nie zdya ukry. - Przykro mi z powodu Geoffreya m'eudail - po wiedzia. Zagryza wargi i skina gow. - Ja te czuj si strasznie. - Pocigna nosem. Mylaam, e go znam. Nigdy bym nie pomylaa, e moe by zdolny do tak strasznych czynw.

Niall dugo nie odpowiada. - Dobrze go rozumiem - powiedzia w kocu. Oczywicie, trudno mi go lubi, ale rozumiem go do skonale. Popatrzya w orl twarz swego ma, ktra spra wiaa zawsze tak nieprzejednane wraenie, kiedy tyl ko Niall si nie umiecha. - Naprawd pozwolisz mu nas odwiedzi? - Oczywicie - odpar, ale jego twarz nie zmienia gronego wyrazu. - Geoffrey zapomni o uczuciach do mnie i wrci my do relacji z dziecistwa - powiedziaa, umiecha jc si uroczo. - Zobaczysz. Przez chwil mia tak min, jakby zamierza si z ni nie zgodzi, ale w kocu na jego wargi wypyn uroczy umiech. - Chc tylko, eby bya szczliwa - powiedzia. - Jestem - powiedziaa, przymykajc oczy i przytu lajc si do niego tak mocno, jak to tylko byo mo liwe. - Jestem.

~346 ~

Epilog

sza z powozu stojcego przed Gayles i staraa si za wszelk cen nie przerazi widokiem wspaniaego domu. Odwrcia si, by powiedzie co do ma, ktry szed za ni, i ze zdziwieniem dostrzega wyraz napicia na jego twarzy. Biedny Geoffrey - pomylaa w nagym przypywie sympatii. - Z pewnoci trudno mu si tutaj odnale w roli gocia, skoro nie tak wiele byo trzeba, by zosta gospodarzem. U boku swego milczcego ma mina kamienny taras i wesza przez frontowe drzwi do holu. - Zaraz powiadomi pani hrabin o przybyciu pastwa - powiedzia lokaj. - Czy to ty, Geoff? - odezwa si natychmiast damski gos. Wacicielka gosu przebiega prze hol, zarzucia Geoffreyowi rce na szyj i mocno go przytulia. Gdy Geoff z trudnoci odwzajemni ucisk, cofna si o krok. - Dobrze ci widzie! Teraz przedstaw mnie onie - poprosia.

Dwa lata pniej matka Clarissa Wilton wy 'wieo upieczona

Kiedy kuzynka Geoffreya, Aleksandra, gdy mu siaa to by ona, odwrcia do niej gow, oczy Clarissy rozszerzyy si ze zdumienia. Clarissa nigdy dotd nie widziaa tak piknej twarzy. - Aleks, czy mog ci przedstawi moj on, Clariss? - usyszaa sowa Geoffreya. - Clarisso, to mo ja kuzynka, lady Hartford. Kuzynka Geoffreya umiechna si promiennie i mocno j przytulia. - Zapomnijmy o lady Hartford - powiedziaa. Mam na imi Aleksandra i bardzo mi mio ci po zna. Bya o kilka centymetrw wysza od Clarissy. - Bardzo mi mio... pa... Bardzo mi mio ci po zna. Aleksandra wypucia j z obj i popatrzya rado nie na Geoffreya. - Chod do salonu, zaraz przynios nam herbat powiedziaa, ujmujc go pod rami. - A potem mu sisz mi opowiedzie, co tam u was sycha. Nie wi dzielimy si prawie dwa lata! Musimy to szybko nadrobi. Clarissa staa obok Geoffreya, najwyraniej przy toczona wspaniaoci domu i ciep serdecznoci hrabiny. Nie miaa pojcia, e Geoffrey pozostaje w tak ogromnej zayoci z kuzynk. Wiedziaa, e przez ponad p roku, dopki nie odkryto bliszego krew nego byego hrabiego Hartford, uwaa si za dzie dzica tytuu i majtku, lecz o tym okresie ycia nigdy nie wspomina. Zreszt Geoffrey w ogle rzadko mwi o jakimkolwiek okresie ycia z przeszoci. Clarissa bya osob wielkiego serca, tote zdawaa sobie spraw, jak strasznie musi si czu, mylc o utraconej potdze i bogactwach, tote nigdy nie 349

kontynuowaa tematu. Teraz jednak zacza si nad tym wszystkim zastanawia. Kiedy doszli do salonu, hrabina posadzia ich na miejscach, ktre sami wskazali - Clariss na sofie, Geoffreya na krzele stojcym na wprost wypolero wanego stolika do herbaty. Clarissa zerkna na pikn tapet na cianie, a potem na portret przystojnego modzieca wiszcy nad kominkiem. Aleksandra podya za jej wzrokiem. - To mj brat, Marcus. Umar, gdy by jeszcze bar dzo mody. Clarissa, ktra wiedziaa od matki Geoffreya, w jakich okolicznociach Marcus rozsta si z yciem, popatrzya na Aleksandr ze wspczuciem. - Tragiczna historia. - Tak - przyznaa Aleks i natychmiast zmienia te mat. - Mj m mia was powita, ale myli o posta wieniu mostu bliej myna, a dzi przyszed inynier, wic obaj pojechali to wszystko obejrze. - Umiech na si do Clarissy. - Powinien wkrtce wrci. Przyniesiono herbat, ktr hrabina natychmiast rozlaa do filianek, i konwersacja natychmiast poto czya si gadko. Clarissa pomylaa, e trudno jest si oprze uro kowi lady Hartford. Geoffrey opowiada jej wanie o swojej wyprawie na kontynent. Aleksandra reago waa ywo i od czasu do czasu wtrcaa inteligentne, dowcipne uwagi. Dokadnie o czwartej w drzwiach stana niania, trzymajc dziecko w ramionach. - Czy poda go pani teraz, milady, czy mam przyj pniej? Aleksandra skoczya na rwne nogi i przebiega przez pokj z wycignitymi ramionami. "-"350 ~

- Moje malestwo! Dobrze spae, kochanie? Chopiec przeszed z rk niani w rce matki i Aleksandra stana na rodku salonu, tulc synka. - To Alistair. Czy nie jest wspaniay? Delikatne krcone woski chopca byy czarne; may mia jednak szare oczy matki. Clarissa uwiel biaa dzieci i serce natychmiast jej zmiko. - Pikny - powiedziaa szczerze. - Czy to Alistair Wilton, czy Alistair MacDonald? - spyta ciekawie Geoffrey. Dziecko chwycio luno opadajce pasmo wosw Alek i zaczo je cign. - Nie - odpara stanowczo Aleksandra, odsuwajc rczk synka. - Nie moesz cign mamy za wosy. Palce dziecka owiny si teraz wok pere, jakie miaa na szyi Aleksandra. Tym razem Aleks nie zare agowaa. Mwia dalej do Geoffreya. - Prowadziam na ten temat niekoczce si roz mowy z moim mem. W kocu zdecydowalimy, e Alistair zostanie Wiltonem i odziedziczy cay angiel ski majtek Nialla, a nasz drugi syn zostanie nazwa ny MacDonaldem i otrzyma ziemie w Szkocji. - Wielkie nieba! - odezwaa si Clarissa. - To rzeczywicie do skomplikowane - powie dziaa Aleksandra. - W zasadzie nazwisko mego m a brzmi Wilton, ale on przez cae ycie uywa na zwiska MacDonald i za MacDonalda si uwaa. Z drugiej strony hrabiowie Hartford nosz nazwisko Wilton ju od niepamitnych czasw i szkoda by by o, gdyby to nazwisko przestao istnie. Dlatego wpa dlimy na takie wanie rozwizanie. Mino kolejne p godziny. Dziecko raczkowao po salonie, chwytajc krawdzi stow i dotykajc wszystkiego, czego mogo dosign. Matka pozwo lia mu na badanie tajemnic wiata, od czasu do cza-

~351 ~

su podnosia go tylko z podogi, gdy upada i zaczy na paka. - No wiesz, Aleks! - wykrzykn zdumiony Geoffrey, gdy dziecko zaczo wdrowa po pokoju. - Nie boisz si, e on zaraz co stucze? - Pozabieraam wszystkie tego rodzaju rzeczy spo za jego zasigu, kiedy tylko zacz raczkowa - po wiedziaa. - Caej reszty moe spokojnie dotyka. Popatrzya na syna i zmarszczya brwi. - Ale nie bra do buzi. - Wyja Alistairowi spomidzy zbw srebrn tabakierk. Kiedy chopiec zacz protesto wa, daa mu co innego i wrcia na krzeso. Clarissa zerkna na zegar nad kominkiem. - Chyba si troch zasiedzielimy. Nie dodaa wprawdzie lady Hartford", gdy tego nie yczya sobie Aleksandra, ale bya stanowczo zbyt oniemielona, by zwrci si do niej po imieniu. - Nie moecie odjecha, dopki nie poznasz Nialla - powiedziaa Aleksandra. Clarissa popatrzya proszco na ma. - Naprawd musimy ju jecha, Aleks. Matka cze ka na nas w Highgate. - Nie wypuszcz was z Gayles, dopki nie wrci Niall - upara si Aleksandra. Clarissa zamrugaa. Czyby urocza ksina zawsze musiaa postawi na swoim? Geoffrey westchn i opad na krzeso. - Dziesi minut i idziemy. W pi minut pniej do pokoju wszed hrabia. Clarissa popatrzya ostronie na wysokiego, ciemno wosego mczyzn o zacitej, aroganckiej twarzy, ktry przez chwil sta w progu, patrzc na on i jej goci. - Niallu - powiedziaa Aleksandra. - Spjrz, kto przyjecha: Geoffrey i jego ona. ~352 ~

Hrabia Hartford pokona dystans pomidzy drzwiami i kanap dosownie kilkoma krokami. - Bardzo mi mio, pani Wilton - zawoa, zamyka jc w elaznym ucisku jej do i patrzc prosto w jej ciemnoniebieskie oczy. - Witam pani, pani Wilton - powiedzia. - Bardzo mi mio pana pozna - odpara. Nastpnie hrabia ucisn do Geoffreyowi, kt ry wsta, by go powita. - Syszaam o wyprawie Geoffa na kontynent i je go maestwie z Clarissa - oznajmia Aleksandra. Hrabia skin gow. - Wrci pan do Highgate na dobre, panie Wilton? - Tak - odpar Geoffrey. - Przywrcenie majtko wi dawnej wietnoci wymaga wiele pracy i chc wa nie zacz prace. Hrabia popatrzy na niego z namysem. - To dobrze - powiedzia. - Jeli w czym mog pomc, prosz da mi zna. Bdziemy tu jeszcze przez miesic, potem jedziemy do Szkocji, bo w styczniu rozpoczyna obrady parlament. - Dzikuj - odpar Geoffrey. Na jego policzki wystpiy rumiece. Niall spojrza w d. Dziecko ciskao go za nog, prbujc podcign si wyej. - No, no, no - powiedzia. - Co my tu mamy? I schyli si, by wzi synka na rce. Dziecko rozemiao si i poklepao ojca po policzku. - Ile rzeczy zdoae wepchn sobie do buzi przez ostatnie p godziny, modziecze? - spyta Niall. Chopiec chwyci go za wosy i mocno pocign. -Dhe! - mrukn Niall, krzywic usta. - On si ni gdy nie poddaje, prawda? - Moe powinnimy nosi peruki - zamiaa si Aleksandra.

353

- Masz chyba jeszcze jakie peruki na strychu odpar Niall, patrzc na ni rozbawionym wzrokiem. Clarissa nie moga wyj ze zdziwienia. Umiech zmieni jego twarz cakowicie. - Napijesz si herbaty, Niallu? - spytaa Aleksandra. - Z przyjemnoci - odpar i rozejrza si wok, jakby si zastanawia, komu powierzy dziecko. - Sdzisz, e nie bdzie si mnie ba? - spytaa niemiao Clarissa. - Bdzie ci cign za wosy - odpar Niall. - Nie szkodzi. Uwielbiam dzieci. Zarwno hrabia, jak i hrabina popatrzyli na ni z aprobat. Niall posadzi synka na jej kolanach i przysun krzeso Geoffreyowi. - Podobno budujesz nowy most - odezwa si Geoffrey i mczyni zaczli omawia ten pro blem, podczas gdy Clarissa i Aleksandra mwiy o dziecku. W kocu wizyta dobiega koca i pastwo Wiltonowie wsiedli do powozu, by wrci do Highgate. - Myl, e lady Hartford bya bardzo mia. Chyba ci lubi. Geoffrey zajrza w ciemne oczy ony, na ktrej bardzo mu zaleao. - Jest dla mnie jak siostra - powiedzia i zdoby si na umiech. Odpowiedziaa umiechem; uj jej do i przyo y do ust.
* * *

Pniej, tego samego wieczoru, gdy Niall i Alek sandra kadli si spa, zaczli rozmawia o mae stwie Geoffreya. - Podobaa mi si - powiedziaa Aleksandra. 354 ~

Z ka patrzya, jak Niall uchyla lekko okno. By to kompromis pomidzy jego mioci do wieego powie trza i uwielbieniem, jakim Aleksandra darzya ciepo. - To mia dziewczyna i lubi dzieci. Chyba bdzie dobra dla Geoffa. - Wydaa mi si milutka - odpar z roztargnieniem Niall. Podszed do ka i rozplata supe paska przy szlafroku. Aleksandra wydaa westchnienie ulgi. - Dziki Bogu, e Geoff ma za sob to zaurocze nie moj osob. Za kadym razem, gdy widywaam przez te dwa lata kuzynk Luiz, mylaam, e Hele na Trojaska musiaa si czu tak samo na ulicach Troi podczas spotka z Hekub. Niall rozemia si gono. - To prawda, Niallu. Geoff wyjecha z domu na bardzo dugo i Luiza winia o to mnie. Teraz jed nak on ju wrci do Highgate, oeni si i znw mo g by szczliwa. Rzuci szlafrok na krzeso. - Nie wiedziaem, e nie bya. - Przecie wiesz, o co mi chodzi. - Chyba tak. - Pooy si do ka obok niej. Czowiek czuje si fatalnie, wiedzc, e unieszczliwia kogo, kto jest mu bliski. - Wanie - odpara zadowolona, e Niall j rozu mie. Zamiast zapali wiato, zwrci na ni oczy. - Alistairowi wyrzyna si chyba nowy zbek. Dla tego bierze wszystko do buzi. -Mmm. - Geoffrey pyta, jak on ma na nazwisko. Powie dziaam mu, e postanowilimy nazwa pierworod nego syna Wilton, a modszego MacDonald. -Mmm. 355

Popatrzya w jego przymruone oczy i zrozumiaa natychmiast, dlaczego nie odpowiada. Poczua jak przepywa przez ni fala podania. - Oczywicie aby zrealizowa ten plan, musimy si postara o jeszcze jednego syna - szepna. Umiechn si leniwie. - O tym wanie mylaem. Uniosa brwi. - I co zamierzasz zrobi w tej sprawie? W odpowiedzi zanurzy twarz w jej szyi i zacz caowa delikatn skr barku. Dotyk jego ust sprawi, e wezbraa w niej jeszcze wiksza dza i Aleksandra poddaa si znajomej magii. Potem leaa sennie w jego ramionach i mylaa o tym, co zdarzyo si wczeniej tego dnia. - Alistair zrobi dzi co bardzo zabawnego - zacza. Nie doczekaa si odpowiedzi. - Niallu. Cisza. . Westchna. Bardzo rzadko udawao si jej znale w mu kompana do nocnych rozmw. Po ko chaniu si zwykle od razu zasypia. - Nie mamy ze sob nic wsplnego. Nic. Dlaczego ja ci tak kocham? - Alek - jkn Niall. - Czy moesz przesta mwi i i spa? Umiechna si w ciemnociach. - Dobrze, ale zdejmij nog z mojej. Way chyba ton. - Ale jest mi tak przyjemnie... - Przypomnij mi, ebym powiedziaa ci rano, co zrobi Alistair. - Dobrze. - Dobranoc, Niallu. - Dobranoc, kochana.

You might also like